wtorek, 31 marca 2015

II. Rozdział 24

Czego chcesz ode mnie?

Saige Cameron's POV

-Jesteśmy- Ricky zatrzymał samochód przed wielkim domem na plaży.
-O mój Boże- wydyszałam, wpatrując się w duży, nowoczesny dom- To miejsce jest piękne- otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu, patrząc na dom z otwartymi ustami.
-Podoba ci się?- Ricky uśmiechnął się w moim kierunku.
Skinęłam głową- Jest pięknie.
-Wybrałem go, bo pamiętam, że był dokładnie-
-Dokładnie tym, który widziałam w gazecie, kiedy szukaliśmy wakacyjnych domków na Hawajach.- uśmiechnęłam się, przypominając sobie poprzedni rok, gdy Ricky i ja chcieliśmy usiec od wszystkich problemów i pojechać na Hawaje, choć nigdy tego nie zrobiliśmy.
-Jak słodko...- głos Justina ociekał sarkazmem, oczywiście nie był zadowolony z tego, że Ricky próbuje zaimponować mi domkiem na plaży.
-Nie mogę uwierzyć, że to wszystko pamiętasz.
Wzruszył ramionami- Lubię ten dom,
-Wejdźmy do środka- zapiszczałam radośnie i weszliśmy do domu. Justin upewnił się, że stanie po mojej prawej stronie i owinie swoją rękę wokół mojej talii.
-Miley- Ricky zawołał- Jesteśmy!
Zapadła krótka cisza i krótkowłosa blondynka zbiegła po schodach. Pisnęła podekscytowana i pochłonęła Willow, Emmę, Senecę, Jen i mnie w dużym, grupowym uścisku.
-Tęskniłam za wami!- zapiszczała- Jestem taka szczęśliwa, że was widzę!
-Ja też- Emma uśmiechnęła się do Miley, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że podeszła do Justina ciągnąc go w uścisku.
-Miło cię ponownie widzieć, Justin- Justin uśmiechnął się i objął ją, co sprawiło, że poczułam się zazdrosna.
-Hej, Mils- uśmiechnął się. Odsunęli się od siebie i Miley zaczęła przytulać innych.
-Chodźmy zobaczyć nasz pokój- Justin splótł palce z moimi.
-Oznaczyłam drzwi waszymi imionami- Miley uśmiechnęła się- Więc powinny być łatwe do znalezienia.
Justin i ja weszliśmy na górę. Moje oczy śledziły każde drzwi, aż wreszcie znalazłam moje i Justina imię.
-Jesteśmy.
Justin nacisnął klamkę i otworzył drzwi, odsłaniając dużą, luksusowąsypialnię.

-Jest piękna- otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na taras, opierając dłonie na barierce , która chroniła nas przed upadkiem z balkonu. Poczułam ramiona Justina owijające się wokół mojej talii. Przeniósł moje włosy na jedną stronę szyi.
-Justin- zachichotałam się, chcąc dowiedzieć się co on robi.
-Tak, kochanie?- wyszeptał, przykładając swoje miękkie, różowe usta do mojego karku, co sprawiło, że moje kolana zaczynały słabnąć.
-Co jeżeli paparazzi nas tu zobaczą?- wyobraziłam sobie.
Justin zaśmiał się- Mam to gdzieś, co paparazzi myślą- kontynuował pozostawianie niechlujnych pocałunków wzdłuż mojej szyi.
-Chcesz przetestować nasze nowe łóżko?- Justin uśmiechnął się, odwracając mnie tak, że teraz staliśmy naprzeciw siebie.
-Cholera, Justin- zachichotałam- Dopiero tu przyjechaliśmy, a ty już chcesz uprawiać ze mną seks?- uśmiechnęłam się do niego.
Wzruszył ramionami- Co mogę powiedzieć? Lubię patrzeć na twoje ciało.- wędrował dłońmi po moich biodrach.
-Naprawdę?
-Jesteś taka piękna, kochanie.- wyszeptał, całując mnie zachłannie, praktycznie mogła poczuć smak desperacji w jego ustach.
Zaśmiałam się i owinęłam ramiona wokół jego szyi, przysuwając się do niego bliżej- Czy kiedykolwiek uprawiałeś seks z kobietą w ciąży?- uniosłam brwi- Nawet jeżeli jeszcze nie wyglądała na ciężarną?
Justin potrząsną głową- Nie...nie robiłem tego.
Uśmieszek pojawił się na moich ustach- Naprawdę?
-Naprawdę- powiedział.
-Pozwól, że będę tą pierwszą- zaśmiałam się. Justin podniósł mnie, a moje nogi owinęły się wokół jego pasa. Wróciliśmy do pokoju, nie zadając sobie trudu, aby zamknąć drzwi na balkon. Położył mnie na łóżku i oparł się nade mną, przyciskając swoje usta do moich. Ściągnął koszulkę, rzucając ją na podłogę.

Jazmyn Bieber's POV

Po południu, szłam z Joshem i Spencer do domu, planując małe weselne szczegóły. Kto by pomyślał, że było tak dużo sposobów na złożenie serwetki na stole? Albo sposób w jaki kwiaty powinny być ustawione? Zawsze myślałam, że po prostu wrzuca się kilka do wazonu, ale myliłam się.

Po wejściu do środka, moje uszy wypełniły się krzykami i waleniem rzeczy na górze. Natychmiast spojrzałam na innych, którzy wyglądali na niezadowolonych, siedząc w salonie.

-Co się stało?- spytał Josh, odstawiając torbę pełną broszur i czasopism ślubnych, które dał nam nasz projektant, aby je przejrzeć zanim spotkamy się jutro, aby wybrać suknie do druhen.
-To musi być już piąta runda Saige i Justina- Miley wyglądała absolutnie zniesmaczona przez sytuację, która miała miejsce na górze.
Spencer wybuchła śmiechem- Na pewno złamali swoje nowe łóżko, co?- podeszła do Rickiego, siadając na jego kolanach. Ten objął ją w pasie i oparł podbródek na jej ramieniu.
-Jak idzie planowanie wesela?- zapytała Jen, jej ręce spoczywały na jej małym brzuszku, wyglądając, jakby ona i Jaxon właśnie rozmawiali o ich nienarodzonym dziecku.
-Wspaniale!- zapiszczałam z podniecenia- Nie mogę uwierzyć, że w końcu wychodzę z mąż i to z człowiekiem z moich marzeń!- odwróciłam się do Josha składając niechlujny pocałunek na jego policzku.
Zaśmiał się i dał mi szybkiego buziaka w usta, a następnie zajął miejsce na kanapie. Usiadłam na jego kolanach i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Co dzisiaj wybraliście?- Willow zapytała, opierając się o Rogera. Wyglądała na zmęczoną.
-Smak ciasta, złożenie serwetek, kompozycje kwiatowe i welon- Josh zaczął wymieniać, wyglądając, jakby ciężko było mu przypomnieć każdy, najmniejszy szczegół dzisiejszych wydarzeń.
-Jak będzie złożona serwetka?- Willow wydyszała- Cholera...kogo do diabła obchodzi jak będzie złożona serwetka? Czy to będzie....złożone jak łabędź, czy co?- uniosła brwi.
Josh zaśmiał się histerycznie- Będą złożone w małe pierścienie- wzruszył ramionami- Czy jakkolwiek się to nazywa.
Spencer wzruszyła ramionami- Kto wie.

Wszyscy spojrzeliśmy na wielkie schody. Saige schodziła na dół. Jej włosy były kompletnie rozwalone. Były splątane w niechlujnym koku, jej okulary przeciwsłoneczne spoczywały na czubku głowy. Była ubrana w T-shirt, w który wcześniej był ubrany Justin i parę szortów. Ciężko oddychała, kiedy dotarła na dół schodów i zobaczyła nas wszystkich wpatrujących się w nią.
-Och...- jej policzki zaczerwieniły się i spojrzała nerwowo na podłogę- Wy nie....
-Och...słyszeliśmy- Toby skinął głową, chcąc skrępować ją jeszcze bardziej, tak jakby było to zadanie każdego brata.
-O Boże- Saige zachichotała niezręcznie, unikając ze wszystkimi kontaktu wzrokowego.
-Idź po niego, tygrysie- Emma mrugnęła do niej.

Głośnie krzyki przerwał odgłos stóp uderzających o schody. Justin zbiegł po nich, mając na sobie tylko parę czarnych kąpielówek, okulary przeciwsłoneczne na oczach i czapkę z daszkiem na jego włosach.
-Witaj, bracie- uśmiechnęłam się, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i przeniosłam ciężar ciała na jedną stronę.
-Hej, Jaz- uśmiechnął się, zachowując się jak gdyby nigdy nic.
-Hej.
-Jak planowanie ślubu?- zapytał.
Skinęłam głową- Bardzo dobrze.
-Nie ma potrzeby, aby rozpoczynać pogawędkę, wszyscy wiemy, że na górze uprawiałeś z Saige seks- Jaxon nam przerwał.
-Tak, pięć lub sześć rund- Josh uśmiechnął się, wykorzystując szansę, aby zabawić się kosztem Justina i Saige.
-Cóż- Justin odchrząknął- Saige i ja mamy zamiar iść na plażę...jeżeli ktoś z was, dzieciaczki, chciałby przestać nas hejtować, ponieważ nie dostaliście nic od swoich partnerów...- Justin ucichł- zachęcamy do przyłączenia się do nas.
Saige zaśmiała się i razem wyszli z domu, kierując się na plażę oceanu.
-Przygotujmy się- Toby wstał ze swojego miejsca- Chodźmy wreszcie popływać!- uśmiechnął się, jak małe dziecko.

Saige Cameron's POV

Głośny chichot przeszedł przez moje gardło, kiedy Justin podniósł mnie i obrócił wokoło. Staliśmy po kostki w krystalicznie czystej, słonej wodzie Oceanu Spokojnego.
-Przestań!- zapiszczałam, kiedy jego place zaczęły łaskotać moją opaloną skórę, co sprawiło, że zaczęłam wić się, jak ryba wyłowiona z wody.
-Dlaczego?- wychrypiał mi do ucha, nie puszczając mnie, kiedy chciałam uciec.
-Bo wiesz, że mam łaskotki!
-Powiedz magiczne słowo.
-Proszę- błagałam.
Justin potrząsnął głową- Nie tym razem, ślicznotko.
-Bardzo proszę- zapiszczałam, kiedy jego palce przesuwały się po moim ciele.
Justin znów potrząsnął głową- Złe magiczne słowa.
-Czego ode mnie chcesz?- jęknęłam, czując się tak,, jakbym miała mrówki w spodniach.
-Powiedz mi, że jestem seksowny.
-Jesteś bardzo seksowny- krzyknęłam, więc każdy przebywający niedaleko nas mógł mnie usłyszeć, lecz my byliśmy na prywatnej plaży.
-I....
-I co?
-Powiedz, że jestem swaggie.
-Jesteś bardzo swaggie, Justin!- skomplementowałam go- Jesteś najbardziej swaggie w całym mieście!
Śmiech Justin wypełnił moje uszy i nadal mnie łaskotał.
-Co jeszcze?- błagałam go, aby przestał.
-Powiedz mi, że jestem zabawny.
-Jesteś zabawny, Justin!
-Zabawniejszy od ciebie- dziecinny uśmiech pojawił się na jego ustach.
Dyszałam- Nikt nie jest zabawniejszy ode mnie!- zapiszczałam ponownie, kiedy łaskotał mnie, śmiejąc się razem ze mną.
-Dobrze, dobrze!- krzyczałam- Jesteś zabawniejszy, niż ja.
Palce Justina w końcu przestały poruszać się po moim ciele i owinął ramiona wokół mojej talii, ciągnąc mnie do niego.
-Naprawdę tak sądzisz?- uśmiechnął się, dotykając swoim czołem mojego.
Westchnęłam, próbując uspokoić oddech- Tak...tak myślę.
-I to, że jestem swaggie.
-Tak, jesteś bardzo swaggie- skupiłam się na jego czekoladowych oczach, a Justin uśmiechnął się do mnie.
-Wiesz....kocham twoje oczy- patrzyłam na niego, zaczesując włosy Justina do tyłu.
Justin uśmiechnął się- Twoje oczy są chyba moją ulubioną częścią twojego ciała- przejechał kciukiem po moim policzku- ale w rzeczywistości...Kocham całą ciebie.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go. Nasze nosy zderzyły się, gdy chciwie lizał moją wargę. Otworzyłam usta, dając mu dostęp do mojego języka i oboje jęknęliśmy w przyjemności. Podskoczyłam i owinęłam nogi wokół talii Justina. Poczułam, że moje okulary spadają z głowy na czubek mojego nosa.
-Przepraszam- usłyszałam głos Alfredo. Justin i ja odwróciliśmy się w jego kierunku. Poprawiłam moje okulary, zakładając je na oczy. Zobaczyliśmy wszystkich, łącznie z Caroline, którzy stali na brzegu plaży i wpatrywali się w nas.
-Jeśli wy dwoje skończyliście już tymi miłostkami, to chcielibyśmy popływać- Alfredo zmarszczył nos, łącząc swoje place z Caroline.
-Mówi to osoba, która spotkała na lotnisku dziewczynę i przyprowadziła do naszego domu- Justin zachichotał i spojrzał na Carolinę.
Alfredo wzruszył ramionami- Co mogę powiedzieć? Lubię szybko działać.
-Najwyraźniej- Justin skinął głową.
Caroline zachichotała i pochyliła się, opierając głowę na zgięciu szyi Alfredo.
-Idziecie pływać czy co?- zapytałam, stojąc już na własnych nogach. Złączyliśmy nasze place i weszliśmy głębiej do wody. Wszyscy pobiegli do wody i krzyczeli z podniecenia, ponieważ cieszyli się, że mogą odpocząć na Hawajach.
-Nie mogę się doczekać, aż się ożenię- Justin powiedział szczerze, co sprawiło, że moje policzki zarumieniły się.
-Myślałeś o poślubieniu mnie?
Skinął głową- Ja....tak.
-Tak szybko?
Wzruszył ramionami- Wiesz, Romeo i Julia pobrali się znając się jeden dzień- zauważył.
Zaśmiałam się- Masz rację.
-Zawsze mam rację, kochanie.- mrugnął figlarnie.

-Justin! Justin! Tutaj!
-Jen, jak się ma twoje dziecko?
-Jaxon, czy naprawdę sądzisz, że jesteś gotowy, by być ojcem?
-Ricky, kim jest ta blondynka? Czy ona nie umawiała się z Justinem? Ona jest nawet w jednym z jego teledysków!
-Seneca, ty i Toby zamierzacie mieć dziecko?
-Jazmyn, gdzie ty i Josh zamierzacie wziąć ślub? Wiemy, że to jest powód, dla którego jesteście na Hawajach!
-Miley, czy to prawda, że podrywasz Justina za plecami Saige?
-Jen, co twoją karierą modelki, kiedy przytyjesz od ciąży?
-Jeśli oni nazwą moją żonę grubą jeszcze raz.....- Jaxon syknął ze złością na paparazzi stojących na krawędzi prywatnej granicy, którzy robili zdjęcia swoimi aparatami, które miałam ochotę wrzucić do słonej wody, aby były pożywieniem dla rekinów lub innych morskich stworzeń.
-Jak do cholery oni nas znaleźli?- Justin warknął na nich.
-Justin- złapałam go za rękę, ciągnąc do za sobą- Nie dawaj im tego, czego chcą.
-Przestań go niańczyć, Saige! On nie potrzebuje takiej suki jak ty!
Odwróciłam się, czując pieczenie w mojej krwi- Co do cholery oni do mnie powiedzieli?- zaczęłam wychodzić z wody, kierując się do paparazzi.
-Saige, nie!- poczułam ramię Willow owijające się delikatnie wokół mnie, tak aby nie naciskać na mój brzuch i zaczęła oddalać nas od paparazzich.
-Tak, Saige!- jeden, łysiejący, z nadwagą, w średnim wieku człowiek krzyczał do mnie- Słuchaj Willow i zostań tam, zanim złamiesz tutaj paznokcie i wrócisz do domu z płaczem.
-Czy ty jesteś kurwa poważny?- krzyknęłam, wiedząc, że prawdopodobnie zostanę pokazana we wszystkich wiadomościach, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to.
-Wypierdalać stąd!- Justin chciał rzucić się na jednego, ale został zatrzymany przez Tobiego i odciągnięty od okrutnych fotografów.
-To właśnie oznacza być bogatym!- jedna pani pisnęła radośnie- Amerykańskie, urocze pary tracą zimną krew przed paparazzi!
-Wynoś się stąd!- Alfredo podszedł do nich, próbując pozostać spokojny- Zadzwonię na policję i zostaniecie aresztowani!
-Kochanie...- Caroline próbowała go uspokoić- Oni nie są tego warci.
-Kim ona kurwa jest?- jeden z paparazzich krzyknął na Caroline- Wygląda jak dziwka.

Alfredo rzucił się na fotografa, chwytając kołnierz jego koszuli. Został szybko odsunięty przez Josha i zły Justin, Alfredo i ja wróciliśmy do domu, aby się uspokoić.