poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 19

"Jestem zakochana w idei bycia zakochanym"

Miłego czytania xx

Saige Cameron’s POV

Tego popołudnia siedziałam z Emmą w jej sypialni. Jedna z piosenek ze szczytu list grała w tle.
- Wiesz, wiem jak zagrać tę piosenkę na gitarze- kciukiem wyłączyła radio, zmuszając mnie do zwrócenia uwagi na to, co właśnie robiła.
"Well life will pass me by if I don’t open up my eyes, but that’s fine by me. So wake me up when it’s all over, when I’m wiser and I’m older."
Piosenka Avicii "Wake me up" leciała, gdy Emma podeszła i wzięła swoją gitarę.
- Chcesz to usłyszeć?
Wzruszyłam ramionami- Pewnie.
- Ale ty śpiewasz- zachichotała- Moje śpiewanie jest gówno warte.
Przewróciłam oczami- Tak jak moje!
- Och, proszę, za każdym razem miałaś solówkę w chórze w starej szkole.
Przewróciłam oczami- Nie miałam.
- Tak, miałaś- zaśmiała się i poprawnie umieściła gitarę- Teraz po prostu śpiewaj tę cholerną piosenkę. Ja będę chórkiem.
- Okej, Emma.
Zaczęła szarpać struny gitary, a ja śpiewałam próbując się nie roześmiać.
“So wake me up when it’s all over, when I’m wiser and I’m older. All this time I was finding myself and I didn’t know I was lost.”
Kontynuowała grę, dopóki chórek się nie zakończył. Obie się zatrzymałyśmy, wymieniłyśmy krótkimi spojrzeniami i wybuchłyśmy śmiechem.
- To było dobre, powinnyśmy ruszać w trasę- zachichotała.
- O tak, już mogę zobaczyć pomidory rzucane w naszą stronę.
- Jeśli mówiąc o pomidorach masz na myśli chłopaków rzucających swoimi bokserkami... to tak.
- Och, przestać- zaśmiałam się- Nawet nie!
- Tak, obie wiemy, że masz dziewięćdziesiąt dziewięć procent szansy na karierę.
- Nie odkąd przeprowadziłam się na Bronx.
- Jak to?
Spojrzałam na nią- Ludzie z Bronx nie mają szansy na jasną, szczęśliwą przyszłość.
- Wszystko ma swój pierwszy raz- wzruszyła ramionami.
- To się nie zdarzy.
- Mówię poważnie- spojrzała na mnie- Znalazłam stare video, na którym ty, ja i Willow śpiewamy piosenkę Rihanny "Diamonds". Pokazałam to mamie i ona powiedziała, że jej przyjaciel jest menadżerem, który poszukuje, wiesz... kogoś, kto zabłyśnie w świecie sławy. Więc moja mama wysłała mu to nagranie i on powiedział, że chce się z nami spotkać jutro. Miałam do ciebie dzwonić wieczorem, ale odkąd tu jesteś... I tak nadal muszę porozmawiać z Willow. Może nawet z twoją przyjaciółką z Bronx... Cholera, jak ona miała na imię? A właściwie dwójka z nich. Sin... nie, Seneca- zrobiła dziwną minę, by pokazać jak ciężko myśli- Cholera... Siostra Justina, Jazmyn?
- Jak poznałaś Senecę i Jazmyn?
- Przez Willow- wzruszyła ramionami- Jazmyn jest całkiem dobrą piosenkarką, nie słyszałam jeszcze Seneca.
- Musisz z nimi porozmawiać- wzruszyłam ramionami.
- Tak, powinnam- uśmiechnęła się.
_____________________________

Nieco później siedziałyśmy z Emmą już w moim mieszkaniu. Jakoś udało nam się przekonać jej matkę, że Emma nie zostanie zamordowana, jeśli spędzi noc na Bronx. Jej mama nadal była ostrożna i już trzy razy dzwoniła, by powiedzieć dobranoc i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Obiecała też, że trzeci telefon będzie ostatnim. Mężczyzna, z którym rozmawiała mama Emmy, Scott Braun, powiedział, że chce się spotkać ze mną, Emmą i Willow jutro. Emma dzwoniła do Willow, lecz ta nie odebrała, więc zostawiła jej wiadomość na poczcie głosowej.
- Mam nadzieję, że Willow odsłucha wiadomość i pojawi się jutro w moim domu- Emma trzymała kciuki.
- Jestem pewna, że to zrobi- wzruszyłam ramionami.
Dzwonek do drzwi zabrzmiał w moim salonie, powodując, że ja i Emma podskoczyłyśmy.
- Kto próbuje się dostać do twojego domu...- Emma urwała i spojrzała na zegar- o 20?
- O mój Boże... Powinnam na to odpowiedzieć? Bo wiesz wieczory na Bronx...
- Masz wizjer w drzwiach?
- Tak.
- Więc najpierw spójrzmy przez to.
Powoli podeszłam do drzwi, czując ogromny strach- Jestem przerażona.
- O mój Boże, po prostu spójrz przez  ten cholerny wizjer.
- A co jeśli to jest muskularny facet z bronią?
- To uciekamy.
- Gdzie? Jesteśmy w mieszkaniu.
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Coś wymyślimy.
Westchnęłam i spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam jakąś blondynkę. Zdezorientowana cofnęłam się.
- To blondynka.
- Otwórz- Emma wzruszyła ramionami.
Wolno chwyciłam za klamkę, otworzyłam drzwi i spotkałam Willow. Płakała, łzy spływały po jej twarzy. Jej włosy były splątane, tak jakby przeczesywała je palcami wiele razy. Moje oczy zmiękły na jej widok. To nie miało znaczenia jak bardzo byłam na nią wkurzona, Willow była moją najlepszą przyjaciółką i jej łzy były czymś, czego naprawdę nienawidziłam.
- Willow...
- Tak bardzo przepraszam- wybuchła- Jestem najgorszą najlepszą przyjaciółką.
- Och, Willow- westchnęłam i ją przytuliłam.
- Czy ja coś przegapiłam?- Emma uniosła brwi- Nie wiedziałam, że byłyście pokłócone.
- Jestem taką idiotką- Willow mruknęła- Nigdy nie powinnam zrobić tego z Justinem! Złamałam regulamin dziewczyn!
- Willow- spojrzałam na nią- Wiesz, że nigdy nie myślałam, że regulamin dziewczyn jest czymś ważnym. Jeśli lubisz Justina, to to nie jest mój interes. Przesadziłam, ty nic złego nie zrobiłaś.
- Zrobiłam- płakała- Ja nawet nie myślałam, czy ty nadal go lubisz!  Myślałam, że masz Austina, że to było w porządku. Nigdy nie przestałam myśleć, nad tym jak zareagujesz! Jestem straszną przyjaciółką.
- Nie, nie jesteś.
- Więc, powiedziałam Justinowi, że nie możemy być razem, ponieważ za bardzo cenię naszą przyjaźń.
- Willow- wyszeptałam- Nigdy nie pozwól mi być między tobą, a mężczyzną, którego lubisz.  Jeśli lubisz Justina, możesz z nim być. Będę zazdrosna, ale nie będę wkurzona na nikogo z was...
- Nie- przerwała mi- Ja go nawet nie lubię- trzymała głowę ze wstydu- Jestem zakochana w idei bycia zakochanym. Ja najwyraźniej nie potrafię znaleźć mojego ideału.
- To dlatego, że nie ma ideałów- Emma wtrąciła- Coś zawsze się pieprzy, ale to dobrze, bo takie jest życie.
Willow westchnęła i weszła do mieszkania. Zamknęłam drzwi po tym jak moja przyjaciółka usiadła na kanapie.
- Ja po prostu... bardzo przepraszam, Saige.
- Nie rób tego- potrząsnęłam głową- Justin nie jest moją własnością, ty też nie. Możecie robić cokolwiek chcecie... to nie mój interes.
- Co do cholery przegapiłam?- Emma spojrzała na  nas.
- To się dzieje, kiedy nie przyjeżdżasz do mnie na Bronx- uśmiechnęłam się.
- To nie moja wina, moja mama jest zbyt przerażona, by pozwolić mi tu przychodzić. Ona myśli, że wysłanie mnie tutaj jest jak potępienie w piekle. Jestem zdziwiona, że teraz mogę tu być- zachichotała, zakładając pasmo czekoladowych włosów za ucho.
- Moja mama też była taka na początku- Willow przytaknęła- Ona również myślała, że ludzie będą źle o mnie mówić, jeśli będę tu przyjeżdżać i to mogłoby zrujnować reputację całej rodziny. Więc nikt nie wie, że tu przyjeżdżam, musimy utrzymać nasz mały sekret.
- Jestem twoim brudnym, małym sekretem- uśmiechnęłam się, poruszając się do piosenki All-American Rejects.
- Zatrzymam cię mój brudny, mały sekrecie- Willow wychwyciła moją grę słów, śpiewając tekst na całe gardło.
-Nie mów nikomu albo pożałujesz- Emma przyłączyła się.
- Mój mały, brudny sekrecie, mały, brudny sekrecie, mały, brudny sekrecie- śpiewałam.
- Kto to wie?- W trójkę zaśpiewałyśmy, wybuchając śmiechem z naszego momentu udawania zespołu rockowego.
- Mówiąc o śpiewaniu- Emma uśmiechnęła się- Willow... mam dla ciebie niespodziankę.
- Och- Willow zagryzła wargę- Co to?
Emma natychmiast pogrążyła się w historii Scotta Brauna, jej matki i prawdopodobnie Jazmyn Bieber i Seneca Deets.

Justin Bieber’s POV

Wszedłem do kuchni ubrany tylko w gładkie spodnie od piżamy.
- Co do cholery?- Jazmyn spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Co?
- Co do cholery się stało z twoim okiem?- wpatrywała się we mnie.
Uniosłem rękę i przyłożyłem ją do twarzy, by poczuć skórę wokół oka. Natychmiast poczułem ukłucie bólu. Wziąłem głęboki oddech, po tym jak przymrużyłem oczy, co spowodowało więcej bólu.
- Co ci się kurwa stało?
- JT... uch... wkurzył się na mnie.
Oczy Jazmyn się powiększyły- Ten skurwiel ci to zrobił?
- Zasłużyłem na to- wzruszyłem ramionami, przeszedłem do lodówki i wyciągnąłem karton soku pomarańczowego.
- A co takiego zrobiłeś?- zastanawiała się głośno nie odrywając ode mnie wzroku.
- Och... spieprzyłem sprawę z Willow i JT się na mnie wkurzył i podbił mi oko. Mogło być gorzej, mógł mnie pobić jak jakiś zapaśnik, ale na szczęście mam tylko podbite oko.
- A ty mu oddałeś?
- Nie- potrząsnąłem głową- Nie uderzyłem go, nie zasłużył na to. A ja zasłużyłem na każdy cios wymierzony w moim kierunku.
- Cholera- Jazmyn patrzyła na mnie z szokiem w oczach- Co ty zrobiłeś?
- Nic o czym musisz wiedzieć.
Jazmyn przewróciła oczami, a po tym ktoś wszedł do naszej kuchni.
Był to Jaxon, ubrany w ciemnoniebieskie bokserki i koszulkę. Jego blond włosy były w całkowitym nieładzie. Wyglądały jak włosy po seksie, co nie mogło mnie zaskoczyć.
- Ładne oko...- Jaxon uśmiechnął się do mnie.
- Ładne włosy- odpowiedziałem.
- Jaxon?- kobiecy głos odbił się echem po jego sypialni, co spowodowało, że ja i Jazmyn zwróciliśmy uwagę na jego pokój.
- Kto jest w naszym domu?- Jazmyn skrzyżowała ręce na piersi.
- Eh...- Jaxon przeskakiwał z nogi na nogę- Nikt? To tylko video chat.
- Od kiedy masz kamerkę?- zaśmiałem się, wiedząc, że on kłamie.
- Ok kiedy pozwalasz ludziom, by cię pobili?- wyzwał.
- Jaxon?- blond włosa dziewczyna pojawiła się w drzwiach. Była ubrana tylko w czarny stanik i bokserki Jaxona.
- O mój Boże- Jazmyn ugryzła się w język, by powstrzymać chichot, odwróciła się od pół nagiej dziewczyny i wzięła łyk soku pomarańczowego.
- Co ta dziewczyna robi w twojej sypialni, a nie w mojej, Jaxon?- pokazałem dziewczynie mój uroczy uśmiech- Miło cię poznać piękna, jestem Justin.
- A ja jestem zajęta- wypaliła.
- To moja dziewczyna- Jaxon uśmiechnął się zwycięsko, po czym podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek- Justin... Jazmyn... to jest Jen. Miałem nadzieję, że poznacie ją w bardziej... przyjaznej sytuacji, ale myślę, że to też działa.
- Pozwólmy jej się ubrać, a potem ponownie ją poznamy- Jazmyn nadal była odwrócona od Jen i Jaxona.
- Słodko- Jen wróciła do pokoju Jaxona, a on oparł się o framugę drzwi i uśmiechnął się w moim kierunku.
- Och, zrzuć ten uśmieszek ze swojej twarzy, Jaxon- spojrzałem się na niego.
- Jesteś po prostu wkurzony, chciałeś poderwać moją dziewczynę, a ona cię spławiła- zachichotał.
Jazmyn odwróciła się do Jaxona i posłała mu groźne spojrzenie- Jakim typem brata jesteś? Nawet nie powiedziałeś swojej siostrze- bliźniaczce, że masz dziewczynę!
- Lub twojemu starszemu, przystojniejszemu bratu- dodałem.
Jazmyn zastrzeliła mnie spojrzeniem- Och, proszę schowaj swoje ego!
- To niemożliwe!
Jazmyn zachichotała- Odkryłam to.
- Jazmyn- Jaxon przerwał jej- Widziałem cię w szkole z jakimś chłopakiem o imieniu Dylan.
- On jest gejem!
- Cholera!- Jaxon syknął- Myślałem, że cię złapałem.
- Dobra próba, jego chłopak ma na imię Clay- zachichotała w zwycięstwie.
Jen pojawiła się ponownie, tym razem ubrana w czarne, obcisłe dżinsy i jedną z gładkich, białych koszulek Jaxona.
- Dużo lepiej- Jaxon pokiwał głową z aprobatą, gdy ta podeszła do Jazmyn i wyciągnęła rękę w jej kierunku.
- Miło cię poznać- Jen potrząsnęła ręką- Jestem Jen.
- Ciebie również, jestem siostrą bliźniaczką Jaxona, Jazmyn.
- Dużo o tobie słyszałam- przytaknęła, zanim zwróciła się do mnie- A ty, zgaduję, że jesteś jego starszym bratem,  Justin, tak?
- Tak, to ja- przytaknąłem i uścisnąłem jej rękę- Miło cię poznać. Przepraszam za ten flirt, tak myślę... Ja tylko żartowałem.
- On jest zakochany w tej dziewczynie, Saige- Jazmyn uśmiechnęła się.
Przewróciłem oczami- Nie jestem, Jazmyn.
- Och, proszę- spojrzała na mnie- Tak, jesteś.
- Cokolwiek mówisz.
- W każdym razie- Jaxon przerwał kłótnię moją i Jazmyn- Zabieram Jen na śniadanie. Zobaczymy się później, tak sądzę.
- Teraz nawet nie zabierasz nas na jedzenie!- Jazmyn udała urażoną- Jestem obrażona, Jaxon!
- Coś mi mówi, że sobie z tym poradzisz- Jaxon poklepał ją po ramieniu.
Jazmyn spojrzała na niego- Jesteś podły!
- Yeah więc- Jaxon wzruszył ramionami- Od teraz powinnaś się do tego przyzwyczaić.
- Niestety, wiem.
Jen zaśmiała się- Twoja rodzina jest zabawna, Jaxon.
- Och, kochanie, poczekaj, aż ich lepiej poznasz. Nie będziesz chciała ich więcej widzieć.
- Och, przestań- przewróciłem oczami- Wiesz, że ja i Jazmyn jesteśmy najlepsi.
- Uh... pewnie- posłał nam fałszywy uśmiech- Chodźmy, Jen.
- Okej- zachichotała- Pa, miło było was poznać!- pomachała do nas, zanim wyszła razem z Jaxonem.
Saige Cameron’s POV
Stałam w lokalnym sklepie spożywczym z Emmą i Willow, przeglądałyśmy masę słodyczy, by znaleźć coś odpowiedniego na nasze słodkie pragnienie.
- Och, snickersy- Emma pisnęła radośnie, chwyciła paczkę mini snickers i włożyła ją do naszego koszyka.
- Skittles- wybrałam rodzinnej wielkości worek i umieściłam go obok paczki snickers.
- Ja chcę tylko Nutellę- Willow wzruszyła ramionami.
- Chodź to znaleźć. Saige, ty zostajesz tu i pilnujesz cukierki.
- Okej- zachichotałam, Emma i Willow odeszły, by znaleźć półkę, na której stoi Nutella.
- Dobrze... dobrze... dobrze... Saige Cameron.
Odwróciłam się i zobaczyłam Rory Matthews.
- Tak, Rory?
- Słyszałam, że ty i Justin już się nie spotykacie.
- To prawda, teraz proszę odejdź.
- Dlaczego powinnam odejść?- uśmiechnęła się i podeszła bliżej- Teraz nie jesteś bezpieczna. Wiesz co mogę zrobić? Dokładnie to, co zrobiłam twojemu tacie...
- Nie waż się mówić o moim tacie, mała suko- zadrwiłam.
- Och, mogę cię zabrać do twojego ojca. Powinnaś mi dziękować- zrobiła krok w moim kierunku.
- Odpierdol się ode mnie- zrobiłam krok do tyłu.
- Kochanie, tu jesteś- poczułam muskularne ramiona wokół mojej tali, przyciągające mnie do piersi, odwróciłam się i zobaczyłam Justina, który uśmiechał się do Rory.
- Cześć Rory. Co ty tu robisz?
Rory wytrzeszczyła oczy i cofnęła się. Wiedziałam, że nie odważy się zrobić czegokolwiek przy Justinie. Próbowała sprawić, by Justin myślał, że ona jest niewinną dziewczyną, ale on wiedział lepiej.
- Och... więcej nadal jesteście razem?
- Oczywiście- Justin zacisnął dłoń na mojej talii- Dlaczego miałabyś myśleć, że nie?
- Po prostu niektórzy mówili... dlaczego nie udowodnicie, że jesteście razem?- skrzyżowała ramiona na piersi.
- Jak?
- Nie musimy niczego udowadniać- przełknęłam ślinę, nie wiedząc co robić, bo pomiędzy mną, a Justinem już nic nie było.
- Trzymam ją bardzo blisko siebie, czy to niewystarczający dowód?- zachichotał- Rory, dlaczego do ma znaczenie? Ona i ja jesteśmy razem, nie wiem dlaczego muszę ci to udowodnić.
- Ponieważ, czuję jakbyście starali się mnie oszukać, Justin- położyła rękę na biodrze- Więc chcę dowodu, że nadal jesteście razem. Czy to jakiś problem? Czy nie możecie tego udowodnić, bo nie jesteście razem?
- Jesteśmy- przerwałam jej- Jesteśmy... razem.
- Więc dlaczego to jest taki problem, by mi to udowodnić?
- Ponieważ to jest prywatna...
- Związki na Bronx nie są prywatne, kochanie- Rory spojrzała na mnie- Przykro mi, że musiałam ci przekazać tę wiadomość... a właściwie to nie.
Justin westchnął- Więc w jaki sposób mamy to udowodnić, Rory?
Uśmieszek pojawił się na ustach Rory, bo wiedziała, że nie zrobimy tego, co nam powie, jeśli rzeczywiście nie jesteśmy razem- Pocałuj ją.
Justin wytrzeszczył oczy, spojrzał na mnie, nie wiedząc jak odpowiedzieć.
- Co?- przełknęłam ślinę.
- Pocałuj ją- powtórzyła.

______________________________________________________

Myślicie, że Justin pocałuje Saige? :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
45 komentarzy=następny rozdział

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 18

Miłego czytania! xo

Przyjaźnię się z potworem spod mojego łóżka; radzę sobie z głosami w mojej głowie.

Saige Cameron's POV

Stałam przed drzwiami mieszkania Senecy. Zaprosiła mnie i zaskakująco Tobiego także, aby przejść się z nią i JT do klubu. Toby i Seneca zerwali ze sobą, ale ona nienawidziła pokazywać się w klubie sama, cytując jej słowa „To przyciąga spragnionych, zboczonych facetów”. To nie tak, że Toby miał coś przeciwko, po prostu robił wszystko, aby z powrotem zdobyć jej serce. Czułam się niezręcznie idąc jako randka JT, ale oboje wiedzieliśmy, że nie stanie się nic romantycznego. Zaprosiłam nawet Austina, aby spotkał się z nami w klubie, z radością zgodził się.
-Jestem trochę zdenerwowana- wyprostowałam mój strój, prawdopodobnie już setny raz odkąd zapukaliśmy do drzwi Senecy.
-Wiesz, że w końcu wyciągniesz nitki z twoich ubrań, jeżeli ciągle będziesz za nie ciągnąć.- Toby dokuczał.
Dałam mu rozdrażnione spojrzenie- Zamknij się.
-Starałem się być dobrym bratem.- wzruszył ramionami.

Drzwi otworzyły się ukazując Senecę, ubraną w ciasną, czarną, krótką sukienkę z brokatowymi szpilkami. Jej włosy były całkowicie wyprostowane, a grzywkę spięła do tyłu. Widziałam spadającą do ziemi szczękę Tobiego, na jej widok.

-Jeśli nie zamkniesz ust, to złapiesz muchę.- Seneca uśmiechnęła się na jego reakcję.
-Prze..Przepraszam.- wyjąkał. JT pojawił się za nią w prostych, czarnych, skórzanych spodniach, białym T-shircie i czarno-złoty snapback, umieszczony na czubku jego krótko przyciętych włosach.

-Jesteśmy gotowi, aby iść czy Toby potrzebuję więcej czasu, aby się ślinić?
-Zamknij się- policzki Tobiego zrobiły się czerwone.
Zachichotałam- Czy możemy zawstydzać Tobiego całą noc?
-Proszę, nie.- Toby jęknął.
-Myślę, że powinniśmy.- Seneca skinęła głową.

~.~


Około trzydziestu minut później dotarliśmy do klubu, piosenka Rihanny i Eminema „The Monster” obijała ściany.

“I’m friends with the monster that’s under my bed; get along with the voices inside of my head. You trying to save me, stop holding your breath. And you think I’m crazy, yeah, you think I’m crazy, well that’s not fair, well that’s not fair. Now I ain’t much of a poet but I know somebody once told me to seize the moment and don’t squander it. Cause you never know when it could be over, Marshall. So, I keep conjuring. Sometimes I wonder where these thoughts spawn from.”

-Kocham tę piosenkę.- uśmiechnęłam się.
-Ja też.- Seneca skinęła głową- Chodźmy tańczyć! Chłopcy przynieście nam drinki, dobrze?
-Dobrze- Toby uśmiechnął się do niej, całkowicie owinięty wokół jej palca i szybkim krokiem podszedł do baru. JT przewrócił oczami.
-Ten chłopak jest pantoflarzem, a ty nawet już nie chcesz go.- JT zachichotał.
Seneca wzruszyła ramionami- Właśnie tak działam na facetów, a teraz idę, żeby dać się przelecieć...więc...idź po drinki, podczas gdy ja pójdę zaimponować na parkiecie moim cukiereczkom.
-Dobrze.- JT dał jej spojrzenie i odwrócił się podążając za Tobym w kierunku baru.
-Czy ty naprawdę będziesz wzbudzać podziw, żeby dać się przelecieć?- uniosłam brew na nią.
Skinęła głową-Tak... i ty także!
-Co?
-Daj spokój, nie jesteś sfrustrowana seksualnie od kiedy ty i Justin nazwaliście swój typ relacji skończonym?
-Justin i ja nigdy-
-Och proszę, znasz Justina? On nie mógłby był z dziewczyną bez seksu....
Pokręciłam głową- Nigdy niczego nie zrobiliśmy, Seneca.
Zatrzymała się i spojrzała na mnie od stóp do głów- Cholera... Faktycznie miałaś romans z Justinem bez seksu...Jestem pod wrażeniem, Cameron.
-Dziękuję...- uśmiechnęłam się i przestałam, myśląc o komplemencie- Tak myślę...
-Proszę bardzo- uśmiechnęła się i zaprowadziła mnie na parkiet- Cóż... Dajmy się dzisiaj przelecieć, co? Chyba, że jesteś dziewicą.
-Nie jestem.- przerwałam.
-Och, dzięki Bogu, nie chciałabym bawić się z niewinnym dzieckiem.
-Saige.
Odwróciłam się, widząc Austina przepychającego się przez ludzi, aby do mnie dotrzeć.
-O mój Boże, kim on jest...wygląda pysznie.
-Austin, to uh...
-Nowy kochanek, cholera, dziewczyno, jesteś w tym dobra.
-On jest starym, przelotnym romansem, na którego ponownie wpadłam.... Był moim pierwszym.
-O mój Boże!- uśmiechnęła się- Wracaj po więcej, on jest taki przystojny! Jeśli nie pójdziesz do niego, ja to zrobię!
Zarumieniłam się- Staram się.
-Idź, dziewczyno!- uśmiechnęła się i odwróciła, odchodząc i zostawiając mnie sam na sam z Austinem, który podszedł do mnie. Ubrany był w parę ciemnych spodni jeansowych, białą koszulkę i czerwono-czarną koszulę.
-Wyglądasz wspaniale.- pochwalił.
-Ty też, nawet, jeżeli nie pasujesz do klubowych strojów.
-Ani ty.- spojrzał na moje obcisłe jeansy i czarną koszulkę z długim rękawem. Moje włosy były uczesane w niechlujnego koka z czerwoną bandaną, zawiązaną wokół niego jak opaska.- Ale wyglądasz absolutnie oszałamiająco. Jestem zaskoczony, jak każdy facet tutaj nie próbuje poderwać cię.
-Może już ich ostrzegłam, że mam na kogoś innego oko..- mrugnęłam.
-O cholera.- Austin zmarszczył brwi- Który to? Muszę go pobić!
-Zamierzasz pobić samego siebie?
Austin zaśmiał się, kładąc ręce na moich biodrach- Więc....myślę, że oznacza to, że jesteś na mnie napalona, co?
-Być może.- obniżyłam swój głos, uśmiechając się.
-Ja także jestem na ciebie napalony.- jego głos obniżył się do szeptu i zrobił krok bliżej mnie.
-Justin!- usłyszałam kogoś chichot. Natychmiast cofnęłam się od Austina, czując ból serca, na dźwięk imienia Justina.
-Ju..Justin.- spytałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
-Kto?- Austin patrzył na mnie.
-Sekundkę.- cmoknęłam go w policzek i odeszłam od niego, podążając za znajomym dźwiękiem chichotu i śmiechu Justina. Nie mogłam dokładnie określić, do kogo należał chichot, ale wiedziałam, że jest znajomy.
-Justin, nie...wiesz, że mam łaskotki!- dziewczyna piszczała, głos był bardzo znajomy, ale nie mogłam dopasować go do twarzy,
-To jest to, co dostaniesz, za kradzież mojego drinka, Willow.

Moje oczy rozszerzyły się. Willow? Co ona tu robi....ona i JT zerwali. Co ważniejsze, dlaczego ona była tutaj, aby zobaczyć się z Justinem, a nie ze mną albo JT.

Zrobiłam krok dalej, widząc, że dzielą jeden stołek przy barze. Willow siedziała na kolanach Justina, ich czoła były połączone i patrzyli sobie w oczy.
-O mój Boże.- czułam jak moje kolana słabną. To nie może się teraz dziać.
-Czy kiedykolwiek powiedziałem ci, jak piękna jesteś?
-Teraz to powiedziałeś.- Willow zachichotała. Mogłam zobaczyć jej policzki, zmieniające kolor na czerwony.
Chcę rzygać wszystkim, czego jeszcze nigdy w życiu nie jadłam. Byłam oburzona, że moja najlepsza przyjaciółka flirtuje z nim, wiedziała że czułam coś do niego...i prawdopodobnie nadal czuję.
Postanowiłam zrobić jedno z najgłupszych posunięć w historii i podejść do nich. Miałam zamiar się odezwać, do czasu, gdy ich wargi docisnęły się do siebie. Czułam jak moja krew wrze i podeszłam do nich.
-Nie mogę kurwa uwierzyć....- moje oczy napełniały się wodą.
-Saige... Przepraszam. Nie chciałam-
-Nie!- syknęłam- Zostaw mnie w spokoju.- krzyczałam na Willow- Wal się!
-Saige!- jęknęła.
-Co z ciebie za przyjaciółka?- oskarżałam, nie dbając o to czy zranię jej uczucia.
Widziałam łzy w jej oczach.
-Saige, kurwa wyluzuj.- Justin warknął na mnie. Widziałam, że staje się ochroną dla Willow.
-A ty.- dźgnęłam go palcem- Jaki masz kurwa problem? Myślałam, że mnie lubisz, ale zamiast tego idziesz wymieniać ślinę z moją rzekomo najlepszą przyjaciółką! Ty dupku! Najpierw poszedłeś do tej kurwy Rory, a teraz do mojej przyjaciółki! To tak, jakbyś wybierał osoby, których najmniej się spodziewam.... Nie mogę w to uwierzyć!
-Saige...robisz scenę.- Justin patrzył na garstkę pijanych ludzi, który uważnie nas obserwowali.
-Dam ci znać, kiedy będzie mnie to obchodzić.- krzyknęłam- Oboje się pierdolcie, ale prawdopodobnie będziecie się bzykać, więc w porządku!- odwróciłam się na piętach i wybiegłam, chwytając Austina za jego koszulę, upewniając się, że mamy dobry widok na Justina i Willow.
-Co-
Przerwałam mu, przez wbicie się w jego usta. Mogłabym powiedzieć, że był w szoku, zanim zareagował. Owinął ręce wokół mojej talii i pociągnął mnie do niego tak blisko, jak było to możliwe, a ja wplotłam moje palce w jego włosy.
-Potrzebuję cię Austin...całego ciebie.- wyszeptałam- Spraw, że zapomnę o moich problemach.
Austin sięgnął do kieszeni i chwycił kluczyki od jego samochodu- Jestem cały twój, wróćmy do naszego mieszkania.

~.~

Obudziłam się następnego ranka, czując ciepło przez ramię Austina, obejmujące mój nagi tors. Usiadłam sennie, zdając sobie sprawę, że całe moje ciało było nagie i zobaczyłam nagiego Austina leżącego obok mnie. Moja głowa pulsowała z powodu bólu, mimo że w nocy nic nie piłam. Westchnęłam i sięgnęłam do stolika przy łóżku, przypominając sobie, gdzie rzuciłam mój telefon, przed moim i Austina intymnym spotkaniem. Miałam wiadomości i nieodebrane połączenia, wszystkie od Willow, Justina, Tobiego, JT i Senecy. Postanowiłam przejrzeć wiadomości od początku.

Willow: Proszę, porozmawiaj ze mną, Saige. Pozwól mi wyjaśnić!
Justin: Odbierz ten cholerny telefon, Saige.
Justin: Przestań być suką! Nigdy nie byliśmy razem! Ponadto, wyglądałaś na szczęśliwą z twoim nauczycielem!
Seneca: Słyszałam co się stało....Pokopałam Justina, ale jemu brakowało jaj;( Nie martw się, ja przynajmniej zostawiłam mu siniaka na udzie.
Toby: Przyjdziesz dzisiaj do domu?
JT: Toby i Seneca nie powiedzą mi co się dzieje...Możesz to wyjaśnić?

Westchnęłam i opisałam całą historię JT i wyłączyłam mój telefon, odkładając go i tuląc się do nagiej piersi Austina. Jęknął lekko i poruszył nogami, zaczynając się budzić.

-Saige?- jego głos, chrapliwy od snu, zabrzmiał w pokoju.
-Jestem tutaj.- pogładziłam go kciukiem po policzku, uśmiechając się do niego, kiedy otworzył oczy.- Dzień dobry.
-Każdy poranek, gdzie mogę się obudzić obok piękna takiego jak ty, jest na pewno dobry.
-Dziękuję.- zachichotałam.

Pochyliłam się i przycisnęłam moje usta do jego w krótkim i słodkim pocałunku.
-Wiesz...- Austin urwał- Wczoraj był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo brakowało mi, móc cię dotknąć, pocałować, trzymać cię, a nawet sprawić, że będziesz krzyczała moje imię całą noc.- zachichotał w ostatniej części.
-Zdecydowanie to zrobiłeś.- ponownie dziobnęłam jego usta- To sprawia, że chcę zrobić z tobą drugą rundę, teraz.
-To znaczy...oboje jesteśmy bez ubrań...możemy.
Zaśmiałam się- Jestem gotowa.
Austin odwrócił się, więc teraz był nade mną- Zróbmy to.


JT Wither's POV

Krew zagotowała się we mnie i wyrzuciłem telefon daleko ode mnie.
Jak Justin śmiał mi to zrobić? Z moją dziewczyną? Co z tego, że się pokłóciliśmy, Justin nie miał prawa tego zrobić!

-Ten skurwysyn dzisiaj umrze.- syknąłem do siebie i wybiegłem z mojego mieszkania, zaczynając iść w stronę Justina. To były tylko dwie minuty drogi ode mnie, więc przybyłem do niego dość szybko. Podszedłem do drzwi i natychmiast zacząłem uderzać w nie, waląc obiema moimi pięściami, sto mil na godzinę w drewniane drzwi.

-Jezu, kurwa, Chryste, kto tak nieudolnie atakuje drzwi?- Jazmyn, siostra Justina, odpowiedziała bardzo zirytowana.
-Kto to był do cholery?- jego brat, Jaxon, zbliżał się- Och, hej JT...dlaczego wyglądasz na wkurzonego?
-Och, nie tylko wyglądam Jaxon.- zaśmiałem się jak wariat- Jestem wkurzony.
-Więc dlaczego tutaj przyszedłeś...?- Jazmyn patrzyła na mnie w zdezorientowaniu.
-Ponieważ jestem wkurzony na twojego brata.- poinformowałem ją.

Jaxon uniósł ręce niewinnie- Nie zrobiłem ci żadnego gówna, JT.
-Nie ty, Jaxon.- dałem mu spojrzenie- Gdzie jest Justin?
-W swoim pokoju...a co?
Odepchnąłem Jaxona i pobiegłem do pokoju Justina, ignorując wołające mnie rodzeństwo. Justin leżał na łóżku z słuchawkami na uszach. Jego muzyka była tak głośna, że mogłem usłyszeć bas w piosence. Zatrzasnąłem drzwi, sprawiając, że podskoczył i spojrzał na mnie, skupiając całą swoją uwagę.
-Och, hej stary...Co tam?- Justin zdjął swoje słuchawki i usiadł na łóżku.
-Co z tobą jest kurwa nie tak?- warknąłem na niego.

Spojrzał na mnie przez mój dobór słów- Co masz na myśli...?- urwał.
-Kurwa, słyszałem o tobie i o Willow, że obściskaliście się albo cokolwiek robiliście w klubie. To była moja dziewczyna, stary! Jaki masz problem?
-Ja, uh....Zabrałem ją do domu w dniu, w którym...uh.... pokłóciliście się, pojechaliśmy metrem i.....uh.....całowaliśmy się w metrze. To było całkowitym błędem, ale potem pomyślałem, że my po prostu....zaczęliśmy spędzać więcej czasu? Myślę, że ją lubię, stary.....
-Co do cholery?- syknąłem- Ty lubisz Saige!
-Saige lubi nauczyciela.- wciąż lubię Saige, ale nie mogę być z nią na zawsze.
Oczy JT zmrużyły się na mnie- Jesteś chorym i pokręconym skurwielem, Justinie Bieberze.
-Jak masz pokój, żeby porozmawiać, JT Withers.7
-Słucham?
-Słyszałeś mnie.- rzucił wyzwanie.
-Chcesz mieć podbite oko?

Saige Cameron's POV

Następnego dnia siedziałam w mojej sypialni, bazgrząc bezmyślnie po kartce papieru z zeszytu. Narysowałam obrazki patyczaków, gwiazdek, tęczy i zwierząt. Byłam znudzona, lecz miałam dużo na głowie i nie chciałam tylko siedzieć i myśleć o tym. Nie chciałam myśleć o Justinie Bieberze, mojej sympatii, ciągle mi się podobał, ale nie chciałam tego przyznać, a moja najlepsza przyjaciółka umówiła się z nim za moimi plecami i również za JT. Nie chciałam myśleć o tym, że miałam złamane serce przez chłopaka, który nawet nie wiedział, że je złamał.

Westchnęłam i zgniotłam pomazaną kartkę, rzucając ją do kosza na śmieci. Zatrzymała się w połowie i spadła na podłogę.

-Saige, twój nauczyciel jest tutaj.- moja mama wsadziła głowę przez drzwi.
-Mój nauczyciel?- spytałam ją- Jaki nauczyciel?
-Znalazłam nauczyciela, który będzie uczył ciebie i Tobiego w domu, za darmo, czyż to nie jest miłe?
-Tak myślę.
-Myślę, że polubisz tę osobę.- uśmiechnęła się.

Austin pojawił się z nią. Ubrany był w białą koszulkę, czerwoną kamizelkę i spodnie khaki.
-Witaj Saige.- uśmiechnął się do mnie formalnie- Miło cię znowu widzieć. Zaskakujące jest to, że spotkałem twoją rodzinę tutaj, na Bronx, prawda?
-Tak, proszę pana.- wstałam, potrząsając jego ręką.- Miło pana znowu widzieć... panie Clark.- uśmiechnęłam się, kiedy moja mama się odwróciła.
-Dobrze, zostawię was samych. Bardzo ci dziękuję, Austin....ja...mam na myśli panie Clark.
Austin zaśmiał się- Nie ma problemu, pani Cameron.
Mama uśmiechnęła się do niego i wyszła z mojej sypialni, zamykając drzwi za sobą.

Nie tracąc czasu, Austin pchnął mnie na łóżko i połączył nasze usta, wspinając się na mnie i oboje przytulaliśmy się z podnieceniem.
-Cholera, Saige, tak bardzo cię kocham.- Austin wyznał i ssał moją szyję.
-Ja....ja ciebie też kocham.- jąkałam się, to jest niemal niemożliwe, aby rozmawiać poprawnie z Austinem.
-Czy tak na ciebie działam?- Austin szepnął mi do ucha.
-Ta...tak.- jęknęłam- Robisz to.
-Cieszę się.- Austin uśmiechnął się- Mogę użyć tego na moją korzyść, prawda?
-Ta...tak myślę.- zachichotałam.

Austin połączył swoje usta z moimi. Łapczywie pociągnęłam go blisko mnie, tak jak to było możliwe i jego język lizał moją dolną wargę, tak jakby dzwonił dzwonkiem do drzwi w moich ustach. Uśmiechnęłam się i otworzyłam moje usta szerzej, wpuszczając go. Jego język wirował wokół moich ust i walczył o dominację w moim językiem.
-Bardzo dobrze całujesz.- Austin powiedział, pomiędzy pocałunkami.
-Ty także.- pochwaliłam go, pociągając jego usta z powrotem na moje, trzymając go za oba policzki.

-Saige!- moja mama zawołała.

Austin i ja odskoczyliśmy od siebie, wyprostowałam moje włosy i poszłam otworzyć drzwi, aby odsłonić moją mamę stojącą za nimi.

-Tak?- czułam, że moje serce bije szybciej, bałam się, że usłyszała Austina i mnie, i wie, że coś się między nami dzieje.
-Zostawiłaś swój plecak w salonie.- zaśmiała się, trzymając mój plecak- Jak ty i pan Clark macie zamiar się uczyć, jeżeli nie zaopatrzycie się w książki!- zaśmiała się- Jesteś głupiutka!
-Głupia ja.- odetchnęłam z ulgą w myślach i chwyciłam moją torbę- Dziękuję, mamo.
-Nie ma sprawy, skarbie, jestem twoją mamą, upewniam się, że masz wszystko czego potrzebujesz, to część mojej pracy.
-Dziękuję, pani Cameron, teraz Saige i ja musimy się pouczyć, więc....do zobaczenia wkrótce.
-Dobrze.- mama uśmiechnęła się do mnie i odeszła.

Austin zamknął drzwi i odwrócił się do mnie- Pop quiz sporządza twoje umiejętności...musisz wypróbować je na mnie.
-Nie ma problemu.- uśmiechnęłam się, umieszczając moje usta na jego.
______________________________________________________

czytasz=komentujesz


Dziękujemy za ponad 40000 tys. wyświetleń!!

Mamy nadzieję, że rozdział wam się podoba.


Wszystkie pytania zadawajcie na ASK :)

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 17

"Nie mów mi, że mam się wyluzować"

Miłego czytania xx

Justin Bieber’s POV

 Spieprzyłem. Tak bardzo spieprzyłem. Pewnie, że Rory była dobrą zabawką do pieprzenia, ale Saige była... kimś, z kim mogę się w przyszłości ustatkować.
- Cholera- westchnąłem idąc chodnikiem i kopałem ławki i kosze na śmieci po bokach.
Zasłużyłem na to.
Pozwoliłem jej odejść.
- Cholera- uderzyłem pięścią w ścianę. Ignorowałem uczucie pieczenia dopóki moje palce zdrętwiały z bólu.
- Naprawdę nie powinieneś uderzać ceglanej ściany, Justin...- rozpoznałem znajomy głos mojej siostry. Odwróciłem się i zobaczyłem Jazmyn, która zbliżała się do mnie. Była ubrana w czarne dżinsy i prostą koszulkę. Stanęła za Jazonem ubranym w dżinsy i jego ulubioną, czarną bluzę z kapturem.
- Co jest, frajerze?- Jaxon uśmiechnął się złośliwie.
- Nie jestem teraz w nastroju, Jaxon- przewróciłem oczami.
- Nie jesteś w nastroju, by być frajerem? Nie sądzę, że to jest nastrój, Justin. To bardziej rzeczownik i ty nie wybierasz tego... to po prostu się dzieje- Jaxon zachichotał.
- Jaxon- Jazmyn spojrzała na niego lodowatym wzrokiem. Uniósł ręce w obronie, przed uśmiechnięciem się w moim kierunku.
- Chcę byś mi wyjaśnił, dlaczego uderzyłeś w ścianę- Jazmyn zwróciła swój wzrok na mnie- czy ja i Jaxon mamy udawać, że nic nie zrobiłeś?
- Ceglana ściana, Justin- Jaxon przypomniał- Cegły zawsze wygrają z pięścią.
- Nie biłem ściany- spojrzałem na nich- Po prostu jestem sfrustrowany... okej?
- Każdy dostaje frustracji- Jazmyn spojrzała na mnie z litością.
- Ale kiedy ja jestem sfrustrowana nie oznacza to, że wyzywam nieożywione przedmioty do walki... to obciach, Justin.
- Czy robisz się dowcipnym dupkiem czy...- przerwałem, patrzyłem na Jaxona, który śmiał  się z mojej złości.
- Powinieneś zobaczyć swoją twarz!- Jaxon wskazał na mnie umierając ze śmiechu- Wyglądasz na wkurzonego i to jest zabawne!
- Nie wyglądam na wkurzonego- poprawiłem- Jestem wkurzony, Jaxon.
- Och, jesteś wkurzony... wybacz- dramatycznie zamrugał do mnie- Nie chcę cię złościć, księżniczko.
- Czy ty nazwałeś mnie księżniczką?
- Chłopcy- Jazmyn przerwała nam patrząc ze złością na naszą braterską walkę- Możecie się zamknąć chociaż na dwie sekundy?
- Nie- Jaxon odpowiedział.
- Zamknij się- pchnąłem go.
- Stop!- Jazmyn syknęła na mnie- Jezu pieprzony Boże, Jaxon i ja wracamy do domu.
- Zróbcie to.
- Nie chcę jeszcze odchodzić- Jaxon jęknął.
- To źle, blondynie- uśmiechnąłem się do niego.
- To jak ciemny blond, jasny brąz.. więc nie jestem cholernym blondynem, Justin- spojrzał na mnie.
- Cokolwiek powiesz, księżniczko- użyłem jego słów i poklepałem go po głowie.
- Justin- Jazmyn ostrzegła- Mogę być twoją młodszą siostrą, ale nie boję się cię zranić.
- Och, Jazmyn Badass- zażartowałem.
Uderzyła mnie w ramię krzywiąc się w moim kierunku- Zamknij się, Justin.
- Co? Po prostu nadałem ci pseudonim.
- Jesteś dupkiem w rodzinie, kretynie.
- To błogosławieństwo i przekleństwo.
Westchnęła i odwróciła się do mojego brata, który był zapatrzony w telefon- Chodź, Jaxon, idziemy.
- Co? Walka już się zakończyła? Moja i Justin trwała dłużej niż ta, Jazzy, wiem, że masz w sobie więcej ognia.
- Mam zamiar wkrótce skopać tyłki waszej dwójce- obiecała.
Szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach- Chcę zobaczyć jej starania.
- Nie wiem, pewnego dnia pokonała sukę ze szkoły. To gówno było zabawne, powinieneś to zobaczyć. Jazmyn wyrywała jej wszystko.
- Nagrałeś to?
- Oczywiście! Jakim typem brata bym był gdybym nie uchwycił cennego wspomnienia jedynej walki Jazmyn w liceum?
- Jedynej? Och, daj spokój,było więcej niż sto bójek na pięści w liceum.
- Prawda- Jaxon przytaknął- Ta dziewczyna nie ma samokontroli.
- Chodź, dupku- Jazmyn krzyczała- Tata spodziewa się nas w domu za pięć minut, by zabrać nas na zakupy.
- Och, yeah, Jaz, tata i ja wybieramy się na Brooklyn dziś... Chcesz iść? Tata dostał premię w pracy i zabiera nas na zakupy. Powiedział nam, żebyśmy cię zaprosili, ale dopiero teraz sobie o tym przypomniałem.
- Dziękuję, Jaxon- położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Nie ma za co- uśmiechnął się.
- Dzięki, ale nie- potrząsnąłem głową- Muszę oczyścić głowę z kilku spraw i myślę, że byłoby to trudne na ruchliwych ulicach Brooklynu, wiesz?
- Yeah- przytaknął- Powodzenia z tym, co ci przeszkadza. Wiesz, że jestem tu, by z tobą porozmawiać za każdym razem, gdy mnie potrzebujesz, prawda?
- Yeah, bro, dzięki- uśmiechnąłem się do niego.
- Hej, mogę być dupkiem, ale to nie oznacza, że się nie przejmuję. To właściwie oznacza, że się przejmuję i to bardzo, że aż zachowuję się jak kompletny chuj przy tobie.
- Okej, Jaxon- zaśmiałem się- Miłej zabawy na Brooklynie.
- Baw się dobrze oczyszczając myśli.
- Nie będę- obiecałem, kiedy podbiegł do Jazmyn, która na niego czekała. Oboje ostatni raz się na mnie spojrzeli, zanim pobiegli w kierunku naszego domu, gdzie czekał tata, by zabrać ich na Brooklyn.
Chciałbym pójść z nimi na Brooklyn, ale mógłbym myśleć tylko o Saige.
Cholera, tak bardzo spieprzyłem.
- Kurwa- syknąłem czując pulsujący ból w ręce. Spojrzałem na nią. Moje kostki były zadrapane i zakrwawione. Wokół ich zaczęły się pojawiać fioletowe i brązowe siniaki.
Myślę, że to typ wyglądu twardziela.
- Saige- męski głos zachichotał- Przestań mnie łaskotać!
- Dlaczego- Saige odpowiedziała- To ty zacząłeś, zasłużyłeś na to!
Podszedłem trochę bliżej, więc dokładnie mogłem zobaczycie dwie postacie. Saige stała przed swoim blokiem z kartonowym pudłem podpisanym 'OSTROŻNIE'
- Jestem podekscytowany życiem w mieszkaniu na pietrze powyżej twojego.
- Ja też, Austin- Saige uśmiechnęła się do niego.
Dlaczego imię brzmiało podobnie?
Okej, oddałam dziewictwo, kiedy miałam szesnaście lat mojemu nauczycielowi historii... On miał dwadzieścia sześć lat i był cholernie atrakcyjny. Nazywał się Pan Clark, ale dla mnie był po prostu Austinem. 
Moje oczu rozszerzyły się, kiedy spojrzałem na mężczyznę obok Saige. Wyglądał na nieco starszego od niej. Nie odgadłbym, że aż dziesięć lat, sądzę, że wygląda młodziej. Co do cholery on robi na Bronx?
Zacisnąłem dłonie w pięści, kiedy oglądałem ich, jak wchodzą do budynku. Śledziłem ich, kiedy wchodzili po schodach ignorując moją mamę, która siedziała przy swoim biurku i nie zwróciła na nich uwagi, ponieważ przeglądała stos papierów leżących na blacie.
- Mamo- przerwałem ciszę w pomieszczeniu. Podskoczyła i spojrzała na mnie mrużąc oczy w moim kierunku.
- Nie strasz mnie, Justin- skarciła mnie i poświęciła mi całą uwagę- Czego potrzebujesz, kochanie?
- Kim jest ten facet, który właśnie się wprowadził?
Sprawdziła papiery- Austin Clark- przeczytała monotonnym głosem- Właśnie się przeprowadził tu z  Brooklynu. Będzie nauczycielem w liceum.
- Wydaje się mieć całkiem przyjazne stosunki z Saige... ona jest uczennicą w tej szkole, czy to nielegalne, mamo?
- Jeśli nadal by tam uczęszczała byłoby to nielegalne, jeśli nadal by się z nim spotykała. Ale, odkąd Pani Cameron załatwiła edukację domową dla Saige i Tobiego to nie jest problem.
- Ale ona pracuje cały dzień.. kto ich uczy?
- Ja- uśmiechnęła się- Zaoferowałam się, by być ich nauczycielką i Pani Cameron się zgodziła. Była tak zdeterminowana, by wyciągnąć jej dzieci z tej szkoły, nie mogę jej winić. Saige opowiedziała mi przykrą historię, która zdarzyła się w szkole.
- Czy Austin Clark wie, że ona tam nie chodzi?
- Sądzę, że tak- mama wzruszyła ramionami- Jeszcze z nim nie rozmawiałam. Justin, dlaczego jesteś taki ciekawy?
- Nieważne- machnąłem ręką.

Saige Cameron’s POV

Skończyliśmy ładowanie pudeł do mieszkania Austina.
- Ściany wyglądają tak pusto- zachichotał.
- Jeszcze ich nie udekorowałeś- uśmiechnęłam się- Głupku.
- To niemiłe nazywać tak ludzi- zachichotał.
Wzruszyłam ramionami- Kto powiedział, że jestem miła?
- Słuszna uwaga.. Więc, widziałem kręgielnie, chcesz iść na kręgle? Rozpakuję się później.
- Okej- uśmiechnęłam się- Z chęcią.

Willow Anthony’s POV

- Po prostu nie wierzę, że Justin mógł być tak głupi- przewróciłam oczami. Siedziałam razem z JT w jego salonie, rozmawialiśmy na temat dramatu między Saige, Justinem, a Rory.
- Jest facetem- JT wzruszył ramionami- To nie jest wielka sprawa.
Podniosłam brew- To nie jest wielka sprawa? Justin ją zdradził.
- Nie do końca zdradził- przerwał mi- Saige i Justin nigdy nie byli razem... Byli wolni, mogli robić, co chcieli.
- Ale oni praktycznie zachowywali się jak para i to było naprawdę niegrzeczne-
- Willow- przerwał mi ponownie.
- Co?
- Wiem, że sprawy mają się inaczej na Brooklynie, ale jesteśmy na Bronx. Wszyscy faceci są męskimi dziwkami... Tak po prostu jest- wzruszył ramionami
Nie mogłam uwierzyć w to co on mówił- Co jest w wodzie na Bronx? Każdy związek się rozpada- westchnęłam.
- Oto wielkie i potężne rozmowy Brooklynu, tak jakby nasza woda była trująca czy coś.
- Nigdy tego nie powiedziałam-
- Zapomnij- wstał- Powinnaś iść.
- Co do cholery jest z tobą nie tak? Dlaczego jesteś takim dupkiem, JT? Musisz się wyluzować-
- Nie mów mi, że mam się wyluzować.
- W porządku, ktoś tu ma męski okres...
JT przewrócił oczami- Wyjdź, Willow.
- Jeśli chcesz, żebym wyszła, to gwarantuję, że nigdy nie wrócę- zagroziłam.
- Sadzę, że w takim razie z nami koniec, miłego dnia- zaczął delikatnie popychać mnie w kierunku drzwi, zanim trzasnął nimi przed moją twarzą i zostawił mnie kompletnie zdezorientowaną.
- Dupek- warknęłam odwracając się i zeszłam po schodach. Wyszłam na ulicę i nie miałam pojęcia, gdzie jestem.
- Willow?
Odwróciłam się i ujrzałam Justina, który zbliżał się do mnie. Był ubrany w koszulkę w czarno- białe pasy i spodnie khaki. Jego spodnie były jak zawsze nisko opuszczone.
- Hej- posłałam mu mały uśmiech.
- Co robisz sama na ulicy?
- JT mnie wyrzucił- wzruszyłam ramionami- Naprawdę nie mam, gdzie pójść.
- Dlaczego cię wyrzucił?
- Nie zgadzaliśmy się i sądzę, że się naprawdę wkurzył, że nie myślę tak jak on więc... on mnie wyrzucił.
- Idiota- Justin potrząsnął głową- Chcesz wrócić na Brooklyn?
Dlaczego nagle Justin był dla mnie taki miły?- Pewnie.
- Mam nadzieję, że nie boisz się metra- uśmiechnął się.
- Nie, nie boję się metra- kłamstwo. Nienawidzę metra. Każdy śmierdzi jak stare papierosy, a mężczyźni z włosami dłuższymi niż Rapunzel, którzy uśmiechają się pokazując brak zębów, przerażają mnie.
Justin zaprowadził mnie do najbliższej stacji. Łaskawie kupił nam bilety i nie dał mi nawet czasu, by wyciągnąć portfel i oddać mu pieniądze.
Nieprzyjaźnie wyglądająca kobieta podała nam nasze bilety- Lepiej się pospieszcie. Metro będzie tu za niecałą minutę.
- Kurwa- Justin powiedział. Złapał mnie za rękę i natychmiast rozpoczął sprint. Starałam się dotrzymać mu kroku, lecz było to trudne z powodu moich butów.
- Justin, jestem w klinach, to boli!
- Yeah, dobra, to twoja wina za wybór butów.
- Przepraszam, nie miałam w planach bieg do metra, tak jakby moje życie zależało od tego. Złapiemy inne metro, Justin.
- Yeah, więc nie lubię przegrywać. Pojedziemy tym.
Justin wreszcie wciągnął mnie do zamykającego się pojazdu, zanim usiedliśmy na jednej ze starych, plastikowych ławek. Oboje ciężko oddychaliśmy.
- Nie rób tego więcej, dupku- uderzyłam go w pierś.
- Snobistyczne dziewczyny z Brooklyny nie lubią biegać, co?- zażartował.
- Och, proszę nie ma potrzeby, by myśleć stereotypowo. Jesteś z Bronx, Justin mogę łatwo potraktować cię stereotypowo.
- Tak, tak, tak- zachichotał- Wiem, że możesz.
- W taki razie żadnych walk stereotypowych, okej?
- W porządku- żartobliwie się obraził, przez co zaśmiałam się z jego głupoty.
- Więc jak długo tkwiłaś na ulicy, zanim cię znalazłem?
- Około trzydziestu sekund...
- Och, przyszedłem w perfekcyjnym czasie- przytaknął, był wyraźnie z siebie dumny.
- Tak- uśmiechnęłam się- Dzięki za zabranie mnie do domu...
Wzruszył ramionami- Nie ma problemu, nie mam nic przeciwko.
- Myślę, że ten facet, który wygląda jak Święty Mikołaj patrzy się na nas- dyskretnie spojrzałam na człowieka, który siedział niedaleko. Był ubrany w czerwoną koszulę i parę znoszonych dżinsów. Miał długą, siwą brodę i siwe włosy z łysiną na czubku głowy.
- Dam ci dziesięć dolców, jeśli pójdziesz do niego, usiądziesz mu na kolanach i powiesz co chcesz na święta.
- Nie- zachichotałam cicho- Nie zrobię tego. Ty to zrób.
- Z pewnością to zrobię- wstał.
- Czekaj, Justin, nie! Żartowałam!
Zignorował mnie, podszedł do mężczyzny i usiadł mu na kolanach,
- Co do- mężczyzna wyglądał na zaskoczonego.
- Mikołaju!- Justin uśmiechnął się- Tego roku na Boże Narodzenie chcę-
- Kurwa, złaź ze mnie!
Justina oczy się rozszerzyły- Mikołaj używa zakazanych słów?
Drzwi metra się otworzyły, Justin szybko zeskoczył. Westchnęłam i chwyciłam moje rzeczy i ruszyłam w pogoń za nim. Śmiał się tak mocno, że aż płakał.
- Jesteś idiotą- przewróciłam oczami.
- To było zabawne- zachichotał starając się uspokoić.
- Komiczne- przewróciłam oczami.
- Och, nie bądź zła, Willow- uszczypnął mnie w policzek.
- Nie dotykaj mnie- pchnęłam go ręką, uśmiech pojawił się na moich ustach.
Zachichotał i ponownie mnie uszczypnął. Przeniosłam moją twarz i zacisnęłam zęby na jego palcu wskazującym, przez co szarpnął ręką.
- Czy ty mnie właśnie ugryzłaś?
- Może tak- wzruszyłam ramionami- Może nie.
- Właśnie widziałem jak mnie ugryzłaś... Całkowicie to widziałem.
- Nic nie widziałeś, Bieber- puściłam oczko i odeszłam od niego.
- Jesteś dziwakiem, Anthony- Justin gonił mnie.
- Uwierz w to lub nie, nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.
- Dlaczego nie jestem zaskoczony?
- Tylko ty możesz odpowiedzieć na to pytanie, Justin- wzruszyłam ramionami.
- Masz swoje sarkastyczne, chamskie oblicze... podoba mi się to.
- Cieszę się, że podoba ci się moja osobowość.
- Nie tylko twoja osobowość, baby- puścił oczko. Moje policzki się zaczerwieniły.
- Oczy do góry, Bieber. Nie jestem kawałkiem mięsa.
- Żartuję, Willow,
- Czy ty... czy ty naprawdę?- skrzyżowałam ramiona na piersi.
Oboje wpatrywaliśmy się w siebie.
- Tak, naprawdę- nie zerwał naszego kontaktu wzrokowego.
- Naprawdę?- zbliżyłam się do niego.
Bez ostrzeżenia Justin przycisnął swoje usta do moich. Dyszałam, moje oczy się rozszerzyły, a jego były zaciśnięte. Mocno chwycił moje biodra, a ja moje ręce położyłam mu na szyi. Przyciągnął mnie do siebie. Jego usta niechlujnie przemieszczały się po moich. Nie dodał języka, co było miłe. Oboje oderwaliśmy się patrząc na siebie nawzajem. Oboje mieliśmy szeroko otwarte oczy, a nasze szczęki opadły.
- O mój...- wydyszałam.
- Boże- zakończył za mnie.

_____________________________________________________________________

Ktoś z Was spodziewał się pocałunku Willow i Justina?
Macie jakieś pytania? Zapraszam ASK :)
Dziękujemy za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem<3 Do następnego xx

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 16

Twój seksowny, nauczyciel i kochanek powraca.

Saige Cameron's POV

Następnego ranka stałam w mojej kuchni, przeszukując moją spiżarnię, aby znaleźć coś czym mogę zaskoczyć Justina. Chciałam pójść do jego domu i spotkać się z nim,ale nie chciałam wyglądać dziwnie,wiec pomyślałam,że jak przyniosłabym mu jedzenie to wpuściłby mnie. Przeszukiwałam jedzenie, aż znalazłam zamknięte opakowanie ciasteczek Oreo.
-Idealnie- wyszeptałam do siebie, złapałam je i wyszłam przez drzwi, kierując się na dół do holu. Pattie siedziała przy biurku, porządkując stos papierów. Jak zwykle, była ubrana skromnie w kremową sukienkę i brązowy sweter.
-Ładnie pani dzisiaj wygląda.
-Och Saige, po prostu nazywaj mnie Pattie.
-Dobrze- zaśmiałam się- Cóż, zobaczymy się niedługo.
-Miłego dnia, Saige.

Wyszłam przez drzwi i ruszyłam do domu Justina. Czułam, że zimne, nowojorskie powietrze uderza we mnie, więc przyspieszyłam tempo, aby wydostać się z chłodu, tak szybko jak mogłam. Szybko doszłam do domu Bieberów. Prędko pobiegłam na górę po schodach, aż znalazłam drzwi Justina. Lekko zapukałam, czekając za drzwiami i usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Zajmę się tym.- kobiecy głos odpowiedział, domyślam się, że należał do Justina.

Chwilę później drzwi otworzyły się ukazując nieoczekiwane oblicze. Jej blond włosy były jak zwykle splątane wokół twarzy w małe supełki. Miała na sobie tylko koronkowy biustonosz i parę szortów, które ledwo obejmowały jej tyłek. To była pieprzona Rory.

-Och...- zamarłam, nie mając pojęcia, jak groźny był mój głos.
-Kochanie, kto przyszedł?- pseudonim, którym Justin ją nazwał jeździł monster truckiem przez moje serce. Myślałam, że mnie lubi? Czułam łzy, formujące się w moich oczach.

Rory uśmiechnęła się, zauważając moje uciekające oczy- Twoja przyjaciółka z Brooklinu...och jak ona się nazywała...Samantha czy coś?
Usłyszałam szybkie kroki i Justin pojawił się za nią. Miał na sobie tylko parę bokserek w kratkę i czarne skarpety. Jego oczy rozszerzyły się i wyglądał na przerażonego przez fakt, że tutaj jestem.-Saige...
-Oszczędź sobie.- wykrztusiłam- Przyniosłam twoje ulubione, ty dupku.- rzuciłam w niego pudełkiem „Oreo”. Opakowanie uderzyło go w brzuch, powodując, że potknął się w szoku i spadło na podłogę. Pudełko otworzyło się i kilka ciastek wypadło. Rory nie oderwała ode mnie swojego uśmiechającego się spojrzenia.
-Jak, kurwa śmiesz.- syknęłam ze złością.
-Ja uh...ja.
-Zapomnij o tym.- odwróciłam się i zaczęłam schodzić po kilku schodach.
-Saige, czekaj!
Odwróciłam się, widząc Justina stojącego w drzwiach.
-Mam nadzieję, że stojące za tobą STD*, przekazało ci AIDS albo coś.- nigdy w życiu nikt mnie tak nie poniżył, ja cierpiałam. Justin powiedział, że z nią skończył i nawet wydawał się, że jej nienawidzi, ale teraz....Złapałam go kilka minut temu, wyglądał jakby się z nią pieprzył.
Chwyciłam telefon i wykręciłam numer, moje pole widzenia było rozmazane przez łzy.
-Saige?- odpowiedziała po pierwszym sygnale- Hej kochanie!
-Willow!- wykrztusiłam, zaciekle wycierając twarz.
-O Boże...dlaczego płaczesz?
-Justin...ja...ja...Przyłapałam go na uprawianiu seksu z Rory.
Usłyszałam głośne westchnienie Willow do telefonu- Ty tak kurwa na poważnie? Ten dupek wolałby chodzić z SLD niż z tobą?
-Też ją tak nazwałam!
-Najlepsi przyjaciele myślą podobnie. Dobra, idź do domu i przyjadę do ciebie. Ty, ja i może Emma, jeśli tylko chcesz, pojedziemy na Brooklin. Nie mogę znieść faktu, że go lubiłaś, ale..... twój stary nauczyciel przeniósł się z powrotem do miasta i zatrzymał mnie wczoraj na korytarzu, pytając gdzie jesteś...więc może powinnaś się z nim zobaczyć.
-Austin wrócił?- wydyszałam- To znaczy... Pan Clark.
-Tak, Pan Clark powrócił.
-Dobrze, zabierz mnie, proszę. Chcę wydostać się z tego miasta.
-Nie mogę cię zabrać na zawsze, ale może zostaniesz u mnie na kilka dni.
-Ok.- wyszeptałam.

~.~

Około godziny później byłam w domu Willow. Siedzieliśmy na jej łóżku, a ona malowała moje paznokcie, starając się mnie pocieszyć. Wszystko co mogłam zrobić to kłamać do poduszki Willow i rozczulać się nad sobą.

-Jak on mógł mi to zrobić...?- westchnęłam.
-Nie wiem.- Willow wzruszyła ramionami- Ale, o ile wiem, to twój seksowny nauczyciel i kochanek wrócił i szuka cię. Nadal masz jego numer?
Chwyciłam telefon i weszłam w kontakty, natychmiast szukając Austina.
-Tak.- wpatrywałam się w jego fotografię w moich kontaktach. Było to zdjęcie, które on wybrał, kiedy wziął mój telefon, ustawiając losowe zdjęcie samego siebie. Wspomnienia sprawiły, że się uśmiechnęłam, pamiętam jak próbowałam odzyskać telefon, kiedy on robił około dwudziestu swoich zdjęć i przypadkowych przedmiotów w pokoju, w tym niektóre ze mną, próbującą go dogonić.
Dając mi czas do odreagowania, Willow sięgnęła i nacisnęła palcem przycisk połączenia i kliknęła na głośnomówiący. Moje oczy rozszerzyły się i patrzyłam jak telefon dzwoni do Austina.

-Willow.- krzyknęłam.

Uśmiechnęła się i wstała- Dam ci porozmawiać z nim sam na sam.- weszła do łazienki, zostawiając na parapecie jej rzeczy do paznokci.

-Halo?- chrapliwy głos, który na zawsze był wyryty w moim mózgu odpowiedział.

Przełknęłam ślinę i powiedziałam- Austin...
-O mój Boże.- wyszeptał- Saige? Gdzie jesteś? Saige muszę się z tobą zobaczyć. Bardzo przepraszam, że cię opuściłem, jestem dupkiem-
-Austin- przerwałam mu.
-Tak bardzo za tobą tęsknię.- przyznał- Proszę, pozwól mi się z tobą zobaczyć. Słyszałem, że przeniosłaś się na Bronx, muszę wiedzieć, czy wszystko z tobą w porządku, że nic złego się nie stało.
-Jestem teraz w Broolinie. Wyślę ci mój adres, ok?
-Dobrze- mogłam usłyszeć, jak przełyka ślinę- Wciąż cię kocham, Saige.

Moje oczy rozszerzyły się, oddaliłam telefon od ucha i zakończyłam rozmowę.
-Skończyłaś już?- Willow weszła, trzymając słoik Nutelli i pudełko krakersów- Ponieważ mam przekąski, a jedzenia zawsze jest lepsze niż faceci.
Uśmiechnęłam się, złapałam krakersy i otworzyłam słoik- Zawsze wiesz jak pocieszyć dziewczyny, Willow.
-Telepatia najlepszych przyjaciół.- wzruszyła ramionami i złapała krakersa, zanurzając w pysznej Nutelli.

Rory Matthew's POV

-Pa, kochanie.- Justin pocałował mnie w czoło, kiedy ja stałam w framudze jego drzwi.
-Dzisiaj był fajny dzień.- uśmiechnęłam się do niego, a wspomnienia z zabawy, jaką mieliśmy w jego sypialni odtworzyły się w mojej głowie.
Uśmiech rozłożył się na jego ustach- To jest nas dwóch. Jesteś pewna, że nie chcesz spać u mnie?
-Tak.- skinęłam głową- Powiedziałam Tallulah, że kupię jej obiad. Wystawiłam ją już trzy razy w zeszłym tygodniu, więc czułabym się źle, jeżeli zrobiłabym to ponownie.
-Nie ma problemu.- Justin uśmiechnął się do mnie- Jesteś naprawdę dobrą przyjaciółką dla Tallulah, Może wykorzystać przyjaciela, kiedy potrzebuje wejść w jakiś biznes, w którym w zasadzie już jest, wiesz o tym?
-Tak.- uśmiechnęłam się fałszywie, kiedy Justin dał mi kolejnego buziaka. Wsunęłam mu język do ust, aby upewnić się, że nie pobiegnie z powrotem do Saige- Dobrej nocy, Justybear.- mrugnęłam i odwróciłam się na piętach, wychodząc z budynku mieszkalnego.
Natychmiast i z obrzydzeniem wyplułam ślinę Justina z ust. Moja twarz wykrzywiła się, jak myślałam o tym, co Justin i ja zrobiliśmy w nocy.
-Zboczeniec.- mruknęłam.
Nie lubiłam Justina. To co mi się podobało to wkurzanie nowej białej, która myślała, że może po prostu przyjść na Bronx i prześladować najgorętszego chłopaka Bronxu, tak jakby miała to miejsce w posiadaniu. To czego chciałam to przestraszyć tę dziwkę i może nawet zabić ją, co Mikey i ja zrobiliśmy jej ojcu.
-Rory.- jakiś głos krzyknął. Uśmiechnęłam się i podeszłam do Tobiego, brata Saige. Spotkałam go wczoraj i poprosiłam go, aby się ze mną spotkał za kręgielnią. Zgodził się, myśląc, że to będzie tylko przyjacielskie spotkanie, ale się mylił. Kiedy dowiedziałam się, że jest bratem Saige, wiedziałem, że jeśli zwiążę się z nim, to zranię nie tylko Saige, ale większość suk w mieście, również Senece Deets. Upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? Myślę, że tak.

-Hej, Toby.- podeszłam do niego, otaczając go uściskiem. Czułam, jak chciał się uwolnić, co sprawiło, że jeszcze mocniej go trzymałam i przesuwałam moje ręce na południe, odpoczywając nad jego tyłkiem.
-Wow, Rory.- zachichotał- Z pewnością robisz się ckliwa.
-Co mogę powiedzieć?- oderwałam się, łapiąc kontakt wzrokowy- Lubię się szybko poruszać.- opuściłam mój głos do szeptu- I jesteś dokładnie tym facetem, z którym chcę ruszyć dalej.
Jego oczy rozszerzyły się- Ja?
-Mhm.
-Ale ja umawiam się z Senecą, Rory.
Przewróciłam oczami- Twój i Senecy związek nie jest zapisany w kamieniu, Toby. Nie musisz z nią być...
-Ale...
-I jakby co, to nie słyszałeś tego ode mnie ale...widziałam Senece i Mikey obściskujących się w tylej alei sklepu.- skłamałam. Seneca była całkowicie wierna Tobiemu, co było kompletnie niespotykane, jeżeli znałeś Senecę.

Mogę powiedzieć, że Toby nie miał pojęcia jak zareagować- Ona... ona co?
-Mhm- skinęłam głową- Ona i Mikey uprawiali seks...
-Ten sam Mikey, który-
-Prawie zgwałcił twoją siostrę? Tak, to ten. Seneca jest obrzydliwa, Toby.
-Ona..ona nie mogła.
-Ale to zrobiła.- wzruszyłam ramionami- Więc, dlatego myślę, że-

Toby przerwał mi przyczepiając swoje usta do moich. Mój plan działa.
-Nie róbmy tego tutaj.- wyszeptałam.
Toby wytrzeszczył oczy, kiedy uświadomił sobie, że staram się uprawiać z nim seks.
-Nie jestem brudną dziewczyną, Panie Cameron. Chciałabym iść z tobą do sypialni, proszę.- posłałam mu oczy szczeniaczka.
-Wiesz co- złapał mnie i podniósł. Owinęłam moje ramiona wokół jego talii- Pieprzyć to... chodźmy do mnie.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się. Wzięłam bez jego wiedzy, jego telefon w tylnej kieszeni, weszłam w kontakt Senecy i kliknęłam w nią, aby wysłać do niej wiadomość tekstową.


-Hej, kochanie, chodź do mnie!- wysłałam ją. Uśmiechnęłam się i podstępnie wsunęłam go z powrotem do jego kieszeni.

Seneca Deet's POV

Poczułam w tylnej kieszeni spodni wibracje mojego telefonu komórkowego. Westchnęłam i wyrzuciłam papierosa na ziemię spomiędzy palców i rozgniotłam go nogą na cemencie, chwytając mój telefon. Dostałam wiadomość.

Toby: Hej, kochanie, chodź do mnie!
Seneca: Jestem już w drodze, skarbie! <3

Schowałam telefon z powrotem do kieszeni i złapałam moją torebkę. Zarzuciłam ją na ramię i ruszyłam w kierunku domu Tobiego, czując w moim wnętrzu trzepotanie z podniecenia. Uwielbiałam spędzać czas z Tobym. Jest pierwszym facetem, za którego mogę wyjść za mąż, mieć z nim dzieci i starzeć się razem z nim. On był wszystkim czego pragnęłam. Długie włosy, które czasami były splątane, jego oczy błyszczały w świetle, uśmiech, który absolutnie doprowadzał mnie do szaleństwa. On był idealny, a ja nigdy nie chciałam go stracić. Nigdy nie myślałam, że będę mięknąć dla chłopaka, który pochodzi z bogatej dzielnicy Brooklinu w Nowym Jorku. Ale uważam, że zawsze powinnaś oczekiwać niespodziewanego. Weszłam do środka budynku, Pattie siedziała w recepcji. Była tak skupiona nad pracą, którą wykonuje, że nawet nie zauważyła, jak wchodzę do środka.

-Cześć, Pattie.
Albo mnie nie usłyszała, albo ignorowała, nadal pracując.

-Albo nie.- zaśmiałam się do siebie- Mam zamiar obrabować to miejsce...
Brak odpowiedzi.
-Dobrze, masz szczęście, że nie jestem prawdziwą bandytką, Pattie.- zaśmiałam się do siebie i weszłam na górę po schodach, aż znalazłam się przy drzwiach Cameronów. Były szeroko otwarte, więc myślę, że mogę pozwolić sobie wejść do środka.

-Toby.- powiedziałam, wchodząc. Żadnej odpowiedzi. Zdecydowałam pójść do jego sypialni. Podobnie jak frontowe drzwi, były otwarte. Ale tym razem chciałam, żeby go nie było. Zobaczyłam blond głowę, leżącą pościeli i postać Tobiego na niej. Wszystkie ubrania były na podłodze, a jęki wydobywały się z ich ust. Czułam jak moje oczy zaszkliły się, a usta zadrżały.
-Toby.- wychrypiałam. On natychmiast zeskoczył z dziewczyny, całkowicie odsłaniając swoje nagie ciało. Nawet nie drgnął, kiedy patrzyłam mu w oczy, czując łzy spływające po moich policzkach i duży guzek siedzący mi w gardle.
-Seneca.- wysapał- Co ty tutaj robisz?
-Ty...Napisałeś do mnie, żebym przyszła.
-Nie, nie napisałem.
Wyciągnęłam mój telefon z kieszeni i pokazałam mu wiadomość, podczas gdy wciągał bokserki.- Tak, zrobiłeś to.

Blondynka usiadła, nie mając wstydu, kiedy odsłaniała piersi. Mogłam rozpoznać tą uśmiechającą się twarz, tysiące mil dalej.
-Jesteś popieprzona, Rory.- syknęłam.
-Och, uspokój się, Deets.- Rory wywróciła oczami- Nie mieliśmy szansy, aby przez wszystko przejść....przyszłaś i wszystko zniszczyłaś.
-Jak kurwa śmiesz.- warknęłam, rzucając w nią biustonoszem. Wciągnęła go powoli i spojrzałam na nią- Tak bardzo uwielbiasz chodzić wokoło i rozpieprzać wszystko czego dotkniesz.
-Mniej więcej.- wzruszyła ramionami.

Odwróciłam się do Tobiego- Co ty z nią robiłeś?
-Powiedziała mi, że zdradziłaś mnie Mikeym i ja-
-Ona co- wybuchłam, odwracając się do Rory. Podniosłam rękę, uderzając Rory w twarz- Wypierdalaj.
-To nie twój dom, Seneca.
-Nie słyszałaś mnie?- zapytałam- Powiedziałam ci, wypierdalaj.
-Nigdzie nie idę.- skrzyżowała ramiona na piersi.
-Dobrze.- złapałam moją torbę, zawieszając ją na ramieniu.- Wal się- syknęłam na nią i odwróciłam się do Tobiego- I jeżeli wolisz, umawiać się z tą dziwką, a nie ze mną to... ty też spierdalaj.

Saige Cameron's POV

Siedziałam w Starbucksie z Willow, było to prawdopodobnie nasze ulubione miejsce spotkań. JT był z nami, ponieważ Willow zaprosiła go, nie chcąc siedzieć samotnie, kiedy Austin i ja spotkamy się ze sobą.

-Czy on idzie?- popijała kawę z mięty pieprzowej, zostawiając trochę bitej śmietany na jej górnej wardze. JT uśmiechnął się i chwycił serwetkę, wycierając ją, Willow zarumieniła się ze wstydu.
-Podobno tak.- z niecierpliwością spojrzałam na zegar w telefonie.
-Powiedział, o której godzinie?
-O piątej trzydzieści.
-Która godzina jest teraz?
-Piąta trzydzieści dziewięć.
-Zaraz przyjdzie.- wzruszyła ramionami- Wiem, że może go nie lubię...ale on jest bardziej punktualny, niż Justin,
-Justin nigdy nie był punktualny. Zawsze mówiłam mu, by przyszedł do mojego mieszkania i mógł odpowiedzieć tak lub nie, nigdy nie było ustalonego czasu na wszystko co robiliśmy.
Odwróciłam się i zobaczyłam Austina, stojącego kilka metrów od Willow, JT i mnie.
-Hmm.....nie jest zły... Justin lepszy.- JT oceniał go.

Ubrał się w zieloną koszulkę z dekoltem, czarną skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Miał na sobie drogo wyglądające, białe trampki. Podszedł do nas z dużym uśmiechem. Wyskoczyłam z fotela i podeszłam do niego. Pochłonęliśmy się w uścisku, zamknęłam oczy, ciesząc się, że byłam ponownie w jego ramionach. Nie wiedziałam czy powinnam być szczęśliwa, że znowu go widzę, czy być zdenerwowana, że Justin wybrał Rory, a nie mnie.

-Wyglądasz niesamowicie.- wypuścił mnie i spojrzał na mnie od stóp do głów.
-Dzięki.- zachichotałam, a moje policzki podgrzały się i spojrzałam na mój strój. Miałam na sobie proste ubranie, po prostu sweter i jeansy oraz parę moich ulubionych butów UGG.- Ty także wyglądasz wspaniale.- sprawdziłam go.
-Czy mogę ją na chwilę porwać?- Austin spojrzał na Willow i JT.
-Masz pozwolenie, stary.- JT wzruszył ramionami- Nigdzie nie idziemy.
-Dzięki, uh...
-JT.
-Miło cię poznać JT. Jestem Austin.
-Przywitamy się później.- zachichotał- Musisz z nią porozmawiać.
-Dzięki, stary, jesteś spoko.
JT uśmiechnął się- Dzięki Austin.

Austin odciągnął mnie na bok, do stołu z dwoma krzesłami i zajęliśmy nasze miejsca.
-O czym chcesz ze mną rozmawiać?
-Rozmawiałem dzisiaj z kilkoma ludźmi i dowiedziałem się, że przeniosłaś się do szkoły na Bronx, więc będziemy mogli częściej się widywać albo może... wrócić do punktu, w którym byliśmy.- położył swoją rękę na moją, która aktualnie spoczywała na stole- Ponieważ naprawdę za tobą tęsknię....Saige.
-O mój Boże.- wydyszałam- Austin, ty nie możesz się przeprowadzić na Bronx....tam nie jest bezpiecznie.
-Tak naprawdę, przeprowadzam się do tej samej kamienicy, gdzie ty, więc razem będziemy bezpieczni. Rozmawiałem z twoją mamą i powiedziałem jej, że słyszałem, iż przeprowadziliście się na Bronx i powiedziała, że jeszcze jeden apartament jest dostępny pod waszym mieszkaniem i jest dość tani. Więc pomyślałem, że go wezmę.
-Co mogę jeszcze dla ciebie zrobić? Ponieważ dokonam więcej, aby pokazać ci, jak bardzo mi przykro, za przeprowadzkę do pieprzonego Arkansas, która była największym błędem mojego życia. Obiecuję, że już nigdy cię nie opuszczę.
-Austin.- uśmiechnęłam się- To takie słodkie z twojej strony.
-Wybaczysz mi, Saige?
-Ja...myślę, że tak.- przegryzłam moją dolną wargę.
-Czy coś mnie ominęło?
Skinęłam głową- Więcej niż mogłabym wyrazić.
Powoli pochylił się nad stołem, ściągając niepewnie wargi. Pochyliłam się i połączyłam powoli moje usta z jego. Chciałam poczuć fajerwerki, naprawdę. Czułam kilka, ale nie tak bardzo, ja wtedy, kiedy całowałam Justina, mojego kolegę od całowania..
-To było takie dobre.- uśmiechnął się, gdy zwolniliśmy- Tak bardzo tęskniłem za całowaniem ciebie, Saige.
-Też tęskniłam.- skinęłam głową.
-Chciałabyś pomóc mi przenieść moje rzeczy? Mam to wszystko zapakowane i dzisiaj się wyprowadzam.
Spojrzałam na Willow i JT, którzy słodko się całowali.
-Nie sądzę, że będą mieli coś przeciwko, jeżeli zostawię ich samych...chodźmy.
Austin uśmiechnął się i oboje wstaliśmy, wychodząc ze Starbucksa i spletliśmy razem nasze palce. 
______________________________________________________________
*-choroby przenoszone drogą płciową .
Czytasz=komentujesz

Miałam dodać jutro albo w piątek, ale dzisiaj wypada rocznica założenia tego bloga, wiec postanowiłam zrobić wam niespodziankę. Już 2 miesiące jesteście z nami! Dziękujemy bardzo!! Kochamy <33

ASK http://xdream-girlx.blogspot.com/
http://donia-99.blogspot.com/#_=_

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 15

"Jesteśmy kumplami od całowania"

Miłego czytania :)


Saige Cameron’s POV

Następnego ranka siedziałam sama na cmentarzu. Zielony kolor trawy był tu bardziej wyblakły niż w
każdym innym miejscu na Bronx, gdzieniegdzie brązowe plamy pokrywały obszar wokół nagrobków.
Zwiędnięte, martwe kwiaty leżały na całym terenie. Te, leżące na grobie mojego ojca były jeszcze dość
żywe, końce płatków przygasły do brązowego, ale nadal wydawały się perfekcyjne. Kamienna, nagrobkowa płyta była trochę przykurzona, ale po szybkim przesunięciu ręką można się tego kurzu pozbyć. Czułam się tu strasznie. Nie należę do tego miejsca, ale co najważniejsze, mój ojciec tu nie należy.
Sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej butelkę wódki, którą ukradłam z szafy mojej mamy. Nie miałaby
prawa mnie oceniać, gdybym została złapana. Jest ciągle pijana od dnia śmierci mojego ojca, oczywiście z
wyjątkiem jego pogrzebu. Odkręciłam korek i przyłożyłam butelkę do ust. Odchyliłam głowę do góry i
wzięłam duży łyk alkoholu.
- Nie lubię cię tutaj- gładziłam palcami nagrobek- To niesprawiedliwe, tatusiu. Nic z tego nie było twoją winą. Zamierzam uzyskać sprawiedliwość dla ciebie, słyszysz mnie?
Na piersiach poczułam lekki wiatr, przez co moje włosy latały we wszystkie strony, a dreszcz przeszedł mi po plecach. Uśmiech na moich ustach pojawił się, gdy przytuliłam nagrobek.
- Kocham cię, tatusiu- wyszeptałam, łzy z moich policzków spadały na nagrobek, a na końcu lądowały na
trawie.
- Saige?
Odskoczyłam od nagrobka. Natychmiast wstałam, a butelkę zostawiłam na ziemi. Spojrzałam na Justina,
który stał kilka metrów ode mnie. Miał na sobie dżinsy i czarną koszulkę. Wyglądał o wiele lepiej ode mnie,
gdyż byłam ubrana w szare spodenki od piżamy i biały sweter z długim rękawem.
- Och... Cześć Justin- nerwowo przygryzłam wargę.
- Co ty tutaj robisz, Saige?
Czy on naprawdę się o to zapytał? Co innego mogłabym robić na pieprzonym cmentarzu.
- Odwiedzam tatę.
- W porządku- Justin podszedł do mnie, przykucnął i podniósł butelkę wódki- A z tym co robisz... Saige?
Wyrwałam butelkę z jego ręki i przytuliłam do piersi- Dlaczego cię to obchodzi? Ty palisz narkotyki, Justin,
nie masz prawa mnie osądzać- warknęłam.
- Woah- podniósł ręce w obronie- Nie osądzam się, Saige. Po prostu zadałem pytanie.
Przewróciłam oczami i wzięłam duży łyk alkoholu, zanim ponownie upuściłam butelkę na trawę i pozwoliłam, by cała zawartość wylała się na ziemię.
- Po prostu musisz się trochę zabawić i zapomnieć o wszystkim, co się zdarzyło.
- Więc co sugerujesz?- zapytałam, unosząc brew.
- Dziś wieczorem jest impreza w klubie, bądź moją randką.
- Justin, co sprawiło, że myślisz, że jestem w nastroju na imprezę?
- Saige- spojrzał na mnie- Musisz się zabawić, twój ojciec chciałby byś się bawiła.
- Mój ojciec nie chciałby bym chodziła do tandetnych klubów. Od chciałby-
- Och, przestań- Justin przerwał mi- Po prostu chodźmy się zabawić. Napijesz się i zapomnisz o wszystkich
swoich problemach chociaż na jedną noc. Chodź, Saige. Zapytam JT, czy zaprosi Willow, więc twoja
przyjaciółka tam będzie, zaproszę moje rodzeństwo, więc lepiej ich poznasz.
- Justin-
- Proszę- zrobił minę małego szczeniaczka- Sprawię, że Toby i Seneca też pójdą.
- Dobrze- prychnęłam- Pójdę.
- Yay!- Justin uśmiechnął się i mnie przytulił- Obiecuję, że tego nie pożałujesz.
- Okej, okej. Pozwól mi wrócić do domu, by się przebrać i odbierzesz mnie o...
- Przyjdę po ciebie o 20. Upewnij się, że zjesz obiad- pocałował mnie w policzek i odszedł. Poczułam
mrowienie w miejscu, gdzie mnie pocałował.
- Zaczekaj- zawołałam.
Justin odwrócił się i spojrzał na mnie- Tak...?
Zatrzymałam, chcąc przyznać, że coś do niego czuję- ... Co powinnam założyć?- stchórzyłam.
- Wszystkie dziewczyny mają małą, czarną w szafie, tak? Załóż to.


Zrobiłam dokładnie to, co Justin powiedział. Stałam przed lustrem ubrana w prostą, czarną sukienkę z
długimi, koronkowymi rękawami. Włożyłam moje ulubione bransoletki, które mój tata kupił mi na szesnaste
urodziny i ozdobny naszyjnik. Poszłam do kuchni. Toby już wyszedł, by odebrać Senecę. Powiedział, że
zobaczymy się później w klubie.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko tam podbiegłam. Wzięłam głęboki oddech, by nie
poślizgnąć się na moich szpilkach i przekręciłam gałkę, ujawniając prawdopodobnie najbardziej atrakcyjnego faceta na Bronx.
- Cześć Justin- uśmiechnęłam się.
Miał na sobie zwykłą, białą koszulkę, skórzaną kurtkę i ciemne dżinsy. Na nogach miał czarne, wysokie
trampki, a zegarek, który wyglądał na bardzo drogi, zdobił jego nadgarstek. Jestem pewna, że sam za to nie
zapłacił.
- Cholera dziewczyno, wyglądasz dobrze- spojrzał na mnie.
Rumieńce na moich policzkach rosły, zachichotałam- Dziękuję, Justin. Ty też nieźle wyglądasz- próbowałam
z nim flirtować, lecz chyba mi się to nie udało.
- Dzięki. Wydostańmy się stąd i chodźmy do klubu.
Justin i ja wyszliśmy z mojego mieszkania, zeszliśmy na dół po schodach. Zobaczyłam nowe, białe Porsche z
niebieskimi akcentami po bokach.
- O cholera- moje oczy się rozszerzyły- Jak ty to-
- Pewnego dnia zabrałem Jazmyn i Jaxona na Brooklyn i zrobiłem... małe zakupy w garażu pewnej
rezydencji.
- To nie zakupy, Justin- spojrzałam na niego- To kradzież. Wiesz kto mieszkał w tej rezydencji?
- Nie jestem na tyle głupi, by okraść kogoś, kogo znam, Saige. Nie wiem, była to duża, ceglana rezydencja-
wzruszył ramionami.
- To nie jest pomocne. Prawie wszystkie domy tam są ceglane.
Justin po prostu wzruszył ponownie ramionami i zachichotał, kiedy weszliśmy do auta.
- Jeszcze nigdy nie jechałam kradzionym samochodem- ostrożnie zapięłam pasy.
- Wszystko ma swój pierwszy raz, kochanie- puścił oczko.
- A jeśli ktoś ci to ukradnie?
- Jeśli zobaczą mnie w samochodzie, będą wiedzieli, że lepiej ze mną nie pogrywać- uśmiechnął się-  Czuję
krew w żyłach, gdy moje nazwisko jest wymawiane, nie zadzierają z rodziną Bieber.
- Dobrze wiedzieć- zaśmiałam się.
Po kilku minutach Justin zaparkował na parkingu.
- Chodźmy- schował kluczki do kieszeni i wyszedł z auta. Po chwili ja zrobiłam to samo, mocno trzaskając
przy tym drzwiami.
- Uważaj, kochanie, jest nowe.
- Och, proszę- zadrwiłam- Nawet za to nie zapłaciłeś.
Justin zachichotał. Oboje udaliśmy się do wejścia do klubu.
Chris Brown wypełnił moje uszy. Jego stara piosenka "Run it" odbijała się od ścian pomieszczenia.

“Is your man on the floor? If he ain’t, let me know. Let me see if you can run it, run it. Girl indeed I can run it, run it.”

- Kiedyś to była moja ulubiona piosenka- uśmiechnęłam się z podnieceniem, zaczynając pompować pięścią
w powietrzu jak ludzie z Jersey Shore, które bezwstydnie oglądałam częściej, niż chciałabym przyznać.
Justin chwycił moją pięść i pokręcił na mnie głową- Proszę nie tańcz w ten sposób na Bronx, Saige.
- Jak wy tańczycie?- podniosłam brew. Justin wskazał na coś za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam dziewczynę z burzą blond loków na głowie, która ubrana była w szorty ledwo zakrywające jej tyłek i czarny crop top odsłaniający piersi. Twerkowała na ciemnoskórym chłopcu ubranym w jasne, nisko opuszczone dżinsy, czerwoną koszulkę i snapback.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy oglądałam tańczącą parę. Szybko się odwróciłam- Co do cholery.... Nie
zrobię tego.
Justin zachichotał z powodu mojej niewinności- Och, jesteś teraz na Bronx, Saige. Poza tym, gdy wypijesz
kilka drinków to nie będziesz miała pojęcia, co robisz.
Spojrzałam na niego, zanim dostrzegłam Willow i JT w rogu.
Willow ubrana była w złote, cekinowe spodenki na wysokim stanie i zwiewną, białą bluzkę. Na stopach
miała białe sandały, a włosy związała po boku. Willow robiła dokładnie to samo, co dziewczyna przed
chwilą, ale chociaż jej strój zakrywał intymne części ciała. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę, niewinną blondynkę z Brooklynu, twerkującą z chłopakiem z Bronx, którego znała
tylko kilka tygodni.
- O mój Boże...- wydyszałam.
- Cholera- Justin oblizał usta-Kto by się spodziewał, że Willow może tańczyć w ten sposób. JT jest małym,
szczęśliwym skurwielem, mogę się założyć, że zrobią to dziś wieczorem.
- Stop!- klepnęłam go delikatnie po ramieniu- Mówimy o mojej najlepszej przyjaciółce!
- Yeah, a o moim najlepszym przyjacielu...i? Powinniśmy być szczęśliwi, że coraz bardziej się poznają..
naprawdę dobrze, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Przewróciłam oczami, odeszłam od Justina i podeszłam do baru. Wiedziałam, że Justin podąża za mną, gdyż
słyszałam jego kroki.
Usiadłam przy barze, na przeciwko barmanki. Była on ubrana w skąpe, czarne bikini i spodenki.
- W czym mogę pomóc?- uśmiechnęła się zbyt szeroko, co dla mnie było przerażające tak, jak jej
farbowane, platynowe, blond włosy.
- Daj mi coś owocowego- wzruszyłam ramionami- Cokolwiek, nie obchodzi mnie co.
- A dla ciebie?- zalotnie spojrzała na Justina.
- Wezmę whiskey- Justin wzruszył ramionami, nie zwracając uwagi na dziewczynę.  Przytaknęła i
odwróciła się do półki z alkoholem, a ja i Justin siedzieliśmy na stołkach i oglądaliśmy wszystkich w klubie.
- Justin!- usłyszeliśmy kobiecy głos. Oboje się odwróciliśmy i zobaczyliśmy brunetkę, która zbliżała się w
naszym kierunku. Była ubrana u obcisły, czerwony strój, który kończył się na połowie uda. Jej włosy były
lekko pofalowane, miała prosty makijaż, dzięki temu wyglądała, jakby właśnie wyskoczyła z okładki
magazynu.
- Hej- Justin uśmiechnął się do niej, gdy ona podeszła i usiadła obok niego.
- Saige, to moja siostra, Jazmyn.
Moja zazdrość natychmiast odeszła, gdy usłyszałam słowa Justina- Miło cię poznać- uśmiechnęłam się.
- Och, to ty jesteś tą dziewczyną, o której Justin nie możesz przestać mówić- uśmiechnęła się- Miło cię
nareszcie spotkać. Jestem Jazmyn, ale możesz mówić mi Jaz.
- Cześć.
- Gdzie jest Jaxon?
- Usłyszałem moje imię, kto je wypowiedział- chłopak, który wyglądał prawie jak Justin,  ale był oczywiście
młodszy, podszedł do nas.
- Jaxon, to jest Saige- Justin skinął na mnie- Saige, to mój młodszy brat, Jaxon.
- Cześć- uśmiechnęłam się.
- Och... Saige- Jaxon uśmiechnął się- Jak długo pieprzysz się z Justinem?- zwrócił się do mnie.
- On żartuje- Justin przewrócił oczami.
Jazmyn zaśmiała się głośno. Rodzeństwo Justina dostało swoje drinki i zajęli miejsca.
- Wiesz, że nie lubię, gdy pijesz, Jazmyn- Justin spojrzał na nią wzrokiem opiekuńczego, starszego brata.
Jazmyn wskazała na whiskey w ręce Justina- Ty też pijesz, Justin. Jesteś hipokrytą.
- Jestem starszy od ciebie.
Jazmyn przewróciła oczami i wypiła swoją tequilę- Do dna- odchrząknęła i zamówiła kolejnego drinka.
- Staraj się nie upić, Jazmyn- Jaxon zachichotał i wziął łyk swojego piwa.
- Och, będzie ze mną dobrze- jej słowa były już nieco niewyraźne.
- Chcesz zatańczyć?- Justin spojrzał  na mnie.
- A muszę robić to?- wskazała na twerkującą parę.
Wzruszył ramionami- Tylko, jeśli chcesz. Jeśli nie, mam kilka innych tańców w zanadrzu.
Wstałam, dopiłam mojego drinka, zanim Justin chwycił moją dłoń, prowadząc mnie na parkiet. Właśnie
leciała piosenka 'Blurred lines'.

“If you can’t hear what I’m trying to say, If you can’t read from the same page. Maybe I’m going deaf, maybe I’m going blind, maybe I’m out of my mind. Okay now he was close, tried to domesticate ya. But you’re an animal, baby it’s in your nature.”

Rozejrzałam się, bo nie wiedziałam, jak tańczyć. Justin wyczuł moją niezręczność i zachichotał.
- Po prostu daj się ponieść muzyce- wyszeptał, kładąc ręce po obu stronach moich bioder i przyciągnął mnie blisko do siebie.
- Potrząśnij biodrami- polecił.
- Ale jak? Kołysać nimi?- podniosłam brwi. Pewnie brzmiałam jak idiotka.
- Tak- zachichotał.
Zaczęłam kołysać moimi biodrami, sprawiając, że całe moje ciało trzęsło się razem z nimi.
- Proszę bardzo, właśnie tak- przytaknął. Zaczął się kołysać ze mną i objął mnie w talii- Robisz to naturalnie, Saige.
- Dzięki- zarumieniłam się.
- Przepraszam, muszę ją porwać- Willow chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła mnie w kierunku łazienki,
przez co przewróciłam się kilka razy na moich wysokich szpilkach.
- Dlaczego zaciągnęłaś mnie do łazienki?- jęknęłam, gdy weszłyśmy. Ku mojemu zdziwieniu, pomieszczenie
było puste. Czy w normalnych klubach większość dziewczyn nie czeka godziny w kolejce do łazienki?
- Myślę, że JT chce uprawiać seks... i ja też- nerwowo przygryzła wargę. Willow nadal była dziewicą. W
pierwszym roku liceum głosiła, że wstrzemięźliwość była najważniejsza i wszystko jest warte, by poczekać.
Czułam to samo, dopóki nie spotkałam mojego nauczyciela i zaczęliśmy na siebie oddziaływać.
- Dobrze, dobrze, dobrze- uśmiechnęłam się- Królowa wstrzemięźliwości chce uprawiać seks.
- Zamknij się- spojrzała na mnie- Nie wiem, co robić.
- Więc, wydawało się, że znałaś swoją drogę, kiedy twerkowałaś.
- Och, to proste... ale jeśli nie będę dobra, on nie będzie chciał więcej ze mną rozmawiać i co jeśli mi się to
nie spodoba?
- Zaufaj mi, spodoba cię się- zachichotałam.
- Aww Saige, lepiej nie odnoś się do tego nauczyciela.
- Naprawdę nie ma sposobu, by pouczyć kogoś, jak uprawiać seks. Po prostu zrelaksuj się i ciesz się tym-
wzruszyłam ramionami.
- Saige- syknęła- Powinnaś zachęcić mnie do pozostania dziewicą.
- Och, kochanie, pozbądź się tego cholernego dziewictwa.
Przewróciła oczami- Nie wiem, czy jestem gotowa.
- Okej, jeśli sądzisz, że nie jesteś gotowa, nie rób tego. Nie chcesz przecież żałować swojego pierwszego
razu.
- Nie chcę rozczarować JT.
- Willow, musisz być pewna na sto procent zanim będziesz uprawiać seks, okej?
- Okej- sapnęła- Po protu się denerwuję.
- Myślę, że każdy denerwuje się pierwszym razem. To całkowicie normalne.
Wzięła głęboki oddech- Okej, myślę, że to zrobię.
- Proszę nie mów mi o swoim życiu seksualnym.
- Teraz wiesz, jak się czułam, kiedy pieprzyłaś Seksownego Pana Nauczyciela w pokoju dozorcy.
Zachichotałam, wracając do przeszłości. Po chwili wyszłyśmy z Willow z łazienki i wróciłyśmy do Justina i
JT.
- Cześć kochanie- JT przywitał Willow i owinął rękę wokół jej ramion. To właśnie wtedy do mnie dotarło,
że przed chwilą rozmawiałam z Willow o niej oraz JT i nie miałam pojęcia, że oni byli romantycznie sobą
zainteresowani.
- Chwila... -zmrużyłam oczy- Cholera. Dlaczego nikt mi nie powiedział?
- Niespodzianka- Willow zachichotała.
- Nie możecie po prostu nie mówić mi, że się spotykacie- wydyszałam- Jak długo?
- Kilka tygodni- JT wzruszył ramionami.
Żartobliwie uderzyłam ich w ramiona- Ostrzeż dziewczynę!
-Właśnie to zrobiliśmy- zauważyła Willow.
- Po fakcie- wywróciłam na nią oczami.
- Ale sekrety są fajne- JT puścił oczko.
- Tajemnice nie sprzyjają przyjaźniom- wtrącił Justin.
- Dziękuję Justin- zaśmiałam się. Poczułam jak owija ręce wokół mojej talii i przyciąga mnie bliżej.
- A co z waszą dwójką?- Willow włączyła tryb przesłuchiwań- Jesteście ze sobą bardzo blisko i nie
słyszałam żadnych ogłoszeń, że się spotykacie.
- Nie jesteśmy razem- Justin potrząsnął głową.
- Jesteśmy tylko przyjaciółki.
- Przyjaciele, którzy się całują? Widziałam was, jak się całowaliście jakiś tydzień temu. Przygniotłeś ją do
ceglanej ściany, a ona nie wyglądała jakby miała coś przeciwko- JT uśmiechnął się do nas.
- Och, my jesteśmy...- wahałam się.
- Jesteśmy kumplami od całowania- Justin odpowiedział za mnie.
- Kumplami od całowania, tak?- Willow skrzyżowała ramiona na piersi- Myślę, że jest coś, czego nam nie
mówicie.
- My naprawdę nie jesteśmy razem- podniosłam ręce w obronie- Powiedziałabym ci o tym, Willow.
- Ale nie powiedziałaś mi o tym, że on przygniótł cię do ściany i całował- zachichotała.
- Przestań- moje policzki zaczerwieniły się i ukryłam twarz w piersi Justina.
Justin owinął oba ramiona wokół mnie i przyciągnął mnie jeszcze bliżej.
- O tak, wy nie jesteście razem- Willow powiedziała sarkastycznie- Nie urodziłam się wczoraj, Saige.
- Nigdy tego nie powiedziałam- zachichotałam, wyciągając twarz i spojrzałam na nią.
- Tak, tak, tak, JT i ja wracamy do jego mieszkania- puściła do mnie oczko, kiedy nikt nie patrzył.
Uśmiechnęłam się i życzyłam jej powodzenia, po czym ona złączyła ręce z JT i razem wyszli z klubu.
- On się dziś trochę zabawi- Justin zachichotał.
Przytaknęłam- Z pewnością.
- Chcesz więcej drinków?- spojrzał na mnie.
- Poproszę- uśmiechnęłam się radośnie, a Justin podszedł do baru. Usiadłam pomiędzy Justinem, a Jazmyn.
Jaxon usiadł naprzeciw siostry. Gdy Justin zamawiał drinki, Jazmyn i Jaxon kłócili się o jednego z jej byłych
chłopaków. On chciał go pobić, lecz ona mu na to nie pozwoliła.
- Przynajmniej on stara się ją chronić- uśmiechnęłam się.
Justin przytaknął- Starałem się pobić tego faceta o imieniu Clark, z którym się spotykała, ale ona
powiedziała, że jeśli tylko położę na nim palce, więcej się do mnie nie odezwie. Wątpię, że mogłaby to
zrobić, ale wolę nie testować mojego szczęścia.
- Sprytne posunięcie, wielki bracie- Jazmyn poklepała Justina po głowie.
Justin spojrzał na nią- Nie jestem psem, Jazmyn.
Ona po prostu wzruszyła ramionami, zanim wróciła do rozmowy z Jaxonem.
- Twoje rodzeństwo jest takie fajne- zachichotałam.
- Och, kochanie, ty dopiero zaczynasz poznawać moją prawdziwą Bieber rodzinę- Justin zachichotał.

____________________________________________________________________________


Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Zostawcie opinie w komentarzach :)

Dziękujemy za 500 komentarzy i ponad 30 000 wyświetleń. Jesteście kochani<3

ASK