Miłego czytania xx
Saige Cameron’s POV
Wkońcu nadszedł dzień ślubu Jen i Jaxona, który ma się odbyć w luksusowym ogrodzie. Niestety nadal miałam szynę na ręce i oczywiście szyna na nodze utrudniała mi chodzenie, ale na szczęście nie miałam już podbitego oka i rany na ustach, ale została tam mała blizna, którą widać tylko go się ją bada. Siniaki Jazmyn kompletnie zniknęły, może z wyjątkiem tych na tułowiu, a rany na ustach się zagoiły i nie było nawet blizn.
- Nie mogę uwierzyć, że dziś wychodzę za mąż - Jen weszła do pokoju, który używaliśmy jako garderobę, a tak naprawdę był pokojem gościnnym. Ubrana była tylko w różowy szlafrok z ładnym napisem "Panna Młoda". Jej włosy były zrobione, paznokcie pięknie pomalowane, teraz wszystko co musiała zrobić to założyć suknię. Wszystkie druhny były już ubrane w krótkie, czerwone sukienki bez ramiączek z jednakowymi naszyjnikami, które podarowała nam Jen w podzięce z to, że będziemy druhnami. Jen wybrała swoją przyszłą szwagierkę, Jazmyn za świadkową.
- To czas na wielki dzień! - uśmiechnęłam się do niej radośnie.
- Czuję się jakbym miała zwymiotować - Jen ujawniła szczerze - Stresuję się.
- Będziesz piękną panną młodą - Jazmyn zapewniła ją.
Jen posłała jej wdzięczny uśmiech - Upewnijmy się, że moja sukienka nadal pasuje.
- Nie rozumiem, nadal jesteś szczupła jak zawsze.
Jen wyglądała jakby coś ukrywała. Przyniosłam jej sukienkę, a ona skinęła głową.
Jazmyn i ja jako jedyne zostałyśmy w pokoju, wszyscy poprawiali dekoracje, włosy, make-up, sprawdzali czy wszystko jest w porządku.
Pomogłyśmy Jen założyć suknię. Jen westchnęła z ulgą, gdy udało się do końca zapiąć zamek i spojrzała na siebie w lustrze, wyglądała wspaniale.
- Jen, wszystko w porządku? - uniosłam brwi, gdy złapałyśmy kontakt wzrokowy w lustrze - Zachowujesz się jakbyś podejrzewała, że suknia nie będzie pasować, a przecież odkąd ją kupiłaś zdrowo się odżywiasz, nie masz się o co martwić.
Jen przełknęła - Ja uhm... odkryłam coś rano.
- Co? - Jazmyn ułożyła ręce na biodrach.
Jen odwróciła się - W zeszłym tygodniu codziennie budziłam się i wymiotowałam.
- O mój Boże - Jazmyn wydyszała - Wszystko w porządku?
Jen przytaknęła - Więc... dziś zrobiłam test ciążowy.
- Czy ty i Jaxon się zabezpieczaliście?
Jen przygryzła wargę - Zazwyczaj tak, ale jednego razu kilka tygodni temu... to było po prostu pod wpływem chwili i żadne z nas tak naprawdę o tym nie myślało. Po prostu zapomnieliśmy użyć prezerwatywy...
- O mój Boże.
- Czy ty...? - zamarłam.
Jen przełknęła ślinę - Zostanę mamą - zobaczyłam łzy w jej oczach, a na jej ustach pojawił się uśmiech - Będę miała dziecko.
Jazmyn i ja byłyśmy w szoku i nie wiedziałyśmy co powiedzieć.
- Zostanę ciocią - Jazmyn zapiszczała, przytulając Jen - Gratulacje! Jestem taka podekscytowana!
- Jak mu o tym powiedziałaś?
Uśmiech Jen zniknął - Jeszcze tego nie zrobiłam...
- O cholera - Jazmyn przygryzła dolną wargę.
- Zamierzasz mu powiedzieć?
- Nie wiem jak i kiedy. Nie chcę rujnować naszego ślubu i miesiąca miodowego - zmarszczyła brwi.
- Nie zrujnujesz, Jaxon kocha dzieci - Jazmyn zapewniła.
Jen chciała coś powiecie, ale akurat otworzyły się drzwi i Willow, Emma, Seneca i Spencer weszły do środka ubrane w suknie druhen.
Jen zrezygnowała i nie powiedziała wszystkim swoich wiadomości i odwróciła się do lustra.
- Wow – Spencer wydyszała, widząc Jen – Wyglądasz pięknie!
Jen zarumieniła się – Dziękuję ci, Spencer – odwróciła się, by widzieć każdą z nas – Wy również wyglądacie niesamowicie!
Willow przytuliła ją – Jestem taka podekscytowana!
- Dziękuję ci, Willow – Jen uśmiechnęła się do niej, zanim otworzyły się drzwi, ukazując Justina ubranego w smoking z czarną muszką. Natychmiast chciałam się na niego rzucić, wyglądał nieskazitelnie.
- Chcą, by druhny ustawiły się już na swoich miejscach. Oczywiście bez Jazmyn, ona może tu zostać.
- Powodzenia dziewczęta, rozkołyszcie tę imprezę! – Jen życzyła z żartobliwym mrugnięciem oka, a my wszystkie podążyłyśmy za Justinem do salonu, gdzie wszyscy się razem zgromadzili. Cała drużba, Ricky, Toby i młodsi bracia Jen: Jamie i Lucas i Josh stali w kółku, a organizator ślubu upewniał się, że każdy krawat jest zawiązany poprawnie, a włosy mieli dokładnie ułożone.
- Okej – Justin chwycił kawałek papieru – Odkąd jestem świadkiem, Jazmyn jest moją partnerką, Toby jest partnerem Senecy, Jamie Willow, Lucas Emmy, a Josh Spencer i – Justin subtelnie spiorunował wzrokiem papier – Ricky jest partnerem Saige – wymamrotał przez zaciśnięte zęby, oczywiście nie spodobało mu się to, że będę szła z moim byłym chłopakiem.
Ricky odwrócił się i uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do mnie – Hej, dawno cię nie widziałem.
Uśmiechnęłam się – Miło widzieć cię ponownie, Ricky.
- Przepraszam, że nie mogłem cię odwiedzić w szpitalu, byłem w Anglii i kręciłem film, a reżyser nie pozwolił mi wrócić do Kalifornii, ale dzwoniłem każdego dnia do Toby ‘go i on zdawał mi raporty.
- Miło z twojej strony – uśmiechnęłam się.
Zachichotał – Musiałem się upewnić, że wszystko w porządku z moją Saigey Pie – nazwał mnie przezwiskiem, które używał, gdy byliśmy razem.
Czułam jak Justin piorunował nas wzrokiem ze swojego miejsca kilka metrów dalej.
- Okej, wszyscy – odchrząknął – Ustawmy się.
Jaxon podszedł do nas z dużym uśmiechem na twarzy.
- Jest gwiazda wieczoru – Justin poklepał go po ramieniu – Jak się czujesz stary?
- Jestem na to gotowy – Jaxon wiwatował.
- Czas na ślub 2.0 – Justin uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że przebijecie nasz – Toby puścił oczko, uwijając rękami talię Sanecy.
- Och, proszę – Jaxon zadrwił – Mój i Jen będzie lepszy – zapewnił.
- Och, marz dalej Bieber – Seneca zachichotała, przyciskając usta do policzka Toby’go na kilka sekund, zanim upewniła się, że Jaxon i Justin wyszli na podwórko.
Jen została zaprowadzona przez Jazmyn do pokoju, wyglądała jeszcze bardziej olśniewająco. Jej ciemne blond włosy były rozpięte i pofalowane, a do nich doczepiony był welon, który ciągnął się aż do pasa zasłaniając jej twarz.
- Wyglądasz niesamowicie – wydyszałam.
Jen zachichotała – Dziękuję ci, Saige.
Miała ten ‘błysk kobiety w ciąży’, który sprawiał, że dziś wyglądała jeszcze piękniej, jeśli to w ogóle jest możliwe.
- Czas, by iść – organizator ślubu podszedł do nas. Drzwi się otworzyły, jako pierwsi wyszli Willow i Jamie. Drzwi się zamknęły, a po tym organizator wyjrzał przez małe okno.
- Następna para – oznajmiła i drzwi ponownie się otworzyły.
Emma i Lucas byli następni. Mogłam zobaczyć jak Bradley, który siedział w drugim rzędzie jest wpatrzony w Emmę, wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy i wyszeptał ‘kocham cię’ zanim drzwi się zamknęły. Toby i Seneca stali przy drzwiach, gdyż oni byli następni. Po kilku minutach drzwi się ukazały, oni wyszli, a organizator ślub szybko zamknął za nimi drzwi.
- Wy dwoje – wskazała na mnie i Rickiego i podeszliśmy do drzwi. Złączyliśmy nasze ramiona razem, zanim spojrzał na mnie.
- Wyglądasz przepięknie, Saige.
Zarumieniłam się – Ty też, Ricky.
- Dzięki – zachichotał, zanim drzwi się otworzyły i natychmiast wyszliśmy. Temperatura była perfekcyjna, nie było chłodno, ale też nie było upału. Poczułam jak wszystkie oczy wlepione są we mnie, gdy szłam alejką. Pattie płakała w pierwszym rzędzie z powodu pierwszego ślubu jej dziecka, Jeremy mocno ją obejmował, a na jego twarzy widniał dumny uśmiech. Jaxon stał wpatrzony w drzwi, gdyż wiedział, że z każdą wychodzącą osobą jest bliżej, by zobaczyć Jen. Justin stał przy nim, oglądał mnie i Ricky’go, starając się ukryć jego niezadowolenie, że musiałam być z nim w parze. Doszliśmy do końca przejścia, Ricky pocałował mnie w dłoń, zanim obydwoje poszliśmy w inne strony. Justin wyglądał tak jakby chciał go zabić.
Drzwi otworzył się ponownie, a z nich wyszła Jazmyn. Uśmiechała się i mocno trzymała swój bukiecik z białych i czerwonych róż, powoli idąc alejką.
- Zaraz ją dostaniesz – Jazmyn szepnęła do Jaxona, sprawiając, że on nerwowo zachichotał, gdy ona dochodziła na swoje miejsce. Drzwi się otworzyły, sprawiając, że wszyscy wstali, odwrócili się, by zobaczyć Jen, która schodziła po schodach po białym dywanie. Duży uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy ujrzała Jaxona. Powoli szła wraz ze swoim ojcem, by w końcu dotrzeć do ołtarza.
- Kto wydał tę kobietę? – kaznodzieja uśmiechnął się do niej.
- Jej matka i ja – jej tata powiedział. Kaznodzieja przytaknął, gdy Pan Roberts ściągnął welon z twarzy Jen. Pocałował jej policzek, zanim puścił jej rękę, by oddać ją Jaxonowi. Poklepał go po plecach, zanim udał się na widownie i usiadł na ławce obok Pani Roberts.
Ślub zakończył się godzinę później, wszyscy pozowaliśmy do zdjęć na przyjęciu, które było po drugiej stronie ogrodu. Josh i ja siedzieliśmy przy stole razem z Jeremym, Pattie, Justinem, Jazmyn i ich dziadkami.
- To takie miłe, by końcu poznać dwoje ludzi, którzy zdobyli serce naszych wnucząt – babcia Justina, Diane, oznajmiła, a jej mąż, Bruce oparł się o jej krzesło.
- Więc, opowiedz nam o sobie Josh – Bruce spojrzał na niego – Odkąd planujesz poślubić naszą słodką wnusię.
Josh zachichotał nerwowo – Więc, nazywam się Josh Montgomery. Spotkałem waszą wnuczkę trzy lata temu na Bronx i zaprzyjaźniliśmy się, a potem zostaliśmy parą – Josh uśmiechnął się do niego.
- Jak się jej oświadczyłeś? – Diane przysunęła się do niego bliżej.
- Włożył pierścionek do ciasteczka – Jazmyn zachichotała – To było takie słodkie.
Bruce uśmiechnął się z aprobatą – Lubię cię, Joshua.
Diane krzyknęła – Nie zepsuj tego!
- Mamo – Pattie patrzyła na swoją mamę z zażenowaniem.
- Tak, dziecko, to prawda, twoja mama wciąż może wprowadzi cię w zakłopotanie, nawet jeśli jesteś już mężatką i masz trójkę dzieci – Diane uszczypnęła jej policzek, a Jeremy zachichotał z powodu zachowania swojej teściowej.
- Teraz kolej na ciebie – Bruce wskazał na mnie – Jak w końcu zdobyłaś serce mojego wnuka?
- Dziadku – Justin przewrócił oczami – Możesz nie bawić się w agenta z CSI, proszę.
- Czy wy się spotykacie? – Diane spojrzała na mnie.
- Właściwie to nie… - Justin przerwał.
Bruce patrzył na niego w szoku – Dlaczego nie?
- Mieliśmy dużo spraw z Jazmyn, ja byłam w szpitali i inne tego typu sprawy – zdecydowałam się przemilczeć sprawę tego, że Justin dopiero miesiąc temu rozstał się ze Spencer.
- Justin! – Diane spojrzała na niego – Nie pozwól tej dziewczynie czekać!
Bruce przytaknął – Posłuchaj swojej babci, chłopcze – zachichotał – Nauczyłem się, że nie wolno kazać kobiecie czekać, wtedy one zawsze tracą zainteresowanie tobą.
- Okej dziadku – Justin wypił odrobinę wina, starając się ich ignorować.
- On nas ignoruje, ponieważ wie, że mamy rację – Diane uśmiechnęła się.
Jeremy zachichotał – Uwielbiam, gdy twoi rodzice przyjeżdżają – odwrócił się do Pattie, a ta zaśmiała się i przytaknęła mu.
- Justin mógłbyś skorzystać z naszych rad, kocham Saige.
- Okej, dzięki za rady – Justin postawił swój kieliszek.
- Kochanie, nie staramy się sprawić byś czuł się zażenowany, ale jako kobiety wiemy co czuje Saige i żadna kobieta nie chce czekać – Pattie wyjaśniła.
Starałam się ukryć to jak bardzo chciałam się roześmiać, więc schowałam moją twarz.
- Kocham twoich rodziców i dziadków – zachichotałam do Justina.
Bruce uśmiechnął się do mnie – Ja też cię lubię, ale Justin musi pokazać jaja i umówić się z tobą.
- Czy mój dziadek właśnie to powiedział? – Justin schował swoją twarz.
- Tato – Pattie starała się ukryć jak bardzo była rozbawiona, ale zdradzała ją czerwona od śmiechu twarz.
- Lubię ten stolik – Diane przytaknęła.
Jazmyn uśmiechnęła się – Uwielbiam wprowadzać Justina w zakłopotanie – poczochrała go po głowie.
- Zostaw moje włosy – Justin zajęczał, zanim odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi. Dałam mu pełen współczucia uśmiech i pocałowałam go w policzek.
- Wy nazywacie to pocałunkiem? – Bruce zapytał.
- Naprawdę ją pocałuj, Justin. Pokaż nam, że potrafisz! – Jeremy namawiał go razem z Brucem.
- Nie zamierzam pocałować jej przed wami, myślę, że wy wszyscy za dużo wypiliście – Justin przewrócił oczami.
- Nie, nie, nie, pocałuj ją! – Pattie dołączyła się do zabawy – Nie wypiłam nawet łyka wina!
- Mamo – Justin wydął wargi.
- Więc, zrób to Justin.
- O nie, ty też, Jazmyn! – Justin odwrócił się do niej, a ona wzruszyła ramionami.
- Pocałuj ją! – zapiszczała, sprawiając, że osoby siedzące przy innych stołach również zwróciły na nas uwagę.
- Wy nie przestaniecie, prawda? – Justin wymamrotał, zanim umieścił ręce na moich policzkach, łącząc nasze usta. Dyszałam zaskoczona, faktycznie się poddał i pocałował mnie, zanim mogłam zareagować. Oddałam pocałunek, owijając ramiona wokół jego szyi.
- Teraz to jest pocałunek – usłyszałam jak Bruce zagwizdał w tle.
- To mój chłopak! – Jeremy zachichotał.
- Szczęśliwi teraz? – Justin wpatrywał się we wszystkich.
Diane pokręciła głową – Nie będę szczęśliwa, dopóki nie umówisz się z nią.
Mentalnie dziękowałam jej, mówiła rzeczy o których myślałam.
Zwróciłam się do Justina – Nie chcę byś mnie o to pytał, jeśli jesteś do tego zmuszony.
Justin uśmiechnął się do mnie – Nigdy nie będę czuł się zmuszony by się z tobą umówić, Saige. Kocham cię już od trzech lat.
- Jesteśmy w domu – Pattie cieszyła się – Myślę, że on to zrobi.
- Zrób to, Justin – Jaxon krzyczał.
- Zrób to, zrób to, zrób to… - Jazmyn zaczęła skandować, waląc pięścią w stół.
- Saige – Justin uśmiechnął się do mnie – Pomimo całego chaosu wokół nas-
- Uważaj na język, kochanie- Pattie przypomniała, uśmiech nigdy nie opuszczał jej twarzy, mogłam sobie wyobrazić jak bardzo bolały ją policzki.
- Zostaniesz moją dziewczyną? – Justin zignorował ich.
Zaśmiałam się – Z przyjemnością zostanę twoją dziewczyną, Justin.
Uśmiechnął się i ponownie przycisnął swoje usta do moich, a wszyscy zaczęli wiwatować.
- Co byś powiedziała na to byśmy zatańczyli i uciekli od tego szaleństwa?
- Jestem za – przytaknęłam i wstaliśmy z naszych miejsc. Justin chwycił moją rękę i udaliśmy się na parkiet, gdzie właśnie leciała piosenka „Timber”.
- Ta piosenka mnie prześladuje.
- Hej, może to jest nasza szczęśliwa piosenka – Justin wzruszył ramionami – To jest ta piosenka, do której tańczyliśmy na weselu Senecy i Toby’go.
- To prawda – uśmiechnęłam się, a piosenka się zakończyła i zmieniła się na piosenkę „Lucky” Jasona Mraza i Colbie Calliat.
- Perfekcyjnie – Justin uśmiechnął się i umieścił swoje ręce po obu stronach mojej tali, a ja owinęłam moje wokół jego szyi.
- Do you hear me? I’m talking to you, – Justin śpiewał razem z Jasonem - Across the water, across the deep blue ocean under the open sky. Oh my, baby I’m trying.
- Boy, I hear you in my dreams – A ja śpiewałam wraz z Colbie - I feel your whisper across the sea, I keep you with me in my heart, You make it easier when life gets harder.
Justin oparł się o moje czoło i razem po cichu śpiewaliśmy chórek.
- Lucky I’m in love with my best friend, lucky to have been where I have been. Lucky to be coming home again – Uśmiechnęłam się i oparłam plecy o jego ramiona.
- They don’t how long it takes waiting for a love like this. Everytime we say goodbye I wish we had one more kiss. I’ll wait for you, I promise you I will* – śpiewaliśmy razem, a Justin kontynuował kręcenie mnie wokół. Śmialiśmy się i mieliśmy dużo zabawy. Piosenka się zakończyła, a my zatańczyliśmy do jeszcze kilku, a potem wróciliśmy do stolika trzymając się za ręce.
- Gratulacje dla szczęśliwej pary – uśmiechnęłam się.
- Witaj w rodzinie, Jen – Justin przytulił ją i Jaxona.
- Myślę, że całe przyjęcie słyszało usłyszało hałaśliwy stolik, przy którym siedzi moja rodzina – Jaxon zachichotał – Gratulacje.
- Dzięki – zarumieniłem się.
- Cieszę się, że każdy jest dziś szczęśliwy – Jen oznajmiła.
- Kocham cię, kochanie – Jaxon pocałował ją w policzek.
- Ja ciebie też – pocałowała go, a my z Justinem odeszliśmy od stołu, dając szansę innym parom, by mogli złożyć swoje życzenia.
* Tłumaczenie piosenki LINK
Taki mały prezent świąteczny dla Was. :)
Jeszcze raz chciałybyśmy Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia: Wesołych Świąt spędzonych w gronie najbliższych, dużo uśmiechu, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, udanego Sylwestra!