środa, 24 grudnia 2014

II. Rozdział 15

"You make it easier when life gets hard."

Miłego czytania xx

Saige Cameron’s POV

Wkońcu nadszedł dzień ślubu Jen i Jaxona, który ma się odbyć w luksusowym ogrodzie. Niestety nadal miałam szynę na ręce i oczywiście szyna na nodze utrudniała mi chodzenie, ale na szczęście nie miałam już podbitego oka i rany na ustach, ale została tam mała blizna, którą widać tylko go się ją bada. Siniaki Jazmyn kompletnie zniknęły, może z wyjątkiem tych na tułowiu, a rany na ustach się zagoiły i nie było nawet blizn.
- Nie mogę uwierzyć, że dziś wychodzę za mąż - Jen weszła do pokoju, który używaliśmy jako garderobę, a tak naprawdę był pokojem gościnnym. Ubrana była tylko w różowy szlafrok z ładnym napisem "Panna Młoda". Jej włosy były zrobione, paznokcie pięknie pomalowane, teraz wszystko co musiała zrobić to założyć suknię. Wszystkie druhny były już ubrane w krótkie, czerwone sukienki bez ramiączek z jednakowymi naszyjnikami, które podarowała nam Jen w podzięce z to, że będziemy druhnami. Jen wybrała swoją przyszłą szwagierkę, Jazmyn za świadkową.
- To czas na wielki dzień! - uśmiechnęłam się do niej radośnie.
- Czuję się jakbym miała zwymiotować - Jen ujawniła szczerze - Stresuję się.
- Będziesz piękną panną młodą - Jazmyn zapewniła ją.
Jen posłała jej wdzięczny uśmiech - Upewnijmy się, że moja sukienka nadal pasuje.
- Nie rozumiem, nadal jesteś szczupła jak zawsze.
Jen wyglądała jakby coś ukrywała. Przyniosłam jej sukienkę, a ona skinęła głową.
Jazmyn i ja jako jedyne zostałyśmy w pokoju, wszyscy poprawiali dekoracje, włosy, make-up, sprawdzali czy wszystko jest w porządku.
Pomogłyśmy Jen założyć suknię. Jen westchnęła z ulgą, gdy udało się do końca zapiąć zamek i spojrzała na siebie w lustrze, wyglądała wspaniale.
- Jen, wszystko w porządku? - uniosłam brwi, gdy złapałyśmy kontakt wzrokowy w lustrze - Zachowujesz się jakbyś podejrzewała, że suknia nie będzie pasować, a przecież odkąd ją kupiłaś zdrowo się odżywiasz, nie masz się o co martwić.
Jen przełknęła - Ja uhm... odkryłam coś rano.
- Co? - Jazmyn ułożyła ręce na biodrach.
Jen odwróciła się - W zeszłym tygodniu codziennie budziłam się i wymiotowałam.
- O mój Boże - Jazmyn wydyszała - Wszystko w porządku?
Jen przytaknęła - Więc... dziś zrobiłam test ciążowy.
- Czy ty i Jaxon się zabezpieczaliście?
Jen przygryzła wargę - Zazwyczaj tak, ale jednego razu kilka tygodni temu... to było po prostu pod wpływem chwili i żadne z nas tak naprawdę o tym  nie myślało. Po prostu zapomnieliśmy użyć prezerwatywy...
- O mój Boże.
- Czy ty...? - zamarłam.
Jen przełknęła ślinę - Zostanę mamą - zobaczyłam łzy w jej oczach, a na jej ustach pojawił się uśmiech - Będę miała dziecko.
Jazmyn i ja byłyśmy w szoku i nie wiedziałyśmy co powiedzieć.
- Zostanę ciocią - Jazmyn zapiszczała, przytulając Jen - Gratulacje! Jestem taka podekscytowana!
- Jak mu o tym powiedziałaś?
Uśmiech Jen zniknął - Jeszcze tego nie zrobiłam...
- O cholera - Jazmyn przygryzła dolną wargę.
- Zamierzasz mu powiedzieć?
 - Nie wiem jak i kiedy. Nie chcę rujnować naszego ślubu i miesiąca miodowego - zmarszczyła brwi.
- Nie zrujnujesz, Jaxon kocha dzieci - Jazmyn zapewniła.
Jen chciała coś powiecie, ale akurat otworzyły się drzwi i Willow, Emma, Seneca i Spencer weszły do środka ubrane w suknie druhen.
Jen zrezygnowała i nie powiedziała wszystkim swoich wiadomości i odwróciła się do lustra.
- Wow – Spencer wydyszała, widząc Jen – Wyglądasz pięknie!
Jen zarumieniła się – Dziękuję ci, Spencer – odwróciła się, by widzieć każdą z nas – Wy również wyglądacie niesamowicie!
Willow przytuliła ją – Jestem taka podekscytowana!
- Dziękuję ci, Willow – Jen uśmiechnęła się do niej, zanim otworzyły się drzwi, ukazując Justina ubranego w smoking z czarną muszką. Natychmiast chciałam się na niego rzucić, wyglądał nieskazitelnie.
- Chcą, by druhny ustawiły się już na swoich miejscach. Oczywiście bez Jazmyn, ona może tu zostać.
- Powodzenia dziewczęta, rozkołyszcie tę imprezę! – Jen życzyła z żartobliwym mrugnięciem oka, a my wszystkie podążyłyśmy za Justinem do salonu, gdzie wszyscy się razem zgromadzili. Cała drużba, Ricky, Toby i młodsi bracia Jen: Jamie i Lucas i Josh stali w kółku, a organizator ślubu upewniał się, że każdy krawat jest zawiązany poprawnie, a włosy mieli dokładnie ułożone.

 - Okej – Justin chwycił kawałek papieru – Odkąd jestem świadkiem, Jazmyn jest moją partnerką, Toby jest partnerem Senecy, Jamie Willow, Lucas Emmy, a Josh Spencer i – Justin subtelnie spiorunował wzrokiem papier – Ricky jest partnerem Saige – wymamrotał przez zaciśnięte zęby, oczywiście nie spodobało mu się to, że będę szła z moim byłym chłopakiem.
Ricky odwrócił się i uśmiechnął się do mnie, po czym podszedł do mnie – Hej, dawno cię nie widziałem.
Uśmiechnęłam się – Miło widzieć cię ponownie, Ricky.
- Przepraszam, że nie mogłem cię odwiedzić w szpitalu, byłem w Anglii i kręciłem film, a reżyser nie pozwolił mi wrócić do Kalifornii, ale dzwoniłem każdego dnia do Toby ‘go i on zdawał mi raporty.
- Miło z twojej strony – uśmiechnęłam się.
Zachichotał – Musiałem się upewnić, że wszystko w porządku z moją Saigey Pie – nazwał mnie przezwiskiem, które używał, gdy byliśmy razem.
Czułam jak Justin piorunował nas wzrokiem ze swojego miejsca kilka metrów dalej.
- Okej, wszyscy – odchrząknął – Ustawmy się.
Jaxon podszedł do nas z dużym uśmiechem na twarzy.
- Jest gwiazda wieczoru – Justin poklepał go po ramieniu – Jak się czujesz stary?
- Jestem na to gotowy – Jaxon wiwatował.
- Czas na ślub 2.0 – Justin uśmiechnął się.
- Mam nadzieję, że przebijecie nasz – Toby puścił oczko, uwijając rękami talię Sanecy.
- Och, proszę – Jaxon zadrwił – Mój i Jen będzie lepszy – zapewnił.
- Och, marz dalej Bieber – Seneca zachichotała, przyciskając usta do policzka Toby’go na kilka sekund, zanim upewniła się, że Jaxon i Justin wyszli na podwórko.
Jen została zaprowadzona przez Jazmyn do pokoju, wyglądała jeszcze bardziej olśniewająco. Jej ciemne blond włosy były rozpięte i pofalowane, a do nich doczepiony był welon, który ciągnął się aż do pasa zasłaniając jej twarz.
- Wyglądasz niesamowicie – wydyszałam.
Jen zachichotała – Dziękuję ci, Saige.

Miała ten ‘błysk kobiety w ciąży’, który sprawiał, że dziś wyglądała jeszcze piękniej, jeśli to w ogóle jest możliwe.
- Czas, by iść – organizator ślubu podszedł do nas. Drzwi się otworzyły, jako pierwsi wyszli Willow i Jamie. Drzwi się zamknęły, a po tym organizator wyjrzał przez małe okno.
- Następna para – oznajmiła i drzwi ponownie się otworzyły.
Emma i Lucas byli następni. Mogłam zobaczyć jak Bradley, który siedział w drugim rzędzie jest wpatrzony w Emmę, wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy i wyszeptał ‘kocham cię’ zanim drzwi się zamknęły. Toby i Seneca stali przy drzwiach, gdyż oni byli następni. Po kilku minutach drzwi się ukazały, oni wyszli, a organizator ślub szybko zamknął za nimi drzwi.
- Wy dwoje – wskazała na mnie i Rickiego i podeszliśmy do drzwi. Złączyliśmy nasze ramiona razem, zanim spojrzał na mnie.
- Wyglądasz przepięknie, Saige.
Zarumieniłam się – Ty też, Ricky.
- Dzięki – zachichotał, zanim drzwi się otworzyły i natychmiast wyszliśmy. Temperatura była perfekcyjna, nie było chłodno, ale też nie było upału. Poczułam jak wszystkie oczy wlepione są we mnie, gdy szłam alejką. Pattie płakała w pierwszym rzędzie z powodu pierwszego ślubu jej dziecka, Jeremy mocno ją obejmował, a na jego twarzy widniał dumny uśmiech. Jaxon stał wpatrzony w drzwi, gdyż wiedział, że z każdą wychodzącą osobą jest bliżej, by zobaczyć Jen. Justin stał przy nim, oglądał mnie i Ricky’go, starając się ukryć jego niezadowolenie, że musiałam być z nim w parze. Doszliśmy do końca przejścia, Ricky pocałował mnie w dłoń, zanim obydwoje poszliśmy w inne strony. Justin wyglądał tak jakby chciał go zabić.
Drzwi otworzył się ponownie, a z nich wyszła Jazmyn. Uśmiechała się i mocno trzymała swój bukiecik z białych i czerwonych róż, powoli idąc alejką.
- Zaraz ją dostaniesz – Jazmyn szepnęła do Jaxona, sprawiając, że on nerwowo zachichotał, gdy ona dochodziła na swoje miejsce. Drzwi się otworzyły, sprawiając, że wszyscy wstali, odwrócili się, by zobaczyć Jen, która schodziła po schodach po białym dywanie. Duży uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy ujrzała Jaxona. Powoli szła wraz ze swoim ojcem, by w końcu dotrzeć do ołtarza.
- Kto wydał tę kobietę? – kaznodzieja uśmiechnął się do niej.
- Jej matka i ja – jej tata powiedział. Kaznodzieja przytaknął, gdy Pan Roberts ściągnął welon z twarzy Jen. Pocałował jej policzek, zanim puścił jej rękę, by oddać ją Jaxonowi. Poklepał go po plecach, zanim udał się na widownie i usiadł na ławce obok Pani Roberts.

Ślub zakończył się godzinę później, wszyscy pozowaliśmy do zdjęć na przyjęciu, które było po drugiej stronie ogrodu. Josh i ja siedzieliśmy przy stole razem z Jeremym, Pattie, Justinem, Jazmyn i ich dziadkami.
- To takie miłe, by końcu poznać dwoje ludzi, którzy zdobyli serce naszych wnucząt – babcia Justina, Diane, oznajmiła, a jej mąż, Bruce oparł się o jej krzesło.
- Więc, opowiedz nam o sobie Josh – Bruce spojrzał na niego – Odkąd planujesz poślubić naszą słodką wnusię.
Josh zachichotał nerwowo – Więc, nazywam się Josh Montgomery. Spotkałem waszą wnuczkę trzy lata temu na Bronx i zaprzyjaźniliśmy się, a potem zostaliśmy parą – Josh uśmiechnął się do niego.
- Jak się jej oświadczyłeś? – Diane przysunęła się do niego bliżej.
- Włożył pierścionek do ciasteczka – Jazmyn zachichotała – To było takie słodkie.
Bruce uśmiechnął się z aprobatą – Lubię cię, Joshua.
Diane krzyknęła – Nie zepsuj tego!
 - Mamo – Pattie patrzyła na swoją mamę z zażenowaniem.
- Tak, dziecko, to prawda, twoja mama wciąż może wprowadzi cię w zakłopotanie, nawet jeśli jesteś już mężatką i masz trójkę dzieci – Diane uszczypnęła jej policzek, a Jeremy zachichotał z powodu zachowania swojej teściowej.
- Teraz kolej na ciebie – Bruce wskazał na mnie – Jak w końcu zdobyłaś serce mojego wnuka?
- Dziadku – Justin przewrócił oczami – Możesz nie bawić się w agenta z CSI, proszę.
- Czy wy się spotykacie? – Diane spojrzała na mnie.
- Właściwie to nie… - Justin przerwał.
Bruce patrzył na niego w szoku – Dlaczego nie?
- Mieliśmy dużo spraw z Jazmyn, ja byłam w szpitali i inne tego typu sprawy – zdecydowałam się przemilczeć sprawę tego, że Justin dopiero miesiąc temu rozstał się ze Spencer.
- Justin! – Diane spojrzała na niego – Nie pozwól tej dziewczynie czekać!
Bruce przytaknął – Posłuchaj swojej babci, chłopcze – zachichotał – Nauczyłem się, że nie wolno kazać kobiecie czekać, wtedy one zawsze tracą zainteresowanie tobą.
- Okej dziadku – Justin wypił odrobinę wina, starając się ich ignorować.
- On nas ignoruje, ponieważ wie, że mamy rację – Diane uśmiechnęła się.
Jeremy zachichotał – Uwielbiam, gdy twoi rodzice przyjeżdżają – odwrócił się do Pattie, a ta zaśmiała się i przytaknęła mu.
- Justin mógłbyś skorzystać z naszych rad, kocham Saige.
- Okej, dzięki za rady – Justin postawił swój kieliszek.
- Kochanie, nie staramy się sprawić byś czuł się zażenowany, ale jako kobiety wiemy co czuje Saige i żadna kobieta nie chce czekać – Pattie wyjaśniła.
Starałam się ukryć to jak bardzo chciałam się roześmiać, więc schowałam moją twarz.
- Kocham twoich rodziców i dziadków – zachichotałam do Justina.
Bruce uśmiechnął się do mnie – Ja też cię lubię, ale Justin musi pokazać jaja i umówić się z tobą.
- Czy mój dziadek właśnie to powiedział? – Justin schował swoją twarz.
- Tato – Pattie starała się ukryć jak bardzo była rozbawiona, ale zdradzała ją czerwona od śmiechu twarz.
- Lubię ten stolik – Diane przytaknęła.
Jazmyn uśmiechnęła się – Uwielbiam wprowadzać Justina w zakłopotanie – poczochrała go po głowie.
- Zostaw moje włosy – Justin zajęczał, zanim odwrócił się do mnie i zmarszczył brwi. Dałam mu pełen współczucia uśmiech i pocałowałam go w policzek.
- Wy nazywacie to pocałunkiem? – Bruce zapytał.
- Naprawdę ją pocałuj, Justin. Pokaż nam, że potrafisz! – Jeremy namawiał go razem z Brucem.
- Nie zamierzam pocałować jej przed wami, myślę, że wy wszyscy za dużo wypiliście – Justin przewrócił oczami.
- Nie, nie, nie, pocałuj ją! – Pattie dołączyła się do zabawy – Nie wypiłam nawet łyka wina!
- Mamo – Justin wydął wargi.
- Więc, zrób to Justin.
- O nie, ty też, Jazmyn! – Justin odwrócił się do niej, a ona wzruszyła ramionami.
- Pocałuj ją! – zapiszczała, sprawiając, że osoby siedzące przy innych stołach również zwróciły na nas uwagę.
- Wy nie przestaniecie, prawda? – Justin wymamrotał, zanim umieścił ręce na moich policzkach, łącząc nasze usta. Dyszałam zaskoczona, faktycznie się poddał i pocałował mnie, zanim mogłam zareagować. Oddałam pocałunek, owijając ramiona wokół jego szyi.
- Teraz to jest pocałunek – usłyszałam jak Bruce zagwizdał w tle.
- To mój chłopak! – Jeremy zachichotał.
- Szczęśliwi teraz? – Justin wpatrywał się we wszystkich.
Diane pokręciła głową – Nie będę szczęśliwa, dopóki nie umówisz się z nią.
Mentalnie dziękowałam jej, mówiła rzeczy o których myślałam.
Zwróciłam się do Justina – Nie chcę byś mnie o to pytał, jeśli jesteś do tego zmuszony.
Justin uśmiechnął się do mnie – Nigdy nie będę czuł się zmuszony by się z tobą umówić, Saige. Kocham cię już od trzech lat.
- Jesteśmy w domu – Pattie cieszyła się – Myślę, że on to zrobi.
- Zrób to, Justin – Jaxon krzyczał.
- Zrób to, zrób to, zrób to… - Jazmyn zaczęła skandować, waląc pięścią w stół.
- Saige – Justin uśmiechnął się do mnie – Pomimo całego chaosu wokół nas-
- Uważaj na język, kochanie- Pattie przypomniała, uśmiech nigdy nie opuszczał jej twarzy, mogłam sobie wyobrazić jak bardzo bolały ją policzki.
- Zostaniesz moją dziewczyną? – Justin zignorował ich.
Zaśmiałam się – Z przyjemnością zostanę twoją dziewczyną, Justin.
Uśmiechnął się i ponownie przycisnął swoje usta do moich, a wszyscy zaczęli wiwatować.
- Co byś powiedziała na to byśmy zatańczyli i uciekli od tego szaleństwa?
- Jestem za – przytaknęłam i wstaliśmy z naszych miejsc. Justin chwycił moją rękę i udaliśmy się na parkiet, gdzie właśnie leciała piosenka „Timber”.
- Ta piosenka mnie prześladuje.
- Hej, może to jest nasza szczęśliwa piosenka – Justin wzruszył ramionami – To jest ta piosenka, do której tańczyliśmy na weselu Senecy i Toby’go.
- To prawda – uśmiechnęłam się, a piosenka się zakończyła i zmieniła się na piosenkę „Lucky” Jasona Mraza i Colbie Calliat.
- Perfekcyjnie – Justin uśmiechnął się i umieścił swoje ręce po obu stronach mojej tali, a ja owinęłam moje wokół jego szyi.
- Do you hear me? I’m talking to you, – Justin śpiewał razem z Jasonem - Across the water, across the deep blue ocean under the open sky. Oh my, baby I’m trying.
- Boy, I hear you in my dreams – A ja śpiewałam wraz z Colbie - I feel your whisper across the sea, I keep you with me in my heart, You make it easier when life gets harder.
Justin oparł się o moje czoło i razem po cichu śpiewaliśmy chórek.
- Lucky I’m in love with my best friend, lucky to have been where I have been. Lucky to be coming home again – Uśmiechnęłam się i oparłam plecy o jego ramiona.
- They don’t how long it takes waiting for a love like this. Everytime we say goodbye I wish we had one more kiss. I’ll wait for you, I promise you I will* – śpiewaliśmy razem, a Justin kontynuował kręcenie mnie wokół. Śmialiśmy się i mieliśmy dużo zabawy. Piosenka się zakończyła, a my zatańczyliśmy do jeszcze kilku, a potem wróciliśmy do stolika trzymając się za ręce.
- Gratulacje dla szczęśliwej pary – uśmiechnęłam się.
- Witaj w rodzinie, Jen – Justin przytulił ją i Jaxona.
- Myślę, że całe przyjęcie słyszało usłyszało hałaśliwy stolik, przy którym siedzi moja rodzina – Jaxon zachichotał – Gratulacje.
- Dzięki – zarumieniłem się.
- Cieszę się, że każdy jest dziś szczęśliwy – Jen oznajmiła.
- Kocham cię, kochanie – Jaxon pocałował ją w policzek.
- Ja ciebie też – pocałowała go, a my z Justinem odeszliśmy od stołu, dając szansę innym parom, by mogli złożyć swoje życzenia.

* Tłumaczenie piosenki LINK

Taki mały prezent świąteczny dla Was. :)
Jeszcze raz chciałybyśmy Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia: Wesołych Świąt spędzonych w gronie najbliższych, dużo uśmiechu, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń, udanego Sylwestra!

piątek, 19 grudnia 2014

II. Rozdział 14

Gra zaczyna się.

Justin Bieber's POV

Po tym, jak Jazmyn i Saige były bezpieczne i było im wygodnie w swoich łóżkach, i szybko zasnęły, wymknąłem się z pokoju i wróciłem do Spencer, do naszego starego mieszkania, żeby spakować moje rzeczy i zanieść je do domu Saige, która w końcu zgodziła się na to, po wielu przekonywaniach. Jak tylko wszedłem do mieszkania, poczułem, że ktoś złapał mnie za koszulkę i rzucił na ścianę.

-Co do cholery?- miałem zemścić się, kiedy zdałem sobie sprawę, że to Darrel.
-Co kurwa, słyszałem, że nie żyjesz.
-To jest to, co chciałem, żeby ludzie myśleli.- uśmiechnął się- Wyjechałem, Bieber, ale teraz wróciłem i mam niedokończone sprawy do wykonania.
-Na przykład?- zakwestionowałem, krzyżując ramiona na piersi.
-Ty i Flores na pewno nie skończyliście pracy dla mnie i stawianie się w magazynie było prawdopodobnie niemądrym posunięciem, jeżeli próbowaliście opuścić gang- spojrzał na mnie.
-Nie chciałem niczego opuścić- mówiłem przez zaciśnięte zęby- Szukałem Spencer.

Darrel potrząsnął głową- Flores jej szukał, zwłaszcza, że widzę, że próbujesz znowu dobrać się do spodni Saige Cameron.
-Nie próbuję dostać się do jej spodni- warknąłem- Szanuję kobiety, w przeciwieństwie do ciebie.
Darrel głośno się zaśmiał- O proszę, Bieber, jesteś tak samo zły, jak byłeś kilka lat temu, a może nawet gorszy. Wiesz, że lubisz posiadać kobiety tylko dla siebie.
-Kocham Saige.
-To jest to, co próbujesz sobie wmówić, ale pomyśl o życiu, jakim możesz żyć, jeśli wrócisz ze mną do pracy. Kobiety tylko dla ciebie, pieniądze, kluby-

-Czy jest tu jakiś problem, panowie?- starsza pielęgniarka podeszła do nas, poprawiając okulary na nosie i skrzyżowała ramiona na piersi.

Darrel cofnął się ode mnie o krok- Nie, proszę pani- nie przerwał ze mną kontaktu wzrokowego- W ogóle nie ma problemu.- trzymał oczy przyklejone do moich.
-Nie tolerujemy bójek na naszych korytarzach, jeśli wy dwoje chcecie dyskutować, będę musiała poprosić was o opuszczenie szpitala.
-Nie dyskutuję, odwiedzam moją siostrę i przyjaciółkę.
Darrel pokręcił głową- Nie skończyłem z tobą rozmawiać, Bieber.....miłego wieczoru.- życzył ironicznie i spojrzał na pielęgniarkę- Możesz wrócić do swoich obowiązków, wychodzę.- przewrócił oczami i udał się do windy. Nacisnął guzik i spojrzał na mnie jeszcze raz.
-Po prostu pomyśl nad moją ofertą, Bieber.- uśmiechnął się złośliwie i drzwi otworzyły się, ukazując Spencer, czekającą na niego w windzie. Wyglądała jakby płakała. Wszedł i owinął wokół niej ramię.

-Żadnych łez, kochanie, będę dbać a twoją cipkę, jeśli Justin nie może.- pocałował jej policzek. Spencer wyglądała, jakby chciało jej się rzygać, kiedy drzwi windy się zamknęły.

Chciałem skręcić mu kark. Nie żebym był zazdrosny i kochał Spencer, ale ciągle się o nią troszczę, jako przyjaciel i nie chcę, żeby ją dotykał.
-Ty też wychodzić czy zostajesz?

Przełknąłem ślinę i spojrzałem na drzwi, teraz nie sądzę, że Saige i Jazmyn są bezpieczne, jeżeli Darrel może krążyć tak łatwo po korytarzach.

-Zostaję.- postanowiłem i przeszedłem obok niej, wracając do pokoju. Słyszałem piszczenie maszyn, ale odetchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem, że z nimi w porządku. Zdjąłem moje buty, kurtkę i jeansy, zanim ostrożnie wsunąłem się na łóżko obok Saige, upewniając się, że jestem po dobrej stronie.

-Justin?- obudziła się zdezorientowana. Jej głos był ochrypły od snu.
-Ciii, kochanie.- uciszyłem ją, zapewniając, że wszystko w porządku, aby wróciła do snu.
-Co ty tu robisz?
-Po prostu chcę dzisiaj z tobą zostać...czy to w porządku?

Uśmiechnęła się, sprawiając, że wyglądała uroczo z jej niechlujnym kokiem i bez makijażu- Tak.
Odwróciła się ode mnie i leżeliśmy na łyżeczki, kiedy pocieszająco kreśliłem kółka na jej biodrach i oparłem brodę o jej ramię.

Saige Cameron's POV

-Obudźcie się, gołąbeczki!- usłyszałam, że ktoś krzyknął, wyciągając mnie z głębokiego snu, wypuściłam z mojego gardła jęk niezadowolenia.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jazmyn, siedzącą na łóżku i wpatrującą się we mnie i Justina.
-Czas podnosić leniwe tyłki- znowu krzyknęła, sprawiając, że Justin wybudził się ze snu.
-No dobra może to pomoże. Jeśli pielęgniarki zobaczą, że Justin spał w twoim łóżku, wykopią go ze szpitala, więc Justin lepiej podnoś dupę.

Justin usłyszał to i natychmiast wstał. Pocałował mnie szybko w policzek i zeskoczył z łóżka, wkładając jeansy, buty i kurtkę.

-Lepiej pójdę do domu, przebrać się i przenieść moje rzeczy do twojego domu, wrócę po południu. Co chcecie na obiad? Przyniosę wam, zamiast tego całego szpitalnego jedzenia, które jest niedobre.
-Chick-Fil-A.- Jazzy posłała mu niewinny uśmiech.

Skinęłam głową- Dla mnie też.
-Dobrze, napiszę do jednej z was, kiedy tam będę i złożę zamówienie.
-Dobrze.- Jazmyn i ja odpowiedziałyśmy, Justin dał mi buziaka w usta, pocałował Jazmyn w czoło i opuścił pokój.
-Nie mogę uwierzyć, że ty i mój brat znowu jesteście razem.- Jazmyn zaśmiała się.
-Nie jesteśmy.- podniosłam ręce w geście obronnym- Po prostu...całujemy się i śpimy w tym samym łóżku, całujemy się więcej razy i przytulamy...to jest to.
Jazmyn posłała mi spojrzenie- W zasadzie umawiacie się, nie nazywając tego związkiem, Saige.- śmiała się ze mnie.

Wzruszyłam ramionami- Możesz to nazywać jak chcesz, Jazzy.
-I będę.
-Rób co chcesz.

Drzwi otworzyły się i pielęgniarki weszły do środka z różnymi lekami i narzędziami, co sprawiło, że jęknęłam, na ich widok.
-No cóż, dla pani też dzień dobry, pani Cameron.- zaśmiała się jedna pielęgniarka o imieniu Stephanie.
-Przepraszam.- przeprosiłam- Ja naprawdę nienawidzę tych wszystkich badań kontrolnych.
Stephanie zmarszczyła brwi- Założę się, że tak. Miałam wypadek samochodowy, kiedy byłam młodsza, ale nie był nawet w połowie tak zły, jak twój. Opuściłam szpital po tygodniu. Jutro rozpoczynasz swoją terapię fizyczną i dzisiaj zdejmiesz swój opatrunek.

Wpatrywałam się w czarną tkaninę na rzep owiniętą wokół mojego nadgarstka i skinęłam głową- Jestem szczęśliwa. Czy wiesz, jak długo potrwa terapia fizyczna?
-Kilka miesięcy.- westchnęła- Ale, słyszałam, że wybierasz się praktyki tańca, kiedy wyjdziesz ze szpitala, więc to powinno pomóc ci z całym rozciąganiem.
-Tak.- skinęłam głową, kiedy zaczęła sprawdzać moje ciśnienie.

Justin Bieber's POV

Włożyłem wszystkie moje torby do bagażnika mojego samochodu. Wyłowiłem mój telefon z kieszeni i wcisnąłem przycisk, aby utworzyć nową wiadomość.

Do: Spencer
Od: Justin

Mieszkanie jest wolne, jest całe twoje, jeśli chcesz w nim mieszkać. Jeżeli nie chcesz, możesz je sprzedać i zachować wszystkie pieniądze. Przepraszam, że nam nie wyszło, to co planowaliśmy, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Powinnaś wiedzieć, że zawsze będzie mi na tobie zależeć.

Od: Spencer
Do: Justin

K. Dzięki.

Skrzywiłem się na jej krótką odpowiedź oraz na fakt, że skróciła jej słowa. Ona robi tak, tylko, kiedy jest wkurzona. Postanowiłem nie odpisać i spowodować więcej dramatyzmu. Schowałem mój telefon z powrotem do kieszeni i wskoczyłem na przednie siedzenie mojego czarnego Jeepa, którego Scooter kupił mi, jako gratulacje na mój pierwszy nagrany album.

Po raz ostatni wycofałem się z podjazdu, kierując się do domu Saige. Po przybyciu i wpisaniu na małej klawiaturze kodu, brama otworzyła się odsłaniając posiadłość Saige w całej okazałości. Wjechałem, a brama za mną zamknęła się, zaparkowałem przed drzwiami, nie chcąc zostawać długo, miałem zamiar tylko zostawić moje torby i odjechać.

Wziąłem tak dużo rzeczy, ile mogłem, wszedłem przez drzwi, kładąc je na kanapie i wyszedłem, aby zabrać resztę, robiąc z nimi to samo. Wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi.

Poczułem, że mój telefon wibruje w kieszeni. Szybko wyłowiłem go i przycisnąłem do ucha.
-Halo?
-Justin...jesteś teraz dostępny, aby ze mną porozmawiać, chłopcze?- Darrel powiedział po drugiej stronie.
-Wal się Darrel. Nie jestem zainteresowany. Nie chcę już być w tym gangu.
-Stary, nie masz wyboru co do gangu, gang wybiera ciebie.
-Cóż, powiedz gangu, żeby się pieprzył, ponieważ nie jestem nim zainteresowany.
-Podejmujesz straszną decyzję, Justin.
-Jak to?- zaszydziłem.
Zaśmiał się ponuro po drugie linii- Jeśli nie jesteś z gangiem, jesteś zagrożeniem. Możemy cię zabić tak szybko, że nawet nie będziesz miał czasu, żeby o tym pomyśleć. Pamiętaj co Mikey zrobił twojej dziewczynie-
-Nie mieszaj jej do tego.- warknąłem.
-Moglibyśmy zrobić jej to dziesięć razy gorzej.
-Darrel, jeśli ją kiedykolwiek dotkniesz, skręcę ci twój cholerny kark...zrozumiano?
-Justin, Justin, Justin- powiedział- Nie przestraszysz mnie, ale wiem, że ja przestraszę ciebie i twoją dziewczynę, współpracuj, a ona nie będzie cierpieć.
-To jest to, co powiedziałeś ostatnim razem i sprawiłeś, że musiałem ją zostawić. Wiesz co, Darrel, przyjdź i weź mnie, nie boję się ciebie zabić.

Mogłem zobaczyć jego uśmiech po drugiej linii- Lepiej się przygotuj, Justin, mam całą armię ze mną.
-To jest nas dwoje, Darrel...gra zaczyna się.

Saige Cameron's POV

Tego popołudnia Jazmyn, Jaxon, Josh, Justin i ja siedzieliśmy w moim i Jazmyn pokoju w szpitalu. Jazmyn było podekscytowana, mówiąc nam wszystko, na co miała nadzieję na ślubie i rzeczy jakie zaplanowała odkąd było małą, pięcioletnią dziewczynką.
-Nie znam tego całego tematu o księżniczkach, którego chciałaś użyć, kiedy miałaś siedem lat.- Jaxon dokuczał jej.
-Zamknij się.- Jazmyn zarumieniła się i kierując uwagę na Jen- Jakie kolory będą na twoim ślubie?
-Biały i czerwony.- uśmiechnęła się- Chłopaki macie coś na uwadze?
Josh skinął głową- Myśleliśmy o niebieskim i srebrnym.
-Jak marynarka wojenna, jasny niebieski, błękitny, turkusowy?- zapytałam.
-Prawdopodobnie ,,Carolina blue", jeśli połączymy ze srebrnym.- Jazmyn wzruszyła ramionami.
-Byłoby ładnie.- Justin przytknął.
-Kiedy planujecie się pobrać?
-Kiedy wyjdziecie ze szpitala.- Jen uśmiechnęła się, podekscytowana, jak mała dziewczynka w Bożonarodzeniowy poranek- Wychodzicie w następnym tygodniu i chociaż, obie będziecie mieć buty na nogach, chcemy, żebyście tam były, niezależnie od tego czy pójdziecie do ołtarza, to zależy wyłącznie od was, nie chcemy naciskać-
-Pójdę do ołtarza.- skinęłam głową- Wezmę dużo leków przeciwbólowych.
-Ja też.- Jazmyn uśmiechnęła się.
-Świetnie.- uśmiechnęła się- Seneca pomogła mi wybrać sukienki druhen, jedna z was, kilka miesięcy temu powiedziała, że są ładne. Dałaś mi rozmiary sukienek, które założycie na ślub, zamówiłam je, mam nadzieje, że będą pasować.
-Nie mogę uwierzyć, że w przyszłym tygodniu bierzecie ślub.- zapiszczałam- Jestem taka szczęśliwa!
Jazmyn uśmiechnęła się- Pewnego dnia przyjdzie kolej Saige i dołączy do rodziny Bieberów.
-Jazzy!- Justin syknął na nią, a ja wybuchłam śmiechem.
-No cóż, dziękuję za te wszystkie życzenia, Jazmyn.....tak myślę.- zakryłam moją twarz, chichocząc.
Wzruszyła ramionami- Wiesz, że to prawda. Wszyscy wiemy, że Justin i Saige pobiorą się pewnego dnia.
-Dobrze Jazmyn, teraz możesz przestać.- Justin posłał jej spojrzenia pełne dezaprobaty.
-Wiesz, że wszyscy się ze mną zgadzają.- Jazmyn zaśpiewała.
-Czy ona dzisiaj wzięła za dużo leków przeciwbólowych?- Jaxon zaśmiał się z jego siostry bliźniaczki.
Wzruszyłam ramionami- Bardzo możliwe mogła to zrobić.
-Kochanie.- Josh pocałował jej skroń- Zawstydzasz ich.
-Jestem jego siostrą. Powinnam go zawstydzać.
-Dobrze, Jazmyn, uspokój się.- Justin potrząsną głową na nią.
-Zabierasz całą zabawę- potrząsnęła głową.
-Dziękuję siostrzyczko, też cię kocham!- Justin zrobił serce z rąk i pokazał jej.
Drzwi otworzyły się i pielęgniarka weszła do środka- Mam dla was fantastyczne wieści!- uśmiechnęła się do nas szeroko, sprawiając, że jej uśmiech wydawał się bardziej przerażający, niż podekscytowany.
-Dzień dobry....Bethany.- Jaxon przeczytał z jej plakietki- Jak możemy pani pomóc?
-Dziewczynki, będziecie dzisiaj wypisane! Fizjoterapeuci zalecili wam założenie butów na nogi i powiedzieli, że możecie być dzisiaj wypisane.
Moja szczęka spadła- Naprawdę?- poczułam szczęśliwe łzy w moich oczach na myśl, że wyjdę z tego piekła i wreszcie wrócę do mojego własnego łóżka.

-Naprawdę.- zaśmiała się- Teraz, chłopcy, jeśli możecie zawieźcie je do sali terapii fizycznej, oni maja tam buty, a lekarze na dole będą gotowi, aby ściągnąć im gips.
Jazmyn patrzyła na nią w szoku i zaczęła mówić- Bethany...Myślę, że cię kocham.
Pielęgniarka zaśmiała się, a Jaxon i Jen pomogły mi wejść na wózek, który przyniósł mi Justin i zawiózł mnie na dół do biura fizjoterapeutów na końcu korytarza, Josh wiózł Jazmyn za mną.

~.~

Stałam nerwowo w drzwiach szpitala, szykując się do wyjścia. Ubrałam się w moje ulubiona jeansy, białą koszulkę i jedną z bluz Justina, którą zostawiłam rozpiętą. Zostawiłam moje włosy rozpuszczone i pofalowane, założyłam okulary, mimo że słońce już zaszło.
-Jesteś gotowa?- Justin stał obok mnie.

Skinęłam niepewnie, patrząc w dół na mój nadgarstek, na którym wciąż był gips. Terapeuta powiedział mi, że z moją nogą jest wszystko w porządku, ale pomyślał, że powinnam trzymać gips na moim nadgarstku jeszcze jeden tydzień, co było w porządku, bo się stąd wydostać.

Jazmyn i Josh wyszli już jakieś dziesięć minut temu, więc wiedziałam, że paparazzi spodziewają się mnie.

-Możemy poprosić ochroniarzy szpitalnych, żeby oczyścili przejście.- Justin zasugerował.
Pokręciłam głową- Kiedyś muszę się z nimi zmierzyć i myślę, że nadszedł ten czas.
Justin pochylił się i przycisnął usta do mojego policzka- Będę przy tobie przez cały czas, dobrze piękna?
Zarumieniłam się- Dziękuję.
Justin podszedł do drzwi- Idziemy.
-Jestem gotowa.
Pchnął je, natychmiast otwierając, a lampy błyskowe zaślepiły moje pole widzenia, kiedy postawiłam krok do przodu.

Saige, jesteś zadowolona, że żyjesz?!
Saige, czy to prawda, ze jeden z lekarzy próbował z tobą flirtować?
Saige, jak żyło ci się w szpitalu, te dwa tygodnie?
Saige, planujesz pozwać osobę, która w ciebie uderzyła?
Znalazłaś już osobę, która była kierowcą samochodu, który w ciebie uderzył?
Nadal zamierzasz zrobić trasę?
Jak się masz, Saige?

-Proszę, zejdźcie z drogi, aby Saige mogła być bezpieczna.- słyszałam, jak Justin syknął na niektórych paparazzi, którzy go ignorowali.
-Proszę, przesuńcie się, żeby Saige mogła dojść do samochodu.- Justin próbował ponownie.

Odchrząknęłam- Mam złamane kości i siniaki na całym ciebie, tak się mam. Tak, cieszę się, że żyję. Żaden lekarz nie próbował ze mną flirtować. Opuszczam szpital po dwóch tygodniach, nie polecam go. Planuję pozwać tego, kto we mnie uderzył, ale niestety nie wiem, to to zrobił. Nadal planuję zrobić moją trasę, zacznę próby tańca, wtedy zdejmę buta ortopedycznego i robię to tak dobrze, jak tylko potrafię w tej chwili.- odpowiedziałam na wszystkie pytania naraz- Teraz, proszę pozwólcie mi dość do samochodu, chciałabym wrócić do domu po raz pierwszy od wielu tygodni.

Paparazzi zeszli mi z drogi, a Justin szybko doprowadził mnie do samochodu i otworzył mi drzwi, zamykając je za mną.
_________________________________________________________
Witam z nowym rozdziałem :*

Z racji, że zbliżają się święta chcemy życzyć wam:
Wesołych, spokojnych, szczęśliwych świąt, spędzonych z rodziną.
Odwiedzin bogatego Mikołaja z masą wymarzonych prezentów.
Udanego sylwestra spędzonego w miłym towarzystwie i szczęśliwego Nowego Roku, aby był lepszy niż 2014.
Jeszcze raz Wesołych Świąt!
Dziękujemy, że z nami jesteście!

To może jako mały prezent świąteczny dla nas, każdy kto przeczyta skomentuje rozdział? :)
Pytania kierujcie na: ASK
N&O

piątek, 12 grudnia 2014

II. Rozdział 13

"Nie jestem urocza, jestem seksowna"

Miłego czytania xo

Jaxon Bieber’s POV

- Cześć... Jaxon i Justin - usłyszałem jak ktoś nerwowo przywitał się, gdy siedzieliśmy w kawiarni i zachłannie zajadaliśmy spaghetti. Spojrzałem w górę i ujrzałem Josha, który siedział w fotelu naprzeciwko.
- Cześć stary - Justin uśmiechnął się, wpychając makaron z sosem w usta.
- Myślicie, że mogę was o coś zapytać? Już pytałem waszego ojca i się zgodził, ale chcę być pewny, że mam także od was przyzwolenie.
Spojrzałem na niego zmieszany - O co chodzi, Josh?
- Widzicie... uhm... - wyglądał tak, jakby się martwił naszą reakcją.
 - Wyrzuć to z siebie, stary - Justin zachichotał.
- Chcępoślubićwasząsiostrę - powiedział szybko, rzadko robiąc przerwy między słowami.
- Sory stary, nie zrozumiałem tego co powiedziałeś - zaśmiałem się i urwałem kawałek tosta czosnkowego i wrzuciłem go do ust.
- Ja... uch.. Widzicie, Justin i Jaxon, ja po prostu -
- Stary, naprawdę mnie martwisz. Czego ty do cholery chcesz? - zaśmiałem się.
- Chcę... uch... poślubić Jazmyn.
Moje oczy rozszerzyły się - Chcesz jej się oświadczyć?
Josh przełknął ślinę i skinął głową - Tak.
- Cholera - Justin wyszeptał.
Potrzebowałem kilku sekund na przemyślenie kilku kwestii.
- Co mój ojciec powiedział, gdy go zapytałeś? - Justin patrzył na niego bez wyrazu.
- Natychmiast się zgodził, bo myśli, że uszczęśliwiam Jazmyn -
- Więc, zgadzam się z tym, że ją uszczęśliwiasz, ale jestem zaskoczony, że tak szybko się zgodził. Zazwyczaj jest bardziej opiekuńczy względem Jazmyn - przerwałem mu.
Josh uśmiechnął się - Zgaduję, że mnie lubi.
Justin zaśmiał się - Więc, przyszedłeś tu, aby dostać nasze błogosławieństwo?
Josh skinął entuzjastycznie głową - Tak, proszę...
Uśmiechnąłem się - W takim razie musisz odpowiedzieć na kilka pytań, Josh.
Justin i ja wymieniliśmy się spojrzeniami, zanim odwróciliśmy się do niego.
- Tak, musisz - Justin uśmiechnął się.
- O Boże - Josh przygryzł dolną wargę i podrapał się po karku.
- Dlaczego chcesz poślubić moją siostrę? - pochyliłem się i oderwałem kolejny kawałek tosta.
- Ponieważ ją kocham.
- Musisz mieć lepszy powód niż ten - Justin powiedział.
- Po tym jak usłyszałem o jej wypadku, myślałem, że straciłem ją na zawsze. W tamtej chwili uświadomiłem sobie, że nie mogę żyć bez Jazmyn i chcę przejść przez resztę życia, wiedząc, że Jazmyn jest moją żoną i że kocha mnie na tyle, żeby umieścić na palcu pierścionek i dzielić ze mną nazwisko, nie chcę jej stracić.
- To słodkie - zjadłem więcej mojego spaghetti. Josh przełknął ślinę, gdy ja i Justin przygotowywaliśmy następne pytanie.
- Masz dla niej pierścionek? - Justin zapytał.
- Tak.
- Masz go przy sobie? - wziąłem łyk wody z lodem.
Josh sięgnął ręką do kieszeni i wyjął czarne, aksamitne pudełko, które ustawił na stoliku.
- Masz zamiar pokazać mi pierścionek czy tylko pudełko? - zaśmiałem się, a Josh zarumienił się z zakłopotania.
- Prawda, przepraszam.
- Nie martw się o to - Justin machnął ręką w powietrzu.
Josh otworzył pudełko, ujawniając kwadratowy pierścionek zaręczynowy. Kamień był błękitny z diamentami wokół niego.
- Wow - podziwiałem - Dlaczego błękitny?
- Pierwszej nocy kiedy obudziła się w szpitalu, zostaliśmy do późna w łóżku i oglądaliśmy Kopciuszka. Powiedziała, że to było prawdopodobnie najszczęśliwsze i najbardziej relaksujące wspomnienie jakie miała, więc chce to zapamiętać na zawsze.
Trzymałem pierścień, zauważyłem, że na wewnętrznej stronie wygrawerowany jest napis "taniec w chmurach".
- To jest naprawdę ładne - Justin podziwiał pierścionek, gdy mu go podałem, a następnie włożył go do pudełka.
- Dzięki, stary - Josh uśmiechnął się.
- Kto by pomyślał, że moja siostra będzie miała pierścionek zaręczynowy inspirowany Kopciuszkiem - zaśmiałem się.
Josh uśmiechnął się - Cokolwiek ją uszczęśliwia, tak?
- Prawda - Justin skinął głową.
- Więc - Justin przeszedł do następnego pytania - Jak planujesz jej się oświadczyć?
- Zamierzam umieścić pierścionek w cieście czekoladowym, jej ulubionym i jej to dać.
Zaśmiałem się - Cholera, w cieście czekoladowym... Dobrze znasz moją siostrę.
- Staram się - Josh udawał, że strzepnął pył z ramienia.
- Myślę, że ciasto to dobry pomysł - Justin skinął głową.
- Jak ty oświadczyłeś się Jen?
- Romantyczna kolacja po uzyskaniu dyplomu ukończenia liceum. Miałem pracownicę, która wprowadzała jednowyrazową notatkę do każdego posiłku. Przystawka to "wyjdziesz", główne danie to "za", a deser "mnie?". Nie wiem, jak ona nie zorientowała się o co chodzi, gdy podali główne danie, ale może wiedziała, ale chciała zachować się jakby nie wiedziała. Miałem swój wielkim moment, gdy podali deser - wzruszyłem ramionami - To było miłe.
- Brzmi świetnie.
- Bo było.
- Więc... - Josh odchrząknął.
- Tak? - uśmiechnąłem się, wiedziałem czego on chce, ale chciałem, żeby mnie o to poprosił.
- Potrzebujesz czego, Joshua? - Justin starał się nie roześmiać.
- Czy ja... mam twoje błogosławieństwo, Jaxon?
- Hmmm... - wziąłem do ust spaghetti, Josh wyczekiwał z bólem. Kiedy połknąłem, chwyciłem szklankę i dopiłem wodę do końca, odstawiłem szklankę i wziąłem kawałek chleba.
- Jaxon - Josh zachichotał - Mogę dostać odpowiedź?
Odstawiłem chleb.
- Tak, Josh, masz moje błogosławieństwo, możesz poślubić moją siostrę.
- A co z tobą, Justin?
- Hmmm - Justin postukał palcem po brodzie - Naprawdę chcesz poślubić moją małą siostrzyczkę, Montgomery?
- Naprawdę - Josh skinął głową - Proszę, Justin. Twoja opinia jest dla mnie tak samo ważna jak opinia twojego ojca i Jaxona, proszę!
- Nie rozumiem dlaczego nie mógłbyś jej poślubić, masz moje błogosławieństwo, Montgomery.
- Dziękuję! - Josh skakał z podekscytowania.

Jazmyn Bieber’s POV

Po mojej i Saige obserwacji lekarskiej, Justin i Josh poszli do ogrodu zimowego, więc miałyśmy trochę czasu dla siebie.
- Cholera, dziwka próbowała pobrać mi krew i wbijała igłę w moją cholerną żyłę trzy razy - Saige skarżyła się na nową pielęgniarkę, która wcześniej pobierała jej krew. Uniosła rękę, pokazując czerwony bandaż, którym owinięto jej rękę.
- To jest do bani - oglądałam niebiesko-fioletowe zabarwienia, gdzie igła została źle wprowadzona.
- Co ty nie powiesz - przewróciła oczami, kiedy w końcu weszłyśmy do ogrodu zimowego.



- Niech wszystkie twoje problemy odejdą - Justin wyszeptał do jej ucha i delikatnie masował jej plecy, co sprawiło, że Saige natychmiast się zrelaksowała. Pomógł jej usiąść na pluszowej kanapie, gdzie mogli siedzieć tak blisko siebie, że prawie ściskali się udami. To było oczywiste, że wciąż się kochali, choć żadne z nich jeszcze się do tego nie przyznało i wiadomo, czy Saige wie już, że Spencer i Justin zerwali ze sobą.
- Masz ochotę na jakiś deser, kochanie? - Josh spojrzał na mnie.
Wzruszyłam ramionami - Zawsze mam ochotę na deser czy jakiekolwiek inne jedzenie.
Josh zachichotał - Jak byś się poczuła, gdybym przyniósł ci czekoladowe ciasteczka?
- To by było niesamowite! - zapiszczałam - Wiesz jak kocham czekoladowe ciasteczka.
- Więc, kupiłem jej wcześniej dla ciebie, ale wygląda na to, że zostawiłem je w pokoju. Pójdę po nie, a ty tu poczekasz, dobrze?
- Dziękuję, kochanie - złapałam go za kołnierz, zmuszając do schylenia się. Szybko cmoknęłam go w usta. Uśmiechnął się i pocałował mnie jeszcze raz.
- Zaraz wracam, skarbie.
- Nie musisz się dla mnie śpieszyć.
Josh uśmiechnął się i wyszedł z ogrodu.

Po chwili do ogrodu weszła Spencer, trzymająca kamerę.
- Co ty robisz? - zaśmiałam się.
Wzruszyła ramionami - Nie wiem - dokładnie wiedziała, dlaczego wszystko kameruje, ale wiedziałam, że nie będę w stanie tego od niej wyciągnąć.
 - Żadnych zbliżeń, wyglądam okropnie w szpitalu - zakryłam twarz rękami.
- Och, daj spokój - zadrwiła - Cała obandażowana w szpitalu wyglądasz o wiele piękniej niż ja, kiedy prezentowałam się na czerwonym dywanie na American Music Awards.
- Nieprawda - odciągnęłam ręce i obie zachichotałyśmy.
Widziałam jak Spencer patrzy smutnym wzrokiem na Justina i Saige, którzy byli blisko siebie. Spojrzałam na nich. Justin szepnął jej coś na ucho, co sprawiło, że ona się głośno zaśmiała.
- Mam ochotę zwymiotować przez nich - Spencer syknęła cicho, bardziej do siebie.
- Kiedyś i ty znajdziesz swojego księcia z bajki - zapewniłam.
- Myślałam, że to Justin był moim księciem z bajki - osunęła krzesło - Ale najwyraźniej się myliłam.
- Szczerze wierzę, że Justin jest księciem z bajki dla Saige, ale nie mam wątpliwości, że na całym świecie jest ktoś stworzony dla ciebie.
- Prawdopodobnie nie - zmarszczyła brwi.
- To prawda, jestem tego pewna! - zapewniłam ją - Nie waż się mówić, że nie, ponieważ wiem,  że może go jeszcze nie spotkałaś. Albo może spotkałaś, ale nie wiesz, że on jest dla ciebie stworzony.
Spencer wzruszyła ramionami i wstała.
Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Josh, trzymający jedno ciasteczko. Zmienił znoszone dżinsy i białą koszulkę na smoking.
Moje oczy się rozszerzyły - To musi być bardzo dobre ciasteczko.
Josh uśmiechnął się, a ja zauważyłam, że cała moja rodzina wchodzi do środka.
- Wszyscy przyszli, żeby oglądać jak jem ciasteczko?
Emma, Willow, Roger, Bradley, Ricky, Seneca, Toby, Pani Cameron i Jen podążali za moimi rodzicami i Jaxonem do pokoju, wszyscy ustawili się w rogu, gdy Josh podszedł do mnie. Spojrzałam na ciasteczko, z którego wystawał pierścień z niebieskim kamieniem. Josh opadł na jedno kolano. Moja szczęka opadła, zakryłam rękami usta, a Spencer nagrywała każdą sekundę.
Josh uśmiechnął się, uklęknął na jedno kolano trzymając ciasteczko w jednej ręce.
- Jazmym Kathleen Bieber…
- O mój Boże - wydyszałam, łzy radości wylewały się z moich oczu, powstrzymywałam się przed piszczeniem jak uczennica.
- Sprawisz mi ten zaszczyt...
 - O mój Boże, czy to naprawdę się dzieje? - zachichotałam, powodując, że każdy w ogrodzie zaśmiał się ze mną.
Josh zachichotał, spoglądając na ciastko, a potem z powrotem na mnie - Jazmyn, od chwili, kiedy cię spotkałem, wiedziałem, że jest w tobie coś specjalnego.
Czułam jak moje policzki zaczerwieniły się, Josh chwycił moją rękę.
- Od tamtej pory,w zasadzie to stało się moją misją, aby zbliżyć się do ciebie i to prawdopodobnie jedna z najmądrzejszych decyzji, jaką podjąłem w życiu.
- Kocham cię - zarumieniłam się.
Josh uśmiechnął się z większą pewnością siebie po moich słowach - Poznanie ciebie, sprawiło, że chciałem cię jeszcze bardziej. Nie mogłem uwierzyć, że spotkałem kogoś tak doskonałego na tym świecie i byłem tak cholerny szczęśliwy, że to byłaś ty. Jesteśmy ze sobą od biednych czasów Bronx, gdzie straciliśmy tyle ludzi, na których nam zależało, aż po czasy sławy, a nawet teraz, po tym strasznym wypadku, który sprawił, że uświadomiłem sobie jak bardzo potrzebuję cię w moim życiu i...
- Po prostu zrób to - Jaxon krzyknął, co sprawiło, że się zaśmialiśmy.
- Myślę, że jestem wielkim mięczakiem - podniósł wyżej ciastko - Jazmyn Kathleen Bieber, wyjdziesz za mnie?
- Tak, Joshua Michael Montgomery. To będzie dla mnie zaszczyt zostać twoją żoną - uśmiechnęłam się.
- Powiedziała tak! - Josh zerwał się na nogi i wiwatował. Delikatnie mnie przytulił i umieścił usta na moich. Chwycił pierścień, zacząłem się śmiać, gdy zlizywał z niego lukier, po czym wsunął mi pierścionek na palec.
- Niebieski jak w kopciuszku - podziwiałam.
Skinął głową - Pasuje w sam raz tak jak szklany pantofelek.
- Jesteś taki kreatywny - zachichotałam i przyciągnęłam go do pocałunku, zapominając o ciasteczku. Usłyszałam jak spadło na podłogę, żadne z nas się tym nie przejęło, Josh owinął swoje ramiona wokół mnie, a ja pocałowałam go w oba policzki.


Saige Cameron’s POV

- Josh i Jazmyn byli dziś tacy słodcy - skomentowałam, kiedy ja i Justin siedzieliśmy w nocy w szpitalnej sali filmowej. Byliśmy jedynymi tam i oglądaliśmy drugą część Igrzysk Śmierci.
Justin skinął głową - To prawda.
- Wiedziałeś o tym wcześnie? - zapytałam.
Ponownie skinął głową - Wcześniej przyszedł do mnie i Jaxona i prosił o nasze błogosławieństwo - zaśmiał się.
- Jak niegrzecznie, powinien prosić też o opinię jej najlepszej przyjaciółki!
Oboje zaśmialiśmy się i obróciliśmy naszą uwagę z powrotem na film.

Justin Bieber's POV 

Saige pochyliła się do mnie, a ja przerzuciłem rękę przez jej ramiona. Uśmiechnęła się i delikatnie przytuliła się do mojej piersi.
- Hej, Saige.
- Tak? - spojrzała się na mnie.
Bez chwili zawahania umieściłem moje usta na jej. Saige dyszała i zwróciła swoje ciało w moją stronę, kładąc swoje ręce na moich policzkach. Uśmiechnąłem się i ostrożnie wziąłem ją na ręce, umieszczając na moich kolanach. Saige wydała mały jęk przyjemności.
Cholera, tak bardzo mi tego brakowało.
Odsunęła się, oboje patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu.
- Czy my właśnie...? - zapytała po kilku minutach ciszy. Duży uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy myślała o tym, co właśnie zrobiliśmy.
Uśmiechnąłem się do niej i skinąłem głową - Tak.
- Czułam się... dobrze.
- Naprawdę brakowało mi móc trzymać cię w ramionach - luźno owinąłem ramiona wokół jej talii - I patrzenia w te piękne, brązowe oczy - skupiłem się na nich, a ona zachichotała, zamykając je.
- I całowania tych ust kiedy tylko chciałem - mruknąłem do jej ucha, co spowodowało, że się zaśmiała.
Uciszyłem jej chichot, zachłannie ją całując, nigdy nie chcę zapomnieć poczucia posiadania Saige tylko dla siebie.
- Tęskniłam za tobą - wyszeptała między pocałunkami.
- Nie tak bardzo, jak ja tęskniłem za tobą.
- W takim razie dlaczego mnie zostawiłeś?
- Nie martw się już o to - pocałowałem ją za uchem - Już nie zawierzam nigdzie wyjeżdżać, rozumiesz?
Jęknęła - Justin, jeśli nadal to będziesz robić, to oszaleję. Nie mogę uprawiać seks, zanim wyzdrowieję.
Przestałem ją całować i zachichotałem.
- Co?
- Jesteś taka urocza, kochanie.
- Nie jestem urocza, jestem seksowna.
- Prawda, jesteś bardzo seksowna, Saige - skinąłem głową i pocałowałem ją w czubek nosa, co spowodowało, że szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Jestem takim szczęściarzem, że cię poznałem
Wzruszyła ramionami - Dziękuj swojej szczęśliwej gwieździe - zażartowała i ponownie połączyła nasze usta.

piątek, 5 grudnia 2014

II. Rozdział 12

Miłego czytania :*
Naprawdę cieszę się, że jesteś tu ze mną.

Saige Cameron's POV

Zabij. Mnie. Teraz.

Pobyt w szpitalu był prawdopodobnie jednym z najgorszych momentów w moim życiu. Co godzinę pielęgniarka przychodziła, badała mnie i Jazmyn, wliczając w to północ, pierwszą, drugą, trzecią, czwartą, piątą i tak dalej. Nie mogłam spać, sprawiałam sobie tylko krótkie drzemki, które trwały około czterdzieści pięć minut każda. Jazmyn została wzięta tego ranka na operację, która, o dziwo nie trwała bardzo długo, wypuścili ją po trzech godzinach, a po czterech obudziła się. Obie byłyśmy na wózkach inwalidzkich. Justin wiózł mnie po korytarzu, a Jaxon albo Josh robili to samo dla Jazmyn.

Dziś, wreszcie mogłyśmy wyjść do ogrodu na parterze, Powiedzieć, że byłam podekscytowana nie byłoby wystarczające. Miałam dwadzieścia jeden lat, a najważniejszą rzeczą, jakiej nie mogłam się doczekać było pójście do ogrodu, jednocześnie gnieżdżąc się na wózku inwalidzkim.

Justin wziął mnie tam około południa i siedział na jednym z krzeseł, umieszczając mój wózek obok. Spojrzałam na ściany, otaczające ogród, który był prawdopodobnie tylko w tym miejscu.

-Ładnie tu- Justin powiedział, starając się wywołać rozmowę.

Wzruszyłam ramionami- Myślę, że podobałoby mi się bardziej, gdybym mogła chodzić.
-Lekarz powiedział, że możesz zejść z tego wózka, a kiedy zagoi ci się nadgarstek i będziesz mogła chodzić o kulach, więc to jest początek.
-Będę musiała chodzić na terapię fizyczną, Justin- przypomniałam- Nie jestem zachwycona- czułam guzek w gardle, myśląc o przyszłości wypełnionej fizjoterapeutami, bólem i pracą nade mną, aż będę gotowa do tańca na scenie za cztery miesiące w czasie trasy. Odmówiłam przesunięcia jej, muszę być gotowa, kiedy nadejdzie ten czas.
-Saige.- Justin spojrzał na mnie, kiedy moje oczy wypełniały się łzami. Zamrugałam, nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego, zamiast tego koncentrując się na krzaku czerwonych róż.
-Saige, spójrz na mnie.- Justin poprosił.
Odchrząknęłam i przesunęłam oczy w kierunku Justina- Co?
-Nie możesz się wiecznie załamywać, Saige...będziesz mogła ponownie zatańczyć na scenie.- Justin w zasadzie czytał mi w myślach, uśmiechnęłam się do niego.
Westchnęłam- Co jeśli nie mogę?
-Lekarz powiedział, że w pełni wrócisz do zdrowia.
Przegryzłam wargę- Kiedy to mówił?
-Ostatniej nocy, kiedy spałaś.
Odwróciłam się od Justina, dając mu wskazówkę, że skończyłam rozmowę.

-Jak się czujesz?
-Jestem obolała.- zmarszczyłam brwi- I druga stopa mnie boli, co jest dziwne, ja nawet na niej nie chodziłam. Myślę, że przypadkowo uderzyłam się w nią zeszłej nocy, kiedy spałam.

Justin poklepał swoje kolana- Połóż ją tutaj.
-Po co?
Justin tylko pokręcił głową, umieścił mój wózek przed nim i chwycił moją zdrową stopę, która była pokryta kolorową skarpetą w paski.
-Dobry wybór skarpety.- uśmiechnął się złośliwie.
Różowy odcień pokrył moje policzki- Twoja mama kupiła je dla mnie i dla Jazzy. Jazzy mogła założyć tylko jedną na jej lewą nogę, a ja mogłam założyć jedną na prawą nogę.
Justin zachichotał- Moja mama......- potrząsnął głową i zaczął masować moją stopę- Gdzie najbardziej boli?
-Na samym środku.- zamknęłam oczy, czułam wygodę i zrelaksowałam się na moim wózku.

Jeśli Justin próbował wrócić z powrotem do mojego życia, to z pewnością był to fantastyczny początek.
-Ranię cię?- zmartwienie było wpleciona w słowa Justina.
Otworzyłam oczy i posłałam mu uśmiech- Nie, Justin, jest niesamowicie. Bardzo dziękuję.- uśmiechnęłam się.
Uśmiech rozprzestrzenił się na jego ustach-Nareszcie, mogę dać ci ulgę, a nie ból.- ponownie się uśmiechnął.
Wzruszyłam ramionami- Naprawdę cieszę się, że jesteś tu ze mną, Justin.- znowu spojrzałam mu w oczy, a on uśmiechnął się.
-Ja także cieszę się, że mogę tu być z tobą, Saige. I oczywiście z Jazzy też.
-Wiem, że jest bardzo szczęśliwa, że jesteś tu dla niej.
-Po prostu żałuję, że nie byłem z wami w tym cholernym aucie.
-Wtedy, ty także byłbyś w szpitalu, to by nic nie zmieniło.
-Mogłem powiedzieć wam, żebyście wyjechały pięć minut później lub wcześniej.
Posłałam Justinowi spojrzenie- Justin, gdybym wiedziała, o której godzinie pijany kierowca byłby na drodze, to bym wyjechała później lub wcześniej. To nie jest nasza wina, tylko jego.
-Myślę, że masz rację.- Justin skończył masować mi nogę i delikatnie odłożył ją z powrotem na wózek inwalidzki.
-Co teraz chcesz robić?
-Możemy iść po obiad do stołówki?
Justin skinął głową- Jazmyn, Josh, Jen i Jaxon są tam, więc dołączymy do nich.
-Dobrze.- uśmiechnęłam się, kiedy Justin stanął za mną i pchał mój wózek w stronę stołówki. Natychmiast zauważyliśmy Jazmyn pchaną w tym samym czasie.
-Fajnie cię tu widzieć.- mruknęła żartobliwie.
-Co jest do jedzenia, piękna?- uśmiechnęłam się do niej i obie śmiałyśmy się, kiedy jechałyśmy na stołówkę. Natychmiast zostałyśmy rozpoznane.

-O mój Boże, to Saige Cameron!
-Jazmyn Bieber, kocham cię!
-Saige, co ci się stało?
-Jazmyn, zaśpiewasz dla mnie? Mam dzisiaj urodziny!
-Szybkiego powrotu do zdrowia, Jazmyn, kocham cię!
-O mój Boże, to Bieberowie!
-To Saige i jej tajemniczy chłopak, myślisz, że są razem?

-Jaxon, kocham cię!
-Jen jest taka piękna!
-Josh jest taki gorący!

Justin i Josh pchali nasze wózki, złożyli nasze zamówienie i czekali w kolejce z Jaxonem i Jen, zostawiając Jazmyn i mnie przy stoliku, kiedy ludzie natychmiast zaczęli się zbliżać. Mała dziewczynka ubrana w T-shirt ze mną, trzymającą mikrofon, podeszła do mnie pierwsza. Miała na głowie różowy, dziergany kapelusz, aby ukryć swoją łysą skórę głowy, wyglądała na około siedem lub osiem lat.

-Cześć.- przywitała się nieśmiało, kiedy kobieta szybko podeszła do niej.
-Isabella, powiedziałam, żebyś jej nie przeszkadzała. Przepraszam.- spojrzałam na mnie.
Pokręciłam głową- Jest w porządku.- zwróciłam się do dziewczynki- Więc, masz na imię Isabella?
Jej oczy rozszerzyły się na dźwięk jej imienia, wypowiedzianego przeze mnie- Tak!
-Myślę, że to bardzo ładne imię.- pochwaliłam.
-Myślisz, że mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?- Isabella zapytała mnie nieśmiało.
-Nie wiem, myślisz, że dostanę zaszczyt, aby zrobić zdjęcie z Isabellą?- uśmiechnęłam się do jej mamy. Szczęka Isabelli spadła przez to, że zapytałam ją o zdjęcie z nią, sprawiając, że poczuła się ważna.
-Bardzo bym chciała.- Isabella zapiszczała z zachwytu- Czy Jazmyn może być też na zdjęciu?
Jazmyn uśmiechnęła się- Myślę, że tak.

Isabella usiadła na krześle pomiędzy Jazmyn, a mną i uśmiechnęła się szeroko do aparatu, Jazmyn i ja również się uśmiechnęłyśmy.

-Możemy zrobić głupie zdjęcie?- Isabella spojrzała na nas, po tym jak jej mama zrobiła pierwsze zdjęcie.
-Isabella, one nie mają czasu na-
-Dlaczego nie?- Jazmyn odpowiedziała, przerywając jej mamie.
Isabella zrobiła Jazmyn i mi zajęcze uszy, podczas gdy ona robiła zeza, wystawiłam język i Jazmyn rozszerzyła oczy, kiedy jej mama pstryknęła zdjęcie. Isabella przytuliła nas i wróciła do swoich przyjaciół.
-To było takie słodkie.- Jen podeszła- Wszyscy zaczekaliśmy przy stoliku, nie chcieliśmy stanąć jej na drodze.

Justin uśmiechnął się i wręczył mi duży talerz makaronu z serem. Poczułam, że mój brzuch boleśnie się kurczy przez to jaka byłam głodna. To było wreszcie coś innego, niż papki, które pielęgniarki przynosiły mi i Jazmyn.

-Prawdziwe jedzenie.- ucieszyłam się i chwyciłam widelec, nabijając dużo jedzenia i wpychając go do ust, jęcząc z rozkoszy.
-Czy masz orgazm, przez makaron z serem?- Jaxon patrzył na mnie, jakbym miała trzy głowy.
-Hej.- spojrzałam na niego, pokazując widelcem w jego kierunku- Ja nie oceniam twoich nawyków żywieniowych, więc ty także mnie nie oceniaj.
Jaxon zaśmiał się i zjadł kawałek pizzy- Jesteś dobrym wytworem, Saige Cameron.
Wzruszyłam ramionami- Kochaj mnie lub nienawidź, to ciągle obsesja.- mrugnęłam.

-“Love me or hate me that is the question.”- Jazmyn zaśpiewała, była jedyną osobą przy stole, która wychwyciła moje odniesienie do piosenki Lady Sovereign „Love Me or Hate Me”.
Justin zaśmiał się i potrząsnął głową- Wy dwie spędzacie razem zbyt wiele czasu.
Jazmyn wzruszyła ramionami- Kiedy wy idziecie do domu i zostajemy tylko ja i Saige, naprawdę powinieneś usłyszeć o czym gadamy.
-Myślę, że lepiej, jak nie będziemy wiedzieć, kochanie.- Josh zaśmiał się, całując czoło Jazmyn.

Jazmyn skinęła głową- Prawdopodobnie, to mój i Saige mały sekret.

-“I’ll keep you my dirty little secret,”- załapałam piosenkę.
-“Dirty little secret,”- Jazmyn powtórzyła.
-“Don’t tell anyone or you’ll be just another regret.”
-“Just another regret, hope that you can keep it,”- Jazmyn zaczęła walić jej łyżką o stół, a ja uderzałam widelcem w rytm piosenki.
-“My dirty little secret, dirty little secret, dirty little secret, who has to know?”
Jaxon, Josh, Jen i Justin patrzyli na nas, jakbyśmy były chore umysłowo, podczas gdy oni siedzieli bez ruchu, ponieważ patrzyli, na dwie, dziwne dziewczyny na wózkach inwalidzkich, walące w stół i śpiewające „Dirty Little Secret” All-American Rejects'ów, zwracając na siebie jeszcze większa uwagę, niż wcześniej.

Kontynuowałyśmy śpiewanie, aż skończyłyśmy piosenkę, widziałam nagrywających ludzi, na co ja i Jazmyn wybuchnęłyśmy śmiechem i skończyłyśmy nasze jedzenie.

~.~

Tej nocy, około północy Jazmyn i ja nie spałyśmy, właśnie dokańczałyśmy nasze mrożone jogurty, które kupiła nam Spencer, więc byłyśmy zbyt pobudzone, aby zasnąć. Ku mojemu zdziwieniu, Spencer rzeczywiście wydała się być bardzo miła. Zawsze pytała mnie, czy czegoś potrzebuję i poszłaby na koniec Ziemi lub do Kalifornii, aby dać mi to lub znaleźć lekarza, kiedy coś mnie bolało. Była ukochaną, która po prostu wydawała się wciągnąć w jakiś zły bałagan, gdy związała się z Justinem.

Jazmyn włączyła wiadomości, że to była w tym momencie jedyna rzecz.
-Jazmyn Bieber i Saige Cameron dają czadu w szpitalnej stołówce?- prezenter zakwestionował.
-Cholera, właśnie to włączyłam, a oni już o nas mówią.- Jazmyn zaśmiała się.
-Obejrzyjmy to, chcę zobaczyć, jak szalenie wyglądałyśmy, śpiewając „Dirty Little Secret”.
-Obejrzyjcie filmik gwiazd pop, zabawiających pacjentów i ich rodziny w porze obiadowej!- wesoła kobieta uśmiechnęła się i włączyła nagranie.

Pokazano Jazmyn i mnie uderzających w stół, kiedy pokręciłam głową, Jazmyn tańczyła na jej wózku inwalidzkim, Justin śmiał się, Jaxon kręcił głową, uśmiechając się, Josh chichotał, a Jen ukrywała twarz, była ze śmiechu czerwona, jak pomidor.

-“Who has to know the way she feels inside?”- Jazmyn zaśpiewała.
-“Inside,”- powtórzyłam.
-“Those thoughts I can’t deny.”
-“Deny,”- powtórzyłam.
-“These sleeping dogs won’t lie.”
-“Won’t lie.”
-“And now I try to lie, it’s eating me apart, trace this life back,”- zaśpiewałyśmy razem i nagranie skończyło się, wracając z powrotem do reporterów, którzy śmiali się.

-Dla tych, którzy nie wiedzą, Saige Cameron i Jazmyn Bieber, zostały kilka dni temu potrącone przez pijanego kierowcę. Uderzył w stronę Saige i samochód przewrócił się, lądując na boku Jazmyn. Dziewczyny były przewiezione do szpitala w stanie krytycznym. Jazmyn obudziła się w ciągu kilku godzin, Saige następnego wieczoru po wypadku. Obie dziewczyny borykają się z poważnymi obrażeniami, Saige po stronie, gdzie uderzono, a Jazmyn po stronie, gdzie wylądował samochód. Lekarze powiedzieli, że planują zatrzymać je w szpitalu na około miesiąc lub do momentu, kiedy przynajmniej będą mogły chodzić o kulach lub w butach bez urażenia nóg. Ale wydaje się, mimo że dziewczyny nie są w najlepszej sytuacji, to i tak robią najlepszy show w stołówce. Życzymy im powodzenia nie możemy się doczekać, aby zobaczyć ich dających czadu na scenie, ale myślę, że stoły w bufecie muszą na razie wystarczyć. Mamy wywiad ze specjalną, małą dziewczynką, która rozmawiała z dwoma celebrytkami.

Nagranie zwrócono na Isabell siedzącą na jej łóżku szpitalnym. Wciąż miała na sobie te same ubrania, co wcześniej. Pod spodem było napisane „Isabella King, pacjentka szpitala z rakiem”.

-Spotkałam je, kiedy jadłam obiad.- pisnęła- Były bardzo miłe. Saige zapytała mnie czy może zrobić sobie ze mną zdjęcie!- powiedziała, jakby to było jedno z najbardziej niesamowitych rzeczy, jakie kiedykolwiek słyszała- Wtedy Jazmyn także dołączyła do zdjęcia! Zrobiliśmy normalne zdjęcie i także głupie!- uśmiechnęła się.
-Zrobiłam im zajęcze uszy.- zachichotała- Moja mama wrzuciła zdjęcie na jej Facebook'a, więc wszyscy nasi znajomi mogą zobaczyć!

Nagranie skończyło się i kobieta zaczęła mówić o jakieś drużynie NFL.

-To było słodkie.- Jazmyn uśmiechnęła się.
-Ona była urocza.- skinęłam głową.

-Panie.- drzwi otworzyły się i weszły pielęgniarki- Czas na wasze cogodzinne badania.

Jazmyn przewróciła oczami- Musimy?
Pielęgniarka zachichotała- Tak, pani Bieber, musimy upewniać się cały dzień, że z wami w porządku.
-Jest tak samo, jak godzinę temu.- zapewniłam, gdy pielęgniarka ukuła mój palec, aby sprawdzić poziom cukru we krwi.
-Zachowujemy wszelki środki ostrożności, pani Cameron.
Jęknęłam- Do dupy.
Zaśmiała się- Założę się, że tak.

~.~

Następnego ranka wstałam, czując ciężar, na końcu mojego łóżka. Otworzyłam oczy i wypuściłam miękkie ziewnięcie, widziałam Justina uśmiechającego się do mnie.
-Dzień dobry, Śpiąca Królewno.
-Dzień dobry.- jęknęłam i usiadłam, natychmiast żałując tego, bo poczułam ostry ból w klatce piersiowej i położyłam się z powrotem.
-Wszystko w porządku?- Justin zeskoczył, podchodząc do mnie.
-Dobrze,- westchnęłam- Po prostu zapomniałam, że moje pieprzone żebro jest złamane.
Justin patrzył na mnie ze współczuciem- Chciałbym coś zrobić.
-Pomóż mi wstać.
Justin zachichotał- Postaram się zrobić to jak najlepiej.
-Dzięki.- prychnęłam i usiadłam tym razem wolniej, Justin pomógł mi zejść z mojego łóżka, na wózek.
-Zabierz mnie do ogrodu, szoferze i proszę weź mój laptop.- posłałam mu uśmiech. Uśmiechnął się i podał mi laptopa z ładowarką, mój telefon i wyjechał z pokoju, zgaszając światła dla Jazmyn, która nadal spała w jej łóżku.
-Więc, jakie są twoje plany na dzisiaj?- zapytał Justin.

Wzruszyłam ramionami- Unikać pielęgniarek. Myślę, że Scooter chce, żebyśmy ja i Jazmyn zrobiły filmik na Youtube, mówiąc o naszym doświadczeniu. Co dzisiaj robisz?
-Nagrywam płytę ze Scooterem około trzeciej po południu.
-Wow.- wydyszałam- Gratulacje, Justin!
-Dzięki.- zachichotał- Scooter aktualnie myśli nad tym, abym był supporterem na twojej trasie...jeśli tylko ty mnie chcesz.
Uśmiechnęłam się- Bardzo chciałabym, zamiast jakichś losowych piosenkarzy, których nawet nie znam.
-Wezmę to jako tak.- uśmiechnął się.

-Witam na mojej trasie!- zaśmiałam się, kiedy przyjechaliśmy do ogrodu.

~.~

-A więc, to właśnie się stało.- Jazmyn skinęła głową, ona i ja siedziałyśmy w ogrodzie z moją mamą i jej rodzicami i tworzyliśmy filmik na YouTube. Pattie właśnie skończyła tłumaczyć całą historię.

-Więc, zakładam, że zastanawiacie się, dlaczego robimy ten filmik.- powiedziałam- Chcemy upewnić się, że wszyscy z was rozumieją niebezpieczeństwo podczas jazdy po spożyciu alkoholu.

Moja mama przytaknęła- Jeżeli jesteś rodzicem, chcę, żebyś posłuchał tej historii i wyobraził sobie, siebie w moich butach. Siedziałam w moim domu, ja nie mieszkam w Los Angeles, wciąż mieszkam na Bronx razem z Pattie i Jeremym. Siedziałam w salonie, właśnie wróciłam z pracy. Nagle zaczął dzwonić mój telefon i zobaczyłam, że to mój syn, więc byłam podekscytowana, że usłyszę o jego podróży poślubnej. Zamiast tego, powitał mnie wiadomością, że moja córka została potrącona przez pijanego kierowcę, jest w szpitalu w stanie krytycznym i może mieć śmiertelne obrażenia.- moja mama zmarszczyła brwi- Jeśli kiedykolwiek jechałeś po pijanemu, chciałabym wiedzieć, co mogłoby się stać, jeżeli uderzyłbyś w kogoś, a następnie tego kogoś rodzice, dostaliby taki telefon. To był prawdopodobnie jeden z najgorszych momentów w moim życiu, zaraz po śmierci taty Saige. Jestem bardzo wdzięczna, że ona żyje.
-Zgadzam się z Betty.- Jeremy skinął głową- Jazmyn była tylko moją jedyną córką, więc naturalnie byłem bardzo nadopiekuńczy. Każdy chłopak jakiego miała, musiał przejść przez mój test i jeśli teg nie zrobił został wyrzucony na bruk, każdego z kim się umawiała chciałem sprawdzić i upewnić się, że są bezpieczni. Wtedy, zadzwonił do mnie Justin, który był na poczekalni i powiedział, że Jazmyn została uderzona przez samochód i jest w stanie krytycznym. Brzmiał, jakby kopał stoliki, kiedy do mnie mówił, a ja wariowałem. Tak jak powiedziała Betty, to był prawdopodobnie jeden z najgorszych momentów w moim życiu.
-To dlatego, nigdy nie powinno się jeździć po pijanemu.- Pattie skinęła głową- Mała opłata za taksówkarza, jest mniejszą ceną, niż opłata w postaci zabicia kogoś lub sprawienia, że ta osoba wyląduje w szpitalu.
____________________________________________________________
Hejka!
Tak jak zawsze prosimy was o komentarze :)
Mamy nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Do następnego! :*

N&O
ASK
#FropPL


piątek, 28 listopada 2014

II. Rozdział 11

"Nie sądzą, że ona się wybudzi"

Miłego czytania xx

 Justin Bieber’s POV

Następnej nocy siedziałem w pokoju Jazmyn, gdy ona i Spencer gadały Bóg wie o czym. Siedziałem na jednym z niewygodnych, plastikowych krzeseł, starałam się znaleźć komfortową pozycję, by móc się przespać.
- Czy ktoś słyszał coś o Saige? - zwróciłem się do Jaxona i Jen, którzy stali w drzwiach.
Jen pokręciła głową - Nie widziałam jeszcze Pani Cameron ani Toby'ego i Senecy.
- Pójdę sprawdzić - wstałem i podszedłem do drzwi, cicho je ze mną zamknąłem i zorientowałem się, że hol był kompletnie pusty z wyjątkiem Toby'ego, który stał obok w drzwiach szpitalnej sali ze łzami w oczach.
- Cześć stary - odchrząknąłem.
Spojrzał na mnie tępym wzrokiem - Cześć, Justin.
- Jak ma się Saige?
Przeniósł wzrok na podłogę i westchnął - Jeszcze się nie wybudziła. Lekarze mówią, że jeśli nie wybudzi się w ciągu najbliższych dwudziestu czterech godzin, sądzą, że w ogóle się nie wybudzi.
Moja szczęka opadła - Ona... może w ogóle się nie wybudzić?
- Nie wiem - załamał mu się głos - Nikt nie wie.
- Jakie ma urazy?
- Złamane żebra, lewą nogę, zwichnięty nadgarstek, wstrząs mózgu, rana po lewej stronie głowy...
- Cholera...
- Co z Jazmyn? - Toby schował ręce do kieszeni.
- Ona myśli, że jest w porządku, ale w rzeczywistości tak nie jest.
- Co jej się stało?
- Złamana prawa noga i ramię, rana na głowie, po tym jak się obudziła, lekarze stwierdzili, że ma obite nerki, ale za miesiąc powinny być już w pełni sprawne.
- Cholera - Toby przygryzł dolną wargę.
- Wiesz - powiedział - Zamierzam zabić tego dupka, który zrobił to naszym siostrom.
- Dołączę do ciebie - skinąłem głową.
Toby pokręcił głową - Niech lepiej go znajdą.
- Daj spokój, on sprawił, że dwie gwiazdy wylądowały w szpitalu i myśli, że uda mu się uciec?
Toby lekko się zaśmiał, to chyba pierwszy raz odkąd zadzwonili do Jaxona.
- Miałbyś coś przeciwko gdybym poszedł zobaczyć Saige?
Toby wzruszył ramionami - Jeśli chcesz. W tej chwili nikogo tam nie ma. Moja mama, Seneca, Willow i Emma poszły do kawiarni, a ja właśnie miałem się tam udać. Być może twój głos sprawi, że ona się obudzi.
Uśmiechnąłem się lekko - Postaram się użyć mojej magii na niej.
Toby poklepał moje ramię, przesunął się obok mnie, kierując się w stronę windy. Wziąłem głęboki oddech, chwyciłem za klamkę, otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju Saige.
W pokoju panowała ciemność, jedynym światłem było światło jej urządzenia przy łóżku. Odnalazłem włącznik i włączyłem światło, podszedłem do łóżka Saige i spojrzałem na nią. Jej brązowe włosy były porozrzucane na poduszce. Na bandażu owiniętym wokół głowy była plama krwi w miejscu, gdzie była rana. Jej lewo oko było fioletowe. Wargę miała przeciętą, nogę miała w różowym gipsie, przepuszczam, że to zasługa Willow lub Emmy, bo wiem, że różowy to ulubiony kolor Saige. Wszyscy, którzy przychodzili ją odwiedzić, podpisywali się i życzyli szybkiego powrotu do zdrowia po wybudzeniu. Chwyciłem marker z jej stolika, podniosłem jej nogę i nabazgrałem wiadomość.

"Saige, jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam i wiem, że przez to przejdziesz. Z miłością, Justin."

Patrzyłem na Saige, miała zamknięte oczy, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a skórę miała jaśniejszą niż zwykle.
- Saige - chwyciłem jej rękę, jej dotyk spowodował, że zadrżały mi palce, zdałem sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało - Musisz się dla mnie obudzić.
Nie dała żadnej odpowiedzi.
- Saige... proszę - poczułem gulę w gardle - Nie możesz nas zostawić, Saige, to niesprawiedliwe. Masz całą rodzinę, która za tobą tęskni, przyjaciół, którzy cię potrzebują... i mnie - mój głos się załamał - Potrzebuję cię, Saige. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo, aż do dziś, ale potrzebuję cię bardziej niż cokolwiek innego na świecie - odchrząknąłem i pochyliłem się nad nią.
- Kocham cię, Saige - wyszeptałem i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Pozwoliłem, aby pocałunek był trochę dłuższy, mając nadzieję, że będzie tak jak w Królewnie Śnieżce i Saige się obudzi. Jednak ona nie zareagowała w ogóle, co spowodowało, że pojedyncze łzy wypłynęły z moich oczu. Szybko otarłem je i obserwowałem jej nieruchome ciało.
- No dalej, Saige - wyszeptałem. Patrzyłem na monitor, który na szczęście nadal piszczał w rytm bicia serca Saige.
- Justin? - odwróciłem się i zobaczyłem w drzwiach Spencer ze smutnym wyrazem twarzy.
 - Jak długo tu stoisz? - odchrząknąłem.                                                                 
- Wystarczająco długo - skrzyżowała ramiona, oparła się o framugę i skrzyżowała również nogi.
- Jak dużo usłyszałaś, Spencer?
- Słyszałam, jak powiedziałeś, że kochasz Saige - przygryzła dolną wargę, gdy patrzyła na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Och, widzisz... chodziło mi o to, że... uhm...
- Wiem, co miałeś na myśli, Justin - Spencer wyprostowała się i podeszła do mnie. Spojrzała na Saige, a potem znowu na mnie - Ona jest prawdziwą szczęściarą.
 - Szczęściarą? Ona jest w śpiączce. Nie jest szczęściarą.
- Wręcz przeciwnie - mówiła - Nawet jeśli nie może nic powiedzieć, żeby sprawić byś ją kochał, to ty ją kochasz. Nigdy nie spojrzysz na mnie tak, jak patrzysz na nią, sądzę, że powinnam spodziewać się tego - spojrzała na dół na Saige - Naprawdę mam nadzieję, że się wybudzi dla ciebie.
- Spancer, ja nie chcę nikogo krzywdzić...
 - To niemożliwe, Justin - przerwała mi - Jeśli masz dziewczynę, a kochasz kogoś innego, ktoś zawsze będzie skrzywdzony. Może powinnam była wiedzieć, że tak będzie. Ale, cholera Justin, zasługuję na coś lepszego niż to, nie sądzisz?
- Tak, kochanie -
- Proszę nie nazywaj mnie tak.
Westchnąłem - Okej.
- Czy mogę cię o coś prosić? - Spencer uniosła brwi.
Skinąłem głową - Możesz mnie prosić o wszystko, Spencer.
- Mogę cię pocałować po raz ostatni na pożegnanie?
Podszedłem do Spencer i pociągnąłem ją do pocałunku, czułem, że był on bardzo przyjazny i romantyczny, zanim ona pociągnęła za moje włosy i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Będę za tym tęsknić.
- Zawsze możemy zostać przyjaciółmi.
Skinęła głową - Tak... Wrócę do pokoju Jazmyn. Zobaczymy się później.
Odwróciła się i wyszła z pokoju. Westchnąłem, usiadłem na plastikowym krześle i wyciągnąłem telefon z kieszeni.
- ... co.
Rozejrzałem się i zauważyłem, że nikt nie wszedł do sali. Wstałem i podszedłem do łóżka Saige, zauważyłem, że zaczęła szybko trzepotać rzęsami.
- Saige?
- Gdz... gdz... gdzie ja jestem? - nadal nie mogła całkowicie otworzyć oczu.
 - Saige... Możesz otworzyć oczy?
- Nie... Pozostanę w ciemności na zawsze – mruknęła.
Nacisnąłem przycisk, by przyszły pielęgniarki, uderzałem go mocno, dopóki nie otworzyły się drzwi i jedna z nich weszła do środka.
- Tak?
- Saige się obudziła.
Duży uśmiech pojawił się na jej twarzy - Dzięki Bogu, tak się o nią martwiłam. Już idę po lekarza - Odwróciła się i wyszła z pokoju, gdy Saige po woli otwierała oczy, mrużąc je z powodu światła.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptała, wyglądała jakby bała się powiedzieć głośniej.
- Pamiętasz, co się stało?
- Pamiętam jak byłam w samochodzie z Jazmyn, a później ktoś w nas uderzył - zamarła - O mój Boże, jestem w szpitalu?
Skinąłem głową - Tak, Saige, jesteś w szpitalu.
- Gdzie jest Jazmyn? Wszystko z nią dobrze?
- Ma kilka złamanych kości i posiniaczone nerki, jest w pokoju obok. Wyzdrowieje i będzie z nią dobrze.
- Gdzie jest moja rodzina?
- Na dole w kawiarni, nie sądzili, że tak szybko się wybudzisz.
- Jak długo byłam w śpiączce?
- Półtora dnia.
- O mój Boże - wydyszała.
Lekarz i kilka pielęgniarek pojawili się w pokoju, wszyscy uśmiechali się radośnie.
- Pani Cameron, nazywam się Phillips, musze sprawdzić kilka rzeczy.
Odszedłem od jej łóżka i ponownie usiadłem na plastikowym krześle. Pielęgniarki i lekarz otoczyli łóżko Saige.
- Nie ma innych obrażeń ciała, niż te, które wcześniej miała, sir - pielęgniarka, która wyglądała na nieco ponad dwadzieścia lat powiedziała i założyła pasmo swoich blond włosów za ucho.
- Dziękuję, Janet - dr Phillips uśmiechnął się do niej i spojrzał na Saige.
- Dobrze, Saige, pamiętasz co się stało?
- Jazmyn i ja jechałyśmy na imprezę... Ktoś w nas uderzył, gdy w radiu leciał Justin Timberlake i pamiętam, jak ten samochód dachował przez długi czas.
Lekarz skinął głową - Dobrze, nie ma amnezji.
Pielęgniarka napisała coś na karcie i zdjęła Saige maskę, która dłużej nie będzie jej potrzebna.
- Co mi się stało? - Saige spojrzała na lekarza.
- Złamałaś żebro i lewą nogę, masz podbite oko, rozciętą wargę, wstrząs mózgu i skręcony lewy nadgarstek oraz masz dość dużą ranę na głowie - dr Phillips wyjaśnił Saige.
Saige spojrzała na niego ze zdumieniem - Jak ja jeszcze żyję?
Dr Phillips zaśmiał się - Jesteś twardym, małym wojownikiem, Saige.
Zarumieniła się - Dziękuję.
- Więc, damy ci jakieś leki przeciwbólowe, żebyś poczuła ulgę i sprawdzimy co u ciebie za godzinę, okej?
- Okej, czy ktoś może pójść do kawiarni i powiedzieć mojej rodzinie, że się obudziłam?
- Ja pójdę - rudowłosa pielęgniarka zgłosiła się na ochotnika.
- Dziękuję, Samatho - dr Phillips uśmiechnął się, gdy dziewczyna odeszła i odwrócił się do mnie - Upewnij się, że dziewczyna nie zrobi nic szalonego.
Zaśmiałem się - Dam z siebie wszystko, doktorze.
Uśmiechnął się - Dziękuję - odwrócił się i wyszedł z sali, a wszystkie pielęgniarki poszły za nim.
- Po jakim czasie wybudziła się Jazmyn?
- Po kilku godzinach - wzruszyłem ramionami i podszedłem do łóżka Saige.
- Więc... sądzę, że byłam kłopotem, który długo nie mógł się wybudzić.
- Saige - zmarszczyłem brwi - Nie byłaś kłopotem. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy, ale nie byłaś kłopotem. Kłopotem jest idiota, który był pijany i zdecydował, że to w porządku, by jechać i narażać swoje i innych życie.
Saige zmarszczyła brwi i spojrzała na swój gips, uśmiech rozciągnął się na jej twarzy.
 - Co?
- Widzę, co napisałeś - wskazała - Z miłością, Justin - starała się naśladować mój głos.
- Ja tak nie brzmię - zaśmiałem się.
- Och, ależ tak!
- Nie!
- Tak!
- Hej Justin, Jazmyn została przeniesiona do normalnego pokoju i - Jen zamarła, weszła do pokoju, zauważając, że Saige się obudziła - O mój Boże, ludzie, Saige się wybudziła!
Usłyszałem kroki, Jaxon i Josh wbiegli do pokoju za Spencer, która prowadziła wózek z Jazmyn.
- Jazmyn - Saige rozpłakała się na widok przyjaciółki na wózku inwalidzkim, zakryła usta rękami, gdy Spencer zaprowadziła wózek do łóżka Saige. Jen wyjęła telefon i zrobiła zdjęcie Saige i Jazmyn, które przytulały się w łagodny, przyjacielski sposób. Spojrzałem na nią i zauważyłem, że dodaje to na twittera.
"Moment, kiedy Saige i Jazmyn widzą siebie po raz pierwszy po wypadku, bardzo wzruszająca chwila. #MyTwoFavoriteWarriors"
Uśmiechnąłem się i odwróciłem z powrotem do Saige i Jazmyn. Jazmyn płakała i nie chciała puścić Saige, gdy Toby, Seneca, Willow, Emma i pani Cameron wbiegli do środka.
- Och, kochanie - pani Cameron płakała, kiedy podbiegła do stolika nocnego Saige, Toby stał za nią i nie mógł powstrzymać łez, patrząc na siostrę. Gdy Jazmyn ją puściła, Saige szybko wpadła w rodziny uścisk Toby'ego, Senecy i jej mamy. Moja mama i tata wbiegli chwilę potem. Byli na dole w kawiarni z Cameronami. Tata natychmiast udał się do Jazmyn, odchylił się jak obronny ojciec by, powiedzieć jej coś, czego nie mogłem usłyszeć, powodując, że ona się zaśmiała.



Po tym jak Saige została zbadana, lekarz zatwierdził jej prośbę, by przeniesiono ją do sali razem z Jazmyn.
- Musimy wyjść na konferencje prasową z paparazzi - Scooter pojawił się w drzwiach i patrzył na dwie piosenkarki, które były jego podopiecznymi. Na życzenie Jazmyn i Saige ich łóżka zostały złączone tylko na dziś, by przeprowadzić live chat z fanami. Saige rozmawiała o czymś z ożywieniem, gdy skrzywiła się i złapała za żebra. Natychmiast do niej podbiegłem.
- Jest w porządku - powiedziała - Tylko czasami boli. Dzięki tak w ogóle. Przywitaj się z fanami, Justin.
Odwróciłem się do kamery i pomachałem - Cześć fani.
Jazmyn zaśmiała się ze mnie, gdy ja z powrotem usiadłem na plastikowym krześle obok Senecy, która spała w najbardziej niewygodnej pozycji, jaką kiedykolwiek widziałam, Toby robił dokładnie to samo.
- Mogę dołączyć do konferencji? - spojrzałem na Scootera.
- Uhh... - Scooter przemyślał to przez chwilę - Pewnie, Justin. Dołącz do nas - Scooter podszedł do drzwi, zerwałem się i szybko za nim poszedłem do windy. Kliknął przycisk, gdy winda się otworzyła, szybko weszliśmy do środka.
- Okej, powiem o stanie zdrowia Saige i odpowiem na pytania o niej, a ty zajmiesz się tematem Jazmyn. Czy to brzmi dobrze dla ciebie? - Scooter zapytał.
Skinąłem głową - Brzmi świetnie, Scooter.
Scooter uderzył mnie w ramię - Dzięki za to, że nie muszę iść na tę straszną konferencję całkiem sam.
Zachichotałem - Nie ma sprawy.
Drzwi się otworzyły i weszliśmy do holu. Widziałem paparazzi, którzy starali się sprawdzić szpital, by zobaczyć jakieś oznaki Saige lub Jazmyn.
- Poradzimy sobie z nimi i mam nadzieję, że odejdą stąd - Scooter powiedział do jednego ze strażników - Będziemy odpowiadać na pytania, jeśli zdecydują się odejść.
- Dziękuję - mężczyzna wydawał się zdesperowany, by pozbyć się paparazzi, którzy blokowali pacjentów i ich rodziny, którzy nie mogli przejść przez drzwi. Scooter skinął głową i podniósł do góry ręce.
- Cisza - Scooter przemówił do mikrofonu - Mój przyjaciel, Justin i ja odpowiemy na wasze pytania, jeśli zgodzicie się opuścić szpital. To co robicie nie jest bezpiecznie. Od teraz, jeśli macie jakieś pytania dotyczące stanu zdrowia Saige Cameron pytajcie mnie, jeśli chcecie informacje o Jazmyn, pytajcie jej brata, Justina.
- Justin, Justin! - krzyknął reporter, wtykając mi kamerę pod nos.
 - Czy twoja siostra żyje?
 - Tak, Jazmyn żyje i została przeniesiona na oddział intensywnej terapii.
- Dlaczego właśnie tam?
- Większość ludzi po wypadku zostaje tam przeniesiona - odpowiedziałem po prostu.
- Scooter, Scooter! Ostatnio słyszeliśmy, że Saige nie wybudziła się jeszcze ze śpiączki. Czy już się wybudziła?
- Tak, Saige wybudziła się ze śpiączki ostatniej nocy.
- Jakie mają urazy?
- Saige ma złamaną nogę, zwichnięty nadgarstek, złamaną rękę, uraz głowy, wstrząs mózgu i wiele siniaków i zadrapań - Scooter odpowiedział i spojrzał na mnie.
- Jazmyn ma złamaną nogę i rękę, uraz głowy, poobijane nerki i również wiele siniaków i zadrapań.
- Cześć, Justin, tu Stacey z E! Czy dziewczyny mają amnezję?
- Nie - odpowiedziałem krótko, a ktoś zadał następne pytanie.
- Scooter, Scooter tutaj!
- Tak? - mogłem powiedzieć, że chciał już wracać do środka i uciec od paparazzi i tych wszystkich pytań.
- To  Kimmy Harbor z The Los Angeles Newspaper, zastanawiałem się, czy możesz nam powiedzieć, jak długo dziewczyny zostaną w szpitalu?
 - W tej chwili nie wiadomo. Będą musiały zostać w szpitalu, a po wyjściu i tak będą musiały tu wracać kilka razy w tygodniu na zajęcia fizjoterapii.
- Justin, czy dziewczyny potrzebują operacji?
- Jazmyn musi przejść operację nogi, a zaskakująco u Saige nie ma takiej konieczności.
- Wiesz kiedy odbędzie się ta operacja?
- Justro wieczorem - skinąłem głową.

- W porządku, myślę, że musimy już wracać do środka, dzięki chłopaki, proszę opuśćcie szpital - Scooter pomachał im, odwrócił się, chwycił moje ramię i razem udaliśmy się do z powrotem do szpitala.