"Jestem królem Bronxu, kochanie."
Saige POV
Usiadłam na kanapie, trzymając w ręce pilot od telewizora i przeskakiwałam po kanałach mojej 'nowej'
telewizji. Telewizor miał zaledwie dwadzieścia cali. Był bardzo mały w porównaniu z tym, który miałam w mojej sypialni w domu na Brooklynie.
- To tak jakbym ledwie widziała to, co oglądam- zwróciłam się do Toby'ego, który siedział na fotelu obok
kanapy.
Westchnął- Nienawidzę tego miejsca.
- Ja też- przytaknęłam.
- Pattie i jej syn powinni pojawić się wkrótce- mama weszła do pokoju z podekscytowanym uśmiechem na
twarzy.
- Gdzie tata?- Toby przewrócił oczami.
- Szuka pracy- mama wzruszyła ramionami i po chwili usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi- Już są!- mama
uśmiechała się radośnie podchodząc do drzwi. To było oczywiste, że ona i Pattie stały się najlepszymi
przyjaciółkami. Otworzyła drzwi, ukazując Pattie, a za nią stał chłopak, którego już wcześniej spotkałam.
Moje oczy rozszerzyły się. To był ten sam chłopak, którego widziałam w McDonalds, który powiedział, że nie należę na Bronx.
Pattie uśmiechnęła się do mojej mamy- Betty!- przywitała się radośnie- To mój syn, Justin.
- Miło cię poznać, Justin- moja mama uścisnęła jego dłoń- To moja córka, Saige.
Pieprzyć moje życie- Cześć.
Uśmiechnął się złośliwie, najwidoczniej rozpoznał mnie- Miło cię poznać.
- I mój syn Toby- mama dźgnęła palcem mojego brata, który nadal siedział na kanapie, nie zadając sobie
trudu, by spróbować zaprzyjaźnić się z Justinem lub Pattie.
- Justin- Pattie zwróciła się do jej syna, patrząc na niego. Musiał być o co najmniej 5 centymetrów wyższy od niej- Może pójdziesz z Saige i Tobim i zapoznasz ich ze swoimi przyjaciółmi?
- Mamo.
- Dziękuję, ale odmówię- Toby przerwał Justinowi- Wolałbym oglądać wzrost trawy, miłego spotkania- Toby wstał i wybiegł do swojego pokoju.
Mama westchnęła- Przepraszam za niego. On nadal tęskni za Brooklynem, a taka drastyczna zmiana źle na
niego wpływa.
- W porządku, Betty. Justin może zabrać tylko Saige, by spotkać się z przyjaciółmi.
- Ja..- zaczęłam protestować, ale moja mama szybko mi przerwała.
- Brzmi fantastycznie- moja mama zwróciła się do Justina- Dziękuję.
- Nie ma problemu, pani..- przerwał nie znając naszego nazwiska.
- Cameron, ale mówi mi Betty.
Justin przytaknął, zanim podszedł do drzwi, miałam za nim iść?
- Miłej zabawy- Pattie uśmiechnęła się do mnie. Szybko pobiegłam za Justinem. Znalazłam go stojącego na
pierwszym piętrze klatki schodowej.
- Gotowa?- uśmiechnął się złośliwie.
- Naprawdę nie musisz tego robić- westchnęłam- Mogę po prostu pójść do baru czy cokolwiek i powiedzieć mojej mamie, że poznałam kilku twoich przyjaciół, to naprawdę nie ma znaczenia.
Justin zaśmiał się i potrząsnął głową- Na szczęście dla ciebie mam zaplanowaną grę w koszykówkę z
przyjaciółmi za około trzydzieści minut, więc możesz oglądać i siedzieć z wszystkimi ich dziewczynami,
podczas gdy my będziemy grać, w porządku?
Przełknęłam ślinę- Okej.
- Ponadto, daj mi swój telefon.
Zmarszczyłam brwi- Przepraszam?
- Jeśli się zgubisz, jestem za ciebie odpowiedzialny, więc będę potrzebował twojego numeru.
Wyciągnęłam mój telefon i podałam go Justinowi.
- Wow, nowy iPhone- przytaknął, będąc pod wrażeniem- Lepiej go schowaj, podczas gry, ktoś na pewno
będzie starał się go ukraść.
- Naprawdę?- zapytałam zaskoczona.
Przytaknął- Tak zdobyłem mój iPhone 5- uśmiechnął się złośliwie, wpisując swój numer, napisał do siebie SMS i oddał mi telefon- Teraz chodźmy.
Justin i ja zbiegliśmy ze schodów, aż byliśmy na zewnątrz. Najpierw zauważyłam chłopaka przypartego do muru, a przed nim stała dziewczyna z zaciśniętymi rękami wokół jego szyi.
- O mój Boże, powinniśmy zadzwonić po pomoc?- wpatrywałam się w grupę, która kontynuowała walkę,
teraz chłopak jedną ręką chwycił dziewczynę za szyję.
Justin zaśmiał się- To tylko Darrel i Diamond- wzruszył ramionami- Robią to cały czas.
- Prawie siebie zabijając?- zdezorientowana spojrzałam na parę- Dlaczego ze sobą walczą?
Justin ponownie wzruszył ramionami- Kto do cholery wie? Oni zawsze walczą. Cześć idioci- Justin podniósł
głos do krzyku. Para oderwała się od siebie i zaczęła szukać tego, kto do nich krzyczy.
- Cześć chłopie- Darrel uśmiechnął się do Justina, jakby właśnie nie był w najgorętszej walce, jaką
kiedykolwiek widziałam.
- Idziecie na mecz?
Diamond przytaknęła- Oczywiście.
Darrel skinął- Wiesz, że gram, bro.
- W porządku ludzie, spróbujcie się nie pozabijać- Justin pociągnął mnie za sobą, gdy para odwróciła się i
zaczęła na siebie krzyczeć ze złością.
- Co do diabła to było?- wysyczałam cicho, gdy oddalaliśmy się od walczącej dwójki.
- Moi przyjaciele Darrel Causey i Diamond Hetero.
- A ty tak po prostu pozwalasz im na 'bitwę aż do śmierci'- spojrzałam przez ramię, by zobaczyć ich nadal
walczących.
- Bitwę aż do śmierci?- Justin zaśmiał się histerycznie- Nie dramatyzuj.
Westchnęłam, kontynuując spacer- Więc... Powinniśmy powiedzieć sobie coś o nas?
- Uch- Justin spojrzał na mnie- Pewnie? Możesz zacząć.
- Okej, więc nazywam się Saige Cameron, mam siedemnaście lat. Urodziłam się w Nowym Jorku,
mieszkałam na Brooklynie, mój tata był cenionym adwokatem i mieliśmy dużo pieniędzy. Potem zdecydował się być wielkim kretynem, kiedy stracił pracę i nie powiedział o tym rodzinie i po prostu pozwolił, by nasze
pieniądze się skończyły i zostaliśmy zmuszenie do przeniesienia się tutaj- zamilkłam- Teraz twoja kolej.
- Jest tylko jedna rzecz, którą musisz o mnie wiedzieć- uśmiechnął się- Jestem królem Bronxu, kochanie.
- Nie nazywaj mnie tak- zmarszczyłam nos- Nie jestem twoim, ani niczyim kochaniem.
- Och, tak nazywam wszystkich. Uspokój swoje cycki, kochanie.
- Powiedziałam, proszę nie nazywaj mnie tak- powtórzyłam.
Justin przystanął i dał mi niegrzeczne spojrzenie- Wiesz, masz dużą odwagę, rozmawiając z kimś, kto może
ułamać cię jak gałązkę.
Wzruszyłam ramionami- Mówiono mi, że jestem odważna.
- Wiesz, większość dziewczyn przestałoby teraz mówić.
Uśmiechnęłam się- Pamiętaj, Bieber, nie jestem i nigdy nie będę jak większość dziewczyn.
Jego szczęka opadła, zanim poszedł dalej, ciągnąc mnie za sobą.
W krótkim czasie dotarliśmy na boisko do koszykówki. Było ono na zewnątrz, ogrodzone zestawem
zardzewiałych łańcuchów. Na starych trybunach siedziała grupka dziewczyn. Każda z nich albo bawiła się jej włosami, albo robiła balony z gumy, albo plotkowała lub śliniła się do chłopaków.Na boisku stali chłopaki,
rozmawiając i czekając na wszystkich graczy, by pokazać się przed rozpoczęciem gry. Justin pobiegł do nich bez pożegnania ze mną. Westchnęłam i podeszłam do trybuny, niezręcznie siadając na samej górze z dala od wszystkich dziewczyn, które siedziały w pierwszym i drugim rzędzie. Dziewczyny obserwowały mnie, zanim
wstały i podeszły do mnie.
- Co ty tutaj robisz, biała?
Od razu ją sobie przypomniałam, to ona płakała przed moim apartamentem.
Napięłam moje ciało- Mama Justina zmusiła go do przyprowadzenia mnie. Ja.. powiedziałam mu, że mogę iść do restauracji i później możemy razem pojawić się w moim domu lub coś, a..ale on po..powiedział, że mam iść z nim.
- Dlaczego jesteś taka zdenerwowana?- usiadła obok mnie, poprawiając swoją bluzkę.
- Rano groziłaś, że mnie zabijesz- przełknęłam ślinę, patrząc na nią.
- Och- zaśmiała się- Miałam zły humor, nie martw się o to, kochanie. Nie mam zamiaru cię zabić.
Powiedziałam to pod wpływem chwili.
- Och, okej- wzięłam głęboki oddech.
- Więc, jak masz na imię?- przygryzłam wargi, przestępując niespokojnie.
- Seneca Deets- podała mi rękę, a ja potrząsnęłam nią niezgrabnie.
- Mogę prosić o przysługę?
Posłała mi spojrzenie- Nie zrobię żadnej brudnej roboty dla ciebie i twoich starych, snobistycznych, bogatych przyjaciół z Brooklynu.
Pokręciłam głową- Nic takiego.. ale możesz przestać nazywać mnie białą?
Zaśmiała się- W takim razie potrzebuję twojego imienia, by wiedzieć, jak cię nazywać.
- Saige Cameron.
- W porządku, Cameron, nigdy więcej biała, ale nie mogę ci obiecać, że inni ludzie, nie będą cię tak nazywać.
- A ciebie nazywają białą?
Przytaknęła- Czasami. Zrobiłam wiele, kiedy przeprowadziłam się tu, mając trzynaście lat, wierz mi. Byłam
tak zdezorientowana jak ty teraz.Ale kiedy moje imię rozsławiło się na mieście, zaczęli nazywać mnie suką
lub moim imieniem.
Przytaknęłam- Myślę, że wolę być białą, niż suką.
Zaśmiała się- Więc nie rób nic.
- Już za późno, pyskowałam Justinowi po drodze tu.
- Wiedziałam, że cię polubię- uśmiechnęła się.
- Myślisz, że inni będą wkurzeni, że tu jestem?
Wzruszyła ramionami- Jestem pewna, że niektóre dziewczyny, które są zakochane w Justinie, mogą być, ale
chłopcy będą po wrażeniem, ja jestem. Większość ludzi nie sprzeciwia się Justinowi, oni po prostu biorą jego gówno.
Przytaknęłam- On naprawdę jest królem Bronx?- powtórzyłam jego słowa.
Saneca uśmiechnęła się- Myślę, że można tak powiedzieć.
- Jak to?
- Mam na myśli, każda dziewczyna tu marzy o seksie z nim, jeśli jeszcze tego nie robiła.
- A ty robiłaś to z nim?- uniosłam brwi.
Przytaknęła- Wiele razy.
Wow- wysapałam- Jesteście razem?
Zaśmiała się i pokręciła głową- Nigdy nie spotykałam się z Justinem.
Przesłałam jej zdezorientowane spojrzenie- To dlaczego się z nim kochasz?
-Och, mała, słodka Saige- poklepała mnie po ramieniu- Jest wielka różnica między seksem, a kochaniem.
- A to nie to samo..
- Nie- przerwała mi- Seks jest jakby koncepcją bez żadnych zobowiązań, jak pieprzenie kumpli. Ale
kochanie to jest to, co robisz z bratnią duszą. Jest to działanie, które można mieć tylko z jedną osobą w całym życiu, a ta osobą jest tą, z którą spędzisz resztę życia, ponieważ kiedy robisz to z nim, zdajesz sobie sprawę, że wszyscy inni byli tylko do bezcelowego, bezsensownego seksu.
- To była głęboka rozmowa o pieprzeniu- pochwaliłam.
Uśmiechnęła się- Dziękuję, kochanie.
- Och, Justin pokazał klatę- Seneca zaśliniła się, przyglądając się, jak połowa facetów zdjęła koszulki.
- Czy oni nie używają koszulki?
- Jesteśmy rozbici, kochanie- zaśmiała się- Nasze zespoły to najczęściej 'shirts' lub 'skins'. 'Shirts' oczywiście noszą koszulki. a 'skins' grają bez nich. Do bani, gdy jesteś w 'skins' w zimny dzień.
- Co się dzieje, gdy grają dziewczyny?
- Zwykle dziewczyny grają w koszulkach i stanikach sportowych albo w rozpuszczonych i związanych
włosach.
Przytaknęłam- Nie chciałabym paradować w staniku sportowym w zimowy dzień.
Seneca wzruszyła ramionami- Grałam raz w staniku i to był... listopad, tak myślę. Nie było tak źle-
zapewniła.
- Może zagram pewnego dnia- wzruszyłam ramionami.
- Ty w ogóle grasz w koszykówkę?
- Mogę się nauczyć.
- Jeśli Justin cię polubi, jestem pewna, że może być twoim osobistym trenerem lub kimkolwiek, kogo miałaś, kiedy byłaś bogata.
Zaśmiałam się- Może.
___________________________________________
Po zakończeniu gry każda dziewczyna ponownie spotkała się ze swoim chłopakiem z wyjątkiem mnie i
Sanecki. Justin podszedł do nas obu, dając Senece przyjazny uścisku, zanim zwrócił się do mnie.
- Gotowa?
Wzruszyłam ramionami- Tak myślę.
- Cóż, fajnie było z tobą porozmawiać- Saneca uśmiechnęła się- Justin, przyprowadzisz ją tu jutro?
- Jeśli nie zdenerwuje mnie w drodze do domu.
Seneca uśmiechnęła się- Wiem, gdzie mieszka, więc po prostu mogą ją odprowadzić, jeśli nie chcesz.
- Okej, Seneca- Justin wzruszył ramionami przed udzieleniem jej kolejnego uścisku przed wyjściem z boiska.
Szybko pobiegłam za nim, spowalniając tempo, gdy byłam już obok niego.
- Miło spędziłaś czas?- zapytał. Jego ton pokazał, że wcale nie obchodzi go moja odpowiedź.
- Yeah- mruknęłam cicho, wzruszając ramionami.
- Widziałem, że cały czas rozmawiałaś z Sanecą, polubiłyście się, hm?
- Tak-odpowiedziałam po prostu, patrząc wkoło. Niebo było bardzo kolorowe, ponieważ słońce zachodziło. Mogłam zauważyć pomarańczowy, żółty, różowy, czerwony i fioletowy, wszystko na niebie w pięknym otoczeniu w nie tak pięknym mieście.
- Mówisz do siebie?- zachichotał.
Wzruszyłam ramionami- Tak sądzę.
- Więc o czym rozmawiałaś z Sanecą?
Uśmiechnęłam się- O tym, że jesteście kumplami od pieprzenia, co jest obrzydliwe, tak przy okazji, kobiety
powinno traktować się z szacunkiem.
Przerwał mi, zostałam przyciśnięta do muru budynku, który mijaliśmy wcześniej.
- Przepraszam?- Justin trzymał mnie mocno przy ścianie.
- Ja. ja..- nie wiedziałam, co powiedzieć, wstrząśnięta tym, co Justin zrobił. Poczułam ból w plecach.
- Ty co?
- Puść mnie- walczyłam, by wydostać się z jego uścisku- Stop- błagałam.
- Och, więc nie będziesz mówić już gówna, bo zostałaś popchnięta na ścianę, co?
- Przepraszam- szybko wypowiedziałam. Przewrócił oczami i odszedł ode mnie.
- Idź do domu- warknął, zanim poszedł dalej, a ja upadłam, plącząc moje palce we włosy, by spróbować ponownie wyrównać oddech.
Jak tylko lepiej się poczułam, zaczęłam iść szybko z powrotem do domu, przeskakując co dwa schodu, gdy byłam już w budynku, w którym mieszkam. Szybko weszłam do domu i zamknęłam drzwi za sobą.
- Cześć kochanie- moja mama uśmiechnęła się do mnie z kuchni, przygotowując obiad- Spotkałaś kilku znajomych Justina?
- Tak- powiedziałam tylko, nie chcąc przedłużać rozmowy.
- Byli mili?
Wzruszyłam ramionami- Rozmawiałam tylko z Justinem i jedną dziewczyną.
- Och, jak ma na imię?
- Seneca.
Przytaknęła- Czy Saneca to miła dziewczyna?
Wzruszyłam ramionami- Tak wygląda.
- Pali?
- Nie wiem, nie przedstawiłam się, by od razu po tym zapytać się, czy pali, mamo.
- Pije?
- Nie wiem.
- Ma dzikie strony?
Przewróciłam oczami- Mamo, nie wiem.
- Bierze narkotyki?
- O mój Boże, mamo- posłałam jej spojrzenie- Przestań zadawać pytania, ja naprawę nie wiem.
- Okej, okej- uniosła ręce w obronie, zanim wróciła do gotowania.
- Co na obiad?- usiadłam na szczycie kanapy.
- Spaghetti- odpowiedziała- Możesz posmarować chleb dla mnie?
- To było pytanie czy żądanie?
Roześmiała się- Och, nie martw się, zrobię to.
- Mogę to zrobić..
- Nie, nie- przerwała mi- Idź się umyć przed obiadem, okej?
- Okej- przytaknęłam, wchodząc do mojego pokoju.
Westchnęłam i podeszłam do lustra. Na moim ramieniu była czerwona plama, gdzie Justin trzymał mnie w mocnym uchwycie. Przewróciłam oczami, następnie przebierając się w dresowe spodnie i prostą koszulkę, ukrywając czerwony znak, więc rodzina nie mogła go zauważyć i zadawać pytania. Głos Pink ponownie wypełnił mój pokój. Uśmiechnęłam się i chwyciłam mój telefon.
- Halo?
- Kochanie- głos Willow zabrzmiał w moich uszach.
Westchnęłam- Miałam nadzieję, że to będziesz ty.
- Wiesz, co mówią, marz, zanim marzenia się spełnią.
Zaśmiałam się- Co u ciebie?
- Dobrze, myślałam o tym, by odwiedzić cię jutro.
- Tutaj? Na Bronx?
- Yeah, dlaczego nie?- roześmiała się- YOLO, prawda?
- Tak sądzę- uśmiechnęłam się.
- Nie brzmisz, jak podekscytowana- prawie usłyszałam jej grymas.
- Jestem- zapewniłam- Po prostu nie chcę, żebyś przyjechała do tego miasta, by cię okradli czy coś.
Jej śmiech wypełnił moje uszy- Jeśli nadal żyjesz, jestem pewna, że przeżyję następny dzień.
Uśmiechnęłam się- Ale nie wiń mnie, jeśli ktoś ukradnie ci samochód.
- O mój Boże, myślisz, że mogą to zrobić?
- Zdecydowanie- skinęłam głową.
- Może powinnam wziąć taksówkę.
Przytaknęłam- To wspaniały pomysł- położyłam się na łóżku, zamykając powieki, czując zmęczenie, które powoli mnie pokonuje.
- Więc, wyślesz mi swój adres?
Skinęłam głową- Mogę to zrobić.
- O której mam przyjechać?
- Umm... południe, tak myślę.
- Okej, fajnie, będę u ciebie w południe.
Uśmiechnęłam się- Teraz jestem podekscytowana.
- Dobrze, będziesz musiała mi przedstawić twoich nowych przyjaciół z getta.
Przewróciłam oczami- Jak na razie jest tylko jedna dziewczyna, z którą mogę rozważyć przyjaźń.
- Więc, jedną, nową przyjaciółkę z getta- poprawiła się.
Westchnęłam- Okej, Willow.
- Toby, Saige czas na obiad!- usłyszałam krzyk mojej mamy zza drzwi.
- Muszę iść- spojrzałam na drzwi i wstałam z łóżka- Obiad.
- Aw- Willow żachnęła- Napiszesz do mnie później?
- Pewnie, lalka- uśmiechnęłam się- Porozmawiamy później.
- Okej, widzimy się jutro!- Willow pisnęła podekscytowana.
- Do zobaczenia jutro- rozłączyłam się, niedbale rzucając telefon na materac, zanim poszłam do kuchni, gdzie mama, tata i Toby już siedzieli na swoich miejscach.
_____________________________________________
I jak wam się podoba trzeci rozdział? :) Zostawcie swoje opinie w komentarzach.
Jeszcze raz zapraszamy na tattooed-life :)
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńMasakrycznie dobry ;D Czekam na next ;P
OdpowiedzUsuńJest świetnie, powoli rozkrecaj to wszystko i bdz bosko :) /ask.fm/KarolinaGrzeskow (nadal proszę o info)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSeneca jaka milusia nagle :o
OdpowiedzUsuńjejku, czemu już myślę że Saige i Justin będą się pieprzyć? o czym ja od razu myślę, halo XD
DOBRA, CZEKAM NA TEN MOMENT
MASZ MNIE
jejku czekam na kolejny haha <3
jakoś teraz nie chcę by spotykała się z tamtymi przyjaciółkami, dlaczego :o
świetny rozdział (;
Spoko rozdzial i ogólnie fabula tego ff moze byc bardzo ciekawa:) No i Justin bez koszulki grający w kosza to musial byc fajny widokXD Tylko szkoda ze byl taki niemily na końcu no i jestem ciekawa ja potoczy sie wizyta Willow;) Do następnego x
OdpowiedzUsuńKlaudia.xd
Rozdział jak zwykle świetny, jednak nadal brakuje mi tych opisów i może trochę bardziej rozbudowanych zdań.. (nie zwracajcie uwagi, po prostu mam że się czepiam ;) )
OdpowiedzUsuńomg to chyba będzie moje ulubione tłumaczenie na teraz. Jednym słowem pisząc BOSKIE. I ja już chcę kolejny rozdział, szybko. P.S. Świetnie tłumaczysz ily <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCudowny! <3
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńJej to takie świetne *o* Nie mogę się doczekać następnego :) Ciekawe co z tą wizytą Willow będzie :D Justin bez koszulki *----* Czekam na następny!;>
OdpowiedzUsuń@olazawszespoko
Świetny jest :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńboski, czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie strasznie mnie wciągnęło. Czekam na nowy rozdział. Możesz informować? @ideargomez
OdpowiedzUsuńCos czuje ze Justin bedzie z nia ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Bardzo wciągający.
OdpowiedzUsuńŚwietny zapraszam na http://sistersalleadyandally.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńomg z niecierpliwością czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńŚwietne (^^) kocham to. Nie mogę się oderwać odczytania ;) Miło by mi było, gdybyś mogła zerknąć na moje opowiadanie, NIE tłumaczenie, jak tu. :) zapraszam: justin-dark-fanfiction.blogspot.com OPOWIADANIE DARK :)
OdpowiedzUsuń