środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 4

Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, przystojniaczku.

Justin Bieber POV:

Wziąłem głęboki oddech i poszedłem z powrotem na boisko do koszykówki, gdzie wszyscy zebrali się na trybunach. Pobiegłem na górę, trzymając brzeg moich spodni, żeby mi nie spadły tuż przed dotarciem do JT.

-Siema, stary- JT wyjął paczkę papierosów Marlboro, otworzył pudełko i podstawił mi- Chcesz?
-Tak- złapałem jednego- Dzięki.

JT podał mu swoją starą, czerwoną zapalniczkę. Szybko włączyłem płomień, zapalając papierosa. Oddałem mu ją i trzymałem papierosa w ustach, wdychając dym.

-Więc, dlaczego twoja mama chce cię zabrać ze sobą do białej?- Candy zapytała, długo się zaciągając jointem, który znajdował się pomiędzy jej wskazującym i środkowym placem.
Wzruszyłem ramionami- Żeby pokazać jej miasto- wziąłem długi wdech z papierosa i wypuściłem dym z ust, tworząc chmurkę wokół mnie tak, że zatrzymała się na kilka sekund.
-Nie lubię jej- grupowa suka, Maria Chambliss odezwała się.
-Nawet z nią nie rozmawiałaś- Seneca zaszydziła- Nie znasz jej na tyle, żeby jej nie lubić.
-A ty rozmawiałaś?
-Tak, lubię ją, jest w porządku- Seneca posłała jej spojrzenie.
Candy zaśmiała się, biorąc kolejnego bucha – To dlatego, że obie są białe.
Seneca przewróciła oczami- To tak jakbym ja powiedziała, że wy spędzacie ze sobą czas, bo jesteście czarni.
-Nienawidzę tego stereotypu- JT skarcił Senece.
-Jeśli wy nie chcecie być tak nazywani, to nie mówicie na mnie biała.
Maria zadrwiła- Ale jesteś nią, Seneca.
-Więc, ja mogę nazywać was, jakkolwiek chcę- Wzruszyła ramionami.
-Mogę zedrzeć z ciebie, tą piękną buźkę, Deets- Candy zakwestionowała.
-Myślisz, że nie mogę zrobić tego samego z twoją twarzą?- Seneca uniosła lewą brew.
-To prawda- skinąłem głową- Nie pamiętacie ostatniej walki w jaką wpadła? Dziewczyna trafiła do szpitala, podczas gdy Senaca miała tylko jedną rysę pod okiem.
Candy skinęła głową- Pamiętam tę bitwę.
-Och proszę- Maria zadrwiła- Walczyła z jakąś cipą, która wyjechała od razu, gdy wyszła ze szpitala. To nie było nic wielkiego, każdy mógłby pobić tę dziewczynę.
Seneca posłała Marie paskudny wygląd- Chcesz też wylądować w szpitalu?
-Nie zrobiłabyś tego- Maria zaczęła się śmiać.
Seneca wstała, zaciskając dłonie w pięści.
-Seneca- JT złapał ją za ramię, trzymając z daleka od Marie- Ona nie jest tego warta.
-Suka- Seneca syknęła i wstała ze swojego miejsca.
-Gdzie idziesz, biała?- Maria krzyknęła na nią, uśmiechając się złośliwie.
-Pieprz się- Seneca pstryknęła ją i opuściła boisko.

-No cóż, ja też już będę się zbierać- JT wstał.
-Idę z tobą, chłopie- wstałem, schodząc z trybun za JT i wyszliśmy z boiska, zostawiając resztę znajomych.
-Więc..- JT uśmiechnął się- Powiedz mi o gorącej, nowej białej.
-Co z nią?- przewróciłem oczami.
Zaśmiał się- Opowiedz mi o niej JB.
-Po prostu spotkałem ją kilka godzin temu. Ja naprawdę jej tak dobrze nie znam.
-Powinieneś zaprosić ją na imprezę lub do klubu.
Wyśmiałem go- Na prawdę sądzisz, że ta była bogata biała, chciałaby przejść na naszą stronę?
Wzruszył ramionami- Nie wiem, może.
-Nie liczyłbym na to JT.
-Lepiej przyprowadź ją jutro do nas. Ona jest gorąca, ja nie żartuję.
-Stary, dam ci jej adres i możesz iść się z nią zobaczyć.
JT uśmiechnął się- Dobrze, bo wiesz, ze to zrobię.
-Napiszę do ciebie.
JT skinął głową, kiedy zbliżaliśmy się do bloku- Ok chłopie, zobaczymy się jutro.
-Do zobaczenia, JT.

Saige POV:

Następnego poranka siedziałam w moim pokoju, oglądając się w lustrze. Ubrałam się w biały podkoszulek i kwiecistą spódnicę, która sięgała do połowy ud. Założyłam kolorowy kardigan, sięgający do tej samej długości co spódnica, białe skarpetki i moją ulubioną parę znoszonych conversów. Nałożyłam lekki makijaż, trochę podkładu, by ukryć wszelkie niedoskonałości, tusz do rzęs i cienie do powiek w kolorze jaśniejszym od mojego koloru skóry z odrobiną brokatu.
Wyszłam z mojego pokoju. Byłam sama w domu. Wiedziałam, że moja mama była w pracy. Zajmowała się odbieraniem telefonów, kiedy ktoś dzwonił na 911.
Oczywiście, to brzmiało strasznie, musząc odpowiadać na telefony i słysząc, jak ludzie umierają, ukrywają się przed porywaczami, czy cokolwiek co do cholery oni robili, ale ona wyglądała na podekscytowaną idąc do pracy po raz pierwszy, odkąd skończyła 21 lat.

Usłyszałam donośne pukanie do drzwi. Pisnęłam podekscytowana, że zobaczę Willow. Otworzyłam drzwi sypialni i szybko podeszłam do drzwi.
-Idę- Krzyknęłam, kiedy usłyszałam ponowne pukanie. Kto by pomyślał, że dziewczyna potrafi tak głośno zapukać. Otworzyłam drzwi.

-Will- ucięłam, kiedy zobaczyłam, że to nie Willow stoi przed moimi drzwiami. Był to jeden z przyjaciół Justina, którego imienia nie pamiętam. Był ubrany w czerwoną koszulkę, jeansowe spodenki, czerwoną parę conversów i snapbacka.
-Oh, cześć- chwyciłam klamkę nerwowo.
Uśmiechnął się- Kim jest Will? Masz chłopaka w starym, bogatym mieście, kochanie?
-N-nie- jąkałam się. Wciąż nie czuję się komfortowo wśród tych ludzi.
-Oh, pieprzysz kumplu.
-Nie, spodziewałam się mojej przyjaciółki Willow.
Skinął głową- To dlatego jesteś tak ubrana?
Spojrzałam w dół na moje ubranie, a następnie z powrotem na niego- Tak, miałyśmy iść na miasto.
Zaśmiał się- Dwie białe dziewczyny miały zamiar niechronione chodzić po Bronx? Nie sądzę, więc pójdę z wami- powiedział tak, jakby robił mi i Willow przysługę.
-Uh, ok.
-Możesz mi ponownie powiedzieć swoje imię?- uniosłam brew, kładąc dłoń na moim biodrze.
Zaśmiał się- JT i zdejmij tą rękę z biodra, bo wyglądasz jak stereotypowa biała suka.
Moja szczęka opadła i wtedy znajoma blondynka zbliżyła się do nas. Miała na sobie parę kwiecistych szortów, biały t-shirt, jeansową kurtkę z podwiniętymi rękawami i gruby, czerwony szalik.

-Willow- pisnęłam, popychając JT i trzymając ją w uścisku- Tęskniłam za tobą.
-Oj, ja za tobą też! Brooklin nie jest taki sam bez ciebie.
Westchnęłam- Chciałabym tam być.
-Kto to jest?- uniosła brwi, patrząc na JT.
JT uśmiechnął się i wyciągnął rękę- JT Withers, miło cię poznać.
Ostrożnie uścisnęła jego rękę- Willow... Willow Anthony- powiedziała swoje imię i sceptycznie wpatrywała się w dół.
-Będę z wami dzisiaj spędzać czas- JT powiedział- Skąd możemy wiedzieć, czy dwóm białym dziewczynom, chodzącym po ulicy nie stanie się krzywda, prawda?
-Chciałbym wiedzieć, ja tu nie mieszkam panie Withers.
Zaśmiał się- Dlaczego tak oficjalnie, kochanie? Nazywaj mnie JT- mrugnął.
-Proszę, nie nazywaj mnie tak. Mam na imię Willow, nie kochanie.
-Cokolwiek powiesz, Willow.
Willow odwróciła się do mnie, wyraźnie podirytowana JT- Więc, gdzie idziemy?
-Myślałam, że moglibyśmy znaleźć kręgielnię-
-Znam idealne miejsce- JT przewał mi- Zaproszę Justina. Możemy zrobić pojedynek: dziewczyny na chłopaków, co o tym sądzicie?
-Kogo?- Willow skrzyżowała ramiona na piersi.
-I mógłbym zaprosić Senece. Zeszłej nocy wyglądało, jakbyście się dogadywały. Plus, ona spotyka się z tym chłopakiem o imieniu Mikey Scott, więc jego też zaproszę.
-Dobrze- wzruszyłam ramionami.
-Ale- ciągle mówił- Jeśli zaproszę Mike, to prawdopodobnie będę musiał zaprosić jego młodszą siostrę Brittany. I jeśli zapraszamy Justina to jego rodzeństwo, Jazmyn i Jaxon, może też będzie chciało pójść, więc będziemy musieli rozszerzyć ofertę również do nich. Plus, jeśli ktoś z grupy dowie się, że poszliśmy na kręgle i ich nie zaprosiliśmy to będą wkurzeni. Więc, prawdopodobnie będziemy musieli zaprosić Justina, Jazmyn, Jaxona, Senece, Mikeya, Brittany, Marie, Marcusa, Candy, Darrella, Andrew, Diamond-
-Kim do cholery są ci ludzie?- Willow przerwała JT, który kontynuowałby listę przypadkowych ludzi, których żadna z nas nie znała.- Przyjechałam tutaj, żeby spotkać się z Saige, a nie by spędzać czas z wersją The Bloods z Bronx lub jakiegokolwiek piekła jak gangi, które tu macie.
JT spojrzał na nią- Nie mamy tutaj The Bloods.
-Cóż, tak jak mówię, nie chcę spędzać czasu z tymi wszystkimi przypadkowymi ludźmi. Możesz zaprosić tylko jedną osobę, to wszystko.- Willow ostrzegła.
-Hmmm....- JT pomyślał- Nadzorująca kobieta- uśmiechnął się- Podoba mi się.
Przewróciła oczami- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, przystojniaczku.
Zaśmiał się- Nigdy nie wiadomo co będzie się działo w mojej głowie, biała.
-Proszę nie nazywaj mnie tak. Jak już powiedziałam, mam na imię Willow.
-Dobrze- wtrąciłam- Możemy przestać walczyć?
-Pozwól, że zadzwonię do Justina.
-Ty naprawdę masz telefon komórkowy?- Willow uniosła brwi.
JT spojrzał na nią- Tylko dlatego, że mam, nie oznacza, że go kupiłem.
-Co?- posłała mu zdezorientowane spojrzenie. JT wszedł do przedpokoju, aby zadzwonić do Justina.
Willow zwróciła się do mnie- Co to do cholery ma znaczyć?
-Oznacza to, że go ukradł, Willow.- wyjaśniłam.
Jej oczy się rozszerzyły- Cholera.
-Witamy w Bronx- mruknęłam sarkastycznie.
-Tęsknię za Brooklinem, a nawet tutaj nie mieszkam- jęknęła- Zabiorę cię jutro na Brooklin i będziemy przeżywać wszystkie przyjemne rzeczy wiążące się z bogatym życiem.
-Nie mam już pieniędzy na takie rzeczy, Willow.
-Och, nie przejmuj się- uśmiechnęła się- Zapłacę za ciebie.
Pokręciłam głową- Nie mogę ci na to pozwolić.
-Możesz i pozwolisz.
-Willow- westchnęłam- Daj spokój, będę się z tym źle czuć.
-Och nie- zaśmiała się- Wyglądasz jakbyś potrzebowała kawy ze Starbucks, a może nawet trafić ponownie do centrum handlowego. Kupię ci kilka ubrań na pierwszy dzień szkoły.
-Mam wszystkie ubrania z mojego starego domu. Nie musiałam ich sprzedać.
-Dzięki Bogu- wypuściła głęboki oddech- Wtedy byłoby do bani.
Skinęłam głową- Byłoby.


-Justin spotka się z nami tutaj za około piętnaście minut- JT wszedł do środka i usiadł na moim łóżku- Więc, gdzie jest reszta twojej rodziny, Saige?
-Mama pracuje, tata szuka pracy, a Toby jest chyba tutaj, zamknięty w swoim pokoju.
-Masz brata?- uniósł brwi- Chce z nami iść?- wstał- Który pokój jest jego? Zapytam go o to.
-Nie- Zatrzymałam go- Toby nie chce wychodzić, nienawidzi być tutaj i nie chce rozmawiać z nikim, kto nie jest z rodziny, więc nie zawracaj sobie nim głowy.
-Daj spokój, chłopak musi się rozerwać.
Posłałam JT spojrzenie- Po prostu zostaw go w spokoju, dobrze?
-Cholera, kochanie, w porządku.
-Czy ty wszystkich nazywasz, kochanie?- Willow skrzyżowała ramiona na piersi, przenosząc ciężar ciała na jej prawą stronę.
JT wzruszył ramionami- Może tak, może nie.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Willow sapnęła patrząc na telewizor w zdumieniu.
-Jak ty do cholery widzisz, co oglądasz?- patrzyła na ekran w zdumieniu.
-Co?- JT patrzył na nią zdezorientowany- Ja widzę doskonale. Cholera, ona ma szczęście, że ma jeden, który nie jest rozmazany lub naprawdę złej jakości.
-Ale jak... Powinieneś zobaczyć telewizor w jej starym domu. Miał siedemdziesiąt cali.
-Osiemdziesiąt- poprawiłam.
-Jest wiele rzeczy, które chciałbym zrobić na ekranie, który ma osiemdziesiąt cali- JT fantazjował z lekkim uśmieszkiem.
Willow spojrzała na zegarek na nadgarstku- Gdzie jest ten Justin? Chciałabym wyjść i porobić coś fajnego.
-Uspokój się kochanie, przyjdzie.
-Przestań mnie tak nazywać- syknęła.

-Słyszałem moje imię- usłyszałam męski głos, sprawiający, że podskoczyłam i odwróciłam się. Justin stał oparty o framugę drzwi. Jego poza mówiła: Jestem seksowny i wiem o tym.
Ubrał się w parę opadających szarych spodni dresowych. Miał biały t-shirt, niebieską kamizelkę z kapturem. Ubrał skarpetki z szalonym wzorem, które były schowane pod spodniami i parę niebieskich trampek, które zaskakująco były z firmy Vans. Prawdopodobnie ukradł je, ale zdecydowałam wpakować tę myśl do tyłu mojej głowy.

-Hej, stary- JT wstał, dając mu jeden z męskich uścisków.
-Jesteście gotowi?
Willow posłała mi wątpliwy wygląd.
-Tak sądzę- westchnęłam i wstałam. Willow szybko podeszła do mnie.
-Kim są ci ludzie?- wyszeptała mi do ucha.
-Mama Justina przyjaźni się z moją mamą, a ona zmusiła nas do wyjścia razem.- westchnęłam.
-Och, lubisz go?
-Nie- zdecydowałam się nie przywoływać wspomnień z przyciśnięcia do ściany, wiedząc, że Willow stawiłaby czoła do Justina, nie troszcząc się, że może być liderem gangu lub czegokolwiek co robił w tym mieście.

Justin i JT zbiegli po schodach, Willow i ja powoli zeszłyśmy później, więc mamy więcej prywatności, Justin i JT nie mogą nas podsłuchać.

-Więc co wszyscy mówili odkąd Hanna powiedziała, że mieszkam na Bronx?
Przewróciła oczami- Tak przy okazji to Hanna zmieniała się w bachora odkąd odeszłaś. Nie wiem, myślę, że jesteś jej świadoma, bo godzinę po tym jak odjechałaś ona stała się straszną suką.
-Co z Emmą?
Wzruszyła ramionami- Emma jest normalna, nic się z nią nie dzieje.
-Ale co wszyscy mówili?- wróciłam do mojego poprzedniego pytania.
Westchnęła- Różne rzeczy. To, że twój ojciec zawsze był nałogowym kłamcą w sądzie, zdradzał twoją mamę i musiał przez to opuścić miasto, aby dostać nowe nazwisko. Wszelkiego rodzaju rzeczy.
-Czy Hanna mówiła te wszystkie plotki?

Westchnęła- Powiedziała tylko to, że twoja mama została zdradzona, więc przenieśliście się do Bronx, gdzie twojej mamy chłopak mieszkał i ojciec przeniósł się z wami, ponieważ nie mógł wyobrazić sobie życia bez ciebie i Tobiego.
Wypuściłam głośny jęk frustracji i wybiłam kawałek kamiennego muru.

-Cholera- krzyknęłam, przynosząc pięść z powrotem do siebie, tuląc ją, czując jak pulsowała z bólu. JT i Justin odwrócili się, mając zmieszany wyraz twarzy i podeszli do nas.
-Co do cholery... co się stało?- JT zapytał z troską w głosie, która brzmiała na prawdziwą.
Willow westchnęła- Ona uderzyła w ścianę.
Justin potrząsnął głową- Jesteś idiotką- wymamrotał, biorąc moją pięść, badając ją.- Oceń ból w skali od jednego do dziecięciu.
-Pięć tysięcy- jęknęłam.

JT i Justin wymienili spojrzenia.
-Zapomniałem, że była bogata dziewczynka nie toleruje bólu.
-To nie prawda- odparłam.
Justin nacisnął moją pięść przez co chciało mi się płakać z bólu.

JT zaśmiał się- Owszem, prawda.
Przewróciłam oczami- Co mam zrobić?
-Musisz po prostu wytrzymać ból- Justin wzruszył ramionami
-Och, możemy dać jej trochę lodu- JT zapewnił- Twoja mama na lodówkę na zapleczu, prawda?
-Tak, ale ja naprawdę nie powinienem tam wracać-
-Od kiedy przestrzegasz reguł?- JT zadrwił.
Justin skinął głową- Prawda.
Nadal ściskając moją pięść, Justin zaprowadził mnie na zaplecze. Otworzył lodówkę.
-JT daj mi torbę na kanapki czy coś.
JT otworzył szufladę i przyniósł torbę. Justin przycisnął wypełniony lodem woreczek do pięści.
-Lepiej?- uniósł brwi.
-T-tak- jąkałam się. Jak on może być dla mnie miły, gdy wczoraj przycisnął mnie do ściany?
-Dobra- Justin zwrócił się do JT i Willow- Idziemy do kręgielni. Ona może trzymać lód na dłoni przez całą drogę.
-Musimy iść?- Willow dyszała.

JT zaczął się śmiać- Czy ty naprawdę myślisz, że posiadamy samochody?
-Mam samochód.
-Nie dziewczyny- Justin pokręcił głową- Pracownicy kręgielni kradną samochody, które stoją na terenie parku. Uwierzcie mi, lepiej zaparkować go w tylnej części kamienicy Saige. Tam jest najbezpieczniej, bo nikt nigdy tam nie chodzi.
-Dobrze- gryzła wargi, kiedy wszyscy wyszli z budynku. Justin wreszcie puścił moją pięść, na której trzymałam lód od niego.
-Jak długo będziemy szli?- Willow zapytała.
-Około dziesięć albo piętnaście minut- JT wzruszył ramionami- To nie tak źle.
-Czy to znaczy, że Saige będzie musiała codziennie chodzić do szkoły?
-Yup- Justin pyknął P- Jestem pewien, że może chodzić z Senecą, ona też jest seniorem.
-Dobrze- powiedziałam.
-Kto z całej twojej grupy chodzi do szkoły?- zapytałam.
Justin myślał przez chwilę- Seneca, Darrell, Brittany, a także mój brat Jaxon i siostra Jazmyn.
-Dobrze- skinęłam głową – Tak naprawdę znam tylko Senece.
JT zaśmiał się- Poznasz więcej ludzi, obiecuję. Przynajmniej nie będziesz musiała mieć do czynienia z Marią.
-Kto to?- podniosłam moje brwi.
-Była wczoraj na meczu.
-Która to?
-Mała, fałszywa- Justin prychnął i śmiał się- Ona jest suką- wzruszył ramionami- Powiedziała wczoraj, że cię nie lubi-
-Mnie nie lubi?- przerwałam mu- Ona mnie nawet nie zna.
JT skinął głową- Senaca wstawiła się za ciebie.
Uśmiechnęłam się. Ta dziewczyna, która ledwo mnie znała, wstawiła się za mnie po jednej rozmowie ze mną.
-To rzeczywiście bardzo wzruszające- Uśmiechnęłam się.
Justin wzruszył ramionami- Jeśli zrobisz na mnie dobre wrażenie, ona będzie po twojej stronie do końca życia.
-Ona jest prawdziwym przyjacielem- skinęłam głową.
______________________________________________________________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

25 komentarzy:

  1. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boshhhhh świetny :) Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. nooo dzieje się ♥
    jejkuu Justin jaki troskliwy :o
    no, ciekawe co dalej będzie c;
    czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!!! Czekam nn ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. nie będę dużo pisać, to opowiadanie jest świetne i czekam na więcej :D /ask.fm/KarolinaGrzeskow

    OdpowiedzUsuń
  7. ilyświetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piekny <33
    czekam na nastepny juz odliczam dni *-*
    jezu jaki Jus jest slodki
    awwww :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział chociaż trochę mało akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ohhh jaka wściekła ze w sciane walnela xd ciekawe co się będzie dziać na kręgielni. Pozdrawiam @ideargomez

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww. *.*
    To opowiadanie to coś cudownego.xd Strasznie mnie zainteresowało. Napewno często tu będę zaglądać. :)
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham bezgranicznie to opowiadanie :) i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam to opowiadanie, świetny rozdział i nie mogę się doczekać kolejnego :).

    OdpowiedzUsuń
  14. BOŻE UWIELBIAM TO OPOWIADANIE ♥ Czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział ;) Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże... po prostu fenomenalne (^^)

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o komentarz:)
To bardzo motywuje do dalszego tłumaczenia:)