Obracaj swoim partnerem w kółko.
Saige Cameron's
POV
Dzisiaj jest wielki dzień. Seneca poślubi mojego brata, Tobiego.
Siedziałam w garderobie, która była umieszczona w kościele, byłam
tam z Senecą, Emmą, Willow, Jen i Jazmyn.
-Nie mogę uwierzyć, że w końcu wychodzisz za mąż!- Emma
zapiszczała, ciągnąc Senecę do dużego uścisku.
-Wiem.- zaśmiała się.
-Jestem bardzo szczęśliwa, że postanowiłaś się ustatkować- Jazmyn uśmiechnęła się- Zwłaszcza z Tobym. On jest naprawdę
dobrym człowiekiem i wy dwoje zasługujecie na siebie.
Seneca promieniowała z radości i wyglądała na
stereotypową, zarumienioną narzeczoną- Dziękuję, Jazmyn.
-Och, chodź tutaj moja przyszła siostro- uśmiechnęłam się,
pociągając ją do wielkiego uścisku, zaśmiała mi się do ucha-
Chociaż praktycznie my jesteśmy siostrami.
-Prawie- skinęłam głową.
-Kocham cię, Saige, w siostrzany sposób.
-Ja też cię kocham, Seneca.- uśmiechnęłam się.
-Słodki siostrzany moment.- Willow uśmiechnęła się do nas.
Ktoś zapukał do drzwi, brzmiąc, jakby gorączkowo nas szukał.
-Otworzę- Jen zapewniła, otworzyła drzwi, odsłoniła bardzo
wkurzonego i spanikowanego Jaxona- Kochanie co się stało?
-Mamy problem.
-Co się dzieje?- Seneca podbiegła do niego.
-Mogę porozmawiać z Jen i Saige na korytarzu, Seneca idź i kończ
się szykować. Wyglądasz ślicznie, nie zamierzam cię denerwować
przed ślubem, powiem ci za minutkę.
-Jaxon- Seneca syknęła na niego- Powiedz mi.
-Pozwól mi pierwszej się dowiedzieć, po prostu idź się
przygotować.
-Dobrze- Seneca sapnęła i odeszła od nas, Jaxon zaprowadził Jen
i mnie na korytarz.
-Co się dzieje?- zapytałam, krzyżując ramiona na piersi,
obejmując szczyt brzoskwiniowej sukienki druhny, w którą byłam
ubrana.
-Mamy nieproszonego gościa.
-Mam iść go wywalić?- Jen zaoferowała- Mogę skopać mu tyłek.
Jaxon zachichotał- Niespodziewanie gościem jest umm...
-Kto, Jax?- westchnęłam- Naprawdę musimy wracać przygotować się
do ślubu i-
-Justin.
Moje oczy rozszerzyły się. Czułam, że moje serce zatrzymuje się
na chwilę- Mój...mój Justin? No cóż...nie mój, ale....
-Tak, Saige, ten Justin.- skinął głową- On tutaj jest.
-Co...co on tu robi?- przełknęłam ślinę.
Jaxon wzruszył ramionami- Nie wiem, mówiłem ci, że nie był
zaproszony i nie wiem co mam zrobić. Wiem, że Seneca chce go tutaj,
ale Toby nie chce.
-Wow, dupkowi rzeczywiście zależało na tyle, żeby przyjść
zobaczyć się z nami...- Jen powiedziała gorzko.
-No cóż, prawdopodobnie nie z nami, pewnie po prostu przyszedł, aby porozmawiać z kimś i aby podziękowano mu za przyjście. Jego to nie obchodzi, prawda?
-Prawda.- Jaxon skinął głową- Może powinienem poprosić go, aby
wyszedł.
Justin Bieber's
POV
Wszedłem do kościoła, ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i
marynarkę z rękawami zawiniętymi na łokciach, nieśmiertelniki
zwisały z mojej szyi, Spencer kupiła mi je na urodziny kilka
tygodni temu. Po przybyciu natychmiast poczułem spojrzenia, palące
moją skórę. Tak, suki, Justin Bieber wrócił do miasta.
-Justin?
Odwróciłem się i zobaczyłem moją mamę, gapiącą się na mnie.
Ubrana była w białą bluzkę i czerwoną spódnicę. Jej brązowe
włosy były upięte. Miała łzy w oczach.
Uśmiech rozciągnął się na mojej twarzy- Hej mamo.
-Justin- podbiegła do mnie, ściskając mnie- Justin, kochanie,
tęskniłam za tobą! Gdzie byłeś? Przestraszyłeś mnie!
-Jestem tutaj, mamo- zaśmiałem się, przyciskając moje usta do
jej policzka- Ja za tobą też, gdzie jest tata?
-Z Tobym i innymi drużbami, dzisiaj pełni rolę pana Camerona.
To nazwisko tworzyło dziurę w moim sercu, która nadal stara
się być wypełniona.
-Co ty tu robisz?
Odwróciłem się i zobaczyłem mojego młodszego brata, Jaxona.
Wyglądał inaczej od czasu, kiedy go widziałem. Jego blond włosy
były inaczej wystylizowane, a jego rysy twarzy oczywiście wyglądały
dojrzalej, ma osiemnaście lat i teraz jest mężczyzną. Ubrany był
w smoking z krawatem w kolorze brzoskwini i w kamizelkę.
-Hej, stary- uśmiechnąłem się do niego, zrobiłem krok w jego
stronę, rozkładając ramiona, aby go uściskać- Jak się masz?
-Och, wow, pytasz mnie jak się czuję- Jaxon trzymał ręce
skrzyżowane na piersiach, odrzucając mój uścisk.
-Jaxon- moja mama posłała mu spojrzenie- Ślub nie jest miejscem
dla wszystkich naszych rodzinnych dramatów.
-Jest, kiedy on nie został zaproszony- Jaxon zadrwił.
Moje oczy rozszerzyły się- Nie wiedziałem, że nie zostanę
przyjęty.
-Och, oczywiście, że jesteś przyjęty, chodź, usiądź ze mną-
mama zaoferowała, chwytając mnie za ramię i odciągnęła mnie z
dala od Jaxona. Obserwowałem go, a on przewrócił oczami i ruszył
gdzieś, gdzie jak zakładam wszyscy się przygotowywali.
Drzwi zamknęły się i zaczęto grać muzykę, wszyscy ucichli, a
Toby, jego drużba i proboszcz weszli do sanktuarium. Natychmiast
rozpoznałem drużbę, był to aktor, Ricky Sacara. Toby założył
smoking podobny do Jaxona, z wyjątkiem, że jego kamizelka i krawat były
białe. Doszli do przodu świątyni i teraz każdy był zupełnie
cicho. Drzwi otworzyły się i najpierw wyszły druhny z drużbami,
Emma i facet, którego nie znam. Miał blond włosy, które były
postawione do tyłu na żel, wyglądał na sławnego, nie zdziwiłby
mnie ten fakt, ponieważ siedziałem wśród prawdopodobnie
kilkunastu gwiazd, zmieszanych z ludźmi z Bronxu, co było bardzo
dziwne. Włosy Emmy były nieco dłuższe i wyglądały na trochę
cieńsze, ale nie przesadnie cienkie. Miała na sobie brzoskwiniową
sukienkę, w takim samym kolorze, jak krawat Jaxona. Następne wyszły
Willow i chyba największy dupek, aktor naszego pokolenia, Roger
Cooley.
Niezła lista gości, Seneca.
Willow i Roger uśmiechali się do siebie, wydawali się być kimś
więcej niż przyjaciółmi, ale jeszcze nie byli parą. Myślę, że Toby jest jakimś aktorem, zawarł współpracę z
Roogerem i stali się przyjaciółmi, sadzając go na miejscu drużby.
Następnie przez drzwi wyszli Jaxon i Jennifer. Przytulali się z
radością, kiedy szli do ołtarza. Błyszczący kamień na jej palcu
sprawił, że zatrzymałem się i spojrzałem na nią z opadającą
szczęką.
Ona i Jaxon zaręczyli się? Dlaczego nikt mi nie powiedział?
Drzwi otworzyły się, odwróciłem się i natychmiast poczułem, jak
czas się zatrzymał. Saige stała sama przy drzwiach. Jej włosy
były pokręcone wokół jej twarzy i miała na ustach szeroki
uśmiech. Założyła tę samą różową sukienkę, jak inne
dziewczyny z białym pasem wokół niej, zamiast brzoskwiniowego, jak
jak inne druhny. Trzymała bukiet, który miał brzoskwiniowe i białe
róże, w przeciwieństwie do innych, które miały tylko
jednolite róże. Podeszła sama do ołtarza, wyglądała jak
grecka bogini, gdy szła na swoje miejsce. Ricky mruknął do niej, a
ona rzuciła mu perłowy, biały uśmiech. Wyszeptał coś do niej,
coś, czego nie mogłem zrozumieć, zachichotała cicho, a drzwi
zamknięte na kilka sekund, ponownie się otworzyły. Każdy wstał i
odwrócił się, Seneca pojawiła się. Wyglądała absolutnie
wspaniale w sukni ślubnej.
-Wow.- wydyszałem
do siebie, gdy szła, ściskając bukiet z białych róż. Jej
brązowe włosy były upięte w niechlujnego koka, ale doskonale
pasującego do jej stylu i wciąż wyglądała świetnie, miała na
sobie koronkową opaskę. Toby nie mógł ukryć dużego uśmiechu,
Seneca podeszła do przodu i połączyła z nim ręce, kiedy proboszcz
rozpoczął ceremonię.
Saige
Cameron's POV
Po uroczystości, przyjęcie było
prawdopodobnie jedną z najlepszych imprez, na jakich byłem. Było
klasyczne i eleganckie, ale wciąż tak samo zabawne, jak idzie się
do klubu w sobotę. Cały czas unikałam Justina. Nawet go jeszcze nie widziałam, ale wiem że tu jest.
-A teraz, pierwszy taniec młodej pary- DJ
Senecy krzyknął przez mikrofon. Wszyscy ucieszyli się, Seneca i
Toby poszli na środek parkietu i zaczęli tańczyć do piosenki „A
Thousand Years”, wszyscy odpowiedzieli chórem „Aww”.
Usiadłam sama przy moim stole odkąd Ricky
musiał wyjść po ślubie i wrócić do Los Angeles na jego film,
Willow, Roger, Jazmyn, Josh, Jaxon i Jen zniknęli, tańcząc na
parkiecie. Nie miałam nic przeciwko byciu sama, ale będąc całkowicie szczerą, miałam nadzieję, że Justin zobaczy mnie i Rickiego całujących się.
Czułam oczy, wypalające mi dziurę w
policzku, odwróciłam się i zobaczyłam Justina patrzącego na mnie
z jego miejsca przy bufecie. Jego włosy były opadające, przez co
wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie, niż początkowo.
-Cześć- powiedział bezgłośnie.
-Pieprz się- odpowiedziałam,
odwracając się. On spowodował mi najwięcej bólu, jaki
kiedykolwiek czułam w moim życiu. Nawet raz próbowałam popełnić przez niego samobójstwo, nie zasługiwał na moje „cześć”.
Przełknęłam gulę w gardle, chwyciłam kieliszek i wzięłam łyk
białego wina, zamykając oczy, próbując oczyścić umysł.
Potarłam skronie, słysząc, że muzyka zmieniła się w bardziej
optymistyczny ton.
-Chodź, zatańcz, Saige!- Jaxon pomachał mi.
Wstałam i poszłam na parkiet, kiedy Timber zaczął lecieć z
głośników.
Muzyka zaczęła grać i wszyscy chwycili
partnera, ja skończyłam z kuzynem Senecy, Joey, wydawał się
zafascynowany, kiedy tańczyliśmy razem. Jego taniec w większości
składał się z wykonywania zraszaczy, koszyka, upadania na podłogę
i próbowania robić robaka, który wyglądał bardziej, jak ryba
umierającą bez wody.
“Swing
your partner round and round, end of the night it’s going down.”
Joey obrócił mnie dookoła, aż wylądowałam w ramionach kogoś
innego. Silna para ramion złapała mnie,
to Toby.
-Proszę, proszę czy to nie jest sam pan młody.- zachichotałam
i zaczęliśmy robić głupie ruchy taneczne.
-Dobrze się bawisz, Saige?- Toby zapytał szczerze. On był moim
zbawieniem przez ostatnie trzy lata. Zawsze pyta jak się czuję i
upewnia się czy wszystko w porządku, nigdy nie chciał, żebym
wpadała w głęboką depresję. Był najsłodszym bratem, o jakiego
mogłabym kiedykolwiek poprosić.
-Świetnie.- uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy uderzać
się biodrami, kiedy zobaczyłam moją mamę po boku parkietu,
robiącą nam zdjęcia wraz z profesjonalnym fotografem, którego
wynajęli Toby i Seneca.
“Swing your partner round and round…”
Toby obrócił mnie i wylądowałam z Jaxonem.
-Jax.- zapiszczałam radośnie- Wreszcie ktoś, kto tańczy tak samo
źle, jak ja.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz.- Jaxon zadrwił żartobliwie-
Jestem wspaniałym tancerzem!- zaczął robić „dougie” i po
chwili oboje zaczęliśmy to robić.
-Niee, człowieku, jestem znacznie lepszy w „dougie” niż
ty.- dokuczał.
-Och proszę, nie pokonasz mojego dougie.
“Swing your partner round and round…”
-Do później, księżniczko, baw się dobrze z następną osobą!-
Jaxon obrócił mnie i chwycił Jen, aby upewnić się, że będzie z
nią tańczył. Para silnych rąk złapała mnie, kiedy miałam upaść.
-Spokojnie, Saige.
Zesztywniałam, kiedy natychmiast rozpoznałam głos i spojrzałam w
górę, aby zobaczyć Justina z rękami, mocno trzymającymi mnie w
pasie. Moje serce zaczęło szybko bić, kiedy wpatrywałam się w
niego kompletnie unieruchomiona. Kropla potu była na jego czole od
tańczenia, ale wciąż wyglądał wspaniale. Uśmieszek grał na
jego ustach.
-Zamierzać gapić się na mnie czy zatańczymy?
-Nie chcę z tobą tańczyć- mruknęłam.
-Cóż, jesteś skazana na mnie do końca utworu- zachichotał- Więc
lepiej się do tego przyzwyczaj.
“Swing your partner round and round…”
Zamiast obrócić mnie jak wszyscy, Justin trzymał mnie blisko niego
i kontynuował tańczenie ze mną, a każda dziewczyna zmieniła
partnera.
-Dlaczego mnie zatrzymałeś?- zapytałam stanowczo.
-Ponieważ chcę z tobą zatańczyć- wzruszył ramionami, jakby to
było nic wielkiego- Czy to problem?
-Tak, kiedy mnie zostawiłeś na trzy lata, nawet bez pożegnania-
syknęłam, moje słowa były wypełnione jadem.
Justin jęknął i odrzucił głową do tyłu i spojrzał na mnie- To
było trzy lata temu, Saige, odpuść...Chcę się po prostu zabawić.
Możemy zatańczyć?
-Ja już powiedziałam, że nie chcę z tobą tańczyć.
-Szkoda- chwycił moje ręce i zaczął poruszać z jego, tańcząc
wokół mnie w kółko.
-Justin, przestań- przewróciłam oczami, krzyżując ramiona na
piersi.
-Im dłużej będziesz stać na środku wśród tłumu, patrząc
wkurzona i nie ruszając się, tym dziwaczniej będziesz wyglądać-
ostrzegł.
-Dam ci znać, kiedy będzie mnie to obchodzić.
Westchnął i złapał mnie, zakręcił w kółko, a następnie
zniżył mnie. Dyszałam, moja głowa była prawdopodobnie kilka centymetrów nad ziemią. Podniósł mnie z powrotem, zanim
znowu tańczył wokół mnie.
Piosenka na szczęście skończyła się. Przepchnęłam się przez
ludzi, wyszłam z parkietu, skierowałam się prosto do mojego
stolika i usiadłam, zostawiając Justina samego przy stole.
Justin Bieber's POV
Westchnąłem, kiedy Saige odeszła ode mnie. Wracając, rozmowa z
nią była jedną z najcięższych zadań, z jakimi kiedykolwiek
musiałem się zmierzyć. Odwróciłem się i zobaczyłem Senecę,
patrzącą na mnie od stóp do głów.
-Seneca- uśmiechnąłem się, podchodząc do niej, ignorując jej
lodowate spojrzenie.
-Co ty tu robisz, Justin?- warknęła na mnie.
Wzruszyłem ramionami- Słyszałem, że moja najlepsza przyjaciółka
wychodzi za mąż i po prostu musiałem przyjechać i zobaczyć
dzień, w którym Seneca Deets faktycznie się ustatkowała.
-Naprawdę nie jestem w nastroju na twoje żarty, Bieber- nadal się
na mnie gapiła- Gdzie jest twoja dziwka, którą nazywasz
dziewczyną, ona też rozbije mój ślub?
-Jest na Bronxie- skinąłem głową- Ale nie czuła się dobrze,
aby przyjść na ślub, gdzie nikogo nie znała, więc została w
naszym mieszkaniu.
Toby podszedł i opiekuńczo objął Senecę.
-Co ty tu do cholery robisz, Bieber?- syknął, jad wypływał z jego
słów tak jak Saige, oni naprawdę byli bliźniakami.
-Przyszedłem, aby zobaczyć, że Seneca wychodzi za mąż-
patrzyłem na niego w zdezorientowaniu- Dlaczego jesteś na mnie
wkurzony? Nic ci nie zrobiłem, Toby.
Toby spojrzał na mnie jakbym był idiotą- Czy on naprawdę mnie o
to zapytał?- Seneca wpatrywała się w niego.
Skinęła głową- Kochanie, idź porozmawiaj z kimś bliskim.
Zarzucę mu wszystkie kłopoty, jakie spowodował.
Toby westchnął- Dobrze, kocham cię, pani Cameron.
Uśmiech pojawił się na obu twarzach- Ja też cię kocham, panie
Cameron- zapieczętowali swoją miłość krótkim, słodkim
pocałunkiem, zanim Toby odszedł od nas.
-Co masz na myśli, mówiąc kłopoty, jakie spowodowałem?
-Cóż, zignorowałeś swojego młodszego brata, wkurzyłeś swoją
młodszą siostrę, odszedłeś bez słowa i wpędziłeś Saige w
depresję kliniczną.
-Saige zawsze była stosunkowo szczęśliwa, trudno mi sobie
wyobrazić, że była w depresji. Może była smutna, ale nie w
depresji.
-Nawet nie wiesz co mówisz- Seneca zadrwiła- Ty naprawdę nie
zwracasz uwagi na wiadomości, kiedy mówią o niej?
Pokręciłem głową- Unikam internetu i telewizji, jak to tylko
możliwe.
-Dobrze, pozwól, że cię oświecę, dupku, usiądźmy.
Seneca prowadziła mnie przez tłum ludzi, zajęliśmy stolik w
kącie, gdzie nikt tak naprawdę nie zwracał na nas uwagi.
-Dobrze....co się stało?- zapytałem i zauważyłem Saige samą
siedzącą przy stole, z głową w dłoniach i spojrzała na tłum.
Przełknęła ślinę i spojrzała na kolana, bawiąc się palcami,
aby spróbować odciągnąć się do demonów, prześladujących ją
w myślach. Spojrzałem na Senecę.
-Na przyjęciu ukończenia liceum, Saige próbowała dodzwonić się
do ciebie i ciągle dostawała wiadomość „telefon jest
odłączony”. Natychmiast zaczęła wariować. Porzuciła imprezę
i pobiegła- nie wzięła samochodu czy czegoś- całą drogę do
pieprzonego Bronxu. Gdy tam dotarła, była w złym stanie
psychicznym. Płakała, padał ulewny deszcz, była przemoczona.
Austin znalazł ją i zabrał do jej mieszkania-
Wzmianka o tym dupku, o którym zapomniałem, sprawiła, że
zmarszczyłem brwi. Założę się, że był tutaj. Musiałem go zobaczyć.
-...JT- wydawało się trudne dla Senecy, wypowiedzenie jego
nazwiska.
-Tak w ogóle, gdzie jest JT?- zapytałem, rozglądając się.
-Pozwól mi skończyć- Seneca wydawała się trochę zdenerwowana,
wzięła głęboki oddech i kontynuowała- JT poszedł zobaczyć,
dlaczego płakała i powiedzieć, co się z tobą stało, ale nie
chciał powiedzieć jej, gdzie jesteś. Wściekła się na niego, a
następnie otworzyły się drzwi i kilka skurwieli w maskach weszło
i strzeliło, myśląc, że w jesteś w pokoju. Cóż....strzelili w
JT.
Moje oczy rozszerzyły się i poczułem, że moje serce się
zatrzymuje-....Nie.
-JT nie przeżył- Seneca zassała usta, próbując nie
płakać- Zmarł na miejscu. Na pogrzebie, Saige wygłosiła
przemówienie o tym, jak była wściekła na siebie, że jej ostatnie
słowa do JT były wypowiedziane z nienawiści i patrzyła jak
umierał. Dużo spraw sprawiło, że popadła w depresję. Odszedłeś, jej tata umarł, a teraz patrzyła jak JT umiera.
Próbowała się zabić.
Moje oczy rozszerzyły się, nie mogłem wyobrazić sobie świata bez
Saige. Gdyby Sagie się powiodło, nigdy bym sobie nie wybaczył- Co
ona zrobiła? Co? Dlaczego? Jak?
-Chciała się zastrzelić, Toby wszedł do jej sypialni wtedy, kiedy
miała broń przy skroni, na szczęście uratował jej życie.
-O mój Boże.- spojrzałem w dół, na biały obrus, czułem się
jak największy dupek na świecie. Saige próbowała popełnić
samobójstwo z mojego powodu. JT nie żyje przeze mnie.
-Tak mi przykro- łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie jestem jedyną, którą powinieneś przeprosić- Seneca
spuściła ze mnie wzrok. Podążyłem za jej spojrzeniem i
zobaczyłem Saige siedzącą przy stole, rozmawiającą z Jazmyn i
Joshem. Jazmyn śmiała się z czegoś, Josh patrzył na nią, jakby
była najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział w życiu.
Saige tylko uśmiechała się do nich, Josh wyglądał, jakby
opowiadał jakąś historię.
-To jest to, co przegapiłeś- Seneca wstała- I szczerze
mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie ci wybaczyć za
rzucenie tego wszystkiego,- wskazała w kierunku Saige- dla jakiejś
pieprzonej blondynki skądś, gdziekolwiek do cholery wyjechałeś.
Z tym, Seneca odeszła ode mnie, zostawiając mnie samego przy stole.
_____________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Rozdział jest wcześniej, dla jednej z czytelniczek!
Mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Zadawajcie wszystkie pytania na ASK
Miłego wieczoru xoxo
_____________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Rozdział jest wcześniej, dla jednej z czytelniczek!
Mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Dziękujemy za wszystkie miłe słowa na asku, jesteście kochani!! <3
Możecie wyrażać opinie na twitterze #FropPLZadawajcie wszystkie pytania na ASK
Miłego wieczoru xoxo