Obracaj swoim partnerem w kółko.
Saige Cameron's
POV
Dzisiaj jest wielki dzień. Seneca poślubi mojego brata, Tobiego.
Siedziałam w garderobie, która była umieszczona w kościele, byłam
tam z Senecą, Emmą, Willow, Jen i Jazmyn.
-Nie mogę uwierzyć, że w końcu wychodzisz za mąż!- Emma
zapiszczała, ciągnąc Senecę do dużego uścisku.
-Wiem.- zaśmiała się.
-Jestem bardzo szczęśliwa, że postanowiłaś się ustatkować- Jazmyn uśmiechnęła się- Zwłaszcza z Tobym. On jest naprawdę
dobrym człowiekiem i wy dwoje zasługujecie na siebie.
Seneca promieniowała z radości i wyglądała na
stereotypową, zarumienioną narzeczoną- Dziękuję, Jazmyn.
-Och, chodź tutaj moja przyszła siostro- uśmiechnęłam się,
pociągając ją do wielkiego uścisku, zaśmiała mi się do ucha-
Chociaż praktycznie my jesteśmy siostrami.
-Prawie- skinęłam głową.
-Kocham cię, Saige, w siostrzany sposób.
-Ja też cię kocham, Seneca.- uśmiechnęłam się.
-Słodki siostrzany moment.- Willow uśmiechnęła się do nas.
Ktoś zapukał do drzwi, brzmiąc, jakby gorączkowo nas szukał.
-Otworzę- Jen zapewniła, otworzyła drzwi, odsłoniła bardzo
wkurzonego i spanikowanego Jaxona- Kochanie co się stało?
-Mamy problem.
-Co się dzieje?- Seneca podbiegła do niego.
-Mogę porozmawiać z Jen i Saige na korytarzu, Seneca idź i kończ
się szykować. Wyglądasz ślicznie, nie zamierzam cię denerwować
przed ślubem, powiem ci za minutkę.
-Jaxon- Seneca syknęła na niego- Powiedz mi.
-Pozwól mi pierwszej się dowiedzieć, po prostu idź się
przygotować.
-Dobrze- Seneca sapnęła i odeszła od nas, Jaxon zaprowadził Jen
i mnie na korytarz.
-Co się dzieje?- zapytałam, krzyżując ramiona na piersi,
obejmując szczyt brzoskwiniowej sukienki druhny, w którą byłam
ubrana.
-Mamy nieproszonego gościa.
-Mam iść go wywalić?- Jen zaoferowała- Mogę skopać mu tyłek.
Jaxon zachichotał- Niespodziewanie gościem jest umm...
-Kto, Jax?- westchnęłam- Naprawdę musimy wracać przygotować się
do ślubu i-
-Justin.
Moje oczy rozszerzyły się. Czułam, że moje serce zatrzymuje się
na chwilę- Mój...mój Justin? No cóż...nie mój, ale....
-Tak, Saige, ten Justin.- skinął głową- On tutaj jest.
-Co...co on tu robi?- przełknęłam ślinę.
Jaxon wzruszył ramionami- Nie wiem, mówiłem ci, że nie był
zaproszony i nie wiem co mam zrobić. Wiem, że Seneca chce go tutaj,
ale Toby nie chce.
-Wow, dupkowi rzeczywiście zależało na tyle, żeby przyjść
zobaczyć się z nami...- Jen powiedziała gorzko.
-No cóż, prawdopodobnie nie z nami, pewnie po prostu przyszedł, aby porozmawiać z kimś i aby podziękowano mu za przyjście. Jego to nie obchodzi, prawda?
-Prawda.- Jaxon skinął głową- Może powinienem poprosić go, aby
wyszedł.
Justin Bieber's
POV
Wszedłem do kościoła, ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i
marynarkę z rękawami zawiniętymi na łokciach, nieśmiertelniki
zwisały z mojej szyi, Spencer kupiła mi je na urodziny kilka
tygodni temu. Po przybyciu natychmiast poczułem spojrzenia, palące
moją skórę. Tak, suki, Justin Bieber wrócił do miasta.
-Justin?
Odwróciłem się i zobaczyłem moją mamę, gapiącą się na mnie.
Ubrana była w białą bluzkę i czerwoną spódnicę. Jej brązowe
włosy były upięte. Miała łzy w oczach.
Uśmiech rozciągnął się na mojej twarzy- Hej mamo.
-Justin- podbiegła do mnie, ściskając mnie- Justin, kochanie,
tęskniłam za tobą! Gdzie byłeś? Przestraszyłeś mnie!
-Jestem tutaj, mamo- zaśmiałem się, przyciskając moje usta do
jej policzka- Ja za tobą też, gdzie jest tata?
-Z Tobym i innymi drużbami, dzisiaj pełni rolę pana Camerona.
To nazwisko tworzyło dziurę w moim sercu, która nadal stara
się być wypełniona.
-Co ty tu robisz?
Odwróciłem się i zobaczyłem mojego młodszego brata, Jaxona.
Wyglądał inaczej od czasu, kiedy go widziałem. Jego blond włosy
były inaczej wystylizowane, a jego rysy twarzy oczywiście wyglądały
dojrzalej, ma osiemnaście lat i teraz jest mężczyzną. Ubrany był
w smoking z krawatem w kolorze brzoskwini i w kamizelkę.
-Hej, stary- uśmiechnąłem się do niego, zrobiłem krok w jego
stronę, rozkładając ramiona, aby go uściskać- Jak się masz?
-Och, wow, pytasz mnie jak się czuję- Jaxon trzymał ręce
skrzyżowane na piersiach, odrzucając mój uścisk.
-Jaxon- moja mama posłała mu spojrzenie- Ślub nie jest miejscem
dla wszystkich naszych rodzinnych dramatów.
-Jest, kiedy on nie został zaproszony- Jaxon zadrwił.
Moje oczy rozszerzyły się- Nie wiedziałem, że nie zostanę
przyjęty.
-Och, oczywiście, że jesteś przyjęty, chodź, usiądź ze mną-
mama zaoferowała, chwytając mnie za ramię i odciągnęła mnie z
dala od Jaxona. Obserwowałem go, a on przewrócił oczami i ruszył
gdzieś, gdzie jak zakładam wszyscy się przygotowywali.
Drzwi zamknęły się i zaczęto grać muzykę, wszyscy ucichli, a
Toby, jego drużba i proboszcz weszli do sanktuarium. Natychmiast
rozpoznałem drużbę, był to aktor, Ricky Sacara. Toby założył
smoking podobny do Jaxona, z wyjątkiem, że jego kamizelka i krawat były
białe. Doszli do przodu świątyni i teraz każdy był zupełnie
cicho. Drzwi otworzyły się i najpierw wyszły druhny z drużbami,
Emma i facet, którego nie znam. Miał blond włosy, które były
postawione do tyłu na żel, wyglądał na sławnego, nie zdziwiłby
mnie ten fakt, ponieważ siedziałem wśród prawdopodobnie
kilkunastu gwiazd, zmieszanych z ludźmi z Bronxu, co było bardzo
dziwne. Włosy Emmy były nieco dłuższe i wyglądały na trochę
cieńsze, ale nie przesadnie cienkie. Miała na sobie brzoskwiniową
sukienkę, w takim samym kolorze, jak krawat Jaxona. Następne wyszły
Willow i chyba największy dupek, aktor naszego pokolenia, Roger
Cooley.
Niezła lista gości, Seneca.
Willow i Roger uśmiechali się do siebie, wydawali się być kimś
więcej niż przyjaciółmi, ale jeszcze nie byli parą. Myślę, że Toby jest jakimś aktorem, zawarł współpracę z
Roogerem i stali się przyjaciółmi, sadzając go na miejscu drużby.
Następnie przez drzwi wyszli Jaxon i Jennifer. Przytulali się z
radością, kiedy szli do ołtarza. Błyszczący kamień na jej palcu
sprawił, że zatrzymałem się i spojrzałem na nią z opadającą
szczęką.
Ona i Jaxon zaręczyli się? Dlaczego nikt mi nie powiedział?
Drzwi otworzyły się, odwróciłem się i natychmiast poczułem, jak
czas się zatrzymał. Saige stała sama przy drzwiach. Jej włosy
były pokręcone wokół jej twarzy i miała na ustach szeroki
uśmiech. Założyła tę samą różową sukienkę, jak inne
dziewczyny z białym pasem wokół niej, zamiast brzoskwiniowego, jak
jak inne druhny. Trzymała bukiet, który miał brzoskwiniowe i białe
róże, w przeciwieństwie do innych, które miały tylko
jednolite róże. Podeszła sama do ołtarza, wyglądała jak
grecka bogini, gdy szła na swoje miejsce. Ricky mruknął do niej, a
ona rzuciła mu perłowy, biały uśmiech. Wyszeptał coś do niej,
coś, czego nie mogłem zrozumieć, zachichotała cicho, a drzwi
zamknięte na kilka sekund, ponownie się otworzyły. Każdy wstał i
odwrócił się, Seneca pojawiła się. Wyglądała absolutnie
wspaniale w sukni ślubnej.
-Wow.- wydyszałem
do siebie, gdy szła, ściskając bukiet z białych róż. Jej
brązowe włosy były upięte w niechlujnego koka, ale doskonale
pasującego do jej stylu i wciąż wyglądała świetnie, miała na
sobie koronkową opaskę. Toby nie mógł ukryć dużego uśmiechu,
Seneca podeszła do przodu i połączyła z nim ręce, kiedy proboszcz
rozpoczął ceremonię.
Saige
Cameron's POV
Po uroczystości, przyjęcie było
prawdopodobnie jedną z najlepszych imprez, na jakich byłem. Było
klasyczne i eleganckie, ale wciąż tak samo zabawne, jak idzie się
do klubu w sobotę. Cały czas unikałam Justina. Nawet go jeszcze nie widziałam, ale wiem że tu jest.
-A teraz, pierwszy taniec młodej pary- DJ
Senecy krzyknął przez mikrofon. Wszyscy ucieszyli się, Seneca i
Toby poszli na środek parkietu i zaczęli tańczyć do piosenki „A
Thousand Years”, wszyscy odpowiedzieli chórem „Aww”.
Usiadłam sama przy moim stole odkąd Ricky
musiał wyjść po ślubie i wrócić do Los Angeles na jego film,
Willow, Roger, Jazmyn, Josh, Jaxon i Jen zniknęli, tańcząc na
parkiecie. Nie miałam nic przeciwko byciu sama, ale będąc całkowicie szczerą, miałam nadzieję, że Justin zobaczy mnie i Rickiego całujących się.
Czułam oczy, wypalające mi dziurę w
policzku, odwróciłam się i zobaczyłam Justina patrzącego na mnie
z jego miejsca przy bufecie. Jego włosy były opadające, przez co
wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie, niż początkowo.
-Cześć- powiedział bezgłośnie.
-Pieprz się- odpowiedziałam,
odwracając się. On spowodował mi najwięcej bólu, jaki
kiedykolwiek czułam w moim życiu. Nawet raz próbowałam popełnić przez niego samobójstwo, nie zasługiwał na moje „cześć”.
Przełknęłam gulę w gardle, chwyciłam kieliszek i wzięłam łyk
białego wina, zamykając oczy, próbując oczyścić umysł.
Potarłam skronie, słysząc, że muzyka zmieniła się w bardziej
optymistyczny ton.
-Chodź, zatańcz, Saige!- Jaxon pomachał mi.
Wstałam i poszłam na parkiet, kiedy Timber zaczął lecieć z
głośników.
Muzyka zaczęła grać i wszyscy chwycili
partnera, ja skończyłam z kuzynem Senecy, Joey, wydawał się
zafascynowany, kiedy tańczyliśmy razem. Jego taniec w większości
składał się z wykonywania zraszaczy, koszyka, upadania na podłogę
i próbowania robić robaka, który wyglądał bardziej, jak ryba
umierającą bez wody.
“Swing
your partner round and round, end of the night it’s going down.”
Joey obrócił mnie dookoła, aż wylądowałam w ramionach kogoś
innego. Silna para ramion złapała mnie,
to Toby.
-Proszę, proszę czy to nie jest sam pan młody.- zachichotałam
i zaczęliśmy robić głupie ruchy taneczne.
-Dobrze się bawisz, Saige?- Toby zapytał szczerze. On był moim
zbawieniem przez ostatnie trzy lata. Zawsze pyta jak się czuję i
upewnia się czy wszystko w porządku, nigdy nie chciał, żebym
wpadała w głęboką depresję. Był najsłodszym bratem, o jakiego
mogłabym kiedykolwiek poprosić.
-Świetnie.- uśmiechnęłam się do niego i zaczęliśmy uderzać
się biodrami, kiedy zobaczyłam moją mamę po boku parkietu,
robiącą nam zdjęcia wraz z profesjonalnym fotografem, którego
wynajęli Toby i Seneca.
“Swing your partner round and round…”
Toby obrócił mnie i wylądowałam z Jaxonem.
-Jax.- zapiszczałam radośnie- Wreszcie ktoś, kto tańczy tak samo
źle, jak ja.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz.- Jaxon zadrwił żartobliwie-
Jestem wspaniałym tancerzem!- zaczął robić „dougie” i po
chwili oboje zaczęliśmy to robić.
-Niee, człowieku, jestem znacznie lepszy w „dougie” niż
ty.- dokuczał.
-Och proszę, nie pokonasz mojego dougie.
“Swing your partner round and round…”
-Do później, księżniczko, baw się dobrze z następną osobą!-
Jaxon obrócił mnie i chwycił Jen, aby upewnić się, że będzie z
nią tańczył. Para silnych rąk złapała mnie, kiedy miałam upaść.
-Spokojnie, Saige.
Zesztywniałam, kiedy natychmiast rozpoznałam głos i spojrzałam w
górę, aby zobaczyć Justina z rękami, mocno trzymającymi mnie w
pasie. Moje serce zaczęło szybko bić, kiedy wpatrywałam się w
niego kompletnie unieruchomiona. Kropla potu była na jego czole od
tańczenia, ale wciąż wyglądał wspaniale. Uśmieszek grał na
jego ustach.
-Zamierzać gapić się na mnie czy zatańczymy?
-Nie chcę z tobą tańczyć- mruknęłam.
-Cóż, jesteś skazana na mnie do końca utworu- zachichotał- Więc
lepiej się do tego przyzwyczaj.
“Swing your partner round and round…”
Zamiast obrócić mnie jak wszyscy, Justin trzymał mnie blisko niego
i kontynuował tańczenie ze mną, a każda dziewczyna zmieniła
partnera.
-Dlaczego mnie zatrzymałeś?- zapytałam stanowczo.
-Ponieważ chcę z tobą zatańczyć- wzruszył ramionami, jakby to
było nic wielkiego- Czy to problem?
-Tak, kiedy mnie zostawiłeś na trzy lata, nawet bez pożegnania-
syknęłam, moje słowa były wypełnione jadem.
Justin jęknął i odrzucił głową do tyłu i spojrzał na mnie- To
było trzy lata temu, Saige, odpuść...Chcę się po prostu zabawić.
Możemy zatańczyć?
-Ja już powiedziałam, że nie chcę z tobą tańczyć.
-Szkoda- chwycił moje ręce i zaczął poruszać z jego, tańcząc
wokół mnie w kółko.
-Justin, przestań- przewróciłam oczami, krzyżując ramiona na
piersi.
-Im dłużej będziesz stać na środku wśród tłumu, patrząc
wkurzona i nie ruszając się, tym dziwaczniej będziesz wyglądać-
ostrzegł.
-Dam ci znać, kiedy będzie mnie to obchodzić.
Westchnął i złapał mnie, zakręcił w kółko, a następnie
zniżył mnie. Dyszałam, moja głowa była prawdopodobnie kilka centymetrów nad ziemią. Podniósł mnie z powrotem, zanim
znowu tańczył wokół mnie.
Piosenka na szczęście skończyła się. Przepchnęłam się przez
ludzi, wyszłam z parkietu, skierowałam się prosto do mojego
stolika i usiadłam, zostawiając Justina samego przy stole.
Justin Bieber's POV
Westchnąłem, kiedy Saige odeszła ode mnie. Wracając, rozmowa z
nią była jedną z najcięższych zadań, z jakimi kiedykolwiek
musiałem się zmierzyć. Odwróciłem się i zobaczyłem Senecę,
patrzącą na mnie od stóp do głów.
-Seneca- uśmiechnąłem się, podchodząc do niej, ignorując jej
lodowate spojrzenie.
-Co ty tu robisz, Justin?- warknęła na mnie.
Wzruszyłem ramionami- Słyszałem, że moja najlepsza przyjaciółka
wychodzi za mąż i po prostu musiałem przyjechać i zobaczyć
dzień, w którym Seneca Deets faktycznie się ustatkowała.
-Naprawdę nie jestem w nastroju na twoje żarty, Bieber- nadal się
na mnie gapiła- Gdzie jest twoja dziwka, którą nazywasz
dziewczyną, ona też rozbije mój ślub?
-Jest na Bronxie- skinąłem głową- Ale nie czuła się dobrze,
aby przyjść na ślub, gdzie nikogo nie znała, więc została w
naszym mieszkaniu.
Toby podszedł i opiekuńczo objął Senecę.
-Co ty tu do cholery robisz, Bieber?- syknął, jad wypływał z jego
słów tak jak Saige, oni naprawdę byli bliźniakami.
-Przyszedłem, aby zobaczyć, że Seneca wychodzi za mąż-
patrzyłem na niego w zdezorientowaniu- Dlaczego jesteś na mnie
wkurzony? Nic ci nie zrobiłem, Toby.
Toby spojrzał na mnie jakbym był idiotą- Czy on naprawdę mnie o
to zapytał?- Seneca wpatrywała się w niego.
Skinęła głową- Kochanie, idź porozmawiaj z kimś bliskim.
Zarzucę mu wszystkie kłopoty, jakie spowodował.
Toby westchnął- Dobrze, kocham cię, pani Cameron.
Uśmiech pojawił się na obu twarzach- Ja też cię kocham, panie
Cameron- zapieczętowali swoją miłość krótkim, słodkim
pocałunkiem, zanim Toby odszedł od nas.
-Co masz na myśli, mówiąc kłopoty, jakie spowodowałem?
-Cóż, zignorowałeś swojego młodszego brata, wkurzyłeś swoją
młodszą siostrę, odszedłeś bez słowa i wpędziłeś Saige w
depresję kliniczną.
-Saige zawsze była stosunkowo szczęśliwa, trudno mi sobie
wyobrazić, że była w depresji. Może była smutna, ale nie w
depresji.
-Nawet nie wiesz co mówisz- Seneca zadrwiła- Ty naprawdę nie
zwracasz uwagi na wiadomości, kiedy mówią o niej?
Pokręciłem głową- Unikam internetu i telewizji, jak to tylko
możliwe.
-Dobrze, pozwól, że cię oświecę, dupku, usiądźmy.
Seneca prowadziła mnie przez tłum ludzi, zajęliśmy stolik w
kącie, gdzie nikt tak naprawdę nie zwracał na nas uwagi.
-Dobrze....co się stało?- zapytałem i zauważyłem Saige samą
siedzącą przy stole, z głową w dłoniach i spojrzała na tłum.
Przełknęła ślinę i spojrzała na kolana, bawiąc się palcami,
aby spróbować odciągnąć się do demonów, prześladujących ją
w myślach. Spojrzałem na Senecę.
-Na przyjęciu ukończenia liceum, Saige próbowała dodzwonić się
do ciebie i ciągle dostawała wiadomość „telefon jest
odłączony”. Natychmiast zaczęła wariować. Porzuciła imprezę
i pobiegła- nie wzięła samochodu czy czegoś- całą drogę do
pieprzonego Bronxu. Gdy tam dotarła, była w złym stanie
psychicznym. Płakała, padał ulewny deszcz, była przemoczona.
Austin znalazł ją i zabrał do jej mieszkania-
Wzmianka o tym dupku, o którym zapomniałem, sprawiła, że
zmarszczyłem brwi. Założę się, że był tutaj. Musiałem go zobaczyć.
-...JT- wydawało się trudne dla Senecy, wypowiedzenie jego
nazwiska.
-Tak w ogóle, gdzie jest JT?- zapytałem, rozglądając się.
-Pozwól mi skończyć- Seneca wydawała się trochę zdenerwowana,
wzięła głęboki oddech i kontynuowała- JT poszedł zobaczyć,
dlaczego płakała i powiedzieć, co się z tobą stało, ale nie
chciał powiedzieć jej, gdzie jesteś. Wściekła się na niego, a
następnie otworzyły się drzwi i kilka skurwieli w maskach weszło
i strzeliło, myśląc, że w jesteś w pokoju. Cóż....strzelili w
JT.
Moje oczy rozszerzyły się i poczułem, że moje serce się
zatrzymuje-....Nie.
-JT nie przeżył- Seneca zassała usta, próbując nie
płakać- Zmarł na miejscu. Na pogrzebie, Saige wygłosiła
przemówienie o tym, jak była wściekła na siebie, że jej ostatnie
słowa do JT były wypowiedziane z nienawiści i patrzyła jak
umierał. Dużo spraw sprawiło, że popadła w depresję. Odszedłeś, jej tata umarł, a teraz patrzyła jak JT umiera.
Próbowała się zabić.
Moje oczy rozszerzyły się, nie mogłem wyobrazić sobie świata bez
Saige. Gdyby Sagie się powiodło, nigdy bym sobie nie wybaczył- Co
ona zrobiła? Co? Dlaczego? Jak?
-Chciała się zastrzelić, Toby wszedł do jej sypialni wtedy, kiedy
miała broń przy skroni, na szczęście uratował jej życie.
-O mój Boże.- spojrzałem w dół, na biały obrus, czułem się
jak największy dupek na świecie. Saige próbowała popełnić
samobójstwo z mojego powodu. JT nie żyje przeze mnie.
-Tak mi przykro- łzy napłynęły mi do oczu.
-Nie jestem jedyną, którą powinieneś przeprosić- Seneca
spuściła ze mnie wzrok. Podążyłem za jej spojrzeniem i
zobaczyłem Saige siedzącą przy stole, rozmawiającą z Jazmyn i
Joshem. Jazmyn śmiała się z czegoś, Josh patrzył na nią, jakby
była najpiękniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział w życiu.
Saige tylko uśmiechała się do nich, Josh wyglądał, jakby
opowiadał jakąś historię.
-To jest to, co przegapiłeś- Seneca wstała- I szczerze
mówiąc, nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie ci wybaczyć za
rzucenie tego wszystkiego,- wskazała w kierunku Saige- dla jakiejś
pieprzonej blondynki skądś, gdziekolwiek do cholery wyjechałeś.
Z tym, Seneca odeszła ode mnie, zostawiając mnie samego przy stole.
_____________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Rozdział jest wcześniej, dla jednej z czytelniczek!
Mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Zadawajcie wszystkie pytania na ASK
Miłego wieczoru xoxo
_____________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Rozdział jest wcześniej, dla jednej z czytelniczek!
Mamy nadzieję, że wam się podoba :)
Dziękujemy za wszystkie miłe słowa na asku, jesteście kochani!! <3
Możecie wyrażać opinie na twitterze #FropPLZadawajcie wszystkie pytania na ASK
Miłego wieczoru xoxo
Popłakałam się. Kocham to opowiadanie.. Justin to dupek, wreszcie ktoś mu przemówił do rozumu..
OdpowiedzUsuńPIERWSZA? OMG JESTEM PIERWSZY RAZ PIERWSZA !!!!! EMOCJE OMG JAKIE EMOCJE CO TO SIĘ DZIEJE? WGL O MÓJ BOŻE. <3 <3
OdpowiedzUsuńO nie jestem druga. :cccccc
UsuńPs. Ja wcale nie płacze. :)) Wcale. :))
Masakra jaks nie spodziewalam sie tego ze justin sie spotka z saige. Ryczec mi sie chce :(
OdpowiedzUsuńlol 3raz pisze komentarz i albo musicie go potwierdzić albo idk co @pheridise
OdpowiedzUsuńJak ja się ciesze, że w końcu mu ktoś powiedział, że jest dupkiem :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się z reakcji Saige ani wszystkich innych :*
Nie no po prostu kocham to opowiadanie <3
Czekam na kolejny i życze miłego piątku ♥
plakalm jak opetana, dziekuje ze ppzrzetlumaczylyscie juz ten rodzial, kocham te opowiadanie nie moge doczekac sie nastepnego ;***
OdpowiedzUsuńz rozdziału na rozdział to opowiadanie jest jeszcze lepsze ! uwielbiam ... <3
OdpowiedzUsuńOjej, Justin co ty narobileś? :P
OdpowiedzUsuńRozdzial SUPER
Czekam na nastepny :*
Kocham to :) chce justina i saige razem
OdpowiedzUsuń@believeyoucanx3
piękna historia :P
OdpowiedzUsuńJejku popłakałam się 😢 Justin to dupek niech lepiej zerwie z ta suka i blaga Saige o 2 szanse 😁
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja płacze. ? :ccccc Biedna Saige :c /cynus
OdpowiedzUsuńPłacze. To jest wspaniałe @PL_Belieber69
OdpowiedzUsuńSUPER ! ! ! CZEKAM NA NEXT ! ! ! :-)
OdpowiedzUsuńNajlepsze! !!!
OdpowiedzUsuńahgsgjadgjsgh <333
OdpowiedzUsuńAż płakać się chce, co on narobił?:(
OdpowiedzUsuńDo następnego<3
~M
Jejuuu, już druga część !! <3 koocham to. Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńO boże.
OdpowiedzUsuńomg
OdpowiedzUsuńidealny rozdział
Jak to czyam to plakac mi sie chce przeżywam to jakym ja była głowną bohaterką :) super :( :( :/ smutne ;(
UsuńOni musza byc razem ! Saige ma mu wybaczyc i rzucic tego jej glupiego chlopaka a ta jego dziewczyna ma zniknac ! Haha
OdpowiedzUsuń