piątek, 13 lutego 2015

II. Rozdział 22

Dowiedzieli się, kto zabił JT.

No One's POV

Tego wieczoru w domu Bieberów, wszyscy siedzieli nerwowo na kanapach i omawiali różne sprawy.
-Więc...- Pattie odchrząknęła- Kto chce zacząć?

Wymienili między sobą spojrzenia, nie wiedząc, kto chciałby podzielić się swoimi wiadomościami z innymi.

-My zaczniemy- Jazmyn zgłosiła siebie i Josha, promienny uśmiech widniał na jej twarzy.
Jeremy uśmiechnął się- Śmiało, kochanie.
Jazmyn splotła palce z Joshem, spojrzała na niego dodając mu otuchy i odwróciła się do nas, nadal szeroko się uśmiechając- Razem z Joshem zdecydowaliśmy gdzie i kiedy odbędzie się wesele.
-To cudownie!- zapiszczała Pattie- Gdzie planujecie je zrobić?- skrzyżowała nogi, posyłając córce uśmiech.
-Odbędzie się na Hawajach.- powiedział Josh.
Jeremy jęknął- Wow, kto by pomyślał, że mój mały aniołek weźmie ślub na Hawajach.
-Jestem taka podekscytowana!- Jazmyn zapiszczała, kiedy Josh owinął swoje ramię wokół niej, przyciągając ją bliżej i złożył pocałunek na jej skroni.
-Nie mogę się doczekać, aż będziesz Panią Jazmyn Kathleen Bieber Montgomery!
-Ja też nie mogę się doczekać!- Jazmyn złożyła niechlujny pocałunek na jego policzku, sprawiając, ze Jeremy przewrócił oczami.
-Uważaj chłopcze, możesz być narzeczonym mojej córki, ale musisz wiedzieć, że są jakieś granice, podczas gdy spędzacie czas  w moim domu, Joshua.
Josh oderwał rękę od Jazmyn- Tak, proszę pana, przepraszam.
Jeremy uśmiechnął się- W porządku, ale nie pozwól, żeby to się powtórzyło.
-Tak, proszę pana- Josh zachichotał.

Jeremy otrzymał klapsa w ramię od Pattie.
-Och, cicho bądź, niech będą szczęśliwi. Oni biorą ślub na litość boską.- powiedziała, posyłając mu spojrzenie- Niech po prostu będą szczęśliwi.
Jeremy westchnął- Ale, ona miała być na zawsze moją małą dziewczynką!
-Kiedyś muszę dorosnąć, tatusiu.- Jazmyn przypomniała mu.
-Dobrze, dobrze- Jeremy jęknął- Jestem bardzo szczęśliwy, że bierzecie ślub, zwłaszcza jeżeli będzie on na Hawajach.
Jazmyn uśmiechnęła się- Dziękuję, tatusiu!
-Proszę bardzo, księżniczko.
-Wiec, kiedy zamierzacie się pobrać?
-Widzisz...- Josh podrapał się po głowie-Uhm..będzie...uhm...no, będzie...
-Wyrzuć to z siebie człowieku- Jaxon przerwał Joshowi, niecierpliwie siedząc na kanapie obok swojej żony, Jen.
Jazmyn odchrząknęła- Za dwa tygodnie.
Wszyscy w pokoju jednocześnie jęknęli, patrząc na szczęśliwą parę wielkimi oczami.
-Za dwa tygodnie?- Saige powiedziała pierwsza- Jak do cholery zamierzacie zrobić wszystko w dwa tygodnie?
-Ja już wybrałam sukienkę, zadzwoniłam do projektanta. Jest ona dostępna na Hawajach, więc wszystko co musimy zrobić to pojechać tam.
-Cholera- Seneca pokręciła głową- Nie mogę uwierzyć, że pobieracie się za dwa pieprzone tygodnie. Nie mamy czasu na nic.
Justin przytaknął-...Wow.
-Nie jesteście zadowoleni?- Jazmyn uniosła brew.
-Oczywiście, że jesteśmy, kochanie.- Pattie skinęła głową- Wszyscy jesteśmy trochę zdziwieni, że będzie tak szybko.
-Cóż, wiem, że Jen i Saige nie chcą pokazać dużego brzucha w sukienkach druhen.
-Pokazać brzucha?- Jeremy uniósł brew, odwracając wzrok, aby spojrzeć na parę po drugiej stronie pokoju, Justina i Saige.
Pattie skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na nich- Co Jazmyn miała na myśli?
-Myślę, że to oznacza, że teraz my powinniśmy coś ogłosić- Justin podrapał się po głowie, próbując uniknąć palących spojrzeń pochodzących od jego rodziców.
-Też tak myślę.- Jeremy pochylił się na fotelu, tak, jakby był gotów rzucić się na swojego syna i jego dziewczynę.
Saige przełknęła niespokojnie. Zawsze wyobrażała sobie ten moment, kiedy mówią Jeremiemu i Pattie, że jest w ciąży, ale kiedy nadszedł ten czas, wydaje to się bardziej stresujące niż, gdy o tym myślała.
-Saige i ja...- Justin zaczął mówić. Widać było na jego twarzy, że naprawdę nie wie, jak dokończyć to zdanie. Spojrzał na Saige w celu uzyskania pomocy.
-Justin i ja...uhm..- Saige przełknęła swoją dumę, wiedząc, że Pattie byłaby prawdopodobnie bardziej zachwycona, kiedy wzięliby ślub.
-Będziemy mieć dziecko.- Justin położył rękę na wciąż płaskim brzuchu Saige i uśmiechnął się pocierając go delikatnie.
Pattie i Jeremy siedzieli nieruchomo z opadniętymi szczękami.
-Wy....co?- Pattie wydyszała.
Jeremy wyglądał na wkurzonego- Co do cholery, Justin?
Pattie nawet nie zwróciła uwagi mężowi za jego słowo. Ledwie mogła oddychać na myśl, że jej syn będzie miał dziecko w tak młodym wieku.
-Nie możecie się złościć- Justin powiedział- Wy dwoje mieliście dziecko, gdy byliście nastolatkami!
-Staraliśmy się wychować cię tak, abyś nie powtórzył naszego błędu.- Jeremy pokręcił głową.
-Jeśli nie zauważyłeś, ja i Saige nie jesteśmy już nastolatkami- Justin zdjął rękę z Saige i wstał. Jeremy powtórzył ruch swojego syna.
-Och...Justin- Pattie westchnęła i opuściła oczy na dół.

Saige wstała. Po jej policzkach spływały łzy. Przeklęte ciążowe wahania nastroju.
-Saige...- Toby spojrzał na nią- Gdzie idziesz?
-Zamierzam stąd iść, jeżeli Pattie i Jeremy nie popierają tego, że ja i Justin będziemy mieć dziecko.- Saige otarła łzy i szybko wyszła z pokoju.
Justin posłał rodzicom spojrzenie- Możecie być źli na mnie, ale nie ważcie się sprawić, że Saige będzie myślała, że nie cieszycie się z dziecka.
Justin pokręcił głową i zwrócił się do matki- Ze wszystkich ludzi, myślałem, że ty będziesz wyrozumiała- Justin wybiegł z pokoju, aby dogonić Saige.

Pattie westchnęła i ukryła twarz w dłoniach.
-Myślę, że nikt nie chce już nic ogłaszać- Jen prychnęła, trzymając zdjęcie swojego pierwszego USG- Chcieliśmy pokazać wam naszą uroczą, małą fasolkę....
Jeremy przebiegł dłonią po włosach i wziął od Jen zdjęcie, kiwając głową- Jest piękna, Jen...
Zmarszczyła brwi- Nie obchodzi cię to- wstała- Zapomnij o tym- położyła zdjęcie na stoliku do kawy i wyszła tą samą drogą co Justin i Saige.

Jaxon zerwał się ze swojego miejsca- Lepiej już pójdę- odwrócił się i wyszedł z pokoju.

Jeremy jęknął i usiadł obok Pattie- W ciągu trzech minut wkurzyłem dwie ciężarne kobiety....to musi być jakiś rekord, prawda?
Pattie pokręciła głową- Myślę, że my wszyscy musimy odłożyć nasze ogłoszenia na później- wstała- Mam zamiar ugotować obiad, dam Saige i Jennifer czas na ochłonięcie, zanim z nimi porozmawiamy.
-Dobry pomysł- Jeremy wstał i razem z Pattie opuścili pokój.
Jazmyn, Toby, Seneca i Josh siedzieli w niezręcznej ciszy przez kilka minut.
-Cóż...mam nadzieję, że cieszycie się ze ślubu- Jazmyn przegryzła nerwowo wargę.
Seneca uśmiechnęła się i skinęła głową- Oczywiście, Jazzy, wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowaniu na twój ślub! Chociaż może to się wydawać niemożliwe w tym momencie.- Seneca rozejrzała się po pustym pokoju.
Toby zachichotał- Kto będzie twoją druhną?
-Spencer- Jazmyn skinęła głową- Za dwa dni spotyka się z nami na Hawajach.
-Za dwa dni jedziecie na Hawaje?
-My wszyscy tam jedziemy.- Jazmyn powiedziała.
-Wow- wydyszała Seneca- To będzie ekscytujące.
-Tak.

~.~

Saige Cameron's POV

-Dlaczego oni nie cieszą się z faktu, że będziemy mieć dziecko?- płakałam w pierś Justina, a on mocno mnie przytulał.
-Jestem pewien, że się cieszą, ale po prostu nie spodziewali się tego, kochanie. To będzie ich wnuczek.
-Tym bardziej nie powinni być wkurzeni- Ukryłam twarz w ramieniu Justina.
-Och, kochanie- Justin westchnął i pociągnął mnie jeszcze bliżej i przycisnął usta do mojej głowy.
Westchnęłam głośno- Chcę tylko, aby byli szczęśliwi.
-Musimy dać im trochę czasu.
Drzwi otworzyły się, ukazując Pattie stojącą z telefonem przy uchu, ze łzami w oczach. Justin i ja spojrzeliśmy na nią.
-Mamo, jeżeli jesteś taka zła przez dziecko, musisz usiąść i porozmawiać z Saige, ponieważ ona także jest zdenerwowana-
Pattie pokręciła głową- To nie przez dziecko- odłożyła telefon od ucha- Dowiedziano się kto zabił JT...
-O mój Boże- Justin rozszerzył oczy- Kto to?
-Nie wiem- potrząsnęła głową- Kazali nam przyjść na komisariat.
Justin natychmiast zeskoczył z łóżka i wybiegł z pokoju- Chodźcie!
Pattie pomogła mi wstać. Wyszliśmy z sypialni i skierowaliśmy się do kuchni, gdzie każdy był gotowy do wyjazdu.
-Chodźmy zabić skurwiela, który to zrobił.- Jaxon syknął i wszyscy wyszliśmy na zewnątrz, kierując się do naszych samochodów.

~.~

Przybyliśmy na posterunek policji, ignorując paparazzi na zewnątrz, którzy zakładają, że jesteśmy w kłopotach. Justin natychmiast pobiegł do recepcji i uderzył ręką w marmurowy blat, sprawiając, że kobieta, która nie zwracała na nas uwagi, podskoczyła.
Spojrzała w górę- W czym mogę pomóc?
-Wezwano nas, ponieważ okazało się kto zabił mojego przyjaciela.- Justin ledwo mógł mówić przez łzy, które groziły spłynięciem. Starał się pozostać twardym, nie chcąc płakać w obecności wszystkich swoich znajomych i rodziny.
-Przypuszczam, że wy wszyscy jesteście przyjaciółmi Jacoba Withersa?
Justin przytaknął- Tak, proszę mi powiedzieć co się dzieje.
-Możecie usiąść w poczekalni. Policjanci wkrótce się z państwem spotkają i powiedzą wam co się stało. Aresztowali podejrzanego.
-Dobrze- Justin wypuścił powietrze- Dziękuję.
-Nie ma problemu.

Wszyscy podążyli za Justinem i zajęliśmy miejsca na poczekalni.
-Jak myślisz, kto to zrobił?- Jeremy zapytał.
-Założę się, że to ten skurwiel Austin- Justin pokręcił głową- Nigdy nie lubiłem tego faceta, tak czy inaczej on zawsze wtrącał się w nasze sprawy. Wtedy, gdy nasłał na Saige i Jazmyn policję, chciałem mu skręcić kark!
Pokręciłam głową- Jak mógł to być Austin? Był ze mną w pokoju.- uniosłam brwi w kierunku Justina.
Jęknął- Nie wiem, po prostu chciałbym, żeby ten kutas gnił resztę życia w celi więziennej, gdzie nikt nie będzie mógł z nim być.
Jaxon zachichotał- Zgadzam się, jeżeli ten skurwiel myślał, że może spróbować zamknąć moją siostrę i jedną z moich najlepszych przyjaciółek w więzieniu to się mylił.
-Wy wszyscy, uspokójcie się.- Pattie westchnęła- Nie wiemy, kto to zrobił, nie możemy obwiniać pana Clarka za coś, czego nawet nie wiemy czy zrobił.
Justin przewrócił oczami- Zrobił dużo innych gówien.

Drzwi otworzyły się i każdy odwrócił się w stronę funkcjonariusza, który pchał dwóch facetów, ubranych w czarne jeansy i bluzy z kapturem. Ich ręce były zamknięte w kajdankach i próbowali trzymać spuszczoną w dół głowę, tak aby nikt na nich nie patrzył.
-To oni- Justin wstał- Hej skurwiele! Co sprawia, że myślicie, że możecie zabić mojego przyjaciela i uciec?
-Justin- Pattie próbowała zmusić go do siedzenia, niestety bez powodzenia.
-Kurwa mać, Bieber usiądź.- jeden z nich odwrócił się. Natychmiast rozpoznałam jego twarz.
-Darrel?- Justin podbiegł do niego, Josh natychmiast zerwał się i chwycił Justina, zabraniając mu podejście do niego.
-On nie jest tego wart, Justin. Policjanci są wokół- Josh starał się go uspokoić.
-Jak mogłeś!?- Justin krzyknął na Darrela.
-Powiedziano mi, że nie odszedłeś i byłeś w domu Saige- warknął, a policjant starał się odciągnąć go od nas- Myślałem, że to ty!
-Kto ci powiedział, ze nie odszedłem?
Darrel wskazał głową na drugiego faceta. Spojrzał w górę, ujawniając twarz Austina.
-O mój Boże- wydyszałam.
-Kurwa wiedziałem!- Justin krzyknął- Jak mogłeś?
-Nie wiedziałem, że JT tam będzie, myślałem, ze on chce strzelić do Saige!
Czułam, że moje serce zatrzymało się, a moja szczęka opadła na podłogę. Austin próbował zmusić Darrela, żeby mnie zabił?
-Próbowałeś zabić moją dziewczynę?- Justin krzyknął- Co ona ci zrobiła? Mam zamiar skręcić ci kark, Clark! Przypadkowo zabiłeś mojego najlepszego przyjaciela, kiedy próbowałeś zabić moją dziewczynę? Zapłacisz za to, Austin! Lepiej miej nadzieję, że nałożą na ciebie karę śmierci, bo inaczej ja zrobię to pierwszy!
-Justin, uspokój się- Jeremy próbował uspokoić syna, kiedy Austin i Darrel zostali wyprowadzeni z poczekalni, zostawiając nas samych.

Nie mogłam wypowiedzieć ani słowa, po prostu bezmyślnie gapiłam się w ścianę.
Dlaczego Austin chciał mnie zabić? Co ja mu zrobiłam?
-Saige...jesteś blada, jak duch- usłyszałam Senecę obok mnie- Saige, kochanie, musisz oddychać.
Nadal wpatrywałam się w ścianę.
-Kochanie...- zobaczyłam Justina, klękającego przede mną, ale unikałam jego spojrzenia- Kochanie, powiedz coś...Saige?
-Czy ona nas słyszy?- zauważyłam Tobiego machającego ręką przed moją twarzą.
-Nie sądzę, że ona teraz zwróci na cokolwiek uwagę.- Pattie powiedziała- Ta biedna dziewczyna jest teraz w szoku.
-Nie podoba mi się, kolor jej twarzy- Jazmyn zmarszczyła brwi- Saige nigdy nie jest blada....żaden człowiek nie jest aż tak blady.
-Saige...kochanie...powiedz coś- Justin błagał, chwytając moją rękę, która była tak zimna, jakbym trzymała w niej kilkadziesiąt kostek lodu.
-Cholera, kochanie. Ona jest lodowata...- Justin potrząsnął głową.
-Czy ktokolwiek może ją wytrącić z tego transu?- Toby wyglądał na zmartwionego.

Justin przeniósł się tak, aby zablokować dostęp na ścianę, na która patrzyłam, tak abym spojrzała mu w oczy. Nawet nie mrugnęłam, Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę, że Austin próbował mnie zabić, ale przypadkowo zabił JT.
-Saige...słyszysz mnie?-
Tak, ale nie mam pojęcia jak zareagować.
-Saige- Alfredo potrząsnął mną delikatnie- Saige....obudź się z tego transu...
Zignorowałam Alfredo, tak jak innych i starałam się zablokować dostęp innych głosów do mnie.

Austin próbował mnie zabić.
Ten sam Austin, z którym dzieliłam mój pierwszy pocałunek i który zabrał moje dziewictwo.
Austin Clark, mój były kochanek, szukał kogoś, kto mógłby mnie zabić.
Byłabym teraz martwa.

-Nie mogę oddychać- w końcu przemówiłam, a mój oddech stał się jeszcze gorszy.
-Dobrze, Saige, posłuchaj mnie, kochanie. Musisz wziąć głęboki oddech- Pattie natychmiast zjawiła się przy mnie- Wszystko z tobą w porządku, z nami także. Wszystko jest dobrze z twoim dzieckiem.
-Powinnam być martwa- wyszeptałam.

Jeremy pokręcił głową, przesuwając Justina z drogi, więc teraz Pattie i Jeremy kucali przy mnie.

-Saige, wszystko jest w porządku. Nie powinnaś być martwa. Musisz przestać o tym myśleć i wziąć kilka głębokich oddechów. Uspokój się.


-Miałam być martwa- powtórzyłam.
_______________________________________________________

Czytasz=komentujesz

piątek, 6 lutego 2015

II. Rozdział 21

"Niespodzianka"

Przełknęłam gulę w gardle, cały czas wpatrywałam się w Mikey'a, który stał kilka metrów ode mnie z cwanym uśmieszkiem na jego twarzy.
- Czego... czego ode mnie chcesz? - jęknęłam, chowając pasmo moich czekoladowych włosów za ucho.
Zachichotał i zrobił krok do przodu, więc ja przesunęłam się do tyłu.
- Saige, kochanie, jeszcze nie zrozumiałaś, że chcę tego, co miało miejsce na łące trzy lata temu.
- Jeszcze sobie nie odpuściłeś?- zapytałam trzęsącym głosem.
- Dlaczego miałbym sobie odpuścić taką seksowną laskę jak ty?
- To było trzy lata temu - odchrząknęłam - Nie spotkałeś nikogo w więzieniu?
Zmarszczył brwi - Byłem tam tylko z chłopakami, Saige.
- Jaka szkoda - wysyczałam, robiąc kolejny krok w tył, gdyż on znów się do mnie zbliżył.
- Miła noc z tobą mi to wszystko wynagrodzi - stanął przede mną i położył dłoń na moim policzku.
- Nie dotykaj mnie - wkurzyłam się i odepchnęłam jego rękę.
Uśmiechnął się - Coś się stało, skarbie?
- Nie nazywaj mnie tak!
- Dlaczego? - wyszeptał.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, starając się od niego odejść, ale on od razu poszedł za mną.
- Daj spokój, Saigey-baby - złapał moją głowę, co spowodowało, że zderzyłam się z jego klatką piersiową, a wtedy on objął mnie wokół talii.
- Zostaw mnie! - krzyczałam, próbując odtrącić go, ale jego chwyt był dla mnie za silny - Wynoś się, Mikey! - próbowałam zdobyć czyjąś uwagę, ale niestety mi się to nie udało. Każdy na Bronx był przyzwyczajony do walk na ulicy i prawdopodobnie nawet nikt nie wyjrzałby na zewnątrz, by zobaczyć, co się dzieje. Nikt tu się o nikogo nie martwi.
Mikey zachichotał - Och, daj spokój Saige, nie bądź taka spięta - przycisnął swoje usta do moich i położył rękę z tyłu mojej głowy, by mnie unieruchomić. Próbowałam krzyczeć, ale to tylko dało mu okazję, by włożyć język do moich ust. Bez skutku próbowałam go odepchnąć, gdy on wpychał język do moich ust.
- Odejdź, kurwa, od mojej dziewczyny.
Mikey przestał mnie całować, ale ułożył ręce na moich biodrach, co strasznie bolało.
- Pozwól mi odjeść - płakałam.
- Zamknij się do cholery, Saige - Mikey wysyczał, zanim odwrócił się do Justina, który stał kilka metrów dalej i wyglądał na całkowicie wkurzonego. Toby i Alfredo byli tuż za nim, jeśli byłoby to możliwe, by wypuszczali parę z uszu tak jak w kreskówkach, wiem, że pokryłaby ona całe niebo na Bronx.
- Sądzę, że powiedziałem już, żebyś od niej odszedł - Justin wysyczał - Liczę do pięciu.
- Jeden... - Toby zaczął odliczanie.
- Dwa... - Alfredo do niego dołączył.
Mikey wyciągnął ze swojej kieszeni nóż, który trzymał tak, że prawie dotykał mojego gardła. Chciałam krzyczeć, ale wiedziałam, że jeśli bym to zrobiła, skrzywdziłby mnie.
Justin próbował zachować spokój - Mikey... pozwól jej odejść. Ona nic ci nie zrobiła, dlaczego ją przetrzymujesz?
- Głupia dziwka - prychnął na mnie - Po prostu chciałem się z nią zabawić.
- Nie możesz zmusić ludzi, by robili coś takiego - Alfredo upomniał go.
- Mam to gdzieś! - wykrzyknął. Z każdym jego słowem wyczuwałam odór alkoholu. Nadal trzymał nóż zbyt blisko mojego gardła.
- Przestań, proszę - błagałam.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
Byłam już całkiem zapłakana - Ponieważ jestem w ciąży.
Każdy się zatrzymał i spojrzał na mnie. Justin wyglądał tak, jakby jego oczy miały wyjść z orbit. Toby był wstrząśnięty, Alfredo szczęka opadła, a Mikey wyglądał na zdezorientowanego.
- Co takiego? - głos Justina był nieco wyższy niż zwykle, wydawało się, że jest na skraju płaczu.
- Co jesteś? - Toby wydyszał.
- Jestem w ciąży.
Mikey przesunął nóż z mojego gardła i teraz trzymał go kilka centymetrów od mojego brzucha.
- Nie - płakałam - Nie krzywdź mojego dziecka! Proszę!
- Co? - Mikey wyrzucił - Jesteś powodem, dla którego ostatnie trzy lata spędziłem w więzieniu, zasługujesz na to, by cierpieć jak ja!
- Mikey... proszę... to moje dziecko. Jeśli ludzie dowiedzą się, że zabiłeś Saige i dziecko, będziesz siedzieć w więzieniu do końca życia. Zabijesz nienarodzone dziecko, stary... Nie pozwól, by to ciążyło w twojej głowie do końca życia - Justin przekonywał Mikey'a.
Mikey spiorunował go wzrokiem, zanim cofnął nóż z dala ode mnie. Szybko uciekłam od niego i ukryłam się za Justinem.
- Justin, zabierz ją do domu - Toby zwrócił się do niego.
 - Co?
- Zabierz ją do domu, ja się nim zajmę.
Alfredo przytaknął - Pomogę Toby'emu, jeśli ona jest w ciąży to ostatnią rzeczą, której potrzebuje to przebywanie tu w czasie chłodnej nocy szczególnie w miejscu takim jak Bronx.
Alfredo wycelował bronią w Mikey'a, który warknął w odpowiedzi.
Justin szybko chwycił moją dłoń i zaczął uciekać od Mikey'a, ciągnąc mnie za sobą, aż dotarliśmy do domu, który wydawał się być tylko dziesięć minut z tamtego miejsca. Weszliśmy do domu, Justin nie puścił mojej dłoni, dopóki nie weszliśmy do jego sypialni. Szybko zamknął i zakluczył drzwi, zanim się do mnie odwrócił.
- Naprawdę jesteś...? - przerwał, drapiąc się nerwowo po szyi.
- Tak - odpowiedziałam potulnie, usiadłam na rogu łóżka i schowałam twarz w dłoniach.
- Kiedy się dowiedziałaś?
- Dziś rano - nerwowo przygryzałam wargę, czekając na to jak zareaguje Justin.
Mogłam usłyszeć, jak Justin przełknął gulę w gardle - Jak.. uhmm.. jak się dowiedziałaś?
- Byłam w kuchni wraz z Jen i Jazmyn, i ona zauważyła, że mam duże wahania nastrojów i ostatnio dużo jem. Jen powiedziała, że miała takie same objawy, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży... Jen dała mi test ciążowy i... - pociągnęłam nosem - Niespodzianka... będziesz tatusiem, Justin.
- Cholera - wydyszał, odwrócił się ode mnie, uderzając czołem w ścianę.
Czy on jest na mnie wściekły?
- Jesteś pewna? - z powrotem się do mnie odwrócił, z jego twarzy mogłam wyczytać, że jest wystraszony.
Przytaknęłam - Później poszłam do apteki po kilka innych testów, by się upewnić... Wszystkie wyszły pozytywnie.
Justin wziął głęboki oddech - Dlaczego nie wzięłaś mnie ze sobą?
- Spałeś.
- Saige - Justin podszedł do mnie i uklęknął przede mną - Zdecydowanie masz pozwolenie, by mnie obudzić, kiedy podejrzewasz, że jesteś w ciąży.
Opuściłam wzrok na moje palce - Nie chcę cię zasmucać - powiedziałam cicho.
- Co? - Justin zapytał, najwyraźniej nie usłyszał tego, co powiedziałam.
Westchnęłam i spojrzałam na niego - Nie chcę cię zasmucać, Justin... Nie chcę cię zmuszać do tego byś został ojcem i-
Justin położył palec na moich ustach, by mi przerwać.
- Saige, nie zasmuciłaś mnie.
- Nie wyglądasz na zadowolonego - zadrwiłam.
- Jestem zaskoczony... Nie spodziewałem się, że zajdziesz w ciążę. Chodzi mi o to, że wiem, że przez ostatnie dwa tygodnie robiliśmy to jak króliki, ale przecież za każdym razem się zabezpieczaliśmy.
Potrząsnęłam głową - Też tam myślałam, ale kiedy się nad tym zastanawiałam to przypomniał mi się jeden raz, gdy wróciliśmy z kolacji z twoimi rodzicami. Oboje byliśmy trochę pijani i zapomnieliśmy się zabezpieczyć.
- Cholera - Justin pokręcił głową - Tak bardo przepraszam. Powinienem o tym pamiętać, jak mogłem zapomnieć?
Położyłam rękę na jego brodzie, chcąc, by na mnie spojrzał - Jest dobrze.
Justin ułożył dłoń na moim brzuchu - Więc tam naprawdę jest dziecko?
Przytaknęłam - Naprawdę.
- Wow - Justin potarł palcami moją skórę - Cześć chłopczyku.
- Albo dziewczynko - wzruszyłam ramionami.
- Albo dziewczynko - przytaknął.
Uśmiechnęłam się - Więc nie jesteś zły?
Justin spojrzał mi w twarz, nadal trzymając ręce na moim brzuchu - Jak mogłaś pomyśleć, że mógłbym być zły? Dzieci to prawdziwe błogosławieństwo i cieszę się, że będę mógł dzielić je z tobą.
Uśmiechnęłam się, Justin wstał i przycisnął usta do moich.
- Zgaduję, że to daje mi przyzwolenie na całkowite wkurzanie się w czasie naszych głupich kłótni? - zagadałam.
Justin uśmiechnął się - Jakich kłótni? Już o tym zapomniałem. Jestem całkowicie zajęty myśleniem o mojej perfekcyjnej dziewczynie, która nosi moje perfekcyjne dziecko.
Zarumieniłam się - Justin...
Uśmiechnął się i ponownie mnie pocałował. Oboje się przesunęliśmy, więc teraz leżeliśmy w poprzek łóżka. Wepchnęłam ręce w jego karmelowe włosy. Poczułam jak się uśmiechnął się i mocniej ścisnął moje biodra.
Wysyczałam i osunęłam się, ponieważ poczułam ból w biodrze.
Justin natychmiast odsunął ręce - Zraniłem cię? Czy dziecko cię kopnęło? Co się stało?
- Jest za wcześnie, by czuć jakiekolwiek kopnięcia dziecka, Justin.
- Och..
Pokręciłam głową - Mikey mnie zranił i zgaduję, że mam posiniaczone biodra - spuściłam wzrok, podciągnęłam koszulkę, by zobaczyć fioletowe stłuczenia.
Justin potrząsnął głową - Zabiję go. Zadzierał z tobą i naszym jeszcze nienarodzonym dzieckiem, zapłaci nam za to.
- Jesteśmy w domu - usłyszeliśmy głos Alfredo po drugiej stronie drzwi - Możemy wejść do środka? Oboje jesteście ubrani? Czy jest to strefa zagrożenia?
Zachichotałam - Wejdź, Alfredo. Jesteśmy ubrani - drzwi się otworzyły, a Alfredo i Toby weszli do środka. Toby miał ciemne stłuczenia wokół oka, a Alfredo miał kilka siniaków na ramionach.
- O mój Boże - wydyszałam, poczułam jak instynkt macierzyński rodził się we mnie, szybko wstałam i podeszłam do nich, sprawdzając ich urazy - Co wam się stało?
Toby zachichotał - Jeśli myślisz, że źle wyglądamy, powinnaś zobaczyć Mikey'a.
Lekko potarłam kciukiem ponad podbitym okiem Toby'ego, sprawiając mu tym ból, wysyczał coś i odsunął się.
- Przepraszam - powiedziałam, marszcząc brwi.
- Co się stało? - Justin usiadł w nogach łóżka i zapytał. Przesunęłam się do Alfredo i złapałam jego ramię, badając ciemno-brązowe i fioletowe stłuczenia na nim.
- Od razu jak odeszliście, Toby rzucił się na niego, a ja musiałem mu pomóc - Alfredo wyjaśnił.
- Jak ten skurwysyn wygląda? - Justin zmarszczył brwi.
Toby uśmiechnął się - Okropnie.
Justin zachichotał - Co mu zrobiliście?
- Usłyszałem dźwięk łamiących się kości, gdy Toby uderzył go pięścią w nos - Alfredo przytaknął.
- Alfredo dołączył do mnie i nieźle podbił mu oko - Toby zachichotał.
Pokręciłam głową - Nie lubię, gdy się bijecie.
- On to zaczął - Toby zmarszczył brwi - Niech nikt nie zadziera z moją siostrą i nie spodziewa się kary za to.
- Zrobił to trzy lata temu i myśli, że teraz może od tego uciec? - Justin zadrwił - Cholera nie.
- Saige - Alfredo spojrzał na mnie - Naprawdę nie powinnaś opuszczać domu bez ochroniarza lub przynajmniej któregoś z nas. Musimy cię chronić... i twoje dziecko - spojrzał na mnie, a potem z powrotem przerzucił wzrok na moje oczy.
Westchnęłam - Ale to jest jak zabieranie mojej wolności... Nie chcę czuć się osaczona.
Poczułam jak Justin chwycił moją rękę, a po chwili wylądowałam na jego kolanach. Uśmiechnął się owinął ramiona wokół mojego pasa, trzymając mnie w mocnym, troskliwym uścisku.
- Będziesz się czuć osaczona, jeśli to ja będę przy tobie? - położył brodę na moim ramieniu.
- Nie... ale nadal chcę się zabawić czasami z dziewczynami. Wiesz, na przykład zrobić sobie paznokcie,wątpię, że którykolwiek z was, chciałby siedzieć w spa ze mną,Jazmyn, Senecą i Jen.
- Siedziałbym z tobą wszędzie - Justin pocałował miejsce za moich uchem, sprawiając, że się zarumieniłam, a szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Dziękuję, ale nie chcę zmuszać cię, żebyś gdziekolwiek ze mną chodził.
- Porozmawiamy o tej sprawie później - Toby zmarszczył brwi - Seneca widziała mnie, gdy wróciłem i muszę jej wytłumaczyć, dlaczego mojej oko jest fioletowe.
Alfredo przytaknął - Pattie też o to pytała.
- Tak, prawdopodobnie powinniście iść - Justin skinął głową.



Następnego dnia Justin, Jaxon, Jen i ja siedzieliśmy w poczekalni gabinetu lekarskiego na Brooklynie, do którego chodziłam w dzieciństwie wraz z moją mamą, która nazywała to 'spotkaniem dla pań'.
Justin, Jaxon, Jen i ja byliśmy jedynymi w poczekalni, poza wścibskimi paparazzi, którzy stali za drzwiami i próbowali czego się dowiedzieć.
- Denerwujesz się? - Justin zwrócił się do mnie.
Wzruszyłam ramionami - Może troszeczkę.
- Nie denerwuj się - Jen spojrzała na mnie - Pierwsze spotkanie jest zawsze najłatwiejsze. Nie mogę wiele z tobą zrobić, jeśli to dopiero drugi tydzień, ale poinformują cię o kilku sprawach.
- Och - skinęłam głową.
Jaxon uśmiechnął się, pocierając maleńki brzuch Jen, który dopiero zaczął się pokazywać.
- Nie mogę się doczekać momentu, kiedy cię zobaczymy.
Jen uśmiechnęła się - Dziś mamy pierwsze USG. Lekarze powiedzieli, że to dopiero pierwszy miesiąc, więc nic nie zobaczymy, ale nawet jeśli to ma być tylko mała kropka to jestem podekscytowana - zapiszczała - I cieszę się, że w końcu jest ktoś z kim będę mogła dzielić się moimi zachciankami.
Jaxon przewrócił oczami - Każdego dnia budzi mnie nad ranem i prosi mnie, żebym jej przyniósł na przykład łososia z czekoladą lub pikle z masłem orzechowym - Jaxon pokręcił głową - Brzmi obrzydliwie, ale ona przyrzeka, że to jest przepyszne.
- Łosoś namaczany w czekoladzie był dziwny - Jen przytaknęła - Ale smaczny.
- Cokolwiek powiesz, skarbie - Jaxon zachichotał, całując Jen.
Ktoś otworzył drzwi i z gabinetu wyszła pielęgniarka.
- Jaxon i Jen Bieber.
Jen uśmiechnęła się i oboje wstali.
- Bawcie się dobrze - Justin pomachał.
- Powodzenia, nie pozwólcie, by żadne wiadomości was przestraszyły, jeśli macie jakieś pytania zadajcie je. Ja nie zadałam i żałuję tego - Jen uśmiechnęła się, zanim mnie przytuliła i poszła z Jaxonem do pielęgniarki. Inna pielęgniarka podeszła do nas i uśmiechnęła się.
- Justin Bieber i Saige Cameron?
- To my - skinąłem głową  i wstałem, Justin podążył za mną i objął mnie w talii.
- Zróbmy to - uśmiechnął się i poszliśmy za pielęgniarką.
- To wasza pierwsza wizyta, zgadza się? - pielęgniarka zapytała, gdy byliśmy już gabinecie.
Justin przytaknął - Wczoraj dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży.
Pielęgniarka uśmiechnęła się - Gratuluję.
- Dziękujemy... Czy możemy panią prosić, by nic pani nie mówiła mediom? Chcemy ogłosić to razem, ale jeszcze nie teraz.
Pielęgniarka uniosła rękę - Macie moje słowo.
Uśmiechnęłam się i uścisnęłam jej rękę - Dziękujemy bardzo.
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się - Teraz, gdy zaczęliśmy, macie jeszcze jakieś pytania?
- Kiedy zacznie jej rosnąć brzuch? - Justin zapytał.
Pielęgniarka uśmiechnęła się przyjaźnie - To zależy od kobiety. Na przykład u twojej przyjaciółki, Jennifer już widać mały brzuszek, choć dopiero zaczyna się drugi miesiąc ciąży, a znam kobiety, po których w ogóle nie było widać, że są w ciąży. Zważywszy na to, że Saige jest drobną kobietą, wyobrażam sobie, że brzuszek zacznie się pokazywać za dwa - trzy miesiące - wzruszyła ramionami - Ale to tylko moje domysły, z tym nigdy nic nie wiadomo.
Justin kiwnął głową - Dziękuję.
- Zrobiłaś już jakiś test?
- Zrobiłam pięć i wszystkie wyszły pozytywnie.
Pielęgniarka skinęła głową - Okej, czy masz coś przeciwko, żebyśmy zrobiły jeszcze jeden, by się upewnić? Wiem, że będzie pozytywny, ale po prostu musimy to zrobić.
Wzruszyłam ramionami - Nie ma problemu.
Podała mi pudełeczko i wskazała łazienkę.
- Okej - uśmiechnęłam się.
Justin pocałował mnie lekko w usta - Kocham cię, skarbie.
Czerwone rumieńce pojawiły się na moich policzkach - Ja ciebie też, Justin.
Pielęgniarka się uśmiechnęła się - Jesteście tacy słodcy.
Zachichotałam, zanim Justin pocałował mnie jeszcze raz, po czym udałam się do łazienki.




CZYTASZ=KOMENTUJESZ