Miłego czytania xx
Saige Cameron’s POV
Tego popołudnia siedziałam z Emmą w jej sypialni. Jedna z piosenek ze szczytu list grała w tle.
- Wiesz, wiem jak zagrać tę piosenkę na gitarze- kciukiem wyłączyła radio, zmuszając mnie do zwrócenia uwagi na to, co właśnie robiła.
"Well life will pass me by if I don’t open up my eyes, but that’s fine by me. So wake me up when it’s all over, when I’m wiser and I’m older."
Piosenka Avicii "Wake me up" leciała, gdy Emma podeszła i wzięła swoją gitarę.
- Chcesz to usłyszeć?
Wzruszyłam ramionami- Pewnie.
- Ale ty śpiewasz- zachichotała- Moje śpiewanie jest gówno warte.
Przewróciłam oczami- Tak jak moje!
- Och, proszę, za każdym razem miałaś solówkę w chórze w starej szkole.
Przewróciłam oczami- Nie miałam.
- Tak, miałaś- zaśmiała się i poprawnie umieściła gitarę- Teraz po prostu śpiewaj tę cholerną piosenkę. Ja będę chórkiem.
- Okej, Emma.
Zaczęła szarpać struny gitary, a ja śpiewałam próbując się nie roześmiać.
“So wake me up when it’s all over, when I’m wiser and I’m older. All this time I was finding myself and I didn’t know I was lost.”
Kontynuowała grę, dopóki chórek się nie zakończył. Obie się zatrzymałyśmy, wymieniłyśmy krótkimi spojrzeniami i wybuchłyśmy śmiechem.
- To było dobre, powinnyśmy ruszać w trasę- zachichotała.
- O tak, już mogę zobaczyć pomidory rzucane w naszą stronę.
- Jeśli mówiąc o pomidorach masz na myśli chłopaków rzucających swoimi bokserkami... to tak.
- Och, przestać- zaśmiałam się- Nawet nie!
- Tak, obie wiemy, że masz dziewięćdziesiąt dziewięć procent szansy na karierę.
- Nie odkąd przeprowadziłam się na Bronx.
- Jak to?
Spojrzałam na nią- Ludzie z Bronx nie mają szansy na jasną, szczęśliwą przyszłość.
- Wszystko ma swój pierwszy raz- wzruszyła ramionami.
- To się nie zdarzy.
- Mówię poważnie- spojrzała na mnie- Znalazłam stare video, na którym ty, ja i Willow śpiewamy piosenkę Rihanny "Diamonds". Pokazałam to mamie i ona powiedziała, że jej przyjaciel jest menadżerem, który poszukuje, wiesz... kogoś, kto zabłyśnie w świecie sławy. Więc moja mama wysłała mu to nagranie i on powiedział, że chce się z nami spotkać jutro. Miałam do ciebie dzwonić wieczorem, ale odkąd tu jesteś... I tak nadal muszę porozmawiać z Willow. Może nawet z twoją przyjaciółką z Bronx... Cholera, jak ona miała na imię? A właściwie dwójka z nich. Sin... nie, Seneca- zrobiła dziwną minę, by pokazać jak ciężko myśli- Cholera... Siostra Justina, Jazmyn?
- Jak poznałaś Senecę i Jazmyn?
- Przez Willow- wzruszyła ramionami- Jazmyn jest całkiem dobrą piosenkarką, nie słyszałam jeszcze Seneca.
- Musisz z nimi porozmawiać- wzruszyłam ramionami.
- Tak, powinnam- uśmiechnęła się.
_____________________________
Nieco później siedziałyśmy z Emmą już w moim mieszkaniu. Jakoś udało nam się przekonać jej matkę, że Emma nie zostanie zamordowana, jeśli spędzi noc na Bronx. Jej mama nadal była ostrożna i już trzy razy dzwoniła, by powiedzieć dobranoc i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Obiecała też, że trzeci telefon będzie ostatnim. Mężczyzna, z którym rozmawiała mama Emmy, Scott Braun, powiedział, że chce się spotkać ze mną, Emmą i Willow jutro. Emma dzwoniła do Willow, lecz ta nie odebrała, więc zostawiła jej wiadomość na poczcie głosowej.
- Mam nadzieję, że Willow odsłucha wiadomość i pojawi się jutro w moim domu- Emma trzymała kciuki.
- Jestem pewna, że to zrobi- wzruszyłam ramionami.
Dzwonek do drzwi zabrzmiał w moim salonie, powodując, że ja i Emma podskoczyłyśmy.
- Kto próbuje się dostać do twojego domu...- Emma urwała i spojrzała na zegar- o 20?
- O mój Boże... Powinnam na to odpowiedzieć? Bo wiesz wieczory na Bronx...
- Masz wizjer w drzwiach?
- Tak.
- Więc najpierw spójrzmy przez to.
Powoli podeszłam do drzwi, czując ogromny strach- Jestem przerażona.
- O mój Boże, po prostu spójrz przez ten cholerny wizjer.
- A co jeśli to jest muskularny facet z bronią?
- To uciekamy.
- Gdzie? Jesteśmy w mieszkaniu.
- Nie wiem- wzruszyła ramionami- Coś wymyślimy.
Westchnęłam i spojrzałam przez wizjer. Zobaczyłam jakąś blondynkę. Zdezorientowana cofnęłam się.
- To blondynka.
- Otwórz- Emma wzruszyła ramionami.
Wolno chwyciłam za klamkę, otworzyłam drzwi i spotkałam Willow. Płakała, łzy spływały po jej twarzy. Jej włosy były splątane, tak jakby przeczesywała je palcami wiele razy. Moje oczy zmiękły na jej widok. To nie miało znaczenia jak bardzo byłam na nią wkurzona, Willow była moją najlepszą przyjaciółką i jej łzy były czymś, czego naprawdę nienawidziłam.
- Willow...
- Tak bardzo przepraszam- wybuchła- Jestem najgorszą najlepszą przyjaciółką.
- Och, Willow- westchnęłam i ją przytuliłam.
- Czy ja coś przegapiłam?- Emma uniosła brwi- Nie wiedziałam, że byłyście pokłócone.
- Jestem taką idiotką- Willow mruknęła- Nigdy nie powinnam zrobić tego z Justinem! Złamałam regulamin dziewczyn!
- Willow- spojrzałam na nią- Wiesz, że nigdy nie myślałam, że regulamin dziewczyn jest czymś ważnym. Jeśli lubisz Justina, to to nie jest mój interes. Przesadziłam, ty nic złego nie zrobiłaś.
- Zrobiłam- płakała- Ja nawet nie myślałam, czy ty nadal go lubisz! Myślałam, że masz Austina, że to było w porządku. Nigdy nie przestałam myśleć, nad tym jak zareagujesz! Jestem straszną przyjaciółką.
- Nie, nie jesteś.
- Więc, powiedziałam Justinowi, że nie możemy być razem, ponieważ za bardzo cenię naszą przyjaźń.
- Willow- wyszeptałam- Nigdy nie pozwól mi być między tobą, a mężczyzną, którego lubisz. Jeśli lubisz Justina, możesz z nim być. Będę zazdrosna, ale nie będę wkurzona na nikogo z was...
- Nie- przerwała mi- Ja go nawet nie lubię- trzymała głowę ze wstydu- Jestem zakochana w idei bycia zakochanym. Ja najwyraźniej nie potrafię znaleźć mojego ideału.
- To dlatego, że nie ma ideałów- Emma wtrąciła- Coś zawsze się pieprzy, ale to dobrze, bo takie jest życie.
Willow westchnęła i weszła do mieszkania. Zamknęłam drzwi po tym jak moja przyjaciółka usiadła na kanapie.
- Ja po prostu... bardzo przepraszam, Saige.
- Nie rób tego- potrząsnęłam głową- Justin nie jest moją własnością, ty też nie. Możecie robić cokolwiek chcecie... to nie mój interes.
- Co do cholery przegapiłam?- Emma spojrzała na nas.
- To się dzieje, kiedy nie przyjeżdżasz do mnie na Bronx- uśmiechnęłam się.
- To nie moja wina, moja mama jest zbyt przerażona, by pozwolić mi tu przychodzić. Ona myśli, że wysłanie mnie tutaj jest jak potępienie w piekle. Jestem zdziwiona, że teraz mogę tu być- zachichotała, zakładając pasmo czekoladowych włosów za ucho.
- Moja mama też była taka na początku- Willow przytaknęła- Ona również myślała, że ludzie będą źle o mnie mówić, jeśli będę tu przyjeżdżać i to mogłoby zrujnować reputację całej rodziny. Więc nikt nie wie, że tu przyjeżdżam, musimy utrzymać nasz mały sekret.
- Jestem twoim brudnym, małym sekretem- uśmiechnęłam się, poruszając się do piosenki All-American Rejects.
- Zatrzymam cię mój brudny, mały sekrecie- Willow wychwyciła moją grę słów, śpiewając tekst na całe gardło.
-Nie mów nikomu albo pożałujesz- Emma przyłączyła się.
- Mój mały, brudny sekrecie, mały, brudny sekrecie, mały, brudny sekrecie- śpiewałam.
- Kto to wie?- W trójkę zaśpiewałyśmy, wybuchając śmiechem z naszego momentu udawania zespołu rockowego.
- Mówiąc o śpiewaniu- Emma uśmiechnęła się- Willow... mam dla ciebie niespodziankę.
- Och- Willow zagryzła wargę- Co to?
Emma natychmiast pogrążyła się w historii Scotta Brauna, jej matki i prawdopodobnie Jazmyn Bieber i Seneca Deets.
Justin Bieber’s POV
Wszedłem do kuchni ubrany tylko w gładkie spodnie od piżamy.
- Co do cholery?- Jazmyn spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Co?
- Co do cholery się stało z twoim okiem?- wpatrywała się we mnie.
Uniosłem rękę i przyłożyłem ją do twarzy, by poczuć skórę wokół oka. Natychmiast poczułem ukłucie bólu. Wziąłem głęboki oddech, po tym jak przymrużyłem oczy, co spowodowało więcej bólu.
- Co ci się kurwa stało?
- JT... uch... wkurzył się na mnie.
Oczy Jazmyn się powiększyły- Ten skurwiel ci to zrobił?
- Zasłużyłem na to- wzruszyłem ramionami, przeszedłem do lodówki i wyciągnąłem karton soku pomarańczowego.
- A co takiego zrobiłeś?- zastanawiała się głośno nie odrywając ode mnie wzroku.
- Och... spieprzyłem sprawę z Willow i JT się na mnie wkurzył i podbił mi oko. Mogło być gorzej, mógł mnie pobić jak jakiś zapaśnik, ale na szczęście mam tylko podbite oko.
- A ty mu oddałeś?
- Nie- potrząsnąłem głową- Nie uderzyłem go, nie zasłużył na to. A ja zasłużyłem na każdy cios wymierzony w moim kierunku.
- Cholera- Jazmyn patrzyła na mnie z szokiem w oczach- Co ty zrobiłeś?
- Nic o czym musisz wiedzieć.
Jazmyn przewróciła oczami, a po tym ktoś wszedł do naszej kuchni.
Był to Jaxon, ubrany w ciemnoniebieskie bokserki i koszulkę. Jego blond włosy były w całkowitym nieładzie. Wyglądały jak włosy po seksie, co nie mogło mnie zaskoczyć.
- Ładne oko...- Jaxon uśmiechnął się do mnie.
- Ładne włosy- odpowiedziałem.
- Jaxon?- kobiecy głos odbił się echem po jego sypialni, co spowodowało, że ja i Jazmyn zwróciliśmy uwagę na jego pokój.
- Kto jest w naszym domu?- Jazmyn skrzyżowała ręce na piersi.
- Eh...- Jaxon przeskakiwał z nogi na nogę- Nikt? To tylko video chat.
- Od kiedy masz kamerkę?- zaśmiałem się, wiedząc, że on kłamie.
- Ok kiedy pozwalasz ludziom, by cię pobili?- wyzwał.
- Jaxon?- blond włosa dziewczyna pojawiła się w drzwiach. Była ubrana tylko w czarny stanik i bokserki Jaxona.
- O mój Boże- Jazmyn ugryzła się w język, by powstrzymać chichot, odwróciła się od pół nagiej dziewczyny i wzięła łyk soku pomarańczowego.
- Co ta dziewczyna robi w twojej sypialni, a nie w mojej, Jaxon?- pokazałem dziewczynie mój uroczy uśmiech- Miło cię poznać piękna, jestem Justin.
- A ja jestem zajęta- wypaliła.
- To moja dziewczyna- Jaxon uśmiechnął się zwycięsko, po czym podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek- Justin... Jazmyn... to jest Jen. Miałem nadzieję, że poznacie ją w bardziej... przyjaznej sytuacji, ale myślę, że to też działa.
- Pozwólmy jej się ubrać, a potem ponownie ją poznamy- Jazmyn nadal była odwrócona od Jen i Jaxona.
- Słodko- Jen wróciła do pokoju Jaxona, a on oparł się o framugę drzwi i uśmiechnął się w moim kierunku.
- Och, zrzuć ten uśmieszek ze swojej twarzy, Jaxon- spojrzałem się na niego.
- Jesteś po prostu wkurzony, chciałeś poderwać moją dziewczynę, a ona cię spławiła- zachichotał.
Jazmyn odwróciła się do Jaxona i posłała mu groźne spojrzenie- Jakim typem brata jesteś? Nawet nie powiedziałeś swojej siostrze- bliźniaczce, że masz dziewczynę!
- Lub twojemu starszemu, przystojniejszemu bratu- dodałem.
Jazmyn zastrzeliła mnie spojrzeniem- Och, proszę schowaj swoje ego!
- To niemożliwe!
Jazmyn zachichotała- Odkryłam to.
- Jazmyn- Jaxon przerwał jej- Widziałem cię w szkole z jakimś chłopakiem o imieniu Dylan.
- On jest gejem!
- Cholera!- Jaxon syknął- Myślałem, że cię złapałem.
- Dobra próba, jego chłopak ma na imię Clay- zachichotała w zwycięstwie.
Jen pojawiła się ponownie, tym razem ubrana w czarne, obcisłe dżinsy i jedną z gładkich, białych koszulek Jaxona.
- Dużo lepiej- Jaxon pokiwał głową z aprobatą, gdy ta podeszła do Jazmyn i wyciągnęła rękę w jej kierunku.
- Miło cię poznać- Jen potrząsnęła ręką- Jestem Jen.
- Ciebie również, jestem siostrą bliźniaczką Jaxona, Jazmyn.
- Dużo o tobie słyszałam- przytaknęła, zanim zwróciła się do mnie- A ty, zgaduję, że jesteś jego starszym bratem, Justin, tak?
- Tak, to ja- przytaknąłem i uścisnąłem jej rękę- Miło cię poznać. Przepraszam za ten flirt, tak myślę... Ja tylko żartowałem.
- On jest zakochany w tej dziewczynie, Saige- Jazmyn uśmiechnęła się.
Przewróciłem oczami- Nie jestem, Jazmyn.
- Och, proszę- spojrzała na mnie- Tak, jesteś.
- Cokolwiek mówisz.
- W każdym razie- Jaxon przerwał kłótnię moją i Jazmyn- Zabieram Jen na śniadanie. Zobaczymy się później, tak sądzę.
- Teraz nawet nie zabierasz nas na jedzenie!- Jazmyn udała urażoną- Jestem obrażona, Jaxon!
- Coś mi mówi, że sobie z tym poradzisz- Jaxon poklepał ją po ramieniu.
Jazmyn spojrzała na niego- Jesteś podły!
- Yeah więc- Jaxon wzruszył ramionami- Od teraz powinnaś się do tego przyzwyczaić.
- Niestety, wiem.
Jen zaśmiała się- Twoja rodzina jest zabawna, Jaxon.
- Och, kochanie, poczekaj, aż ich lepiej poznasz. Nie będziesz chciała ich więcej widzieć.
- Och, przestań- przewróciłem oczami- Wiesz, że ja i Jazmyn jesteśmy najlepsi.
- Uh... pewnie- posłał nam fałszywy uśmiech- Chodźmy, Jen.
- Okej- zachichotała- Pa, miło było was poznać!- pomachała do nas, zanim wyszła razem z Jaxonem.
Saige Cameron’s POV
Stałam w lokalnym sklepie spożywczym z Emmą i Willow, przeglądałyśmy masę słodyczy, by znaleźć coś odpowiedniego na nasze słodkie pragnienie.
- Och, snickersy- Emma pisnęła radośnie, chwyciła paczkę mini snickers i włożyła ją do naszego koszyka.
- Skittles- wybrałam rodzinnej wielkości worek i umieściłam go obok paczki snickers.
- Ja chcę tylko Nutellę- Willow wzruszyła ramionami.
- Chodź to znaleźć. Saige, ty zostajesz tu i pilnujesz cukierki.
- Okej- zachichotałam, Emma i Willow odeszły, by znaleźć półkę, na której stoi Nutella.
- Dobrze... dobrze... dobrze... Saige Cameron.
Odwróciłam się i zobaczyłam Rory Matthews.
- Tak, Rory?
- Słyszałam, że ty i Justin już się nie spotykacie.
- To prawda, teraz proszę odejdź.
- Dlaczego powinnam odejść?- uśmiechnęła się i podeszła bliżej- Teraz nie jesteś bezpieczna. Wiesz co mogę zrobić? Dokładnie to, co zrobiłam twojemu tacie...
- Nie waż się mówić o moim tacie, mała suko- zadrwiłam.
- Och, mogę cię zabrać do twojego ojca. Powinnaś mi dziękować- zrobiła krok w moim kierunku.
- Odpierdol się ode mnie- zrobiłam krok do tyłu.
- Kochanie, tu jesteś- poczułam muskularne ramiona wokół mojej tali, przyciągające mnie do piersi, odwróciłam się i zobaczyłam Justina, który uśmiechał się do Rory.
- Cześć Rory. Co ty tu robisz?
Rory wytrzeszczyła oczy i cofnęła się. Wiedziałam, że nie odważy się zrobić czegokolwiek przy Justinie. Próbowała sprawić, by Justin myślał, że ona jest niewinną dziewczyną, ale on wiedział lepiej.
- Och... więcej nadal jesteście razem?
- Oczywiście- Justin zacisnął dłoń na mojej talii- Dlaczego miałabyś myśleć, że nie?
- Po prostu niektórzy mówili... dlaczego nie udowodnicie, że jesteście razem?- skrzyżowała ramiona na piersi.
- Jak?
- Nie musimy niczego udowadniać- przełknęłam ślinę, nie wiedząc co robić, bo pomiędzy mną, a Justinem już nic nie było.
- Trzymam ją bardzo blisko siebie, czy to niewystarczający dowód?- zachichotał- Rory, dlaczego do ma znaczenie? Ona i ja jesteśmy razem, nie wiem dlaczego muszę ci to udowodnić.
- Ponieważ, czuję jakbyście starali się mnie oszukać, Justin- położyła rękę na biodrze- Więc chcę dowodu, że nadal jesteście razem. Czy to jakiś problem? Czy nie możecie tego udowodnić, bo nie jesteście razem?
- Jesteśmy- przerwałam jej- Jesteśmy... razem.
- Więc dlaczego to jest taki problem, by mi to udowodnić?
- Ponieważ to jest prywatna...
- Związki na Bronx nie są prywatne, kochanie- Rory spojrzała na mnie- Przykro mi, że musiałam ci przekazać tę wiadomość... a właściwie to nie.
Justin westchnął- Więc w jaki sposób mamy to udowodnić, Rory?
Uśmieszek pojawił się na ustach Rory, bo wiedziała, że nie zrobimy tego, co nam powie, jeśli rzeczywiście nie jesteśmy razem- Pocałuj ją.
Justin wytrzeszczył oczy, spojrzał na mnie, nie wiedząc jak odpowiedzieć.
- Co?- przełknęłam ślinę.
- Pocałuj ją- powtórzyła.
______________________________________________________
Myślicie, że Justin pocałuje Saige? :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
45 komentarzy=następny rozdział