Czego chcesz ode mnie?
Saige Cameron's POV
-Jesteśmy- Ricky zatrzymał samochód
przed wielkim domem na plaży.
-O mój Boże- wydyszałam, wpatrując
się w duży, nowoczesny dom- To miejsce jest piękne- otworzyłam
drzwi i wysiadłam z samochodu, patrząc na dom z otwartymi ustami.
-Podoba ci się?- Ricky uśmiechnął
się w moim kierunku.
Skinęłam głową- Jest pięknie.
-Wybrałem go, bo pamiętam, że był
dokładnie-
-Dokładnie tym, który widziałam w
gazecie, kiedy szukaliśmy wakacyjnych domków na Hawajach.-
uśmiechnęłam się, przypominając sobie poprzedni rok, gdy Ricky i
ja chcieliśmy usiec od wszystkich problemów i pojechać na Hawaje,
choć nigdy tego nie zrobiliśmy.
-Jak słodko...- głos Justina ociekał
sarkazmem, oczywiście nie był zadowolony z tego, że Ricky próbuje
zaimponować mi domkiem na plaży.
-Nie mogę uwierzyć, że to wszystko
pamiętasz.
Wzruszył ramionami- Lubię ten dom,
-Wejdźmy do środka- zapiszczałam
radośnie i weszliśmy do domu. Justin upewnił się, że stanie po
mojej prawej stronie i owinie swoją rękę wokół mojej talii.
-Miley- Ricky zawołał- Jesteśmy!
Zapadła krótka cisza i krótkowłosa
blondynka zbiegła po schodach. Pisnęła podekscytowana i pochłonęła
Willow, Emmę, Senecę, Jen i mnie w dużym, grupowym uścisku.
-Tęskniłam za wami!- zapiszczała-
Jestem taka szczęśliwa, że was widzę!
-Ja też- Emma uśmiechnęła się do
Miley, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że podeszła do Justina
ciągnąc go w uścisku.
-Miło cię ponownie widzieć, Justin-
Justin uśmiechnął się i objął ją, co sprawiło, że poczułam
się zazdrosna.
-Hej, Mils- uśmiechnął się.
Odsunęli się od siebie i Miley zaczęła przytulać innych.
-Chodźmy zobaczyć nasz pokój- Justin
splótł palce z moimi.
-Oznaczyłam drzwi waszymi imionami-
Miley uśmiechnęła się- Więc powinny być łatwe do znalezienia.
Justin i ja weszliśmy na górę. Moje
oczy śledziły każde drzwi, aż wreszcie znalazłam moje i Justina
imię.
-Jesteśmy.
Justin nacisnął klamkę i otworzył
drzwi, odsłaniając dużą, luksusowąsypialnię.
-Jest piękna-
otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na taras, opierając dłonie
na barierce , która chroniła nas przed upadkiem z balkonu. Poczułam
ramiona Justina owijające się wokół mojej talii. Przeniósł moje
włosy na jedną stronę szyi.
-Justin-
zachichotałam się, chcąc dowiedzieć się co on robi.
-Tak, kochanie?-
wyszeptał, przykładając swoje miękkie, różowe usta do mojego
karku, co sprawiło, że moje kolana zaczynały słabnąć.
-Co jeżeli
paparazzi nas tu zobaczą?- wyobraziłam sobie.
Justin zaśmiał
się- Mam to gdzieś, co paparazzi myślą- kontynuował
pozostawianie niechlujnych pocałunków wzdłuż mojej szyi.
-Chcesz
przetestować nasze nowe łóżko?- Justin uśmiechnął się,
odwracając mnie tak, że teraz staliśmy naprzeciw siebie.
-Cholera, Justin-
zachichotałam- Dopiero tu przyjechaliśmy, a ty już chcesz uprawiać
ze mną seks?- uśmiechnęłam się do niego.
Wzruszył
ramionami- Co mogę powiedzieć? Lubię patrzeć na twoje ciało.-
wędrował dłońmi po moich biodrach.
-Naprawdę?
-Jesteś taka
piękna, kochanie.- wyszeptał, całując mnie zachłannie,
praktycznie mogła poczuć smak desperacji w jego ustach.
Zaśmiałam się
i owinęłam ramiona wokół jego szyi, przysuwając się do niego
bliżej- Czy kiedykolwiek uprawiałeś seks z kobietą w ciąży?-
uniosłam brwi- Nawet jeżeli jeszcze nie wyglądała na ciężarną?
Justin potrząsną
głową- Nie...nie robiłem tego.
Uśmieszek
pojawił się na moich ustach- Naprawdę?
-Naprawdę-
powiedział.
-Pozwól, że
będę tą pierwszą- zaśmiałam się. Justin podniósł mnie, a
moje nogi owinęły się wokół jego pasa. Wróciliśmy do pokoju,
nie zadając sobie trudu, aby zamknąć drzwi na balkon. Położył
mnie na łóżku i oparł się nade mną, przyciskając swoje usta do
moich. Ściągnął koszulkę, rzucając ją na podłogę.
Jazmyn Bieber's
POV
Po południu,
szłam z Joshem i Spencer do domu, planując małe weselne szczegóły.
Kto by pomyślał, że było tak dużo sposobów na złożenie
serwetki na stole? Albo sposób w jaki kwiaty powinny być ustawione?
Zawsze myślałam, że po prostu wrzuca się kilka do wazonu, ale
myliłam się.
Po wejściu do
środka, moje uszy wypełniły się krzykami i waleniem rzeczy na
górze. Natychmiast spojrzałam na innych, którzy wyglądali na
niezadowolonych, siedząc w
salonie.
-Co się stało?-
spytał Josh, odstawiając torbę pełną broszur i czasopism
ślubnych, które dał nam nasz projektant, aby je przejrzeć zanim
spotkamy się jutro, aby wybrać suknie do druhen.
-To musi być już
piąta runda Saige i Justina- Miley wyglądała absolutnie
zniesmaczona przez sytuację, która miała miejsce na górze.
Spencer wybuchła
śmiechem- Na pewno złamali swoje nowe łóżko, co?- podeszła do
Rickiego, siadając na jego kolanach. Ten objął ją w pasie i oparł
podbródek na jej ramieniu.
-Jak idzie
planowanie wesela?- zapytała Jen, jej ręce spoczywały na jej małym
brzuszku, wyglądając, jakby ona i Jaxon właśnie rozmawiali o ich
nienarodzonym dziecku.
-Wspaniale!-
zapiszczałam z podniecenia- Nie mogę uwierzyć, że w końcu
wychodzę z mąż i to z człowiekiem z moich marzeń!- odwróciłam
się do Josha składając niechlujny pocałunek na jego policzku.
Zaśmiał się i
dał mi szybkiego buziaka w usta, a następnie zajął miejsce na
kanapie. Usiadłam na jego kolanach i oparłam głowę na jego
ramieniu.
-Co dzisiaj
wybraliście?- Willow zapytała, opierając się o Rogera. Wyglądała
na zmęczoną.
-Smak ciasta,
złożenie serwetek, kompozycje kwiatowe i welon- Josh zaczął
wymieniać, wyglądając, jakby ciężko było mu przypomnieć każdy,
najmniejszy szczegół dzisiejszych wydarzeń.
-Jak będzie
złożona serwetka?- Willow wydyszała- Cholera...kogo do diabła
obchodzi jak będzie złożona serwetka? Czy to będzie....złożone
jak łabędź, czy co?- uniosła brwi.
Josh zaśmiał
się histerycznie- Będą złożone w małe pierścienie- wzruszył
ramionami- Czy jakkolwiek się to nazywa.
Spencer wzruszyła
ramionami- Kto wie.
Wszyscy
spojrzeliśmy na wielkie schody. Saige schodziła na dół. Jej włosy
były kompletnie rozwalone. Były splątane w niechlujnym koku, jej
okulary przeciwsłoneczne spoczywały na czubku głowy. Była ubrana
w T-shirt, w który wcześniej był ubrany Justin i parę szortów.
Ciężko oddychała, kiedy dotarła na dół schodów i zobaczyła
nas wszystkich wpatrujących się w nią.
-Och...- jej
policzki zaczerwieniły się i spojrzała nerwowo na podłogę- Wy
nie....
-Och...słyszeliśmy-
Toby skinął głową, chcąc skrępować ją jeszcze bardziej, tak
jakby było to zadanie każdego brata.
-O Boże- Saige
zachichotała niezręcznie, unikając ze wszystkimi kontaktu
wzrokowego.
-Idź po niego,
tygrysie- Emma mrugnęła do niej.
Głośnie krzyki
przerwał odgłos stóp uderzających o schody. Justin zbiegł po
nich, mając na sobie tylko parę czarnych kąpielówek, okulary
przeciwsłoneczne na oczach i czapkę z daszkiem na jego włosach.
-Witaj, bracie-
uśmiechnęłam się, krzyżując ramiona na klatce piersiowej i
przeniosłam ciężar ciała na jedną stronę.
-Hej, Jaz-
uśmiechnął się, zachowując się jak gdyby nigdy nic.
-Hej.
-Jak planowanie
ślubu?- zapytał.
Skinęłam głową-
Bardzo dobrze.
-Nie ma potrzeby,
aby rozpoczynać pogawędkę, wszyscy wiemy, że na górze uprawiałeś
z Saige seks- Jaxon nam przerwał.
-Tak, pięć lub
sześć rund- Josh uśmiechnął się, wykorzystując szansę, aby
zabawić się kosztem Justina i Saige.
-Cóż- Justin
odchrząknął- Saige i ja mamy zamiar iść na plażę...jeżeli
ktoś z was, dzieciaczki, chciałby przestać nas hejtować, ponieważ
nie dostaliście nic od swoich partnerów...- Justin ucichł-
zachęcamy do przyłączenia się do nas.
Saige zaśmiała
się i razem wyszli z domu, kierując się na plażę oceanu.
-Przygotujmy się-
Toby wstał ze swojego miejsca- Chodźmy wreszcie popływać!-
uśmiechnął się, jak małe dziecko.
Saige Cameron's POV
Głośny chichot przeszedł przez moje
gardło, kiedy Justin podniósł mnie i obrócił wokoło. Staliśmy
po kostki w krystalicznie czystej, słonej wodzie Oceanu Spokojnego.
-Przestań!- zapiszczałam, kiedy jego
place zaczęły łaskotać moją opaloną skórę, co sprawiło, że
zaczęłam wić się, jak ryba wyłowiona z wody.
-Dlaczego?- wychrypiał mi do ucha, nie
puszczając mnie, kiedy chciałam uciec.
-Bo wiesz, że mam łaskotki!
-Powiedz magiczne słowo.
-Proszę- błagałam.
Justin potrząsnął głową- Nie tym
razem, ślicznotko.
-Bardzo proszę- zapiszczałam, kiedy
jego palce przesuwały się po moim ciele.
Justin znów potrząsnął głową- Złe
magiczne słowa.
-Czego ode mnie chcesz?- jęknęłam,
czując się tak,, jakbym miała mrówki w spodniach.
-Powiedz mi, że jestem seksowny.
-Jesteś bardzo seksowny- krzyknęłam,
więc każdy przebywający niedaleko nas mógł mnie usłyszeć, lecz
my byliśmy na prywatnej plaży.
-I....
-I co?
-Powiedz, że jestem swaggie.
-Jesteś bardzo swaggie, Justin!-
skomplementowałam go- Jesteś najbardziej swaggie w całym mieście!
Śmiech Justin wypełnił moje uszy i
nadal mnie łaskotał.
-Co jeszcze?- błagałam go, aby
przestał.
-Powiedz mi, że jestem zabawny.
-Jesteś zabawny, Justin!
-Zabawniejszy od ciebie- dziecinny
uśmiech pojawił się na jego ustach.
Dyszałam- Nikt nie jest zabawniejszy
ode mnie!- zapiszczałam ponownie, kiedy łaskotał mnie, śmiejąc
się razem ze mną.
-Dobrze, dobrze!- krzyczałam- Jesteś
zabawniejszy, niż ja.
Palce Justina w końcu przestały
poruszać się po moim ciele i owinął ramiona wokół mojej talii,
ciągnąc mnie do niego.
-Naprawdę tak sądzisz?- uśmiechnął
się, dotykając swoim czołem mojego.
Westchnęłam, próbując uspokoić
oddech- Tak...tak myślę.
-I to, że jestem swaggie.
-Tak, jesteś bardzo swaggie- skupiłam
się na jego czekoladowych oczach, a Justin uśmiechnął się do
mnie.
-Wiesz....kocham twoje oczy- patrzyłam
na niego, zaczesując włosy Justina do tyłu.
Justin uśmiechnął się- Twoje oczy
są chyba moją ulubioną częścią twojego ciała- przejechał
kciukiem po moim policzku- ale w rzeczywistości...Kocham całą
ciebie.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam
go. Nasze nosy zderzyły się, gdy chciwie lizał moją wargę.
Otworzyłam usta, dając mu dostęp do mojego języka i oboje
jęknęliśmy w przyjemności. Podskoczyłam i owinęłam nogi wokół
talii Justina. Poczułam, że moje okulary spadają z głowy na
czubek mojego nosa.
-Przepraszam- usłyszałam głos
Alfredo. Justin i ja odwróciliśmy się w jego kierunku. Poprawiłam
moje okulary, zakładając je na oczy. Zobaczyliśmy wszystkich,
łącznie z Caroline, którzy stali na brzegu plaży i wpatrywali się
w nas.
-Jeśli wy dwoje skończyliście już
tymi miłostkami, to chcielibyśmy popływać- Alfredo zmarszczył
nos, łącząc swoje place z Caroline.
-Mówi to osoba, która spotkała na
lotnisku dziewczynę i przyprowadziła do naszego domu- Justin
zachichotał i spojrzał na Carolinę.
Alfredo wzruszył ramionami- Co mogę
powiedzieć? Lubię szybko działać.
-Najwyraźniej- Justin skinął głową.
Caroline zachichotała i pochyliła
się, opierając głowę na zgięciu szyi Alfredo.
-Idziecie pływać czy co?- zapytałam,
stojąc już na własnych nogach. Złączyliśmy nasze place i
weszliśmy głębiej do wody. Wszyscy pobiegli do wody i krzyczeli z
podniecenia, ponieważ cieszyli się, że mogą odpocząć na
Hawajach.
-Nie mogę się doczekać, aż się
ożenię- Justin powiedział szczerze, co sprawiło, że moje
policzki zarumieniły się.
-Myślałeś o poślubieniu mnie?
Skinął głową- Ja....tak.
-Tak szybko?
Wzruszył ramionami- Wiesz, Romeo i
Julia pobrali się znając się jeden dzień- zauważył.
Zaśmiałam się- Masz rację.
-Zawsze mam rację, kochanie.- mrugnął
figlarnie.
-Justin! Justin! Tutaj!
-Jen, jak się ma twoje dziecko?
-Jaxon, czy naprawdę sądzisz, że
jesteś gotowy, by być ojcem?
-Ricky, kim jest ta blondynka? Czy
ona nie umawiała się z Justinem? Ona jest nawet w jednym z jego
teledysków!
-Seneca, ty i Toby zamierzacie mieć
dziecko?
-Jazmyn, gdzie ty i Josh zamierzacie
wziąć ślub? Wiemy, że to jest powód, dla którego jesteście na
Hawajach!
-Miley, czy to prawda, że podrywasz
Justina za plecami Saige?
-Jen, co twoją karierą modelki,
kiedy przytyjesz od ciąży?
-Jeśli oni nazwą moją żonę grubą
jeszcze raz.....- Jaxon syknął ze złością na paparazzi stojących
na krawędzi prywatnej granicy, którzy robili zdjęcia swoimi
aparatami, które miałam ochotę wrzucić do słonej wody, aby były
pożywieniem dla rekinów lub innych morskich stworzeń.
-Jak do cholery oni nas znaleźli?-
Justin warknął na nich.
-Justin- złapałam go za rękę,
ciągnąc do za sobą- Nie dawaj im tego, czego chcą.
-Przestań go niańczyć, Saige! On nie
potrzebuje takiej suki jak ty!
Odwróciłam się, czując pieczenie w
mojej krwi- Co do cholery oni do mnie powiedzieli?- zaczęłam
wychodzić z wody, kierując się do paparazzi.
-Saige, nie!- poczułam ramię Willow
owijające się delikatnie wokół mnie, tak aby nie naciskać na mój
brzuch i zaczęła oddalać nas od paparazzich.
-Tak, Saige!- jeden, łysiejący, z
nadwagą, w średnim wieku człowiek krzyczał do mnie- Słuchaj
Willow i zostań tam, zanim złamiesz tutaj paznokcie i wrócisz do
domu z płaczem.
-Czy ty jesteś kurwa poważny?-
krzyknęłam, wiedząc, że prawdopodobnie zostanę pokazana we
wszystkich wiadomościach, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie
to.
-Wypierdalać stąd!- Justin chciał
rzucić się na jednego, ale został zatrzymany przez Tobiego i
odciągnięty od okrutnych fotografów.
-To właśnie oznacza być bogatym!-
jedna pani pisnęła radośnie- Amerykańskie, urocze pary tracą
zimną krew przed paparazzi!
-Wynoś się stąd!- Alfredo podszedł
do nich, próbując pozostać spokojny- Zadzwonię na policję i
zostaniecie aresztowani!
-Kochanie...- Caroline próbowała go
uspokoić- Oni nie są tego warci.
-Kim ona kurwa jest?- jeden z
paparazzich krzyknął na Caroline- Wygląda jak dziwka.
Alfredo rzucił się na fotografa,
chwytając kołnierz jego koszuli. Został szybko odsunięty przez
Josha i zły Justin, Alfredo i ja wróciliśmy do domu, aby się
uspokoić.