sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 14

Będziesz ze mną spać?

Justin Bieber's POV:

Tydzień minął, nie byłem w stanie wypowiedzieć nawet słowa do Saige. Zostawała w domu cały dzień i nie godziła się na żadnych gości. Seneca powiedziała w szkole, że zamknęła się w łazience, opuszczając wszystkie zajęcia, ale nauczycieli to nie obchodziło. Nauczyciele w Bronx mogą postawić ci po prostu A*, jeżeli są w dobrym humorze, więc domyślam się, że stopnie Saige nie były naruszone przez to jak się zachowywała.


Wszyscy siedzieli na trybunach przy boisku do koszykówki, trzymając blanty w dłoniach.
-Czy ktokolwiek widział Tobiego, opuszczającego dom?- Seneca westchnęła. Oczywiście była wyprowadzona przez Tobiego, bo w ogóle nie opuszczała jego domu od czasu pogrzebu. Toby nie chodził do szkoły, ich mama nie miała nawet siły, żeby kontrolować wyraźnie przygnębionych dzieci i ewentualnie dać im trochę profesjonalnej pomocy, nie to, że nie ma żadnych doradców na Bronx, myślę, że Saige i Toby naprawdę nie przegapiliby ich.

-Nie.- moja młodsza siostra Jazmyn wzięła narkotyk z jej ręki i rolowała blanta, leżącego między jej wskazującym i środkowym palcem. Nie zrozumcie mnie źle, bo jako jej starszy brat, naprawdę nienawidzę widzieć Jazmyn palącej i na haju, ale nie ma nad nią kontroli. Jeżeli kiedykolwiek próbowałem mówić jej, że nie powinna tego robić, to ona tylko na mnie krzyczy, mówiąc, że jestem hipokrytą i idzie kupować więcej zielska od naszego zwykłego handlarza narkotyków.

-Zawsze, kiedy Willow przyjeżdża do miasta, idzie do Saige, wydaje się być jedyną osobą, którą Saige wpuszcza do środka.- JT prychnął- Nie to, że nie chcę pomóc Saige, ale tęsknię za spędzaniem czasu sam na sam z Willow, rozumiecie?
-Przynajmniej Saige powala komuś wejść.- zaciągnąłem się jointem.

Spojrzałem w górę, widząc małą postać zbliżającą się od nas.
-Kto to jest?- Jaxon, który jako jedyny nie palił, odezwał się.
-Myślisz, że mam wzrok orła?- Jazmyn strzeliła w Jaxona- Powiem ci, kiedy zobaczę wyraźniej twarz tej osoby.
-Miłość brata i siostry- Seneca uśmiechnęła się, sarkazm spływał z każdego wypowiedzianego słowa.
-Cholera- moje oczy powiększyły się, gdy zauważyłem kto to był.

To była Saige.

Jej włosy były kilka centymetrów krótsze, może dwa albo trzy centymetry dłuższe niż ramiona. Niektóre końcówki włosów były pofarbowane na kolorowo.

-Cholera- skończyłem mojego blanta, odrzucając go na bok i wstałem z mojego miejsca na trybunach, mrużąc oczy, aby zobaczyć ją jeszcze wyraźniej, kiedy do nas podchodziła.

-Cholera.... to jest Saige?- Seneca uniosła brwi z zaciekawieniem, obserwując kolorowe końcówki włosów dziewczyny.
-Co ona sobie zrobiła?- JT zaciągnął się blantem.
-Cholera, ona jest niezła- Jaxon uśmiechnął się.
Odwróciłem się, dając mu zimne spojrzenie- Nawet o tym nie myśl Jaxon.
-Cholera, dobrze- westchnął, patrząc na Saige, aż w końcu do nas podeszła.

-Hej, ludzie.- uśmiechnęła się słabo.
-Saige.- podszedłem do niej, podekscytowany, że ją widzę, ponieważ w tym tygodniu się z nią nie zobaczyłem, ale również zainteresowany jej nowym wyglądem- Widzę, że masz nową fryzurę.
Skinęła głową, skubiąc kawałek jej świeżo przyciętych i pofarbowanych włosów.- Podoba ci się?
-Są piękne.- włożyłem moje ręce do kieszeni z przodu- Tylko trochę niespodziewane.
-Co masz na myśli?
-Nigdy bym nie pomyślał, że pofarbujesz włosy na kilka kolorów.- wzruszyłem ramionami.
-Powiedzmy, że próbuję nowych rzeczy...
-Więc, z czym jeszcze będziesz eksperymentować?
-Chciałabym przetestować to.- wskazała na jointa JT.
-Chcesz zapalić.-JT uniósł brwi w szoku- Grzeczna, biała dziewczyna, Saige Cameron, chce palić narkotyki.... Nigdy nie pomyślałbym, że dożyję tego dnia.
-Nie, nie, nie.- podniosłem rękę, zatrzymując Saige przed wzięciem jointa od JT- Nie chcę, żeby Saige była uzależniona od tego gówna.

-Uzależniona?- Seneca zadrwiła- To jej pierwszy blant i nie uzależni się. Wyluzuj, Justin, nie skręcaj majtek.
Spojrzałem w kierunku Senecy- Nie skręcam majtek, ja ochraniam Saige. Zabrałem jointa z ręki Saige i rzuciłem go na ziemię, przydeptując go moimi trampkami.
-Co do cholery?- JT syknął na mnie- Zmarnowałeś, doskonałego blanta, chłopie. On był nawet naprawdę dobrze zrolowany, mały skurwielu.
Chwyciłem nadgarstek Saige- Chodź, zabieram cię do domu.
-Nie- szarpnęła swoją rękę, z dala ode mnie- Chcę się zabawić, Justin. Przez to całe gówno i depresję zasługuję na dobrą zabawę, Justin.
-Co się stało? Ostatni raz kiedy cię widziałem byłaś zdenerwowana, ale nie chciałaś być szalona.
-Zapomnij o tym, nie przejmuj się.- odwróciła się ode mnie i zaczęła odchodzić.

-Lepiej dogoń swoją kochaną, Bieber- JT uśmiechnął się.
Odwróciłem się i spojrzałem na niego przez ramię- Ona nie jest moją kochaną, JT.
-Och proszę.- Jazmyn zadrwiła- Widać w twoich oczach, jak bardzo lubisz tę dziewczynę. Teraz, idź w pościg za nią i ją pociesz. Powiem mamie, że śpisz dzisiaj u JT. Spędzisz całą noc na rozmawianiu z nią i sprawisz że poczuje się dobrze. Jako dziewczyna, która przeszła depresję.....
-Przeszłaś przez depresję?- Jaxon przerwał jej, dając jej wygląd troskliwego brata- Kiedy?
-Kiedy Matt ze mną zerwał.- wzruszyła ramionami, podając imię jej byłego chłopaka-dupka i odwróciła się do mnie- W każdym razie- kontynuowała- Jako dziewczyna, która przeszła depresję, trzeba ją pocieszać. Zaufaj mi, jej błagania, są w zasadzie nadzieją, że ją pocałujesz, aby ją uciszysz albo pomasujesz jej plecy, kiedy będzie próbowała zasnąć albo cokolwiek.
Dałem Jazmyn braterski uścisk- Dzięki Jaz, ratujesz życie.
-Wiem, wiem, teraz idź.- poklepała mnie po plecach.
Dała mi zachęcający uśmiech i odwróciłem się na piętach, goniąc Saige.

Saige's POV:

-Saige!- usłyszałam, że moje imię zostało wykrzyknięte. Nie zawracałam sobie głosy odwracaniem się, to prawdopodobnie do jakiejś innej Saige na Bronx, ponieważ tu naprawdę nikt nie rozmawiał ze mną od śmierci mojego ojca. Wyglądało to, jakby bali się ze mną rozmawiać. Jakbym była kruchym kawałkiem chińskiej porcelany, którą właściciele domów boja się przenieść, obawiając się, że może spaść i roztrzaskać na kawałki.
-Saige!- ponownie krzyknął.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni, sprawdzając godzinę. Była dopiero trzecia. Westchnęłam i poszłam dalej.
-Saige!- człowiek chwycił mnie za ramię, aby mnie odwrócić. Zauważyłam, że to Justin. Jego włosy były niechlujne, założył czarną bluzkę i czarne jeansy z czerwonymi trampkami za kostkę.
-Hej.-przykleiłam fałszywy uśmiech do twarzy. Trudno mi dać komuś prawdziwy uśmiech, dlatego, że po prostu już nie czuję się dobrze.
-Nie słyszałaś jak cię wołałem?
-Myślałam, że ktokolwiek to był, wołał kogoś innego.- wzruszyłam nonszalancko.
Justin zaśmiał się- Myślę, że jesteś jedyną Saige na Bronx, kochanie.
Sposób w jaki nazwał mnie kochaniem, spowodował w moim wnętrzu mrowienie. On i ja nie flirtowaliśmy, od dnia śmierci mojego ojca.
-Tak myślisz?- posłałam mu spojrzenie.
-To jest dość rzadkie imię.- wzruszył ramionami.
-Nie prawda.- zachichotałam, oczywiście był to fałszywy chichot, ale przynajmniej coś było.
-Jesteś pierwszą Saige, którą poznałem. To dość rzadkie.
-Więc, wybacz mi, że nie mam znanego imienia, jak ty, Justin.
-Nie krytykuj mnie, bo nie jesteś mną.- Justin uśmiechnął się.

-Och, to nie jest powód, dlaczego cię krytykuję- mrugnęłam.
Justin zaśmiał się w odpowiedzi, kiedy kontynuowaliśmy spacer- Gdzie idziemy?
-Idę do domu, a gdzie ty idziesz?
-Za tobą.
-Podlizujesz się.- dokuczałam.
-Nie podlizuję się tylko....Ja tylko chcę z tobą spędzić czas.- wzruszył ramionami.
-A dlaczego tak nagle, pinie chcesz ze mną spędzić czas?- spojrzałam na niego- W przeszłości unikałeś mnie jak Czarnej Plagi.
-Czarna Plaga.- Justin podniósł brew- Co to jest, klasa historyczna?
Przewróciłam oczami- Wiesz co mam na myśli, prawda?
-Tak.- skinął głową- Przepraszam, chyba po prostu...-
-Boisz się, że powiesz coś złego.- założyłam.
-Jak ty...-
-Każdy się boi. Toby, moja mama i ja w zasadzie rozmawiamy tylko ze sobą, ponieważ każdy jest zbyt dużą cipą, żeby z nami rozmawiać. Ludzie nawet boją się zadać mi proste pytania, np. „Co u ciebie?”, ponieważ boją się, że wybuchnę płaczem albo coś. Myślę, że to jest całkowicie niemożliwe, bo wypłakiwałam się śpiąc każdej nocy, ale.... Po prostu brakuje mi normalnych rozmów z ludźmi.. wiesz? Tak jak teraz, ty i ja nie przeprowadzaliśmy normalnej rozmowy.- westchnęłam- Po prostu czuje się jak...Czuję się tak...Nie wiem jak to wytłumaczyć.
Justin po prostu skinął głową- I nie musisz, jeżeli nie chcesz.
-Dziękuję.
-Więc, co powiesz na to, aby zdobyć trochę niezdrowego jedzenia ze stacji benzynowej?
-Nie mam ze sobą żadnych pieniędzy.- potrząsnęłam głową.
-Ja mam.- wzruszył ramionami, łapiąc mnie za rękę i splatając nasze place razem- Więc, ja zapłacę za ciebie.
-Nie, nie. Nie mogę tego przyjąć.- uniosłam rękę, aby go uciszyć- Czuję, że każdy robi już dla mnie tak wiele, nie zasługuję na nic innego.
-Saige.- Justin przerwał mi, kładąc ręce na moich ramionach- Jesteś niesamowita. Zasługujesz na każdy kawałek dobrych rzeczy, które są na twojej drodze, ok? Nie pozwól, aby negatywność dostała się do ciebie.
-Dzięki, Justin.- czułam jak moje policzki podgrzane są przez utworzony rumieniec.
Uśmiechnął się- Uwielbiam, kiedy się rumienisz, to sprawia, że wyglądasz pięknie.
-Przestań.- Justin przeniósł moje ręce, całując oba moje policzki- Wyglądasz uroczo.

Nawet nie myśląc, pochyliłam się i przycisnęłam moje usta do Justina. Moje oczy rozszerzyły się i oderwałam się, patrząc na niego z lękiem.

-O mój Boże. Bardzo przepraszam, nie chodziło mi o-
Justin przerwał mi, wtykając swoje usta na moje. Łapczywie całowałam go, owijając ramiona wokół jego szyi, kiedy przyciągnął mnie tak blisko, jak tylko mógł.
-Bardzo dobrze całujesz.- poinformował mnie między pocałunkami.
-Dzięki.- pocałowałam go, wsuwając mu język do ust i nasze języki wymieniały się śliną i walczyły o dominację.
-Saigę, naprawdę cię lubię.- Justin powiedział, kiedy zwolniliśmy. Opadł czoło o moje i uśmiechnął się do mnie.
-Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się, prawdopodobnie to mój pierwszy prawdziwy uśmiech od największej tragedii w całym moim życiu.
Przyciągnął mnie do piersi, poczułam jak odpoczywał, bo położył swoją głowę na moim ramieniu i poruszał swoimi dłońmi w górę i w dół po moich plecach, masując je.
-Jesteś niesamowita, Saige.- wyszeptał.
-Dzięki.- zarumieniłam się- Ty także, Justin. Moi byli chłopcy na Brooklinie nigdy nie goniliby mnie, kiedy byłabym zdenerwowana. Oni zostawiliby mnie samą, nie rozmawiając ze mną.

Justin przerwał mi, patrząc mi prosto w oczy- Ja nie jestem, jak większość chłopców. Jestem wyjątkowy i mam zamiar spróbować traktować cię jak księżniczkę w każdej sekundzie, każdej minucie, każdej godzinie, każdego dnia, każdego tygodnia, każdego miesiąca, każdego roku-
-Ok, Justin.- przerwałam mu ze śmiechem- Rozumiem.
-Dobrze.- pocałował mnie w czubek nosa- Ponieważ, powinnaś być informowana cały czas o tym, jak niesamowita jesteś, Saige.
-Nie, ponieważ naprawdę nie jestem niesamowita.
Justin zadrwił w odpowiedzi- Widziałaś siebie, Saige? Jesteś najbardziej niesamowitą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem, Saige. Ja naprawdę nie mogę wyrzucić cię z mojej głowy i nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego. Jeżeli dowodem nie jest, że jesteś cholernie wyjątkowa i niesamowita, to nie mam pojęcia, co jest.

Bez ostrzeżenia, załapałam twarz Justina i przyciągnęłam jego usta do moich- Im więcej zatrzymujesz takich rzeczy, tym bardziej zasługujesz na bycie całowanym, Panie Bieber- mruknęłam i dziobnęłam go jeszcze raz w usta.
-No cóż... co powiesz na to, odkąd chcesz próbować nowych rzeczy zapoznam cię z czymś.
-Co takiego?
-Jutro jest impreza na Halloween, chcesz być moją randką?
-Impreza na Halloween...- pomyślałam- Tak... będę.
-Niesamowicie.- Justin się uśmiechnął.
-Nie mogę się doczekać.
-Ja też nie.

~.~

Tej nocy, Justin i ja leżeliśmy na moim łóżku i żartowaliśmy. Oglądaliśmy wcześniej dwa horrory, ''The Grudge” i „The Grugde 2”, a teraz po prostu leżeliśmy na łóżku i rozmawialiśmy całą noc.
-Ja naprawdę tęskniłem za spędzaniem z tobą czasu.- Justin głośno myślał- Świetnie jest być wokół ciebie, z tobą czuję się lepiej.
Ciepło na moich policzkach wzrosło, jak kolor się zaczerwienił- Dziękuję...Kiedy jestem z tobą, Justin, czuję się, jakby fajerwerki ciągle eksplodowały w mojej piersi, jak roje motyli. Sprawiasz, że jestem szalona, Justinie Bieberze.
-Ty także sprawiasz, że jestem szalony, Saige Cameron.
Oboje zaśmialiśmy się i przykryłam nas kołdrą, ciepło natychmiast mnie opanowało i położyłam się na poduszce, tuląc się do niej.
-Dlaczego przytulasz się do poduszki, kiedy jestem obok ciebie?- Justin podniósł brew i zachichotał na moje czyny.
-Nie wiedziałam, że jesteśmy na etapie, gdzie będziemy w stanie przytulić się do siebie, gdy nasze serca tego żądają.- przeprosiłam z uśmieszkiem na moich ustach.
Otworzył szeroko oczy- Jestem dostępny do przytulenia, kiedy tylko będziesz tego potrzebować, kochanie.- uśmiechnął się radośnie.

Przeniosłam się z poduszki na ciepłe ramiona Justina. Owinął swoje ramiona wokół mnie i pociągną bliżej do niego.
-To jest twoje miejsce.- pomyślał głośno.
Zachichotałam i również owinęłam moje ramiona wokół niego.

-Saige!- głos mojej mamy wrzasnął w kierunku mojego pokoju- Czy Justin nadal tutaj jest?
-Tak, mamo.- odpowiedziałam- Niedługo wróci do domu, ok? Po prostu idź spać, mamo.
-Ok, dzięki zatrzymanie się u nas Justin. Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy, jesteś naprawdę dobrą osobą do spędzania czasu z moją córką. Jestem twoim dłużnikiem za wspieranie jej.
-Moja usługa jest bezpłatna, Pani Cameron.

Uśmiechnęła się słabo na dźwięk jej małżeńskiego nazwiska, teraz jest wdową- Nie ma problemu, Justin, powiedz mamie, że powiedziałam cześć.
-Powiem.- skinął głową.

Mama odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku swojego pokoju, życząc dobrej nocy Tobiemu i Senece, która była w jego sypialni, pocieszając go, a jego płacz odbijał się echem po ścianach korytarza.
Powiedzieć, że Toby był zdruzgotany byłoby niedopowiedzeniem. Toby przechodził przez absolutna przepaść. Nie widziałam jego uśmiechu, jego płacz zawsze rozchodziły się echem po całym domu i zwykle odmawiał zobaczenia się z Senecą, ale dzisiejszy wieczór jest wyjątkiem od dnia, gdy dowiedział się o naszym ojcu.

Obiady rodzinne były prawdopodobnie najgorsze z tego wszystkiego. Wszyscy chcieliśmy usiąść przy stole i nic nie mówić, ale wiedzieliśmy o czym każdy myślał. Myśleliśmy o rachunkach. Teraz mama sama musi za wszystko zapłacić. Puste krzesło, które było używane przez tatę wystawało jak chory kciuk. Myśleliśmy o świętach, które wydają się niezręczne, gołe bez postaci mojego taty biegającego wokoło, powodującego kłopoty, sprawiającego, że wszyscy w pokoju się śmiali, pomagającego mamie piec świąteczne smakołyki, takie jak ciasteczka i babeczki, i rozdającego cukrowe laski, jak handlarz narkotyków.

-Jestem śpiąca.- westchnęłam w klatkę piersiową Justina, czując, że moje oczy stają się bardzo ciężkie i zaczynają mi opadać.

-Możesz iść spać, piękna.- Justin pozwolił- Nie będę zły, ani nic, możesz iść spać. Obiecuję, że nigdzie nie pójdę, zostanę tu dopóki się nie obudzisz, dobrze?
-Dobrze.- uśmiechnęłam się radośnie, zbliżając się do niego i lekko przykleiłam moje usta do jego. Nasze usta się poruszały i poczułam jego język liżący moją dolną wargę, tak jakby pukał do drzwi.
Otworzyłam moje usta, pozwalając mu wejść i jego język natychmiast skoczył do moim ust, i zaczął wirować wokół, badając mnie, a mój robił dokładnie to samo w ustach Justina.
Oderwałam się i położyłam moją głowę na jego ramieniu- Będziesz ze mną spać?
-Uh...Saige, wiem, że jesteś zdenerwowana, ale ja naprawdę nie chcę żebyś żałowała i nie wziąłem prezerwatywy, i nie wiem, czy bierzesz tabletki antykoncepcyjne, i...
-Nie taki rodzaj spania.- przerwałam, potrząsając głową- Czy będziesz spać obok mnie, to miałam na myśli...
-Och- zachichotał niezręcznie- Przepraszam, ja nawet nie..Po prostu tak założyłem i teraz sprawiłem, że jest niezręcznie.- stłumił śmiech.
-W porządku.- zaśmiałam się- Ale...nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Przepraszam.- przeprosił.
-Tak, chciałbym z tobą spać... i mówiąc spać, nie mam na myśli trzymać mojego penisa wewnątrz twojej....
-Justin!- przerwałam mu- Przestań.- zachichotałam- Moja mama jest w domu, a moje ściany nie są dźwiękoszczelne!
-Cóż, twoja mama nie przyszła tu, krzycząc i obalając mury, więc myślę, że mnie nie słyszała.
-Po prostu, nie gnęb naszego szczęścia, proszę.
-Cholera, kocham gnębić szczęście.- uśmiechnął się.
-Nie każ mi cię krzywdzić, Bieber.
-Nie boję się ciebie, Cameron.
Wyśmiałam go- Nie boisz się? Och proszę, jestem przerażająca!

Justin spojrzał na mnie od stóp do głów- Przerażająca? Kochanie, jesteś najmniej straszną osobą w Bronx, nie skrzywdziłabyś nawet muchy.
-Jestem, chciałbym zabić Rory, jeżeli miałabym szansę.
-A jak planujesz zabójstwo Rory?
-Gołymi rękami.
-Policja jednak znajdzie twoje odciski palców.
-Jeśli ona umarłaby, byłoby warto.- mrugnęłam.
Justin potrząsnął głową- Chodź spać, Saige.
Cmoknęłam go w usta ostatni raz- Dobranoc, Justin.
-Dobranoc Saige.

________________________________

*-chodzi o ocenę

Czytasz=komentujesz

Mamy nadzieję, że rozdział wam się podobał :)
Do następnego!
xoxo


ASK

26 komentarzy:

  1. "Tak, chciałbym z tobą spać... i mówiąc spać, nie mam na myśli trzymać mojego penisa wewnątrz twojej...." Boże miałam z tego taką beke hahahaha
    Rozdział boski :) Czekam nn <3
    heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepsze ff jakie teraz czytam, czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha... nie no żal! Ten rozdział jest świetny ; ) Dobrze, że Saige już się w pozbierała ;c czekam na nn!!! Kc i dziękuje xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Ndbdbdbfbdb cudowni ja chce wiecej i wiecej kurcze dajcie mi kolejny
    @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  5. o naprawdę Justin, naprawdę? hahahaha leje z tego co mówił o spaniu XDD
    dobrze że z Saige coraz lepiej <3
    JUSTIN TAK KOCHANY OSJFOIWEJGERION <3
    oni są słodcy! *o*
    i jeszcze raaaaaaaaaz
    hahahaha boże Justin hahahaha to takie śmieszne XD
    czekam na następny! (:
    @gooddreamtrip

    OdpowiedzUsuń
  6. awwww cudowni są @Swag_on_Bieebs

    OdpowiedzUsuń
  7. Tsa wszyscy chyba mamy beke z tego co Justin powiedział o spaniu xD Czekam nn!!
    Xoxoxx

    OdpowiedzUsuń
  8. Saige... Justin... Oh <3
    Najukochańsza parka ^^ Sądzę to dobrze, że Justin "zażartował" z tym spaniem :D Może Saige choć przez chwilę będzie szczęśliwa nie myśląc o ostatniej tragedii ;c
    To z przefarbowaniem włosów skojarzyłam z "Pamiętniki Wampirów" xd
    Bardzo dobry rozdział i dobrze napisany ^^ Lubię twój styl pisania :)
    Do następnego i zapraszam na moje opowiadanie ♥
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. wreszcie kochany rozdział bez dramy <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rodział, czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahahahah, OH Justin ;))
    Świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham to opowiadanie !
    Nie, nie kocham, to coś więcej, jestem uzależniona od tego...Ubustwiam Cię dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  13. Podobał? Rozdział jest naprawdę genialny, tak samo jak całe opowiadanie :) Nie mogę się doczekać aż dodasz kolejny. Ech to uzależnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne, kiedy kolejny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże to jest piękne *0* Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mistrzostwo! Świetna robota dziewczyny! Ach ten Justin.... on tylko o jednym hahahahaha xD pozdro z podłogi :3

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o komentarz:)
To bardzo motywuje do dalszego tłumaczenia:)