Jesteś potworem.
No One's POV
Charles cofnął się, natychmiast zamykając ręce na swoich
kruchych ramionach.
-Co do cholery?- wykrztusił, jego skóra zmieniła się w odcień
bardziej czerwony od wywierania nacisku na jego szyi- Spieprzaj ode
mnie, ty głupia suko!
-Zabiłeś mojego ojca.- Saige krzyczała na niego, łzy spłynęły
po jej policzkach, kiedy pracowała nad tym, aby trzymać Charlesa,
doznając żałosnego niepowodzenia, ponieważ przewrócił ją na
ziemię.
Ignorując ból przeszywający jej plecy, Saige odskoczyła i rzuciła
się z powrotem na Charlesa.
-Nie byłem jedynym, który to zrobił!- Charles przewrócił oczami,
zatrzymując Saige w pół kroku i przez kilka minut zaczęli na
siebie patrzeć.
-Powiedziałeś, że...
-Zgodziłem się mu pomóc, ale nawet tam nie byłem.
-Nie zatrzymałeś go.- Saige czknęła, spuszczając wzrok na
ziemię, gdzie Spikes wciąż leżał, trzymając swoją męską
część i nadal jęczał z bólu.
Karma- pomyślała i spojrzała na Charlesa.
-Więc, kto zabił mojego ojca, jeżeli to nie byłeś ty?
-To był-
-Czy to on?- splunęła w stronę Spikesa.
Charles potrząsnął głową-Może, jeśli zamkniesz się i
pozwolisz mi dojść do słowa-
-Kto zabił mojego tatę?- Saige zapytała ponowne przez zaciśnięte
zęby, jej brwi złączyły się w gniewie.
-To była cholerna Rory!
Saige wytrzeszczyła oczy- Gdzie ona jest?
-Na dole.- Spikes dyszał z ziemi- Jeśli mnie nie uderzysz, to
zaprowadzę cię do jej sypialni.
-Więc kurwa wstawaj i zaprowadź mnie tam.
Na podłodze, pod nimi, Justin i Mikey nadal walczyli, wewnątrz
szklanej skrzyni, w której wcześniej była Saige.
-Dlaczego nie możesz zaakceptować tego, że Saige cię nie chce i
nigdy nie będzie chciała?- zapytał Justin i głęboko oddychał,
kiedy oboje nadal walczyli, aby przewrócić przeciwnika.
-Ona chce, ty po prostu zrobiłeś jej pranie mózgu, żeby myślała,
że jestem potworem!- Mikey krzyknął.
-Dwukrotnie próbowałeś ją zgwałcić, nie musiałem jej robić
prania mózgu, ty idioto! Jesteś potworem!
Justin rzucił Mikey'a na plecy, wielokrotnie celując pięścią w
twarz Mikey, kiedy ten zaczął pluć krwią.
-Wypierdalaj ode mnie Bieber.- Mikey zakaszlał.
-Jeśli zamierzałeś traktować dziewczyny, tak jak traktowałeś
moją, musisz mieć jaja, żeby się obronić.- Justin uśmiechnął
się szyderczo, wstając i kopiąc Mikey'a w krocze. Mikey wypuścił
okrzyk bólu i leżał na podłodze bez ruchu, nie był martwy, ale
zbyt zmęczony, aby walczyć.
-Zbliż się do niej ponownie, a ja upewnię się, że będę
przyczyną twojego ostatniego oddechu.- Justin zagroził i wyszedł z
pokoju, rozpaczliwie szukając Saige i dwóch idiotów, którzy za
nią poszli.
Betty Cameron's
POV
-Czy minęły dwadzieścia cztery godziny odkąd pani córka
zaginęła, panno uhm....
-Pani Cameron.- posłałam mu spojrzenie- Nazywam się Betty Cameron.
-Dobrze, pani Cameron, jak dawno zaginęła?- policjant zapytał.
-Minęły dwadzieścia trzy godziny i trzydzieści minut, myślę, że
można to przepuścić...-spojrzałam na niego i obejrzałam się
wokół pokoju. Było to małe biuro na posterunku policji. Za szybą widziałam Emmę, Willow, Tobiego, JT, Pattie, jej dwójkę dzieci,
których jeszcze nie poznałam i jej męża, Jeremiego.
-Myślę, że możemy to przepuścić.- starzejący się policjant
zapewnił mnie, zmarszczki na jego czole odznaczyły się, kiedy
rozpoczął pisanie na komputerze.
-Jak się nazywa?
-Saige Cameron.
-S-A-G-E?
-Nie, S-A-I-G-E.
Głośny dźwięk klawiatury wypełnił biuro, kiedy ja nerwowo
zaczęłam dłubać moje ubrania.
-Gdzie było ostatnie miejsce pobytu Saige?
-Była w domu z jej bratem i jego dziewczyną.
-Czy brat i dziewczyną są tutaj, pani Cameron?
-Czy brat i dziewczyną są tutaj, pani Cameron?
Skinęłam głową- Są na poczekalni.
-Chciałbym z nimi porozmawiać.
-Pójdę po nich.
Seneca Deet's
POV
Drzwi od biura otworzyły się Przestaliśmy rozmawiać i
spojrzeliśmy na panią Cameron, która wyszła. Jej oczy natychmiast
spojrzały na Tobiego i mnie.
-Policjant chce z wami porozmawiać.
-Świetnie!
Toby i ja nerwowo wstaliśmy i weszliśmy do biura. Toby przytulił
jego mamę, przed tym jak poszła usiąść koło Pattie.
-Będzie dobrze.- Toby zapewnił mnie szeptem i splótł nasze place.
-Wszyscy policjanci mnie tu znają...Nie mam najczystszych notowań w
mieście.
-Nie
zaaresztują nas, jest w porządku.- posłał mi smutny uśmiech i
weszliśmy do biura.
Natychmiast
rozpoznałam starego policjanta.
-Cóż,
Seneca Deets.- zachichotał- Nie powinienem być zaskoczony, że
jesteś w to wmieszana, prawda?
-Nie próbuj tego na mnie zwalać.-
zadrwiłam- Nie zrobiłam tego gówna, po prostu byłam w domu, kiedy
ona uciekała albo została porwana.
-Znacie
się?- Toby zapytał.
-Mówiłam
ci, że znam tych wszystkich dupków.
-To
nie jest coś, co powinnaś powiedzieć do mężczyzny z kajdankami w
szufladzie biurka, prawda?- Policjant Richter
uśmiechnął się do mnie.
Przewróciłam
oczami i usiadłam koło biurka- Po prostu zadaj nam pytania i wtedy ja z Tobym
będziemy mogli wyjść.
Oficer
Richter przewrócił oczami, zmieniając się w profesjonalistę. Toby usiadł koło mnie, łącząc nasze dłonie razem.
-Gdzie
było ostatnie miejsce pobytu Saige?- zapytał, zakładając swoje
okulary.
-Jej
sypialnia.- Toby odpowiedział, pocierając w uspokajający sposób
swoim palcem mojego kciuka.
-Powiedziała,
co będzie robić w swojej sypialni?
-Mówiła,
że idzie się zdrzemnąć.- odpowiedziałam.
-Co
wy robiliście, że nie zauważyliście, że została porwana?
-My
uhm...- oczy Tobiego wytrzeszczyły się, nie chcąc przyznać co
robiliśmy- Spaliśmy.
Oficer
Richter wybuchnął śmiechem- Uprawialiście seks, prawda?
-Tak.-
odpowiedziałam po prostu, nie wstydząc się do tego przyznać.
-Cholera,
on nawet nie chce powiedzieć, że się pieprzyliście, on jest
niewiniątkiem, co?
-Proszę,
nie mów mojej mamie.- Toby wytrzeszczył oczy.
-Och,
to będzie bardzo hojne.- policjant Richter zachichotał do siebie- Na pewno
będę o tym pamiętać.
-Tak
czy inaczej.- przestał się śmiać i kontynuował pytania- Kiedy
zauważyłeś, że twoja siostra zniknęła?- skierował to do
Tobiego.
-Gdy
skończyliśmy uprawiać seks.- uśmiechnęłam się, sprawiając, że
Toby się zarumienił.
-Godzinę
albo dwie po tym jak poszła do sypialni.
-To
był długi stosunek płciowy.- skinął głową, wpisując coś na
swoim komputerze.
-Czy
możemy przestać o tym wspominać?- Toby poprosił, ukrywając twarz
w dłoniach.
-Wstydzisz
się Senecy?
-Nie,
po prostu-
-Tylko
się z tobą droczę, synu. Seneca była ciągle przyprowadzana do
mojego biura odkąd skończyła trzynaście lat, uwielbiam, kiedy
ludzie, którzy z nią przychodzą są zawstydzeni.
-To
jego ulubione zajęcie.
Policjant
skinął głową- Jeśli siedzisz cały dzień w biurze, musisz
znaleźć sobie coś do rozrywki.
-Tak
myślę.- Toby przełknął ślinę.
-Och,
rozchmurz się, synu. Nie powiem twojej mamie.- uśmiechnął się-
Jak się nazywasz?
-Toby
Alexander Cameron.
-Nie
potrzebuję twojej dokładnej nazwy, tylko imię, ale jest to dobre w
razie, gdybyś był podejrzany o zniknięcie siostry.
-Ja
nic nie zrobiłem!
-On
jest drażliwy, prawda?- Richter spojrzał na mnie.
Wzruszyłam
ramionami- Jest słodkim facetem, nigdy nie wpada w kłopoty.
-To
pewnie dla ciebie nowość, prawda? Myślałem, że spędzasz czas z
Bieberem.- z obrzydzeniem powiedział nazwisko Justina.
-To
historia Richter, musisz aktualizować życie miłosne każdego z
nas.
-To
szok, żadne z was nie było tutaj przyprowadzane. Jestem trochę
samotny bez mojego Bronxowego gangu. Cóż, słyszałem, że Justin i
JT mieli kłopoty z kradzieżą na Brooklinie, ale sklep nie wniósł
oskarżeń.
-Dlaczego
tak nagle stali się grzeczni?
-On
umawia się z Saige.- Toby przemówił.
-Cóż,
wygląda na to, że Deets i Bieber chociaż raz spotykają się z
miłą rodziną. Czy on jest na poczekalni? Chciałbym mu zadać
kilka pytań.
-Nie.-
potrząsnęłam głową.
-Gdzie
jest Justin?
-Słyszałem,
że poszedł znaleźć Saige.
-Idiota.-
Richter zachichotał- Nie nauczył się niczego, kiedy kilka razy
ludzie skopali mu tyłek? On musi zostawić to dla władzy.
-Wy
zawsze długo to załatwiacie.- machnęłam ręką w powietrzu,
oddalając jego zdanie- Czasem trzeba samemu zrobić to gówno.
Richter
przewrócił oczami- Dobrze, jeśli znajdziesz Biebera, powiedz mu,
że muszę go przesłuchać. Jeśli również-
Przerwał
mu dzwonek jego telefonu- Momencik.
Chwycił
telefon i przyłożył go do ucha- Witam, mówi Oficer Richter.
Skinął
głową, kiedy ktoś na drugiej linii mówił. Od czasu do czasu,
policjant dodawał „tak” lub „mhm”.
-Dziękuję,
przekażę rodzinie.- rozłączył się i zwrócił do nas.
-Idź
po swoją mamę.
-Dlaczego?-
czułam, że moje tętno się podnosi, zakładając najgorsze.
-Świadkowie
twierdzą, że widzieli Saige Cameron na szczycie budynku około
godziny temu, krzyczącą o pomoc.
-Dlaczego
po nią nie poszli?- Toby zażądał.
Oficer
Richter posłał mu spojrzenie- Czy ja wyglądam, jakbym był w jej
głowie? Nie wiem, synu, a teraz idź po swoją matkę.
Wstałam-
Ja po nią pójdę, Toby usiądź i weź głęboki oddech.
Toby
skinął głową i wyszłam z biura. Wszyscy patrzyli na mnie.
-Znaleźli
Saige.
-O
mój Boże.- pani Cameron zerwała się, biegnąc do mnie.
-Gdzie
ona jest? Nic jej nie jest? Jest ranna? Czy ona żyje? Gdzie była-
-Pani
Cameron.- przerwałam jej- Nie ma jej tutaj.
Jej
twarz zmieniła się, kiedy patrzyła na mnie z niedowierzaniem-
Dlaczego jej nie ma?
-Świadkowie
widzieli ją na szczycie budynku godzinę temu, teraz wysłano
funkcjonariuszy, aby ją wydostać.
-O
mój Boże.- minęła mnie i weszła do biura Richtera.
Westchnęłam
i usiadłam na fotelu na poczekalni, zakładając, że nie powinnam
się wtrącać.
-Czy
widzieli, że wszystko z nią w porządku?- Emma zwróciła się do
mnie.
-Powiedzieli
tylko, że była na szczycie budynku i krzyczała o pomoc, około
godziny temu.
-O
mój Boże.- Willow dyszała.
-Wiem.-
skinęłam głową.
-Mam
nadzieję, że ją znajdą.- Pattie pokręciła głową.
-I
Justina.- Jaxon dodał- Ten idiota poszedł jej szukać.
Pattie
westchnęła, przypominając sobie o tym, że jej syn poszedł w
pogoni za porywaczem.
-Cóż,
nie wiemy.
-To
jest jeszcze gorsze.- Pattie powiedziała.
-On
prawdopodobnie jest z nią, Pattie.- Jeremy ścisnął jej kolano-
Znajdą go.
Saige
Cameron's POV
Charles
zaprowadził mnie do piwnicy, a następnie w kierunku dużych,
metalowych drzwi.
-Tutaj
jest.- przewrócił oczami i odszedł, zostawiając mnie sam na sam z
drzwiami sypialni Rory.
Normalnie,
nawet bym koło niej nie przeszła, ale teraz czuję coś innego. Ze
złością uderzałam pięścią w drzwi, nie przestając dopóki się
nie otworzyły. Zobaczyłam zaspaną Rory.
-Jak
ty do cholery wyszłaś z tej skrzyni?
Zignorowałam
jej pytanie, natychmiast uderzając moją pięścią w jej twarz,
sprawiając, że się potknęła.
-Jaki
ty masz kurwa problem?- krzyknęła na mnie. Powaliła mnie na
ziemię. Pociągnęłam ją za sobą i złapałam ją za nadgarstki,
odsuwając jej ręce ode mnie, kiedy toczyliśmy się po drewnianej
podłodze jej sypialni.
-Jak
znalazłaś mój pokój?
-Kopnęłam
twojego głupiego pomocnika w jaja i uległ.
-Co
za cipa.- splunęła na mnie.
Rory
zeskoczyła ze mnie, biegnąc do swojej szafki nocnej i otworzyła
szufladę, wyciągając coś, co zabłysło w słabym świetle.
Zamiast
uciekać, tak jak podpowiadały moje wnętrzności, krzyknęłam do
niej.
-Zabiłaś
mojego ojca!
-Tak,
to prawda! Patrzyłam jak umiera, błagając o życie. Chciał żyć
ze swoją rodziną i zrekompensować wszystkie złe rzeczy jakie
zrobił. Ale wiesz, co ja zrobiłam? Pchnęłam nóż prosto w jego
klatkę piersiową.
-Ty
skurwielu.- krzyknęłam, uderzając ją pięścią w twarz.
Rory
popchnęła mnie na ziemię, zbliżając się nade mną, trzymała
nóż tuż nad moją głową- To jest ten sam nóż, który użyłam
na twoim tatusiu, Saige.- uśmiechnęła się- Może powinnaś odejść
tak, jak twój ojciec.
-Nie....
Nagle
głośny huk zabrzmiał przez pokój, Rory spadła ze mnie, krew
spływała z jej piesi.
Wypuściłam
krzyk i wycofałam się z dala od niej, moje plecy uderzyły w
ścianę, kiedy patrzyłam w górę.
Justin
stał w drzwiach, trzymając broń w powietrzu, wciąż celując w Rory, tak jakby miała wstać i jeszcze raz się poruszać,
co było mało prawdopodobne. Ona na pewno nie żyła.
-O....mój...-
dyszałam.
-Najwyższy
czas, by ta suka umarła.- rzucił broń, podchodząc do mnie i
pomagając mi wstać.
-Wszystko
w porządku? Czy ona gdzieś cię zraniła?
-Mam
zaledwie kilka siniaków i zadrapań.- westchnęłam- Nic mi nie
jest.
Justin
pociągnął mnie w uścisku- Przepraszam za to wszystko co ci się
stało.
-Jest
w porządku.- położyłam głowę na zgięciu jego szyi.
-Kocham
cię, Saige.
Moje
oczy rozszerzyły się. Czy on powiedział, to, o czym myślę?
Odsunęłam
się, alby spojrzeć mu w oczy- Naprawdę?
-Naprawdę.-
skinął głową.
-Ja
też cię kocham.
Przycisnął
swoje usta do moich.
-To
naprawdę nie jest najbardziej romantyczne miejsce, na takie chwile.
Rozejrzałam
się- Tak...
-Chodź,
idziemy.
Wyszliśmy
z sypialni i szliśmy po schodach, widząc wszędzie policjantów.
-Wow..-
rozejrzałam się. Charles i Spikes byli w kajdankach. Mikey próbował
walczyć z jednym z oficerów.
-Ta
suka zasługiwała na porwanie!- krzyczał- Zrobiłbym wszystko,
czego od mniej chciałem, gdyby nie jej głupi chłopak!
Justin
wzruszył ramionami- Moja praca to chronienie jej, Mikey.
Policja
złapała go i zamknęła dłonie w kajdanki.
-Ruszajmy.-
funkcjonariusz pociągnął go.
Policjantka
podeszła do Justina i do mnie.
-Saige
Cameron i Justin Bieber?- zapytała.
-Justin
skinął głową- To my.
-Chodźcie
ze mną, pojedziecie jednym z samochodów policyjnych. Mamy koce, a
wygląda na to, że ich potrzebujecie.- wskazała na moją koszulkę,
która została rozerwana, ukazując większość mojego stanika.
-Weźmiemy
cię na komisariat, gdzie czekają rodzice.
-Dziękuję.-
westchnęłam, jeden z oficerów podał mi koc.
Justin
owinął ręce wokół moich ramion, i wyszliśmy razem z budynku.
Roiło się od ekipy Brooklińskich wiadomości.
-To
sprawiło, że wiadomości szybko się rozchodzą.- uśmiechnęłam
się do Justina.
Skinął
głową- Myślę, że skoro jesteś dziewczyną z Brookinu, to
rzeczywiście ich obchodzisz.
-Może.-
wzruszyłam ramionami.
_________________________________________________________________
Czytasz=komentujesz
Dziękujemy
za 70000 tysięcy wyświetleń <3
Mam
nadzieję, że pamiętacie o głosowaniu na twitterze #MTVHottest? :)
Głosujcie
na Justina, postarajmy się, żeby chociaż w tym roku wygrał :)
Zapraszam na inne opowiadanie z Justinem: LINK
Kontakt:
xoxo