Nie możesz zmusić mnie do opuszczenia Nowego Jorku.
Justin
Bieber's POV:
W
nocy, po podrzuceniu Saige do domu, siedziałem w moim pokoju,
bezmyślnie przeglądając Twittera na telefonie. Zobaczyłem,
że Saige wrzuciła stare zdjęcie, które ja i ona zrobiliśmy kilka
tygodni temu. Uśmiech rozciągnął mi się na ustach i przeczytałem
opis.
„Przetrwaj
albo umieraj”
Uśmiechnąłem
się, podałem dalej i usłyszałem głośne pukanie do drzwi.
Westchnąłem i zablokowałem mój telefon, po czym podskoczyłem i
obejrzałem się przez cała sypialnię.
-Jaxon,
jestem zajęty- przerwałem, kiedy zauważyłem, że to nie Jaxon
stał w moich drzwiach.
-Nie
nazywam się Jaxon.- młodsza siostra Mikey, Brittany, stała przy
mnie z rękami skrzyżowanymi na piersi.
Przewróciłem
oczami- Czego chcesz?
-Mamy
spotkanie gangu.
-Nie
jestem zainteresowany.
-Jakbyś
miał wybór.- zadrwiła, łapiąc mnie za nadgarstek, ciągnąc mnie
przez framugę drzwi mojego pokoju.
-Cholera,
Brittany, puść mnie. Nie chcę iść na to głupie spotkanie, to
wszystko jest cholernie głupie. Skończyłem z tym.
Odwróciła
się, dając mi lodowate spojrzenie- Nie obchodzi mnie, dokąd
zmierzasz w życiu. Nigdy nie skończysz z gangiem. Czy to jasne,
Bieber?- wreszcie puściła mój nadgarstek. Musiałem powstrzymać
się, by nie uderzyć jej w twarz.
-Niedaleko
spada jabłko od jabłoni.- mruknąłem do siebie, w myślach
porównując ją do jej starszego brata, Mikey'a.
-Co
to było?
-Nie
martw się o to.- oddałem jej sukowate spojrzenie i weszliśmy do
ciemnej uliczki za jednym ze sklepów z używanymi rzeczami.
Od
razu zobaczyłem jednego z chłopaków, Darrel'a Causey'a, stojącego
obok ogniska. Ubrany był w ciemne spodnie, czarną bluzę, miał
założony kaptur, który stworzył cień, pokrywający jego twarz.
Wyglądał niesamowicie strasznie, ale znałem go zbyt dobrze, żeby
się go bać. Obok niego stała „para gangowa”, Marcus i Candy.
Oboje zdradzają siebie nawzajem, ale nie ważne co się stanie,
ciągle trzymają się razem. Candy założyła czarny crop top i
parę czerwonych szortów, które ledwo co ją zakrywały. To był
jeden z jej konserwatywnych strojów, czasami, po prostu chodzi po
Bronx w jej koronkowym biustonoszu i w bieliźnie. JT siedział na
metalowej ławce i bębnił piosenkę na jego udach, Maria
zachichotała lekko, śpiewając piosenkę. Nie mogłem jej rozpoznać
z przypadkowych klapsów na udzie, ale jeżeli wiedzieli co robią,
to nie obchodziło mnie to. Andrew i jego dziewczyna Diamond opierali
się o budynek. Diamond była owinięta wokół niego, zostawiając
mu malinkę na szyi, Andrew rozmawiał z innym chłopakiem, a jego
ręce spoczywały wygodnie na jej tyłku. Rory, Tallulah i Mikey
również tutaj byli. Siedzieli przed budynkiem, kilka metrów od
Diamond i Anderw'a, cicho rozmawiając.
-Co
do cholery oni tutaj robią?- syknąłem w ich kierunku.
-Są
częścią tej gry, gnojku.- Brittany przewróciła oczami na mnie-
Tylko dlatego, że ty ich nie lubisz, nie znaczy, że my też.
-On
próbował zgwałcić moją dziewczynę!
-Och,
proszę.- Brittany zadrwiła- Ona prawdopodobnie jest dziwką i
prosiła go o uprawianie seksu, a kiedy on do niej poszedł,
stchórzyła i płakała.
Czułem
ogień w moich żyłach, moje ręce zaciskały się w pięści- Nigdy
więcej nie mów nic takiego o Saige.
-Justin.-
Seneca pojawiła się za mną- Ignoruj ten kawałek śmieci.-
spojrzała w górę i w dół na Brittany- Jest nic nie warta.
-Wal
się.- Brittany krzyknęła na Senecę.
-Przykro
mi kochanie, lubię kutasy, nie waginy.- Seneca mruknęła, łapiąc
mnie za rękę i odciągając od Brittany, idąc do miejsca gdzie
byli JT i Maria.
-Hej
ludzie.- JT przywitał nas, z jego typowym, głupkowatym uśmiechem,
przestając bębnić. Maria spojrzała na nas, uśmiechając się.
Mimo, że może jest dziwką, to była niczym w porównaniu z Rory,
Tallaulah albo Brittany.
-Hej.-
Maria pomachała.
-Co
słychać, moje ździry?- Seneca przywitała ich w przyjacielski
sposób.
Maria
zaśmiała się- Nic takiego, jak się czują moje dziwki?
-Dobrze.
Skinąłem
głową- W porządku.
-Widziałam
jak prawie uderzyłeś Brittany.- Maria zauważyła- Bóg wie, że
tego pragnęliśmy. Ona jest najbardziej irytującą białą, jaką
kiedykolwiek widziałam.
-Jej
głos brzmi, jakby zawsze miała problemy z zatokami.- JT skinął
głową.
-Powinnyśmy
kupić biedaczce jakieś lekarstwo.
-Albo
chusteczkę higieniczną.- Seneca wzruszyła ramionami.
-Dobrze.-
Darrel krzyknął, zwracając uwagę wszystkich, cała aleja ucichła.
Wszyscy patrzyli na Darrela, a on stał na środku, tuż przy
ognisku, więc mogliśmy go zobaczyć.
-Wyobrażam
sobie, że zastanawiacie się, dlaczego do cholery tu jesteśmy. Nie
spotykaliśmy się od miesięcy.
-Dokładnie
nad tym się zastanawiałem.- JT skinął, zdobywając szybko
uciszenie od Marii.
-Cóż,
tak długo, jak nasz gang jest nieaktywny, fundusze nie napływają
masowo ze sprzedawania wszystkich naszych paczek. Więc, musimy
wrócić do naszej działalności, od teraz.
-Nie
mogę.- potrząsnąłem głową.
-Co
to było, Bieber?- Darrel spojrzał na mnie, z zmieszanym wyrazem
twarzy.
-Ja...Ja
naprawdę nie mogę już podróżować i handlować.
-I
dlaczego do diabła nie?
-Mam
dziewczynę, stary. Musze tu dla niej być.
Darrel
wybuchnął śmiechem- Dziewczynę?- szydził- Ona nie ma znaczenia,
Justin. Wyjmij głowę z jej tyłka i wracaj do gry, Bieber, mamy
gówno do roboty.
-Nie
mogę tak po prostu jej zostawić i nie powiedzieć niczego.
-Weź
ją ze sobą.- Mikey krzyknął- Kogo to obchodzi, jeśli przy okazji
ktoś ją pobije? Suka potrzebuje trochę nadużycia, co?
-Zabiję
cię.- ruszyłem w jego kierunku. Poczułem, że JT złapał mnie za
rękę i pociągnął z powrotem.
-Justin
i Mikey, zamknijcie się albo ja was obu zabiję!- Darrel zagroził.
Westchnąłem i usiadłem pomiędzy Marią, a Senecą.
-Zamierzam
podejść do was wszystkich i dać wam wasze zadanie, ponieważ mamy
kilku nowych członków.- wszyscy odwrócili się i spojrzeli na
Brittany i Candy, które nie dostały żadnej pracy, odkąd kilka
miesięcy temu dołączyły do gangu- Wszyscy macie nowe stanowiska.
Darrel
odsunął się od ognia i podszedł najpierw do Rory, Tallulah i
Mikey'ego. Westchnąłem i odwróciłem się do JT, Senecy i Marii,
krzyżując ramiona na piersi.
-Nie
mogę z nimi pracować.- spojrzałem na nich i z powrotem przeniosłem
spojrzenie na moich przyjaciół- Wolałbym być martwy.
-Ja
nie chcę być już w gangu.- Maria wyznała- To nie jest tak zabawne
jak kiedyś, wiesz? Dodatkowo, myślę, że oprzytomniałam. Ostatni
raz, kiedy zabiłam, nie mogłam spać przez tydzień. Nie wiem,
stary, wina jest najgorszym uczuciem. Wiedza, że przypadkowo zabiłeś
złego faceta, jest najgorszym uczuciem. To nadal, czasami do mnie
powraca.- przegryzła dolną wargę, jej oczy były spuszczone na
stopy, mogę powiedzieć, że czuła się bardzo nieswojo wyznając
to do JT, Senecy i mnie.
-Mam
nadzieję, że nigdy nie oprzytomnieję.- Seneca skinęła głową-
Nie czułam się winna, odkąd skończyłam piętnaście lat. Wtedy
było moje pierwsze zabójstwo.
-Myślę,
że jestem bezdusznym skurwielem, bo nigdy nie czułem się winy.- JT
wzruszył ramionami- Po prostu przypominam sobie, że jeśli ta osoba
nie byłaby martwa, ja mogłem zginąć.
-Ale
ty nie zabiłeś przypadkowo niewłaściwego człowieka.- Maria
spojrzała na niego.
-Co
z tobą JB?- JT zwrócił się do mnie- Masz świadomość?
Wzruszyłem
ramionami- Kiedyś nie miałem, ale odkąd zacząłem spotykać się
z Saige, zrobiła ze mnie miękkiego.
-Justin
jest bity.- Seneca dokuczała.
-Założę
się, że Seneca jest miękka w jej związku z....jak on się
nazywa....-Maria skinęła.
-Nazywa
się Toby.- Seneca zaśmiała się- I nie, nie jestem, moje serce to
kawał zimnego kamienia.
-Wmawiaj
sobie.- Maria wzruszyła ramionami- Toby może cię zmienić.....nigdy
nie wiadomo.
-Ja
wiem, nigdy nie stanę się miękka.
JT
zachichotał na głupi argument, a Darrel zbliżał się.
-O
cholera.- JT mruknął cicho i wszyscy wstali.
-Miło
was widzieć ponownie.- uśmiechnął się. Widziałem, że Maria
powstrzymuje sarkastyczny komentarz, wybrała, aby nie kusić losu i
milczała.
-Co
robimy?- Seneca westchnęła, krzyżując jej ramiona na piersi i
przenosząc ciężar ciała na prawą stronę.
-Chcę,
żeby JT i Maria pojechali do naszego magazynu w Ontario-
-Kanada?-
Maria przerwała mu- O nie, pomyśl jeszcze raz! Nie zostawię Bronx.
-Zrobisz
tak, jak powiedziałem.- Darrel syknął na nią- Ty i JT wyruszycie
jutro. Mam kumpla, który was zawiezie.
-Co
do cholery, nie możesz zmusić mnie do opuszczenia Nowego Jorku.- JT
dyskutował.
Darrel
wyciągnął pistolet z kieszeni i wycelował między oczy JT-
Och....nie mogę?
JT
patrzył na pistolet skrzyżowanymi oczami, nie ośmielił się
niczego powiedzieć, Darrel opuścił broń i schował ją.
-Seneca.-
odwrócił się do niej- Jesteś odpowiedzialna na uwodzenie każdego,
kto spróbuje z nami zadzierać i zabijania ich, kiedy pomyślą, że
są z tobą bezpieczni.
-Mam
chłopaka.
-A
ja mam kota. Powinienem powiedzieć coś jeszcze, co nie ma
znaczenia?- Darrel uniósł brwi- Masz szczęście, że nie zmuszam
cię do spania z dupkami, wszystko co musisz zrobić to rozebrać ich
i zastrzelić albo pchnąć nożem, nie wiem, twój wybór.
-Nie
chce wiedzieć ich nago!
-No
cóż, wszyscy musimy zrobić coś, czego nie
lubimy...więc...przejdziesz przez to.
-Bieber.-
w końcu zwrócił się do mnie- Mam dla ciebie specjalną pracę.-
uśmieszek rósł mu na ustach.
Saige
Cameron's POV
Obudziłam
się następnego ranka z dudnieniem w głowie i uczuciem drapania w
gardle. Jęknęłam i usiadłam, czując obrzydzenie. Jęknęłam i
położyłam moją dłoń na czole. Miałam gorączkę, co najmniej
sto stopni. Odepchnęłam gorące okrycie, czując, że pot siedzi na
mojej linii brwi.
-Świetnie.-
mój głos brzmiał tak, jakbym miała zatkane nozdrza. Wstałam,
czując jakby pokój wirował, a mój mózg bolał jeszcze bardziej.
Próbowałam masować skronie i weszłam do kuchni.
-Och,
kochanie, wyglądasz okropnie.- moja mama stała przy lodówce,
natychmiast przestała wykonywać wcześniejszą czynność i
podeszła do mnie, położyła rękę na moim czole- Jesteś
rozpalona! Gdzie jest mój termometr?
-Czuję
się jak gówno.- jęknęłam i usiadłam na kanapie. Mama podeszła
z termometrem, wpychając go pod mój język, nie dając mi czasu na
reakcję. Westchnęłam i oparłam się plecami o poduszki, wiedząc,
że im szybciej będę go ssać i zmierzę temperaturę, tym szybciej
to się skończy. Po usłyszeniu dźwięku, wskazującego, że
zmierzył gorączkę, moja mama wzięła go i spojrzała na niego,
marszcząc brwi.
-Sto
i pięć kresek*.- potrząsnęła głową- Musisz położyć się na
kanapie. Przyniosę ci trochę soku pomarańczowego, dobrze?
-Dobrze.-
przeniosłam całe moje cało na kanapę, głowę opierając na
poduszce.
Pukanie
do drzwi sprawiło, że moja mama podskoczyła i podeszła do drzwi,
otwierając je.
-Hej,
Pani Cameron. Jest tutaj Saige?- mogłam rozpoznać głos Justina z
dowolnego miejsca.
-Jest
na kanapie.- mama odpowiedziała- Tylko ostrzegam, nie czuje się
dobrze.
Usłyszałam
zamykanie drzwi i zobaczyłam Justina zbliżającego się do mnie.
Jego wzrok złagodniał, gdy spojrzał w jakim jestem stanie, mając
tylko jedno słowo: żałosne.
-Och,
kochanie.- Justin zagruchał, opierając się o kanapę, biorąc
jedną z moich rąk, splatając swoje place z moimi- Co jest?
-Moja
głowa i gardło bolą.- kaszlnęłam i jęknęłam, z powrotem
odpoczywając na poduszce.
Justin
zmarszczył brwi- Nienawidzę patrzeć na ciebie chorą i wiedzieć,
że nic nie mogę zrobić, aby natychmiast sprawić, że poczujesz
się lepiej, głupie zarazki.
Zachichotałam-
Przynajmniej możesz tu być, aby dotrzymać mi towarzystwa i
rozśmieszać mnie.
Justin
skinął głową- To jest to, w czym jestem najlepszy, co?
-Eh.-
uśmiechnęłam się, naśladując jego wybór słów.
-Dobrze
wiedzieć, że swój sarkazm i komentarze nie opuszczają cię nawet
wtedy, kiedy nie czujesz się dobrze.- Justin dokuczał.
-Och,
proszę, zawsze jestem bezczelna.- zakaszlałam- Nawet wtedy, gdy
czuję się jak gówno.
Justin
przycisnął usta do mojego czoła i wstał- Idę pomóc twojej mamie
zdobyć jakieś leki i rzeczy dla ciebie, dobrze?
-Dobrze.-
skinęłam głową.
-Nie
tęsknij za mną.
-Och,
postaram się.- mrugnęłam.
-Dobrze,
dobrze.- zaśmiał się- Nie chcę, żebyś miała szaloną obsesję
na moim punkcie.- pokręciłam głową.
-Ja
też nie.
-To
dobrze.
-Świetnie.
Justin
zaśmiał się i odszedł, zostawiając mnie samą w salonie, aby
znaleźć moją mamę. Westchnęłam i zamknęłam oczy, starałam
się skoncentrować, żeby ból głowy i gardła zniknął.
-Aw,
patrzcie, kto jest małym chorowitkiem.
Otworzyłam
oczy i zobaczyłam Willow stojącą nade mną, blond włosy przykryły
jej twarz. Obok niej stała Emma, obie były ubrane tak, jakby
wychodziły i chciały zaimponować chłopcom.
-Co
ty tutaj robicie?- wychrypiałam.
-Toby
napisał i powiedział, że nie czujesz się dobrze, więc
przyszłyśmy.
Spojrzałam
na drzwi Tobiego i zwróciłam wzrok na dziewczyny- Toby nawet mnie
dzisiaj nie widział, jak on się dowiedział?
-Twoje
ściany nie są już dźwiękoszczelne, kochanie.- Emma rozejrzała
się po małym mieszkaniu.
-To
prawda.
-Dziewczynki,
co za niespodzianka!- moja mama rozpromieniała, będąc naprawdę
szczęśliwa, widząc Willow i Emmę.
-Pani
Cameron.- Willow podeszła, ściskając moją mamę, przyjaznym,
jednoramiennym uściskiem, Emma zrobiła to samo i wszystkie trzy
podeszły do mnie.
-Jeśli
wiedziałabym, że przyjdziecie, zrobiłabym obiad albo coś.- moja
mama zmarszczyła brwi widząc, jak wyglądało jej mieszkanie, tak
jakby jakaś firma je oglądała.
-Och,
w porządku.- Emma wzruszyła ramionami- To było coś w rodzaju
decyzji na ostatnią chwilę, wiesz?
-Po
prostu pomyślałyśmy, że mogłybyśmy wpaść i spotkać się.-
Willow skinęła głową.
-No
cóż, wy dwie możecie wpadać, kiedy tylko chcecie, wiecie, że
lubię, kiedy jesteście z Saige!- moja mama uśmiechnęła się,
owijając ręce wokół obu dziewczyn.
Willow
zachichotała- Dziękuję, pani Cameron.
-A
my uwielbiamy tu być.- Emma posłała jej uśmiech.
-Dobra,
znalazłem syrop na kaszel.- Justin wszedł do pokoju, zatrzymując
oczy na Willow i Emmie- Och, hej.- pomachał do nich krótko.
-Hej,
Justin.- Willow skinęła głową w jego kierunku- Miło cię tu
widzieć.
-Ciebie
także.- zaśmiał się i podszedł do mnie, wlewając dokładną
ilość lekarstwa, do nakładki syropu.
-Nie
każ mi tego pić.- zmarszczyłam nos- To nie smakuje jak różowa
guma do żucia!
-To
pomoże na kaszel.- moja mama dała mi spojrzenie- Po prostu to
wypij, skarbie.
-Ale
to jest obrzydliwe.
-Mieszałam
to z napojem imbirowym i ledwo co czuć smak.- Emma wzruszyła
ramionami.
-Sprytne.-
moja mama skinęła głową, chwytając puszkę napoju z lodówki i
wlewając go do szklanki, Justin wlał syrop i zmieszał, różowy
kolor zniknął i podał mi szklankę.
-Dzięki.-
westchnęłam, biorąc łyk. Nie poczułam żadnego leku, co było
dobre. Umieściłam kubek na pobliskim stoliku i usiadłam na
kanapie.
-Źle
się czuję, z wami stojącymi, usiądźcie.
-Nie.-
Justin pokręcił głową, przenosząc mnie z powrotem, do pozycji
leżącej- Musisz odpoczywać, kochanie.- usiadł po turecku na
podłodze, opierając głową na poduszce w pobliżu mojego torsu-
Wszyscy możemy usiąść gdzieś indziej, ty musisz tu zostać.
-Dobrze.-
prychnęłam.
-Wy
dwoje jesteście tacy słodcy.- Emma rozpływała się.
-Prawda?-
Willow zachichotała- Chciałabym znaleźć takiego dobrego faceta.
-Cóż
JT-
-Nie-
Willow przerwała- Jeśli on będzie się gniewać na mnie przez
najgłupsze rzeczy i będzie wyrzucać mnie z domu, to ja nie chcę
wiedzieć, co zrobi, gdy bardziej się pokłócimy. Mogę znaleźć
kogoś innego, dzięki.
-Bardzo
uparta.- Justin pokręcił głową.
-Nie
jestem uparta, jestem po prostu inteligentna. To byłoby głupie,
wrócić do kogoś z tak dużym temperamentem, który wyrzuca mnie z
domu, gdy się z nim nie zgadzam.
-JT
jest dobrym człowiekiem.
-Jestem
pewna, że jest.- Willow wzruszyła ramionami- Ale mam zamiar znaleźć
kogoś innego.
-Dobrze
dla ciebie.- Emma kiwnęła głową- Ty kierujesz swoim życiem.
-Moc
dziewczyn.- żartobliwie uderzyłam pięścią w powietrze,
sprawiając, że Willow i Emma zachichotały.
-Odpoczywaj.-
mama strzeliła we mnie matczynym spojrzeniem w stylu 'rób, tak, jak
mówię albo umrzyj.'
-Upewnię
się, że będzie odpoczywać.- Justin zapewnił ją.
-Dziękuję.-
uśmiechnęła się do niego i odwróciła się na piętach, idąc do
swojego pokoju i zamykając za sobą drzwi.
-Dobrze
chorowitku, powinniśmy pozwolić ci spać?- Emma zapytała.
Potrząsnęłam
głową- Nie, ja chcę być z wami.
-Możesz
spać, jeśli chcesz.- Willow zapewniła.
Justin
zaczął wstawać, szybko chwyciłam go z rękę- Nie wychodź.
-Dobrze
kochanie.- zaśmiał się, siadając, Emma i Willow usiadły wygodnie
na krzesłach w pokoju.
-Jak
to możliwe?- Justin zapytał i patrzył na mnie w milczeniu przez
kilka sekund..
-Co?-
natychmiast zaczęłam czuć się skrępowana.
-Jak
to możliwe, że ktoś, nadal wygląda pięknie nawet, kiedy jest
chory?
Czułam
rumieniec na policzkach i zachichotałam.
-O
mój Boże, to brzmi tak, Jakby Justin wkroczył do powieści
Nicholasa Sparka.
-Kto
by pomyślał, że chłopak z Bronx może być romantyczny.
-Chciałabym
cię pocałować, ale nie chcę cię zarazić.
-Pieprzyć
to.- Justin, cmoknął mnie w usta, uśmiechnął się do mnie i
wrócił obok mnie do swojej pozycji.
________________________________________________________________
*-
w Polsce to około 38 stopni.
czytasz=komentujesz
Kilka
osób pisało do nas, że nie mogą dodać komentarza. Nie wiemy, dlaczego tak się stało.
Coś
musiało się popsuć.
Kontakt:
Miłych
wakacji xo
Po prostu idealny nic dodać, nic ująć :* :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńdjoooiergjorgjo świetny bardzo ♥
OdpowiedzUsuńboję się jakie ten debil dał zadanie dla Justina:(
Justin i Saige są zdecydowanie za słodcy! hahah ♥
czekam na następny :)
@gooddreamtrip
Mam nadzieję że Justin jakoś wyplącze się z tego gangu :)
OdpowiedzUsuńSaige i Justin są tacy słodcy <3
Świetny :) Czekam nn <3
OdpowiedzUsuń~heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com
Justin jest taki słodki ;) coś mi się wydaje, że ten gang nie wróży nic dobrego ;c Dziękuje i czekam na nn...
OdpowiedzUsuńkocham to koncowka wymiata
OdpowiedzUsuńOjej jacy slodcy jak ja ich kocham <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze justin nie wstapi do gangu i nie odwali czegos
@believeyoucanx3
Mega slodkie <3 ciekawe jakie zadanie dostal Justin..
OdpowiedzUsuńWspaniały *-* boję się o Justina:(
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
@sweetyofbieber
czekam na następny
OdpowiedzUsuńCzekam na nn x
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny! Justin jaki słodki<3 nie mogę się doczekać następnego! :) xoxo
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu czytam tego bloga jest super kocham go:3
OdpowiedzUsuńJej jaki słodki Justin <3
OdpowiedzUsuńŚWIETNY <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) @ GomezDylan26
OdpowiedzUsuńgenialny <3 nic dodać nic ująć. Kocham to FF :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
czekam na next!
zapraszam również do siebie na kolejny rozdział http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/2014/07/3.html
Cudoo < 3 Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper rodział :) czekam na next :D @Mistletoe_Swag
OdpowiedzUsuńBoski rozdział :D nie mogę sie doczekac następnego xd @Rebellinous
OdpowiedzUsuńTo takie hfguerdhgu>>>>
OdpowiedzUsuńfajny rozdział :D szczerze nawet humor mi się poprawił <3
OdpowiedzUsuńsuper rozdział xd
OdpowiedzUsuńBoskiii , czekam na nn <3333333333
OdpowiedzUsuńBoże. To jest takie świetne. ♥♥ ciekawe jakie Justin dostał zadanie "specjalne".
OdpowiedzUsuńKocham <3 Ciekawa jestem co z tym zadaniem dla JUSA. :C Oby nic co zrani Saige:/
OdpowiedzUsuń