poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 30

Miłego czytania!
Notka pod rozdziałem!

Jak on mógł mi to zrobić?

Saige Cameron's POV

“At the same time I wanna hug you, I wanna wrap my hands around your neck. You’re an asshole, but I love you. You make me so mad I ask myself why I’m still here, or where could I go? You’re the only love I’ve ever known. But I hate you, I really hate so much I think it must be true love, true love. It must be true love. Nothin’ else can break my heart but true love,”- piosenka Pink brzmiała sali balowej w hotelu na przyjęciu ukończenia liceum. Siedziałam przy okrągłym stole, stukając po nim palcami, myśląc o Justinie.

Dlaczego do cholery nie przyszedł? Czy on nie wie, że ten dzień jest dla mnie ważny? Co za kutas.

-Hej.- Jazmyn podeszła do mojego stolika, siadając na fotelu naprzeciwko mnie.- Dlaczego wyglądasz na rozczarowaną? Właśnie skończyłaś liceum na litość boską, powinnaś być na parkiecie i tweerkować jak Miley Cyrus.

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową- Myślę, że jestem tylko trochę zdenerwowana, twój brat zdecydował, że się tutaj nie pojawi. Ten dzień wiele dla mnie znaczy i boli mnie, że nie obchodzi go to, żeby nie widzieć jak odbieram mój dyplom, wiesz?
Wzruszyła ramionami- Znam Justina całe życie i wiem, że jest jednym z największych dupków, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jego ukończenie liceum było do dupy, może nie rozumie, że dla dziewczyny z Brooklinu to wiele znaczy.- wzruszyła.
-Myślę, że masz rację.- przegryzłam wargę- Chcę tylko, żeby przyszedł tu świętować razem ze mną.
-Zadzwoń do niego.- zasugerowała- Pójdę spędzić trochę czasu z Joshem,, zostawię cię, żebyś z nim porozmawiała.
-Ok.

Jazmyn wstała i poszła do miejsca, gdzie Josh czekał na nią i udali się na środek parkietu, sprawiając, że straciłam ich z oczu. Chwyciłam telefon z mojej torebki i wpisałam numer Justina. Przyłożyłam telefon do ucha.

-Przepraszamy, wybrany numer został odłączony.

Moje oczy rozszerzyły się, rozłączyłam się, to nie może być prawda. Weszłam w kontakty i nacisnęłam na nazwisko Justina, może źle wybrałam numer. Uśmiechnęłam się i ponownie przycisnęłam telefon do ucha.

-Przepraszamy, wybrany numer został odłączony.

-Co jest?- odsunęłam telefon z dala od mojego ucha i wpatrywałam się w zdjęcie kontaktu, dlaczego jego telefon został odłączony?

-Hej.- Jaxon podszedł razem z Jen, trzymając się za ręce. Poczułam cios w moim wnętrzu, chcąc, żeby Justin trzymał tak moją rękę.
-Hej.- odpowiedziałam smutno, trzymając oczy utkwione na stole.
-Co jest?- zapytała Jen, siadając.
-Justin....
-Och, ten dupek jest prawdopodobnie w domu, pijąc piwo albo coś.- Jaxon zachichotał.
Spojrzałam ja niego, czując gulę w gardle- Jego telefon został odłączony Jaxon.
Jego oczy rozszerzyły się- Co? Gdzie on jest?
-Nie wiem.- wykrztusiłam, ocierając łzy, które wypłynęły.
-Dobra, jestem pewna, że wszystko w porządku.- Jen wyciągnęła rękę, kładąc ją na moją w przyjazny sposób- Jestem pewna, że on po prostu zapomniał zapłacić rachunki czy coś.
-Mama i tata płacą rachunki za telefon, jeśli mój telefon działa, jego też powinien.
Chwyciłam telefon, weszłam w kontakty i wybrałam połączenie do Jaxona. Przyłożyłam telefon do ucha. Dźwięk dzwonka w kieszeni Jaxona sprawił, że moje serce rozbiło się na tysiące kawałków.

-Dlaczego jego telefon jest odłączony? Co, jeżeli on ma kłopoty?- mój głos załamał się, kiedy wstałam- Muszę go znaleźć.
-Czekaj, Saige.- Jaxon zawołał mnie, kiedy wybiegłam z budynku, nie troszcząc się o to, że miałam białą, rozłożystą sukienkę i obcasy.

Zatrzymałam się w drzwiach, zdjęłam buty, wrzucając je do samochodu mojej mamy i zaczęłam biegnąć, wiedząc, że musiałam udać się na Bronx.

Jestem szalona? Zdecydowanie.

-Justin.- krzyknęłam, nie uwzględniając faktu, że wciąż byłam w Brooklinie i nie było mowy, żeby on tutaj był. Czułam, że deszcz zaczyna spadać na moją skórę, nie przejmując się, kiedy zmienił się w mżawkę.

-Justin!- spróbowałam ponownie, pobiegłam do metra, wiedząc, że prawdopodobnie wyglądałam dziwnie. Jestem dziewczyną z mokrymi włosami i w białej sukience, która teraz była cała mokra, nie wspominając o tym, że byłam na boso i teraz moje stopy były brudne, a łzy spływały po mojej twarzy. Rozejrzałam się. Jedynymi ludźmi tutaj byliśmy ja i bezdomny z podartymi ubraniami i z długą, siwą brodą.

Westchnęłam i usiadłam, opierając się na jednej z ławek, zakrywając twarz moimi rękami i szlochałam.

Justin Bieber's POV

Wieczorem mój samolot wylądował w Ontario. Nie byłem zachwycony, chwyciłem moją torbę podręczną i wyszedłem z samolotu, zadowolony, że nie miałem do czynienia się odbiorem bagażu i idiotami wokół tego. Sprawdziłem mój nowy telefon, który dał mi Darrel, zanim wsiadłem do samolotu, jeszcze bardziej zdenerwowany, że Saige nie ma mojego nowego numeru. Ja znałem jej numer na pamięć, ale jeżeli zadzwoniłbym do niej, obawiałbym się, że krzyczałaby na mnie i nie chciałbym, żeby to było ostatnie wspomnienie z nią. Chciałbym, aby ostatnim wspomnieniem był jej uśmiech. Powinienem jej powiedzieć, że odchodzę. Westchnąłem i wszedłem w wiadomości, znajdując jedną od Darrela, to prawdopodobnie jedyna osoba, która ma mój numer.

Darrel: Spencer czeka na ciebie przy odbiorze bagażu. Powiedziałem jej, aby zrobiła jakiś plakat z twoim imieniem.

Przewróciłem oczami, zirytowany przez to specjalne traktowanie, które daje mi teraz, próbując zrekompensować fakt, że kazał mi odejść od dziewczyny, z którą chciałem się ustatkować i którą prawdopodobnie nigdy nie zobaczę.

Rozejrzałem się, napotykając oczy blondynki, drobnej dziewczyny, ubranej w parę czarnych legginsów, biały sweter i czarne buty bojowe. Trzymała duży plakat, na którym było napisane czarnym markerem „BIEBER”.
Myślę, że to była Spencer. Darrel na pewno umiał wybierać, ona była atrakcyjna. Uśmiechnąłem się fałszywie i podszedłem do niej.

-Justin?- spojrzała na mnie od stóp do głów.

Skinąłem głową- To ja.
-Świetnie, jestem Spencer Flores.
-Justin Bieber.- wyciągnąłem rękę, którą chętnie uścisnęła.

-Chodź za mną na zewnątrz i zabiorę cię do domu, w którym wszyscy mieszkamy.
Wzruszyłem ramionami- W porządku, brzmi, jak dobry plan.

Saige Cameron's POV

Metro w końcu zatrzymało się w Bronx, wyszłam z niego i natychmiast zaczęłam biec w kierunku domu Justina.

-Justin!- krzyczałam wokół, zdobywając dziwne spojrzenia od ludzi. Nie obchodziło mnie to, martwiłam się o niego. Co, jeżeli Mikey dostał się do niego? Mógł uciec z więzienia i pójść od Justina.

-Saige?
Odwróciłam się i zobaczyłam Austina, stojącego przy restauracji- Co się stało?
-Ja...- rozejrzałam się dookoła, czując łzy w moich oczach- Nic.- przebiegłam ręką po moich przemoczonych włosach.
-Czy nie jest dzisiaj odbiór dyplomów? Co ty tutaj robisz...stając w środku ulewy?
-Nic.
-Chcesz iść do mnie?
-Czy możemy zamiast tego iść do mnie.....Muszę coś wziąć.
-Pewnie.- otworzył parasol, pozwalając mi go użyć- Chodź.- chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec, a deszcz spadał na nas. Chciałam upaść na chodnik i płakać przez resztę mojego życia. Gdzie był Justin? Dlaczego jego telefon został odłączony? Czy był ranny?

Austin i ja w końcu wróciliśmy do mieszkania, weszłam do mojej sypialni i natychmiast zmieniłam moje mokre ubrania. Założyłam parę spodni dresowych, T-shirt i związałam moje mokre włosy w kucyk, obwiązując bandaną dookoła mojej głowy, i wróciłam powrotem do kuchni.

-Więc, wyjaśnisz mi co się stało?- Austin zapytał, przerzucając kanały w moim telewizorze.
-Ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, dobrze, Austin?
-Dobrze.- wzruszył ramionami- Czy jest coś, co mogę zrobić, aby cię pocieszyć?
-Nie.- potrząsnęłam głową- Ja po prostu muszę porozmawiać z Justinem.

Przerwało mi głośne pukanie do drzwi, które sprawiło, że podskoczyłam.

-O mój Boże, może to on.- odpowiedziałam sennie i podeszłam do drzwi, otwierając je. JT stał przed nimi.

-Hej.- wydawał się bez tchu- Widziałem jak płaczesz i pomyślałem że potrzebujesz przyjaciela.- jego oczy przeskoczyły na Austina- Och....Ja nie chciałem.
Zignorowałam go i pociągnęłam JT do uścisku- JT.
Zaśmiał się- Hej Saige, dlaczego płaczesz?
Puściłam go- Widziałeś Justina? Jego telefon został odłączony, nie mogę go nigdzie znaleźć.
-Och.- JT spuścił oczy na podłogę.
-Co?- uniosłam brew.
-Justin...wyjechał.
-Gdzie on jest?- wydyszałam.
-On odszedł na dobre...Saige.

I wtedy czułam, że cały mój świat się zawala.

Justin Bieber's POV

Spencer i ja poszliśmy tej nocy do baru. Jej pomysłem było, że muszę się upić, aby zapomnieć o wszystkich sprawach, przez które miałem smutek w oczach.

-Więc, przez Darrela musiałem ją opuścić.
-Nigdy więcej jej nie zobaczysz?- zapytała Spencer, popijając z jej szklanki fioletową ciecz.
-Nope.- pyknąłem p, wypiłem moją szkocką i odłożyłem pustą szklankę.
-To jest do bani.- Spencer skinęła głową, jej mowa była nieco niewyraźna przez alkohol.
-Wiesz, dzisiaj ukończyła liceum.- zaśmiałem się gorzko- Powinienem być na jej zakończeniu, wspierać ją, lecz jestem tutaj, zapijam moje smutki w jakimś przypadkowym barze i marudzę jak dziecko.
Spencer posłała mi smutne spojrzenie- Przykro mi, Justin.
-To nie jest twoja wina.- spojrzałem na barmana- Tym razem proszę czystą wódkę. Chcę poczuć palenie.
Mężczyzna zaśmiał się- Dorzucę trochę coca-coli, dzieciaku, nie chcesz czystej wódki.
-Cokolwiek.- westchnąłem.
-Wiesz, jestem pewna, że są inne ryby w morzu dla ciebie, Justin. Nie musisz być uwieszony na jednej dziewczynie na zawsze.- Spencer odpowiedziała.
-Ona nie jest tylko dziewczyną.- zmarszczyłem brwi, pijąc tak szybko, jak barman postawił ją na stole.

-Kim ona była? Powiedz mi więcej.
-Miłością mojego życia?- chciało mi się płakać, jak dziecku. Tęskniłem za Saige, nie było wątpliwości.
-Próbowałeś do niej zadzwonić?
-Nie.- wziąłem łyk- Darrel powiedział, że nie mogę.
-No cóż, Darrela tutaj nie ma...Jestem pewna, że możesz.
-On sprawdza mój telefon przez internet, wiesz, że może to robić.- wypuściłem kolejny gorzki śmiech- To wszystko jest popieprzone....
-Znajdziesz kogoś innego, Justin, obiecuję.- Spencer położyła rękę na moim ramieniu, pozwalając zatrzymać ją trochę dłużej, niż powinna. Ale z jakiegoś powodu, nie miałem nic przeciwko.

Saige Cameron's POV

Leżałam na ziemi, w kałuży własnego współczucia i łez, krzycząc imię Justina. Jak on mógł mi to zrobić? Myślałam, że wszystko będzie dobrze....ale on po prostu uciekł, jak tchórz.

-Dlaczego?- krzyczałam i waliłam pięścią w podłogę, jak dziecko, ale nie obchodziło mnie to. Miłość mojego życia- tak myślałam- właśnie opuściła mnie, nawet bez pożegnania czy czegokolwiek.

Spojrzałam na JT- Dlaczego nie przyszedł mi niczego powiedzieć?
-Nie wiem.- JT odpowiedział szeptem- On po prostu odszedł.
-Gdzie on jest?
-Nie mogę ci powiedzieć.

Wstałam, popychając JT na ścianę, przykładając mój łokieć do jego klatki piersiowej- Kurwa, powiedz mi, JT albo poprowadzę łokieć na twoje serce!
-Woah.- Austin odciągnął mnie od JT- Uspokój się, Saige.
-Ja mam się uspokoić? On ukrywa to, gdzie jest Justin!
-To dla twojego bezpieczeństwa!- JT krzyczał na mnie- Nie możesz wiedzieć gdzie on jest!

Czułam, że moje kolana załamują się, tym razem Austin załapał mnie, wpadłam na jego brzuch i szlochałam.

-To nie może być prawda.- płakałam.
-Shh.- Austin uciszył mnie, pocierając moje plecy w kojący sposób- Jest w porządku, kochanie.
-To po prostu niesprawiedliwe! Ja chcę Justina!
-Wiem, ale w morzu jest wiele ryb.
-Nie obchodzi mnie to! Justin jest moją Nemo!
-To słodkie...- JT pochwalił.

-Zamknij się,- warknęłam, odwracając się do niego.

-Jeśli wiedziałabyś gdzie on jest, umarłabyś, Saige, powinnaś mi dziękować!

Nie wiadomo skąd, drzwi otworzyły się i mężczyzna, ubrany na czarno, wyciągnął broń i wystrzelił. Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, że osoba, którą mieli na celu upadła na ziemię.

-Nie!

-Cholera...- krzyknął- Biebera tutaj nie ma, zastrzeliłem złego człowieka!
-Po prostu idź, nie mamy czasu na przeprosiny!- inny mężczyzna krzyknął z korytarza i dwóch innych opuściło moje mieszkanie. Krzyczałam, kiedy kałuża krwi formowała się na mojej kuchennej podłodze w otoczeniu jego ciała.

~.~

Trzy dni później weszłam do kościoła ubrana w czarną sukienkę i czarny sweter, moje włosy były związane w niechlujnego koka. Nie mogłam uwierzyć, że byłam świadkiem morderstwa, zwłaszcza, gdy ta osoba chciała zabić, kogoś, kogo bardzo chciałam ujrzeć jeszcze raz.  
Usiadłam w pierwszym rzędzie obok Willow i Emmy. Willow szlochała, a Emma ocierała jej łzy.
Proboszcz podszedł do mównicy i włączył mikrofon, wszyscy zamilkli i zaczął się pogrzeb.

-Zebraliśmy się tutaj, aby uczcić życie i odejście Jacoba Travisa Withersa lub lepiej znanego jako JT Withers.

Na wspomnienie jego nazwiska i zdanie „życie i odejście” sprawiło, że natychmiast się rozpłakałam. Willow przytuliła mnie do siebie, a Emma podała mi chusteczkę.

Nie mogłam uwierzyć w to wszystko co się dzieje.

Justin ucieka.
JT zostaje postrzelony i zamordowany.
Pogrzeb JT.

Wszystko dzieje się w tym samym tygodniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Marię po drugiej stronie kaplicy w pierwszym rzędzie.Szlochała. Ona właśnie straciła JT, właśnie wtedy, kiedy myślała, że wszystko między nimi będzie dobrze. 
-Nie.- ciągle krzyczała, proboszcz ignorował ją i kontynuował.

-Teraz, kilka słów powie jedna z przyjaciółek JT, Saige Cameron.
W przeciwieństwie do innych przemówień, nie było oklasków, kiedy wstałam i podeszłam do mównicy.

-Dzień dobry.- odchrząknęłam- Nazywam się Saige Cameron, byłam w tym samym pomieszczeniu, w nocy, kiedy JT został postrzelony i zamordowany.
Widziałam ból na twarzach ludzi, szukałam Justina wśród tłumu. On nawet nie pojawił się na pogrzebie swojego najlepszego przyjaciela.

-Tej nocy ukończyłam liceum i na „after party” otrzymałam złe wieści. Biegłam całą drogę z Brooklinu do domu na Bronxie w ulewnym deszczu i szlochałam. JT był dobrym przyjacielem, przyszedł do mojego mieszkania, kiedy zobaczył, że wróciłam, aby sprawdzić czy wszystko w porządku.. Gdy JT tam dotarł...- czułam duży guzek w gardle, przełknęłam go i ponownie spróbowałam kontynuować mowę, wiedząc, że muszę być silna, przynajmniej po końca mojej przemowy.

-Gdy JT tam dotarł, zauważyłam, że ukrywa przede mną miejsce pobytu osoby, która odeszła i której szukałam. Byłam zła. Przycisnęłam go do ściany.- szloch opuścił moje gardło, ale szybko przełknęłam gulę- Austin oderwał mnie od niego i w mgnieniu oka ktoś przyszedł i ….strzelił do niego.- płakałam, ocierając łzy, mój głos brzmiał zabawnie z powodu płakania- To wszystko stało się tak szybko, mężczyzna miał na sobie kominiarkę, nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Żałuję, że go nie widziałam. Wiem, że to, co wydarzyło się w moim mieszkaniu będzie mnie zawsze prześladować, ale bardziej będzie mnie prześladować wiedza, że moje ostatnie słowa do JT były wypowiedziane z nienawiści.- płakałam- Tak bardzo cię przepraszam, JT, lataj wysoko....- spojrzałam w sufit i wróciłam na moje miejsce między Emmą, a Willow, przytulając się do nich.

-To było wspaniałe przemówienie.- Emma pochwaliła.
-Dziękuję.- odpowiedziałam monotonnym głosem, Maria podeszła powiedzieć jej mowę. Walczyła z nią, zatrzymując się do dziesięć sekund, aby się nie załamać i rozpłakać. Czułam się tak źle dla niej, facet, którego kochała, został zabrany z tej ziemi i ani ona, ani nikt inny nie może nic z tym zrobić. To nawet nie miał być on. Chciałabym tylko, żeby kula trafiła we mnie, a nie w JT.

Westchnęłam- Mam nadzieję, że później wszystko będzie dobrze.
-Z czasem będzie lepiej.- Emma kiwnęła głową.


-Wszystko.- Willow odpowiedziała z naciskiem.
___________________________________________________

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

#RipJT

Dziękujemy wam każdemu z osobna za komentarze i wyświetlenia.

Część druga pojawi się prawdopodobnie pod koniec września/na początku października :)

Wchodźcie na aska lub w hasztag na twitterze #FropPL, ponieważ tam mogą się pojawić informacje w sprawie dokładnej daty pojawienia się pierwszego rozdziału II części.

Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami do końca opowiadania.
Prosimy o komentarze, chcemy znać waszą opinię. Chcemy wiedzieć czy rozdział wam się podobał czy może nie :)
Jest 65 obserwujących, więc miło by było, gdybyście napisali chociaż jedno słowo, bo my tłumaczymy to do was :)

Natalia&Ola xxx

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 29

"Love will remember you, and love will remember me."

Miłego czytania xx

Saige Cameron’s POV

- Hej skarbie, to ja. Um, dzwonię by powiedzieć, że kocham Cię bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mocno. Chcę byś wiedziała, że jesteś moją księżniczką...jesteś warta całej miłości świata. Jesteś miłością mojego życia - odtwarzałam wiadomość od Justina na poczcie głosowej pewnie setki razy, siedząc w nocy w moim pokoju, łzy spływały mi z policzków. Wyłączyłam telefon, zirytowana faktem, że wszystko było skomplikowane, wzięłam zeszyt spod mojego łóżka i otworzyłam na pustej stronie. Chwyciłam piórko, gdy nagle poczułam wenę, by napisać piosenkę. Nie czułam tego odkąd wyprowadziłam się z Brooklynu, gdzie pisałam piosenki przez cały czas, ale odkąd przeprowadziłam się na Bronx po prostu nie miałam na to ochoty.

"LOVE WILL REMEMBER" nabazgrałam na górze kartki dużymi literami.

"Now’s all we got, and time can’t be bought.
I know it inside my heart, forever will forever be ours.
Even if we tried to forget, love will remember."

- Tak - przytaknęłam - To jest dobre.
Kontynuowałam pisanie tekstu, który wpadł mi do głowy, starając się stworzyć melodię, śpiewając głośno słowa.
- Love will remember you, and love will remember me - wymamrotałam śpiewnym głosem.
Zadzwonił mój telefon, sprawiając, że podskoczyłam i dźwięk wyciągnął mnie z transu. Odłożyłam zeszyt, chwyciłam telefon i spojrzałam na ekran.

Połączenie przychodzące: Justin Bieber.

Przewróciłam oczami - Zostaw mnie w spokoju - wymamrotałam do telefonu, decydując się go zignorować. W ciągu kilku sekund zadzwonił ponownie.
- O mój Boże - przewróciłam oczami, przyciągając telefon do ucha.
- Co, Justin?
- Tęsknię za Tobą - wychrypiał - Skarbie, proszę wybacz mi.
- Przestań dzwonić do mnie co pięć sekund to może to zrobię - syknęłam.
- Saige - zniżył ton do szeptu - Proszę nie bądź taka.
- Po prostu... zostaw mnie w spokoju, okej? Przyjdę do Ciebie, kiedy będę chciała porozmawiać. Albo może jestem zbyt zajęta, będąc dziwką - syknęłam, wspominając obelgę, którą nazwał mnie na imprezie na oczach wszystkich.
- Nie chciałem Cię tak nazwać... Dobra, po prostu zadzwoń do mnie kiedyś - zrezygnował, kończąc rozmowę. Westchnęłam, spojrzałam na telefon i rzuciłam nim, chwytając ponownie zeszyt.

Justin Bieber’s POV

- Nowa praca dla Ciebie, Bieber - Darrel spojrzał na mnie.
Przewróciłem oczami - Sądzę, że już nikogo więcej nie zabiję.
- Nie, musisz pojechać do bazy w Stratford.
Wytrzeszczyłem oczy - Nie mogę opuścić Bronx.
- Jest dziewczyna, z którą się tam spotkasz, ma na imię Spencer. Wygląda na niewinną, ale jest jedną z naszych tajnych broni. Jestem pewny, że poczujesz się tam jak w domu - Darrel uśmiechnął się.
- Jestem zajęty - zmrużyłem oczy.
- Słyszałem od JT, że ty i twoja suka się pokłóciliście, więc po prostu porzuć jej tyłek i udaj się do Stratford. To naprawdę nie jest wielka sprawa, Justin. Wysyłam cię z dala od twoich wszystkich problemów, powinieneś mi dziękować.
- Nie zamierzam tego zrobić - zdecydowałem.
- Justin, nie masz nic do powiedzenia. Masz dwadzieścia cztery godziny na wydostanie się  z Nowego Jorku i udanie się do Stratford albo zabiję ciebie i twoją dziewczynę. Naprawdę, zabiję ją, jeśli nie pojedziesz.
- Pieprz się.
- Yeah, cokolwiek, tylko jedź.

~.~

Siedziałem w mojej sypialni, kiedy spakowałem już wszystkie moje ubrania do dużej torby. Jak mam powiedzieć o tym rodzicom? Czy powinienem powiedzieć cokolwiek? Wzrokiem napotkałem ramkę na zdjęcia. Wewnątrz niej była fotografia moja i Saige. Wstałem i podszedłem do niej. Przyciągając ją blisko, czułem jak ból w moim sercu rośnie, wiedząc, że Saige mi jeszcze nie wybaczyła, a ja muszę ją zostawić.
- Robię to by Cię chronić - dotknąłem kciukiem twarzy Saige na zdjęciu. Mały uśmiech gościł na jej różowych ustach. Byłem obok niej. Oboje parzyliśmy w aparat.
Westchnąłem i przytuliłem ramkę. To ona jest tą, za którą będę tęsknić najbardziej.
Ostrożnie wysunąłem zdjęcie z ramki i wrzuciłem je do torby podróżnej, biorąc jeszcze jedno zdjęcie rodzinne. Rzuciłem ramkę przez ramię i otworzyłem drzwi. Na szczęście był środek nocy, więc cała moja rodzina jeszcze spała.
- Robię to dla waszego dobra - pomyślałem na głos i wyruszyłem do drzwi, upewniając się, że zamknąłem je cicho i zbiegłem schodami na dół do holu. Na zewnątrz był zaparkowany samochód, Maria była kierowcą, a JT wyskoczył z siedzenia pasażera.
- Pozostań bezpieczny, bracie i utrzymuj w bezpieczeństwie moją dziewczynę - przytulił mnie po przyjacielsku, a Maria pocałowała mnie w policzek.

JT i ja wsiedliśmy do samochodu, Maria ruszyła i udaliśmy się w drogę na lotnisko.
- Cholera, Maria, starasz się nas zabić? - zapytałem, kiedy kręciła się wokół samochodów.
- Może to by było o wiele szybsze, niż kiedy Darrel ostatecznie złamie nas i spróbuje nas wszystkich zabić.
- To nie jest zabawne, kochanie - JT spojrzał na nią.
- Sorry - przeprosiła.

Saige Cameron’s POV

Patrzyłam na siebie w lustrze, ubrana w strój akademicki. Nie mogłam uwierzyć, że to już maj i moje życie licealne się skończyło. Moja matka jakoś przekonała komisję w szkole na Brooklynie, by pozwolili mi skończyć moje stare liceum. Miałam na sobie rdzawoczerwony strój akademicki ze złotymi akcentami.
- Jesteś gotowa? - moja mama pojawiła się w drzwiach pokoju hotelowego, na szczęście zaoszczędziliśmy trochę pieniędzy i mogliśmy go wynająć.
 Skinęłam głową - Tak myślę.
- Jestem z ciebie taka dumna.
Jedyne o czym myślałam to to, że chciałam by Justin mógł mnie zobaczyć. Nadal byliśmy pokłóceni i od tamtej nocy do niego nie oddzwoniłam, a on też nie próbował się ze mną skontaktować.
- Dziękuję mamo - uśmiechnęłam się.
- Willow i Emma czekają na ciebie na dole - machnęła ręką bym za nią podążyła. Uśmiechnęłam się, poszłam za nią i weszłyśmy do windy. Mama wcisnęła guziczek, gdy Toby i Seneca się wcisnęli. Toby był ubrany tak jak ja, a Seneca miała na sobie prostą, białą, dopasowaną sukienkę, ale na niej wyglądała tak jakby właśnie przechodziła po wybiegu w Paryżu.
- Jestem taka podekscytowana - Seneca uśmiechnęła się - Moje ukończenie liceum było do bani, nigdy nie byłam na takim zakończeniu w szkole prywatnej.
- Są takie jak inne - moja mama wzruszyła ramionami.
- Minus fantazyjne żyrandole i wszystkie napoje, które prawdopodobnie kosztowały więcej niż samochód.
Mama zachichotała - To prawda.
- Cholera, to będzie przyjemne - Seneca upewniła się, by trochę ocenzurować swoje słowa przed moją mamą.
Drzwi ponownie się otworzyły i weszliśmy do lobby. Natychmiast dostrzegłam każdego, kto siedział i czekał na nas. Emma i Willow były ubrane tak jak ja i Toby, siedziały na kanapie i rozmawiały o czymś, a ich rodzice obserwowali dzieła sztuki na ścianach fantazyjnego hotelu. Pattie siedziała na kanapie razem z Jeremym, ubrana w czerwoną sukienkę, dzięki której wyglądała jak super modelka, Jeremy miał na sobie smoking i dopasowany do sukienki Pattie czerwony krawat. Jazmyn była ubrana w kwiecistą sukienkę, Josh, który przyszedł z nią, włożył prostą, białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami i czarne spodnie. Jaxon założył podobny strój, ale jego koszula miała cienkie, niebieskie pasy. Jen siedziała obok niego ubrana w niebieską sukienkę, a włosy miała związane w niechlujnego koka.
- Gdzie jest Justin? - zapytałam moją mamę.
- Pattie powiedziała, że nie był w domu i nie mieli czasu, by na niego czekać, ale jestem pewna, że się pokaże - potarła moje ramię.
- Być może - skinęłam głową i podeszłam do Willow i Emmy.
- Yeah, słyszałaś, że pojawi się nowy film z Rickym Sacara? - Willow uśmiechnęła się - To film akcji, a jego ukochaną najwyraźniej będzie Megan Fox.
- Szczęściara! - Emma zachichotała - To, co  moglibyśmy robić, gdybyśmy zostali sami w pokoju... - fantazjowała.
- Wiem to - przyłączyłam się do rozmowy - On jest gorący - uśmiechnęłam się. Ricky Sacara był bez wątpienie moim ulubionym aktorem. On, niezwykle atrakcyjny i mój wiek to tylko wisienka na torcie.
- Powinnyśmy iść na premierę w kinie w piątek o północy - Willow zaproponowała.
Emma skinęła głową - Powinnyśmy, widziałam zwiastun i był niesamowity.
- Wszystko z Rickym Sacara wygląda niesamowicie - uśmiechnęłam się.
- Tu mnie masz - Emma zachichotała.
- Plotki o gwiazdach? - Toby domyślił się, kiedy podszedł do nas.
- Oczywiście, nie znasz nas? - Willow zaśmiała się - Kochamy rozmawiać o celebrytach.
- Zwłaszcza gdy tym celebrytą jest Ricky Sacara.
- Mmm - oblizałam usta - On jest gorącym towarem.
- Jeśli nadal będziecie mówić o nim, będę zmuszony, by wyznać wam moje fantazje o Katy Perry - Toby powiedział.
- Przestań! - Emma zmarszczyła brwi - Kocham Katy Perry i nie chcę zburzyć mojego wyobrażenia przez twoje perwersyjne myśli.
- Nie strasz biednej dziewczyny - Seneca roześmiała się, obejmując ramieniem Toby'ego. On uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
- Postaram się, kochanie.
- Grzeczny chłopak - cmoknęła go w usta i dołączyli się do rozmowy Pattie i mojej mamy.
- Więc, kto jest gotowy, by wydostać się z tej suki, która nazywa się liceum? - Emma zapytała.
Obie z Willow podniosłyśmy ręce, krzycząc razem 'Nareszcie!'
- Jestem taka podekscytowaną, że kończysz szkołę razem z nami. Uczęszczałaś do tego liceum przez trzy lata i nie czułabym się dobrze, rzucając czapki w powietrze bez ciebie - Willow uśmiechnęła się do mnie.
- To prawda - Emma się zgodziła - Nasz dyrektor podjął inteligentną decyzję.
- Prawdopodobnie jedyną w swoim życiu - zachichotałam - Zazwyczaj jest dupkiem.
- Chyba, że jest frajerem tylko dla Cameronów.
Wzruszyłam ramionami - Może i tak.
- Okej, kochani to czas by udać się do szkoły - moja mama i rodzice Willow i Emmy podeszli do nas.
- Możemy jechać razem? - zrobiłam minę szczeniaczka.
Westchnęła - Dobrze, Willow i Emma mogą jechać z nami, jeśli ich rodzice się zgodzą. Może chcą zobaczyć swoje dzieci przed zakończeniem.
- Ja się zgadzam - Pani Rosetta uśmiechnęła się, jej nowojorski akcent był jeszcze silniejszy niż ostatnio.
- Tak, Willow też może. Potem wszyscy mamy imprezę, więc będę mogła ją wyściskać i ucałować - Pani Anthony zażartowała, gdy podeszła siostra Willow.
- Powodzenia, nie potknij się! - Katy przytuliła siostrę, przesyłając jej typowe, sarkastyczne życzenia.
- Dzięki, mały smrodku - Willow potargała włosy Katy.
- Nie - Katy jęknęła, natychmiast wyciągając lusterko i zaczęła poprawiać włosy - Były doskonale ułożone!
- Pozwól, że zdradzę ci sekret, zawsze możesz zrobić to ponownie, Katy.
Katy przewróciła oczami na Willow, zanim podeszła do dużego lustra na ścianie i zaczęła ponownie układać włosy.
- Chodźcie dziewczyny albo naprawdę się spóźnimy.
Spojrzałam na Jazmyn, która stała kilka metrów od nas - Mogłabyś zadzwonić do Justina i upewnić się, że przyjdzie zanim wszystko się zacznie?
- Spróbuję, wcześniej nie odpowiadał... ale spróbuję.
Moje serce zamarło, skinęłam głową i podążyłam za rodziną, Emmą i Willow na zewnątrz do naszego samochodu, który już na nas czekał.
- Dziękuję Ci - mama uśmiechnęła się do mężczyzny, który trzymał drzwi.
- Nie ma problemy, proszę pani i gratuluję dzieci - uchylił kapelusz w naszą stronę, gdy wszyscy wsiedliśmy do furgonetki mamy. Toby i Seneca siedzieli z tyłu, Emma i Willow po środku, a ja usiadłam obok mamy na miejscu pasażera, kamerdyner wręczył mamie jej kluczki.
- Miłego dnia, proszę pani. Do zobaczenia wieczorem, gdy wrócicie - życzył, a moja mama pomachała do niego.
- Jestem taka podekscytowana, ale przyrzekłam sobie, że nie będę płakać, gdy będziecie blisko!
- Aww - Emma uśmiechnęła się do mojej matki - Pani Cameron, jest pani urocza!
- Więc, dziękuję Emmo, będę pamiętać ten komplement później, gdy będę szlochać na imprezie.
- O Boże - zaśmiałam się - Staraj się nie rozmazać makijażu.
Spojrzała na mnie - Myślisz, że jestem głupia? Nałożyłam dziś wodoodporny tusz.
- Sprytne posunięcie - Willow dołączyła do rozmowy.
- Wzięłam chusteczki dla pani - Seneca krzyknęła z tyłu.
- Dziękuję, jesteś dobrym towarzyszem na ukończenie liceum.
- Jestem pewna, że będzie pani więcej rozmawiać z Pattie i Jeremym niż ze mną, ale dziękuję - Seneca zarumieniła się.
- Toby - mama spojrzała na niego szybko.
- Tak, mamo?
- Nie pozwól Senece odejść...
- Co?
- Ona jest twoim stróżem, lubię ją.
Mogłam zobaczyć jak Seneca się zarumieniła, pocałowała Toby'ego w policzek i szepnęła mu coś do ucha, na co on uśmiechnął się szeroko i ją objął.
Przyjechaliśmy pod szkołę kilka minut później, moja mama zatrzymała się - Wy, dzieci wejdźcie już, Seneca i ja znajdziemy miejsce parkingowe i spotkamy się z Pattie i innymi.
- Okej, pa mamo, kocham cię.
- Ja też was kocham i jestem z was dumna.
Wszyscy wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do szkoły. Wszyscy absolwenci szli  korytarzem, w miejsce gdzie mieliśmy ustawić się w kolejce. Na szczęście byłam obok Emmy i Willow, ponieważ moja szkoła nie sadzała nas w porządku alfabetycznym. Toby usiadł z jego starymi znajomymi, Davisem i Marko.
- Zastanawiam się czy Justin przyjdzie.
- Prawdopodobnie tak - Willow zapewniła - I przeprosi cię za wszystkie gówna wyrządzone na imprezie zorganizowanej przez Jazmyn.
- Musisz usłyszeć piosenkę, jaką napisała o nim, jest niesamowita.
- Chyba lepiej brzmi przy fortepianie, a to domena Willow.
- Mogę pomóc - Willow skinęła głową - Nie ma sprawy.
Wzruszyłam ramionami - Możemy spróbować wieczorem u ciebie, jeśli chcesz całą naszą trójkę?
- Pewnie, po imprezie zapytam czy możecie u mnie nocować.
- Dobrze - Emma odpowiedziała podekscytowana.
- Może jeśli wszystko skończymy to wyślemy to Scooterowi i może mu się spodoba.
- To brzmi świetnie. Być może rzeczywiście rozwarze podpisanie z nami kontaktu po skończeniu liceum. Zadzwonię do niego wieczorem.
- Mam nadzieję, że tym razem nas nie wystawi.

~.~

“Emma Amelia Rosetta”

Kibice dopingowali Emmę, gdy szła na scenę. Uścisnęła dłoń naszego dyrektora, gdy on rzucił frędzlem jej czapki w inną stronę i wręczył jej dyplom. Mogłam wyczytać z ruchu jej ust, że podziękowała i zeszła ze sceny.

“Willow Katherine Anthony”

Ludzie krzyczeli na Willow, gdy szła po scenie, rzucając rękami z sukcesu, potrząsnęła rękę dyrektora, gdy dawał jej dyplom.
Rozejrzałam się po tłumie, rozpaczliwie szukając Justina, wiedząc, że jestem następna. Chciałam, żeby był tutaj i zobaczył ten moment w moim życiu, gdzie ostatecznie kończyłam tę piekielną dziurę, zwaną liceum.
Gdzie on jest?

“Saige Elizabeth Cameron”

Jeszcze raz rozejrzałam się i weszłam na scenę z uśmiechem.
- Zrobiłam to - powiedziałam, gdy zbliżałam się do dyrektora.
- Zrobiłaś to - zachichotał - Cieszę się, że jesteś z nami, Saige - wręczył mi dyplom i rzucił moim frędzlem.
- Dziękuję, też się cieszę - uśmiechnęłam się, zanim podeszłam do doradcy zawodowego.
- Jestem z ciebie dumna, gratulacje, Saige! - szepnęła mi do ucha.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się i zeszłam ze sceny.

~.~

Przepraszam za małe opóźnienie.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Zapraszam na The School Janitor, jest to naprawdę świetne opowiadanie, z ciekawą, oryginalną fabułą. Koniecznie zajrzyjcie!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 28

Chcę, żebyś zostawił mnie w spokoju.

Justin Bieber's POV

-Nie mogę uwierzyć, że prawie zostałbyś złapany.- Darrel przewrócił oczami- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak głupi to był błąd?- syknął.
-Wyluzuj, Darrel.- JT westchnął- Ratował swoją dziewczynę.
-Powinien po prostu pozwolić jej odejść! Jeśli ktoś ją porywa to, to nie jest nasz problem, tylko jej i policji.
-Słucham?- zadrwiłem- Więc, jeżeli moja dziewczyna zostanie porwana, ja nie powinienem szukać jej i chronić, jak dobry chłopak?

Darrel skinął głową- Cieszę się, że jesteśmy teraz po tej samej stronie, Justin. Teraz wróćmy do rzeczy.
Przewróciłem oczami- To jest cholernie głupie.
-Uważaj co mówisz.
Ugryzłem się w język, aby nie zareagować złośliwym komentarzem, kiedy Darrel zaczął dochodzenie, o tym jak wrócimy do ich gangu i jak głupi był, że zaufał Mikey'emu.
-Nie mogę uwierzyć, że był podwójnym agentem, szpiegował nas!
-Wiem.- JT kontynuował odpowiadanie, próbując pokazać mu, że przynajmniej go słuchamy.
-Więc, gdzie teraz jest twoja dziewczyna, Bieber?- Darrel spojrzał na mnie.
-Uh...na przyjęciu, które moja siostra przygotowała dla nas.- wzruszyłem ramionami.
Darrel zaśmiał się- A jak wydostałeś się z imprezy, która była dla ciebie zorganizowana?
Wzruszyłem ramionami- Powiedziałem, że jestem na koncercie Miley Cyrus.
-Czy ona chociaż teraz jest w Nowym Jorku?
-Jest w Brookinie. Sprawdziłem to, żeby brzmieć wiarygodnie.
-Dobra wymówka, Bieber. JT, twoi bliscy myślą, że gdzie jesteś?
-Jacy bliscy?- spojrzał na niego- Moja rodzina nie żyje.
-Dobra odpowiedź, teraz kontynuujmy.

~.~

Po zakończeniu z Darrelem, przyjechałem do domu, było prawdopodobnie koło dziewiątej. Słychać było muzykę w ogrodzie, wskazującą, że impreza wciąż trwa. Uśmiechnąłem się, szczęśliwy, że nie ominę całego przyjęcia. Poprawiłem mój strój, proste jeansy i T-shirt z twarzą Miley Cyrus, i wyszedłem do ogrodu.
-Wow, on się naprawdę pokazał.- Jazmyn była pierwszą, która mnie przywitała z wkurzonym tonem.
-Hej Jaz.- uśmiechnąłem się do niej ciepło, widząc faceta obok niej z ręką przewieszoną na jej ramionach.
-Kim ty kurwa jesteś?- warknąłem.
Wyciągnął wolną rękę do mnie- Joshua Montgomery, ale nazywaj mnie po prostu Josh.
Spojrzałem na jego rękę z obrzydzeniem- Albo nie będę cię nazywać w żaden sposób.

Josh uśmiechnął się i zwrócił do Jazmyn- To musi być twój brat, co?
Jazmyn przewróciła oczami- Niestety.
-Można powiedzieć, że jest wobec ciebie nadopiekuńczy.
-Cholera, dobre.- warknąłem.
-Spierdalaj, Justin.- Jazmyn przewróciła oczami.
-Co się z tobą dzieje?
-Porzuciłeś przyjęcie dla pieprzonego koncertu Miley Cyrus.- spojrzała- Czy ty jesteś dwunastoletnią dziewczynką, Justin?- zadrwiła- Ta impreza była dla uczczenia, że Saige wróciła bezpiecznie do domu, a ty olałeś to wszystko!
Przewróciłem oczami- Gdzie jest Saige?
-Tańczy z Austinem.
Moje serce zatrzymało się- Ona co?
-Kiedy nie przyszedłeś na imprezę spędzić z nią czasu, ktoś musiał z nią zatańczyć, a Austin zrobił to.
-Kurwa.- przepchnąłem się obok niej, zaczynając się rozglądać.

-I on pokazał swoją twarz!

Odwróciłem się i zobaczyłem Jaxona i Jen stojących przy bufecie, oboje trzymali szklanki z ponczem w swoich rękach.
-Wow, miło cię widzieć.- Jen uśmiechnęła się.
Przewróciłem oczami- Czy możecie wyjść gdziekolwiek? Muszę zabrać moją pieprzoną dziewczynę z dala od jej byłego chłopaka, perwersyjnego nauczyciela.

Jen wzruszyła ramionami- Ona wydaje się dobrze bawić.
-Zamknij mordę.
-Woah.- Jaxon spojrzał na mnie- Nigdy nie mów czegoś takiego do mojej dziewczyny.
-Ty też się zamknij.- pchnąłem go i odszedłem, słysząc jak Jaxon mamrocze przekleństwa i poszedłem do ogródka.

Zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem ich, patrzących na siebie jak narzeczeni, wykonujących ich pierwszy, wolny taniec jako małżeństwo. Miała ramiona owinięte wokół jego szyi, z głową opartą na jego ramieniu. Jego ręce były, niebezpiecznie blisko jej tyłka.
-Co ty kurwa, myślisz, że robisz?- syknąłem, podchodząc do nich. Obaj wycofali się od siebie, patrząc na nie w zmieszaniu.
Oczy Saige rozszerzyły się- Justin...
-Więc, nie przyszedłem na tą głupią imprezę i już jestem zastąpiony? Nie możesz być sama przez dłużej niż pięć minut, jesteś pierdoloną dziwką.- krzyczałem na nią.
Jej szczęka spadła, brwi zmarszczyły się, a twarz zmieniła się w gniewnie- Jak ty mnie, kurwa nazwałeś?
-Nazwałem cię pierdoloną dziwką!
-Justin, chłopie....uspokój się.- Austin ostrzegł, widząc, że wszyscy na imprezie patrzyli na nas.

-Co się gapicie?- krzyknąłem do tłumu.
-Justin...- Jeremy podszedł- Co w ciebie wstąpiło?
-Ona mnie zdradza.- pokazałem pacem na Saige.
-My tylko tańczyliśmy.- widziałem łzy, tworzące się w jej oczach.- Justin....przestań.
-Przestać?- zaśmiałem się fałszywie- To coś znaczy, kiedy tańczysz powolny taniec z wrogiem!
-Wróg?- Austin uniósł brew- Justin myślę...
-Nie obchodzi mnie co myślisz, Austin! Odejdź od mojej dziewczyny.
-Justin, idź na górę.- Jeremy nakazał.
-Nie, nie pójdę na górę, kiedy on tutaj jest.
-Idź na górę.- Pattie stanęła za Jeremym.
-Nie.
Pattie zmrużyła oczy- Rób co mówię.
Westchnąłem i odwróciłem się do Saige- Witamy w domu, kochanie.- z niesmakiem wypowiedziałam to przezwisko i odeszłam z dala od jego budynku.

Saige Cameron's POV

-O mój Boże.- wydyszałam, kiedy Willow i Emma podbiegły do mnie.
-O mój Boże, tak mi przykro, nic ci nie jest?- sprawdziła Emma.
Westchnęłam i przesunęłam ręką po włosach- Myślę, że już pójdę do domu.
-Chcesz, żebym poszedł z tobą?- Austin wepchnął ręce do kieszeni.
Zwróciłam się do niego- Myślę, że wystarczająco już zrobiłeś...Przykro mi.- odeszłam od każdego, w stronę korytarza przez tylne drzwi.

Justin siedział na ostatnim schodku, z głową w dłoniach. Przegryzłam wargę i spojrzałam na niego, pozwalając sobie na wypuszczenie dźwięku szlochu. Justin spojrzał na mnie i nasze oczy złapały kontakt wzrokowy. Jego twarz złagodniała, kiedy zobaczył łzę spływającą po moim policzku.

-Saige...
-Mam nadzieję, że podobał ci się koncert Miley Cyrus.- przełknęłam gulę w gardle i odwróciłam się na piętach, wychodząc z budynku, słysząc Justina goniącego mnie.
-Saige!
Wzrok miałam spuszczony na ziemię i nadal szłam do domu. Poczułam, że Justin złapał mnie za ramię i odwrócił mnie.

-Co, Justin?
- Nie chciałem cię urazić, to była tylko... adrenalina.
-Tak, więc jednak to zrobiłeś- odwróciłam się i szłam dalej. Słyszałam głośne westchnienie Justina i zaczął iść koło mnie.
-Saige, daj spokój, kochanie, przepraszam. Jestem dupkiem, nawet ja mogę to przyznać.
-Przynajmniej się w czymś zgadzamy.-zarzuciłam włosy przez ramię, upewniając się, że uderzyłam go nimi.
-Kochanie.- Justin sięgnął do moich rąk.
Cofnęłam się i wywróciłam oczami- Nie nazywaj mnie tak. Dlaczego nie pójdziesz i nie nazwiesz Miley Cyrus kochaniem?
-Ponieważ, ja nie kocham Miley Cyrus, kocham ciebie.
-Moja twarz nie jest na twojej koszulce.- popchnęłam go z dala ode mnie.
-Dobrze, Saige, jeżeli zrobili koszulki z twoją twarzą, to wiesz, że kupiłbym każdą z nich.
Strzeliłam mu spojrzenie- Po prostu odejdź, Justin.
-Nie chcę odejść.
-Cóż, chciałabym, żebyś zostawił mnie w spokoju.- warknęłam- Myślę, że jesteś mi dużo winien.
-Co masz na myśli?
-Jesteś powodem, przez który zostałam porwana. Zawstydziłeś mnie przed całą imprezą! Ty jesteś mi kurwa winien siedzieć w moim pokoju i sama po prostu płakać!

Przełknął ślinę, kiedy myślał nad odpowiedzią- Ja nie chciałem....Saige, nie mogę żyć ze sobą, jeśli wiem, że jesteś sama w pokoju i płaczesz.
-Jestem pewna, że możesz po prostu włączyć Miley Cyrus i wszystko będzie w porządku.- odpowiedziałam z goryczą. Nie miał zamiaru wziąć odpowiedzialności za wystawienie mnie i pójście na ten pieprzony koncert.

-Kocham cię, Saige.- spojrzał mi głęboko w oczy.
-Więc idź do domu i pomyśl o tym, co zrobiłeś.- odwróciłam się na pięcie i szybko od niego odeszłam, pozwalając łzom spaść po mojej twarzy.

Jazmyn Bieber's POV

Następnej nocy siedziałam w małej, włoskiej restauracji w Brookinie razem z Jaxonem, Joshem i Jen. Byliśmy, tak jak to nazwaliśmy, na „rance dwóch par na J”, co znaczyło, że każde z naszych imion zaczyna się na J, dzięki spostrzegawczemu umysłowi Josha.
-I tak właśnie, wyrzucono mnie ze starej, szkolnej drużyny footballu.- Josh skończył historię, a każdy z nas wybuchł śmiechem.
-Nie mogę uwierzyć, że owinąłeś folią bębelkową cały gabinet trenera.- Jaxon uśmiechnął się do niego- Już cię lubię, Josh....tak długo, jak nie złamiesz serca mojej siostry.
Josh uśmiechnął się i owinął swoje ramię wokół mnie- Nie planuję tego, Jaxon, nie martw się.
-On za bardzo boi się ciebie i Justina, nie odważyłby się tego zrobić.- dokuczałam, przysuwając się bliżej do Josha.
Jaxon mrugnął- Nie powinien.
Jen żartobliwie przewróciła oczami- Och, proszę, tylko tak mówisz, nie podejmujesz żadnych działań, Jaxon.
Jaxon spojrzał na nią- Jestem twardzielem.
-Jesteś jak duży miś.- uszczypnęła go w policzek- Męski miś.- zapewniła.
Jaxon jęknął- Nienawidzę, kiedy mnie tak nazywasz.
Jen przycisnęła usta do jego policzka- Przeżyjesz.
-Spróbuj mnie nie zakneblować - udawałam, że się duszę, a Jen zaśmiała się ze mnie.
-Mam nadzieję, że tak.- Josh skinął- Ponieważ jesteś słodka- uśmiechnął się do mnie.
Moje policzki podgrzały się na jego komplement i zakryłam twarz, moje place były jak lód, do mojej płonącej skóry.
-Nie.- Josh odsunął moje ręce- Twój rumieniec sprawia, że jesteś jeszcze bardziej urocza.
-Spójrz na niego, próbuje poderwać moją siostrę.- Jaxon wpatrywał się w niego- Obserwuję cię, Montgomery.
-Zamierzasz patrzeć jak ją całuję?- Josh kwestionował.
-Nie waż się.- Jaxon ostrzegł w jego braterski sposób.
Josh zignorował go cmoknął mój policzek, a duży uśmiech rozciągnął się na moich usta.
-Och, on to zrobił.- Jen zaśmiała się.
Jaxon spojrzał na niego- Przynajmniej to nie były usta, ale i tak będę musiał go zabić.
Przewróciłam oczami- I ja zabiję ciebie.
-Tak długo, jak nikt nie zabije mnie.- Jen podniosła ręce.
Wszyscy śmiali się z niej i skończyliśmy nasze jedzenie. Josh opierał dłoń na moim kolanie cały czas, kiedy jedliśmy.

Emma Rosetta's POV

Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi i oparłam się o ścianę na korytarzu w budynku mieszkalnym Cameronów.
-Idę.- głos krzyknął przed otworzeniem drzwi kilka sekund później.
Pani Cameron uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała znacznie lepiej niż ostatnim razem, kiedy tu byłam. Zamiast podartych ubrań miała na sobie ładne jeansy, białą koszulę i sweter w kolorze turkusowym, włosy miała pokręcone.
-Cześć Emma.- uśmiechnęła się do mnie ciepło- Jak się masz?
-W porządku.- skinęłam głową- Jest Saige?
Zmarszczyła brwi- Jest....ale siedzi cały dzień w pokoju i nie chce wyjść.
Skinęłam głową- Ona potrzebuje terapii najlepszego przyjaciela, obiecuję, że wyciągnę ją stamtąd. Zabieram ją do Brooklinu, żeby dodać jej otuchy, w porządku?
-Oczywiście.- pani Cameron uśmiechnęła się- Uwielbiam, kiedy ona spędza w wami czas, czy Willow też tam będzie?
Skinęłam głową- Zabieramy ją z domu i idziemy do centrum handlowego albo kina czy coś.- wzruszyłam ramionami- Coś dziewczęcego.
-Och, to brzmi świetnie, cóż...wiesz, które są jej drzwi.- otworzyła szerzej drzwi, żebym weszła do środka.
Weszłam i podeszłam do drzwi Saige. Słyszałam jej płacz po drugiej stronie drzwi, sprawiający, że moje serce zabolało. Westchnęłam i zapukałam, płacz natychmiast został przerwany.
-Odejdź.- jej głos załamał się- Mamo, powiedziałam, że jest w porządku!
-Chyba świat naprawdę namieszał, nie jestem twoją matką.- zachichotałam.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się ukazując Saige. Ubrana była w coś, co wyglądało jak jedna z bluz Justina i parę legginsów, łzy poplamiły jej policzki, a włosy były związane w niechlujnego koka.
-Hej, Sexy Lady.- mrugnęłam figlarnie.
Przewróciła oczami- Co ty tu robisz, Emma?- wpuściła mnie do pokoju, zamykając za mną drzwi.
-Zabieram cię na Brooklin.
Jej twarz ożywiła się na dźwięk starego miasta, w którym mieszkała- Naprawdę?
-Naprawdę, a teraz idź zrobić coś, żebyś nie wyglądała jakbyś właśnie wypłakała wszystkie łzy i ruszajmy.
-Dobrze.- uśmiechnęła się radośnie, podeszła do szafy, wybrała strój i wyszła, żeby się przebrać, więc nie musiałam patrzeć, jak zmienia strój. Weszła kilka minut później, ubrana w parę łososiowych spodni i w białą bluzkę z koronkowymi rękawami, które kończyły się na łokciach.
-Dziękuję, że zabierasz mnie z tej piekielnej dziury o nazwie Bronx.- uśmiechnęła się, wkładając swoją ulubioną parę białych butów Toms.
Zaśmiałam się- Co z przyjaciółmi? W końcu staniemy się sławne i wyciągnę cię z tego śmietnika na zawsze, i także Senecę, Tobiego, Jazmyn, Jaxona, Jen, Justina i każdego, kto jest fajny.
-Pewnie Jazmyn zabierze ze sobą Josha.- Saige skinęła, kiedy ponownie nałożyła makijaż, ponieważ wcześniejszy został zniszczony przez łzy.
-Więc....dlaczego płakałaś?
Westchnęła- Przez to całe gówno z Justinem. Czuję, że wtedy, kiedy zaczynaliśmy się spotykać było o wiele łatwiej, wiesz?- spojrzała na mnie.
-To znaczy...może jeżeli nie chcesz się z nim spotykać...
-To nie tak.- przerwała mi- Czuję, że byliśmy bliżej, zanim nazwaliśmy się chłopakiem i dziewczyną, wiesz?
Wzruszyłam ramionami- Po prostu, zrób to, co uważasz za słuszne.
-Nie chcę go stracić, ale szkoda, że nie jest jak dawniej. Wolałabym nie zostać porwana.
-Też bym tak wolała, to jest to, co sprawia, że chcę cię wydostać z Bronx.
-Boję się, że to gówno będzie trwać do końca mojego życia. Co jeśli te dupki pojawią się, aż w końcu mnie zabiją. Nie mogę na to pozwolić.
-Justin nie pozwoli, żeby ci się to stało.
Wzruszyła ramionami- Nie sądzę.
-Więc, próbował się z tobą skontaktować?
-Dzwonił dwadzieścia siedem razy, zostawił czterdzieści dwie wiadomości i tweetował do mnie dziesiątki razy.- lekceważąco machnęła ręką w powietrzu.- Na początku myślał, że się zabiłam, bo nic nie tweetowałam i byłam przygotowana na przyjście do mojego mieszkania, potem tweetnęłam tekst piosenki Britney Spears i wyluzował.
-Saige.- przewróciłam oczami- Jeśli on myślał, że jesteś martwa, powinnaś odpisać na jedną wiadomość, on prawdopodobnie dostał zawału.
-Cóż, może zasługuje na jedną, po tym co dla mnie zrobił.
-On uratował twoje życie chociaż....jeżeli nie zabiłby Rory, ty byś...
-Nie należy go bronić, Emma.
-Przepraszam.
-Wiem, że masz rację, ale...po prostu...- przerwała- Nie wiem, nie ważne.
-Rozumiem, chcesz, by czuł się tak, jak ty się czułaś, gdy nie pojawił się na przyjęciu, prawda?
Spojrzała na mnie, kiwając głową- Tak.
-Zawsze byłaś amatorką zemsty.
Wzruszyła ramionami- Po prostu jedźmy na Brooklin.
-Tak, Willow czeka na nas.
________________________________________________
Czytasz=komentujesz

Od wczoraj można tweetować z hasztagiem #FropPL. Ja i Ola będziemy tam informować o nowych rozdziałach, a wy możecie też pisać tam wasze opinie o rozdziałach i przemyślenia :)

Jeszcze chcemy się zapytać, czy jest tu ktoś z województwa łódzkiego? :)

Zapraszam na bloga: http://darkhope-ff.blogspot.com/#_=_

Rozdział dedykujemy Rev :)

Kontakt:
ASK
Twitter
Twitter

xoxo




czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 27

"Chcesz ze mną zatańczyć?"

Miłego czytania xx

Notka pod rozdziałem! 

Toby Cameron’s POV

- Czy już ją znaleźli? - stałem przed głównym biurkiem w poczekalni.
- Nie wiem - kobieta w recepcji po raz setny musiała powtórzyć to samo.
- Więc...  może pani zadzownić do kogoś lub cokolwiek?
Westchnęła, potarła skronie i spojrzała na mnie - Panie Cameron, nie zrobię tego, nie będziemy wiedzieć nic o statusie twojej siostry, zanim ktoś do mnie zadzwoni. Nie mogę do nikogo zadzownić, bo zostanę zwolniona. Teraz, proszę mógłbyś ponownie zająć miejsce i spróbować się uspokoić. Wysłali najlepszych nowojorskich oficerów do budynku, ona jest w dobrych rękach.
- W porządku - prychnąłem odwracając się i usiadłem obok Senecy.
- Jest dobrze - zmieżwiła ręką moje włosy, masując skórę głowy w kojący sposób- Uspokój się, okej?
- Spróbuję.
Drzwi się otworzyły, dziesiątki policjantów przeszło przez nie, natychmiast ludzie zaczęli klaskać.
- Dlaczego oni klaszczą?
- Zawsze to robią, kiedy policjanci wracają z dużej misji - Seneca wzruszyła ramionami.
Ostatni weszli Saige, Justin i jakaś policjantka.
- O mój Boże - podskoczyłem.
Uśmiech pojawił się na twarzy Senecy - Mówiłam Ci! - pisnęła radośnie.
Saige była okryta kolorowym kocem. Jej twarz była pokryta łzami, wyglądała na wyczerpaną. Miała siniaki i zadrapania na całym ciele, tak jak Justin. Jej palce krwawiły, włosy miała w całkowitym nieładzie, ale byłem zadowolony, że wszystko z nią w porządku.
- Moje dziecko! - mama podbiegła do nich, ignorując policjantów, mocno objęła Saige i płakała w jej ramię.
- Wszystko ze mną dobrze, mamo - poklepała ją po plecach i oddała uścisk.
- Kto Ci to zrobił? - mama zapytała, po tym jak wycofała się i otarła łzy.
- Mikey, Rory i jeszcze kilka innych osób.
- Rory to zrobiła? - Seneca syknęła - Zabiję ją!
- Nie musisz tego robić... - Justin powiedziała niezręcznie - Jest martwa.
Oczy wszystkich się rozszerzyły. Wszyscy wiedzieliśmy, że chcemy klaskać i krzyczeć z radości, ale to by wyglądało dziwnie na komisariacie, gdzie byli policjanci, którzy prawodopodobnie nadal szukali jej martwego ciała.
- Możemy zabrać ją do domu? - mama odwróciła się.
- Musimy zapytać ich o to, co się właściwie stało, byśmy mogli złapać porywaczy - oficer uśmiechnął się słodko - To potrwa tylko kilka minut. Justin, Saige możecie pójść ze mną, by odpowiedzieć na kilka pytań?
- Pewnie - Saige kiwnęła głową i razem z Justinem poszli za oficerem.

Saige Cameron’s POV

Później tego wieczoru siedziałam w ogrodzie Bieberów, którzy zgodzili się urządzić przyjęcie z okazji mojego i Justina bezpiecznego powrotu. Założyłam szorty z wysokim stanem, koronkowy tank top, sportowy stanik i moje, ulubione, czarne, wojskowe buty. Nic szczególnego, ale też niekonserwatywnego, to  w końcu impreza na Bronx.
- Gdzie jest Justin? - zapytałam Jazmyn. Miała na sobie wzorzyste legginsy i czarny crop top, każdy rodzaj biżuterii zdobił jej szyję, palce, uszy.
Przewróciła oczami - Powiedział, że ma plany na wieczór i nie idzie na imprezę.
Poczułam gniew, ON był powodem mojego porwania, a teraz nawet nie przyszedł na imprezę z okazji naszego, bezpiecznego powrotu.
- Wow -powiedziałam z niedowierzaniem, poczułam się zraniona.
- Wiem - westchnęła, siadając obok mnie - Byłam... i nadal jestem na niego wściekła. Najwyraźniej ma koncert Miley Cyrus na Brooklynie.
- Czy ty kurwa żartujesz? - warknęłam - On porzucił to, by pójść na koncert Miley Cyrus.
- Wiem... ale, żeby się zemścić - rozejrzała się. Podążyłam za jej wzrokiem, Austin stał po drugiej stronie ogrodu mówiąc coś do mojej matki.
- Zaprosiłaś Austina?
- Pewnie i mam zamiar zrobić waszej dwójce zdjęcie, gdy będziecie razem tańczyć czy coś i wyślę to do niego - uśmiechnęła się złośliwie.
- Jesteś genialna! - zachichotałam - Jazmyn, jesteś geniuszem.
- Nie, ona nie jest - Jaxon pojawił się za nami, co wywołało krzyk naszej dwójki.
- Jaxon - Jazmyn poklepała go po ramieniu.
Zachichotał - Witam panie - wcisnął się między nas.
- Gdzie jest Jen?
- Robi siku.
- Mogłeś powiedzieć, że korzysta z toalety - zmarszczyłam nos.
- Tak, mógłbym - wzruszył ramionami - Ale tego nie zrobiłem, więc myślę, że po prostu będziesz musiała się do tego przyzwyczaić.
- Cholera, bracia Bieber to dupki dzisiaj - zaobserwowałam.
- Jestem dupkiem na co dzień, kochanie - przypomniał.
Pzytaknęłam - To prawda.
- Powinnaś spróbować mieszkać z nim - Jazmyn przewróciła oczami.
- Biedna dusza - przesłałam jej sympatyczny uśmiech.
Skinęła głową - To takie trudne - otarła wyimaginowaną łzę, powodując śmiech naszej trójki.
- Tutaj jesteś - Jen podeszła do nas. Miała na sobie obcisłe dżinsy i prosty tank top w paski. Jej włosy były rozczochrane w słodki sposób.
- Hej Jen - Jazmyn pomachała.
- Cześć dziewczyno - uśmiechnęła się zanim spojrzała na mnie - Saige, prawda?
Skinęłam głową - Miło Cię w końcu poznać, Jaxon nie może przestać o Tobie mówić.
Jen zachichotała - Uznam to za komplement - pocałowała go w policzek.
Uśmiech pojawił się na twarzy Jaxona - Chcesz zatańczyć, kochanie?
- Mogę się potknąć, ale... dlaczego do cholery nie? - wzruszyła ramionami wstając - Chodźmy zrobić największe zażenowanie na imprezie.
- Och, lubię Cię, jesteś zabawna.
- Dzięki - puściła oczko - Jestem tu cały tydzień, chodź Jaxon.
- Jestem szczęściarzem - uśmiechnął się, podążając za nią do ogródka, gdzie ludzie tańczyli.
- Oni są tacy słodcy - przyznałam.
- Wiem - Jazmyn uśmiechnęła się - Jestem taka zazdrosna, nie o nich, ale o ich związek.
- Ja też.
- Och, daj spokój, masz chłopaka!
- Chłopaka, który wybrał Miley Cyrus zamiast mnie - spojrzałam na nią.
- Och, on przyjdzie - Jazmyn spojrzała na Austina, który się do nas zbliżał - Przygotuję aparat w telefonie.
- Zrób to - zachichotałam, wstając i podeszłam do Austina.
- Cześć - uśmiechnął się niezręcznie - Słyszałem o tym, co się stało, martwiłem się - przytulił mnie, prawie miażdżąc mi kości - Chciałem przyjść, ale nie chciałem wtrącać się w czas dla rodziny.
Usłyszałam trzask aparatu w telefonie Jazmyn, gdy zrobiła nam zdjęcie jak się przytulaliśmy, zanim Austin to dostrzegł. Ugryzłam się w język, by ukryć uśmiech na jej dziecinne zachowanie.
- Jest w porządku - wzruszyłam ramionami, gdy się od siebie odsunęliśmy - Cieszę się, że jesteś na tej imprezie.
- Gdzie twój chłopak? - zapytał monotonnym głosem.
Przewróciłam oczami - Wolał iść na koncert, niż zostać ze mną.
- Och... wow.
- Wiem - prychnęłam - Ale zapomnij o nim, chcesz ze mną zatańczyć?
- Z przyjemnością.
- Więc chodźmy - złapał mnie za rękę.
Chętnie poszłam z nim do ogrodu. Jazmyn ułożyła światełka na ścianach i poręczy, dając romantyczny efekt.
- Wiesz, byłem bardzo samotny, gdy nie mogłem spędzać z Tobą czasu - położył dłoń na mojej talii, kołysząc nas do piosenki Colbie Calliat i Jazona Mraza "Lucky".
- Zawsze jestem tylko jedno piętro nad Tobą - zachichotałam i zanuciłam utwór.
- Zawsze uwielbiałem tę piosenkę - Austin powiedział - Lucky I’m in love with my best friend - zaczął śpiewać, nieco fałszując.
Zaśmiałam się z jego głosu, zanim dołączyłam do niego - Lucky to have been where I have been.
- Lucky to be coming home again - spojrzał w moje oczy, poczułam mocniejsze bicie serca.
Odchrząknęłam, patrząc na stopy, piosenka leciała dalej.
- Więc jak to się stało?
- Co masz na myśli? - zapytałam, patrząc na niego.
- Jak zostałaś porwana?
- Och - westchnęłam - On ukrywał się w moje sypialni.
- Jeśli bym wiedział...
- Hej - uciszyłam go, przyciskając palcem jego usta - Wszyscy możemy obwiniać siebie tyle, ile chcemy, ale to nie zmieni faktu, że zostałam porwana. Ale wszystko w porządku. Mam kilka siniaków tu i tam, ale wszystko w porządku.
- Masz rację - skinął głową.
- Wiedziałam!
Austin i ja obróciliśmy się i zobaczyliśmy moją mamę, która się do nas uśmiechała.
Wyszczerzyłam oczy - Uhm... Ja... Cześć mamo.
- Wiedziałam, że się spotykacie.
- Pani Cameron, my nie...
Uniosła rękę, uciszając go - Nie jestem zła, w rzeczywistości, uważam, że jesteś uroczy. Ale teraz to Pattie musi być Twoim nauczycielem, Saige. Nie możecie się całować, kiedy będzie się uczyć.
- Pani Cameron, Saige i ja nie jesteśmy juz parą-
- Nie musisz udawać - roześmiała się, wyglądała jakby była pijana - Obserwowałam Was odkąd wprowadziłeś się na Bronx, właściwie tuż na nad nami! Potem ona zaczęła się spotykać z Justinem, ale on musiał być tylko przykrywką.
- On nie był - odpowiedziałam.
- Okej, kochanie ciesz się swoim tańcem - uśmiechnęła się i odeszła.
- Mam nadzieję, że ona jest tak pijana, że nawet nie będzie pamiętać tej rozmowy.
Austin skinął głową - Więc jest nas dwójka.
- Więc, jak tam dziewczyna, z którą byłeś tamtego dnia?
- Jaka dziewczyna?
- Byłeś z jakąś blondynką, gdy byłam z Justinem w restauracji.
- Masz na myśli moją kuzynkę?
Rozszerzyłam oczy - Ona jest twoją kuzynką?
Skinął głową - Nie spotykałem się z żadną dziewczyną ostatnio.
- Och - moje policzki się zaczerwieniły i spojrzałam na stopy.
- Wiesz... ja nadal-
- Wszyscy zgromadźcie się wkoło - Willow przerwała Austinowi, stała przed maszyną do karaoke i mówiła do mikrofonu.
- Nie martwcie się, nie chcę zepsuć waszych uszu moim śpiewem - zapewniła - Ale to jedyny mikrofon w pobliżu, więc - zaśmiała się - Chcę tylko powiedzieć Saige- wszyscy spojrzeli na mnie, odsunęłam się od Austina i zrobiłam krok w stronę Willow.
- Jestem bardzo szczęśliwa, że wszystko w porządku - jej głos prawie się załamał, jakby zaraz miała zacząć płakać - Och, obiecałam sobie, że nie będę płakać - zaśmiała się z siebie - Ale kocham Cię jak siostrę, Saige!
- Ja też Cię kocham - krzyknęłam do niej i poczułam jak Austin się zbliżył i położył rękę na moim biodrze. Postanowiłam go zignorować, a Emma zaczęła opowiadać historię z naszego dzieciństwa, aby rozjaśnić nastrój.
Po zakończeniu przynieśli tort, zaczęliśmy go kroić i wszystkim rozdawać.
- Chcesz usiąść przy stole? - Austin zapytał.
Skinęłam głową - Pewnie.
Podeszliśmy do jednego ze stołów piknikowych, które zostały ustawione, i usiedliśmy. Willow i Emma także z nami usiadły, a po chwili dołączyli Jazmyn, Jaxon i Jen.
- Ty musisz być Austin - Jaxon uśmiechnął się do niego - Miło Cię w końcu poznać, jestem Jaxon Bieber.
Austin wyciągnął rękę - Austin Clark.
Podali sobie ręce, zanim zaczęli rozmawiać o jakiejś drużynie piłkarskiej.
- Sport - Jen przewróciła oczami - Nie rozumiem, gdy zaczynają o tym mówić.
Pokręciłam głową - Jestem w tej samej łodzi z Tobą.
- To tak jakby mówili w obcym języku.
- To język facetów, kochanie - Jaxon objął Jen i zachichotał - Nie powinnaś tego rozumieć.
- Hej, niektóre dziewczyny rozumieją sport.
- My nie jesteśmy jednymi z tych dziewczyn - Willow zachichotała - Czuję Twój ból!
- Rozumiem softball - Emma wzruszyła ramionami.
- Lubię siatkówkę - Jen skinęła głową - ale piłki nożnej nie zrozumiem.
- Czy my naprawdę będziemy rozmawiać o tym, czy rozumiesz football czy nie? - Austin zaśmiał się z nas.
- Witamy w świecie dziewczyn, Austin -  uśmiechnęłam się.
- Dzięki... ale świat dziewczyn jest trochę przerażającym miejscem.
- Zgadzam się.
- Cholera, kto jest tym kawałkiem mięsa? - Jazmyn oblizała usta, kiedy spojrzała na coś. Wszyscy podążyliśmy za jej wzrokiem, aby zobaczyć chłopaka, który przyszedł. Miał na sobie prostą, szarą koszulkę i czarne dżinsy. Jego czerwone włosy były porozrzucane. Wyglądał niezwykle atrakcyjnie.
- O mój... - Willow wydyszała - On wygląda pysznie.
- Co on tu robi? Nie zaprosiłam go. Nie to, że narzekam - Jazmyn uśmiechnęła się - Ale jeśli zepsuje moje przyjęcie, musi mnie pocałować.
- Cholera nie - Jaxon spojrzał na nią.
- Och, przestać ją chronić - Emma przewróciła oczami - Niech dziewczyna się bawi.
- Nie, ona nie będzie seks zabawką dla przypadkowego chłopaka.
- Ona nigdy nie powiedziała, że będzie. Uspokój się Jaxon - roześmiałam się.
Chłopak z ciekawości podszedł do naszego stolika - Hmmm... cześć.
- Cześć - Jazmyn uśmiechnęła się promienie.
- Możemy Ci pomóc?
- Po prostu właśnie się tu wprowadziłem i moja mama zmusiła mnie, bym wyszedł poznać sąsiadów... nie wiem - spojrzał na swoje stopy.
Mogłam zobaczyć, jak Jazmyn ucieszyła się na wiadomości, że on mieszka w tym samym bloku.
- Cóż, jestem Jazmyn - wstała, zbliżyła się do niego i podała mu rękę - A ty jesteś?
- Josh... Josh Montgomery - uśmiechnął się do niej, patrząc się na nią jakby była najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widział.
- Chcesz zatańczyć? - Jazmyn zapytała z nadzieją.
Uśmiech pojawił się na twarzy Josha - Myślę, że brzmi to jak dobra zabawa, plus uwielbiam tę piosenkę. Nie można pozwolić, by tak dobra piosenka się zmarnowała, prawda?
- Nie, nie można - pokręciła głową z uśmiechem.
- Bawcie się dobrze, nie zapomnijcie o prezerwatywach! - Jen upomniała.
- Jen! - Jazmyn odwróciła się do niej, rumieniąc się jak szalona.
- To moja dziewczyna! - Jaxon zachichotał, dając "piątkę" Jen.
- To było dobre - skinęłam głową.
- Dziękuję, dziękuję, proszę zdjęcia bez lampy błyskowej.
Emma zaśmiała się głośno - Gdzie byłaś przez całe życie Jaxona? Jesteś cholernie zabawna.
- Dziękuję, jesteście zbyt mili. Będę rozdawać autografy jutro w południe - mrugnęła figlarnie- Zaproście znajomych.
- Och, zrobię to - Willow zachichotała.
- Więc, gdzie jest Justin? - Emma rozglądała się.
Przewróciłam oczami - Zostawił mnie, by pójść na koncert Miley Cyrus.
Jej szczęka opadła - Koncert Miley Cryus?
- Yup.
- Co za palant - Austin pokręcił głową - Nigdy nie zostawiłbym mojej dziewczyny dla Miley Cyrus, zwłaszcza jeśli ona została wcześniej porwana... głupi chłopak.
Westchnęłam - Szkoda, że nie przyszedł.
- Och, zapomnij o nim, zabaw się z Austinem lub kimś innym i wzbudzić w nim zazdrość! - Emma zachichotała.
- Nie chcę się z nim kłócić.
Willow wzruszyła ramionami - To on jest tym, kto zaczął.
- Co tam suki? - bardzo pijana Seneca usiadła przy stole z równie pijanym Tobim.
- Hej Seneca - Jaxon zachichotał - Ile do tej pory wypiłaś?
- Może jedną, może dwie lub pięć puszek piwa - wzruszyła ramionami - Nic wielkiego.
- Nic wielkiego? - Willow zaśmiała się - Daj spokój.
- A co z Tobą Toby? - spojrzałam na niego.
- On tylko dwa - Seneca wzruszyła ramionami - Prawdopodobnie nadal jest w stanie prowadzić.
Posłałam mu groźne spojrzenie - Uważaj, Toby.
- Czuję się dobrze - jego słowa były niewyraźne - Chodź, kochanie, chcesz zatańczyć?
- Jeśli mówiąc o tańcu masz na myśli pieprzenie to tak - Seneca uśmiechnęła się, wzięła Tobiego za rękę i odeszli.
- Oni zawsze byli bardzo skromną parą - Jaxon zaśmiał się sarkastycznie.
- Przynajmniej ona jest otwarta - Jen doceniła - Nigdy bym nie mogła przyznać, gdybym chciała się pieprzyć  i powiedzieć "Hej, chcesz uch... umieścić banana w moim pączku czy coś?
- Tak, tak, chcę! - Jaxon odpowiedział.
- O mój Boże, przestań - Emma zmarszczyła czoło - Nikt nie chce słyszeć o dwóch parach z rzędu, które mówią o seksie.
- Zgadzam się - przytaknęłam.
- Och, proszę - Willow zadrwiła - Założę się, że dostałaś się do spodni Justina.
- Niespodziewanie, nie - pokręciłam głową.
Jaxon wytrzeszczył oczy - Nie zrobiłaś tego jeszcze z Justinem? To szok.
Wzruszyłam ramionami - Pracuję z nim nad tym... i przez nieprzyjście ze mną na imprezę, on zdecydowanie zrobił pięć kroków do tyłu.
- Żadnej nocy w szafie woźnego, tak jak my? - Austin zażartował.
Pokręciłam głową - Nie.
- Wy robiliście to w szafie woźnego? - Jen zapytała - Imponujące.

- Dzięki - zarumieniłam się.

~.~

Rozdział dedykowany dla Talia a, która zaproponowała, aby każdy rozdział był dedykowany dla jednej osoby. Myślicie, że to ciekawy pomysł? Jeśli Wy też chcecie mieć dedykację, napiszcie w komentarzu lub na ASK-u.

Zastanawiamy się nad tłumaczeniem drugiej części For richer or poorer. Nie wiemy czy to ma sens skoro jest coraz mniej czytelników, komentarzy... Mamy nadzieję, że jest to spowodowane wakacjami i później się to zmieni...

Ola&Natalia xx