piątek, 30 stycznia 2015

II. Rozdział 20

Jesteś martwy, Justinie Bieberze.

Toby Cameron's POV

Do tej pory spędziliśmy dwa tygodnie na Bronx, Na szczęście policjanci zostawili nas w spokoju, ale wiedzieliśmy, że nigdy nie będziemy czuć się bezpiecznie.
Usiadłem na kanapie, kiedy Jazmyn i Seneca wyszły na dzień dziewczyn, zostawiając mnie samego. Do tej pory spędziłem dzień patrząc, jak Justin i Saige całują się, jak Jaxon obserwował małego guza Jen, którego nie można było dostrzec, ale on przysięgał, że był tam oraz słuchając Josha krzyczącego na jakiś mecz w telewizji, tak jakby gracze mieliby go usłyszeć.

-Gdzie jest Seneca?- spojrzałem na zegarek owinięty wokół mojego nadgarstka. Była piąta po południu. Seneca i Jazmyn miały był w domu trzydzieści minut temu.
-Daj jej trochę przestrzeni.- Justin zaśmiał się i spojrzał na mnie.
-Nie widziałem jej cały dzień. Tęsknię za nią.- przyznałem nieśmiało.
Justin uśmiechnął się i popatrzył na Saige- Powinniśmy je poszukać i spędzić z nimi czas. Chciałbym uciec od Saige.
-Tak- skinąłem głową- Ja też. Ona jest dość irytująca.
Saige posłała lodowate spojrzenie w moją stronę- Pieprzcie się.
-Justin chętnie.- skinąłem głową.
Justin zaśmiał się i pocałował Saige w policzek- Kocham cię, kochanie.
Przewróciła oczami z irytacją i popchnęła go.
-Dziś wieczorem Justin ma się do mnie nie zbliżać.- Saige pokręciła głową.
-O cholera!- krzyknąłem- Justin będzie spać na kanapie!
-Szkoda, że to mój pokój- Justin uśmiechnął się.
-Nie będę z tobą spać.
Zaśmiałem się- Powinniście teraz siebie zobaczyć.
-Ja będę spać na kanapie- Saige wzruszyła ramionami.
-Tam śpi Alfredo.- Justin uniósł brwi.
Wzruszyłem ramionami- Zajmij sypialnię dla gości.
-Josh tam śpi.- Justin uśmiechnął się, pokazując, że chce upewnić się, ze Saige nie ma gdzie spać, z wyjątkiem swojego łóżka obok Justina.
Saige przegryzła usta i zwęziła oczy do drobnych szczelin- Dobra, idę do domu mojej mamy.
Justin spojrzał na nią w sarkastyczny sposób- Pa.
Szczęka Saige opadła. Wstała, kręcąc głową- W porządku....
-Och, i ty, i ja wiemy, ze nigdzie nie pójdziesz, zamknij się i przyjdź do mojego pokoju.- Justin zaśmiał się, wstał i ruszył w stronę swojej sypialni.
-Nie- Saige skrzyżowała ramiona na piersi.
-Czekajcie....czy wy dwoje rzeczywiście się kłócicie czy wciąż żartujecie?- odchrząknąłem, patrząc na nich. Oboje mnie zignorowali.
-Idę do mojej mamy.- Saige wstała.
Justin spojrzał na nią- W porządku, wygląda na to, że idę z tobą.
-Nie pamiętam, żebym cię zapraszała.
Jeśli wzrok mógłby zabijać, Justin byłby martwy.
Justin wzruszył ramionami- Nie pamiętam, żebym przejmował się tym.
-Więc idę gdzieś indziej i nie powiem ci gdzie- uśmieszek pojawił się na ustach Saige.
-Zamknij się i chodź do mojego pokoju.- Justin przewrócił oczami na irytującą Saige.
-Nie.- chwyciła telefon, wkładając go do kieszeni- Idę się powłóczyć po Bronx i jeśli chcesz ze mną być musisz mnie znaleźć.
-Nie daj się uprowadzić.- Justin wzruszył ramionami.
-Postaram się, ale nigdy nic nie wiadomo w tym mieście.- Saige spojrzała na niego.
-Cóż, ta kłótnia szybko się nasiliła.- mruknąłem bardziej do siebie niż do Saige albo Justina. Dziewczyna otworzyła drzwi patrząc na Justina, jakby czekała aż ją zatrzyma.
Justin pomachał jej- Miło było cię poznać, Saige.
-Dziękuję, chłopaku.- pseudonim wyszedł z jej ust z czystym obrzydzeniem.
-Nie ma problemu, dziewczyno.- Justin odpowiedział tym samym tonem.

Saige otworzyła drzwi i wyszła, trzaskając za sobą, a Justin odwrócił się do mnie i pokręcił głową.
-Powinieneś nauczyć twoją siostrę, jak przyjmować żarty.
-Byłem świadkiem czegoś złego.- zaśmiałem się niezręcznie, nie wiedząc co powiedzieć, Justin wyglądał na wkurzonego. Usiadł koło mnie.
-Ona mnie kocha.- wzruszył ramionami, wyciągając telefon z kieszeni.
Skinąłem głową- Bardziej niż ci się wydaje, Justin.
-Ona jest tak cholernie uparta.
-Tak, zapisałeś się na to, wtedy kiedy zgodziła się być twoja.
Justin przewrócił oczami- Nie przypominaj mi o tym.
Zaśmiałem się, a dźwięk telefonu Justina rozniósł się echem po pokoju.

-Saige do mnie napisała- odchrząknął i przyjął głos, który brzmiał jak głos Saige- Nie zapraszaj innych dziewczyn, kiedy mnie nie będzie.
Pokręciłem głową- Ona wie, że jej nie zdradzisz.
-Powinienem się z nią podroczyć?
-Nie, nie powinieneś-
Justin skinął głowa- Napiszę do niej ''Och, zrobię to”.
Pokręciłem głową- Jesteś idiotą.
Justin wzruszył ramionami- To błogosławieństwo, ale też przekleństwo.

Sekundę później Justin podskoczył z podniecenia- Odpisała.
-Co napisała?- pochyliłem się, aby zobaczyć ekran telefonu Justina.
-”Zaproś jedną dziewczynę i skończymy.”- Justin powiedział tym samym dziewczęcym głosem, który brzmiał absolutnie tak jak Saige.
-Powinieneś powiedzieć jej, że żartowałeś, zanim wkurzy się, a potem ty się wkurzysz i koło będzie się zataczać- poradziłem mu.
Justin wzruszył ramionami, a jego palce zaczęły stukać po ekranie.
-Co jej piszesz?- prychnąłem.
-Napisałem jej, że trzy laski już tutaj są.
Pokręciłem głową- Jesteś martwy, Justinie Bieberze.
-Po prostu później uprawimy seks i będzie dobrze.- wzruszył ramionami.
-Powodzenia z tym.
-Odpisała i jest naprawdę wkurzona!- Justin zaśmiał się i pokazał mi swój telefon. Chwyciłem go i spojrzałem na ekran.

Saige: Pieprz się. Nie zawracaj sobie głowy pisaniem lub dzwonieniem. Pa.
Podałem mu jego telefon- Jesteś martwy.

Saige Cameron's POV

-Właśnie w tym momencie z tobą skończyłam- wpisałam wiadomość do mojego telefonu i wysłałam do Justina. Szybko odpisał, kiedy ja siedziałam na ławce w centrum miasta. Zaczynało się ściemniać, co nie było dobre dla kogoś, kto był sam na zewnątrz, ale mnie to naprawdę nie obchodzi. Cholera, może miałam nadzieję, że ktoś mnie porwie, Wtedy Justin poczułby się źle. Dobrze, to kłamstwo. Naprawdę mam nadzieję, że nikt mnie nie porwie.

Chwyciłam telefon i wpisałam nową, grupową wiadomość do Willow i Emmy.

Do: Willow Anthony, Emma Rosetta
Od: Saige Cameron

Chciałabym, żebyście były na Bronx! Justin jest dupkiem, Jaz i Seneca wyszły, Jen śpi a ja potrzebuję kogoś z kim mogę spędzić czas!

Do: Emma Rosetta, Saige Cameron
Od: Willow Anthony

Gdzie jesteś? Wszystko w porządku?

Do: Willow Anthony, Emma Rosetta
Od: Saige Cameron

Siedzę w centrum miasta. Zimno mi, nie mam żadnych pieniędzy, nie przyprowadziłam ze sobą ochroniarza. Pieprzyć moje życie.

Do: Saige Cameron, Willow Anthony
Od: Emma Rosetta

Idź do domu, Saige! Ulice w Bronx nocą są niebezpieczne!

Zignorowałam wiadomość Emmy i włożyłam mój telefon do kieszeni, ale tylko na pięć minut, ponieważ mój telefon ponownie wibrował. Przewróciłam oczami i wyciągnęłam go w powrotem, tym razem była to wiadomość od Justina. Czułam, że moje tętno przyspiesza, byłam zdenerwowana.

Do: Saige Cameron
Od: Justin Bieber

Gotowa? Przyjdź później po swoje rzeczy.
Mam zamiar go zabić.

Do: Justin Bieber
Od: Saige Cameron

Dobrze, przyjdę po nie, a później wracam do LA.

Wstałam z niewygodnej, metalowej ławki, rozglądając się dookoła. Włożyłam mój telefon do kieszeni i zaczęłam iść. Pieprzyć mnie za to, że nie wzięłam kurtki przed wyjściem. Wtuliłam moje ręce w klatkę piersiową i nadal szłam ulicą, ignorując wszystkie syreny policyjne, krzyki, płacze dzieci, przekleństwa i inne odgłosy wokół mnie.

Justin Bieber's POV

Wpatrywałem się w mój telefon i potrząsnąłem głową ze złością. Rzuciłem go na stolik, aby się odstresować.
-Wszystko w porządku?- Toby uniósł brew.
Pokręciłem głową.
-Co się między wami dzieje?
-Zaraz przyjdzie Saige, aby spakować swoje rzeczy. Później wraca do Los Angeles.
Toby wytrzeszczył oczy- Co ty do cholery jej powiedziałeś? Wszystko zaczęło się, kiedy ja i ty powiedzieliśmy, że chcemy spędzić czas z moją żoną. To nie miało zakończyć się odlotem Saige do Los Angeles.
Jaxon wszedł do pokoju- Ok, usłyszałem tylko ''to nie miało zakończyć się odlotem Saige do Los Angeles” co mój głupi brat zrobił?- Jaxon przewrócił oczami i pokręcił głową.
-Dlaczego od razu myślisz, że coś zrobiłem?- odwróciłem się i splunąłem na Jaxona.
Jaxon zachichotał- Czy ty się znasz? Zawsze coś robisz!
Przewróciłem oczami- Zamknij się, stary.
-Cokolwiek- Jaxon wzruszył ramionami- Po prostu nie spieprz swojego związku, dobrze? Lubię Saige, nie schrzań tego.
-Wal się, Jaxon.
-W porządku, stary.

-W każdym razie, co sprawiło, że Saige wraca do domu?- Jaxon zapytał, siadając na kanapie.
-Ona i Justin rozpoczęli udawaną kłótnię, która przerodziła się w prawdziwy konflikt, Saige zagroziła, że wróci do domu i Justin jej pozwolił- Toby wyjaśnił.
Jaxon uderzył tył mojej głowy- Jesteś idiotą. Musisz ja znaleźć i przeprosić. Czy ona jest teraz w twoim pokoju?- wstał z kanapy- Gdzie ona jest? Pójdę z nią porozmawiać i upewnię się, że wie, iż Bieberowie nie są idiotami.
Wzruszyłem ramionami- Jeśli ją znajdziesz to daj znać.
-Co masz na myśli, mówiąc, jeśli ją znajdę?
-Wyszła- Toby powiedział- Jest gdzieś na Bronx.
Jaxon spojrzał na mnie, jakbym był jeszcze większym idiotą- Pozwoliłeś na to, aby twoja dziewczyna chodziła sama w nocy, po Bronx?
Moje oczy rozszerzyły się- Cholera...Nawet o tym nie pomyślałem.
-Jesteś jeszcze głupszy niż myślałem, że jesteś. Musimy ja znaleźć.
-Chodź- Toby założył kurtkę i otworzył drzwi- Nawet nie pomyślałeś o tym wcześniej, że ktoś do cholery może ją porwać.
-Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku- wzruszyłem ramionami i założyłem bluzę na moją koszulkę- Ale powinniśmy ją znaleźć, zanim pójdzie do jakiegoś klubu i zrobi coś głupiego- wzruszyłem ramionami.
Jaxon przewrócił oczami- Zaczekajcie na mnie, powiem Jen, że wychodzimy.
-Dobrze- Toby westchnął.
-Znajdziesz ją.- powiedział Toby.
-Wiem.- prychnąłem.

Saige Cameron's POV

Trzymałam telefon przy uchu, ponieważ rozmawiałam z Emmą i Willow.
-Więc wracasz do Los Angeles?- zapytała Willow.
-Tak- skinęłam głową- Powiedziałam to Justinowi, a on odpowiedział, że go to nie odchodzi.
-Co?- Emma zapytała.
-Powiedział, że to w porządku do cholery.
Emma westchnęła- Nie zrozum mnie źle, Justin jest dobrym facetem, ale czasami przysięgam, nie ma mózgu.
Willow zaśmiała się- Zgadzam się z tobą, Em!
Oczami wyobraźni widziałam, jak Emma uśmiecha się- Dziękuję, Willow.
-Więc gdzie teraz jesteś Saige?- zapytała Willow.
Rozejrzałam się- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Trudno to określić, kiedy jest się w ciemności.
-Martwię się o ciebie, nie powinnaś być sama- Emma westchnęła- Powinnaś wejść do jakiegoś budynku.
-Zgadzam się z Emmą- Willow dodała- Do jakiejś restauracji, motelu czy coś.
-Nie zostanę w żadnym motelu na Bronx- zmarszczyłam brwi- W tym miejscu jest pewnie dużo robaków i innych rzeczy.
-Prawdopodobnie tak.- Emma zgodziła się- Ale nie powinnaś zostawać na zewnątrz.
-Jestem pewna, że szybko wrócę do domu Bieberów.
Willow jęknęła- Muszę kończyć, Roger i ja mamy randkę i nie mogę go wystawić, bo to jego urodziny.- zachichotała.
-Słodko.- uśmiechnęłam się do telefonu.
-Napisz do mnie, jak bezpiecznie wrócisz do domu, dobrze?- Willow poprosiła.
-Oczywiście.- skinęłam głową.
-Do mnie też!- Emma krzyknęła.
Zaśmiałam się i zakończyłam połączenie.
-Cóż, cóż, cóż....
Odwróciłam się, słysząc głos i zobaczyłam postać kilka metrów ode mnie w cieniu.
-Spójrzmy kto wrócił na Bronx.
-Halo?- zmarszczyłam brwi, próbując lepiej się przyjrzeć. Rozpoznałam głos, ale nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał.
-Saige, Saige, Saige....czy twój chłopak nie nauczył cię, że nie powinnaś wychodzić na zewnątrz, gdy robi się ciemno?- głos zachichotał ponuro.
Postać wyszła z cienia, ujawniając ciało, które miałam nadzieję już nigdy nie zobaczyć.
Moje oczy rozszerzyły się- Nie....
Mikey uśmiechnął się do mnie- Witam, Saige...bardzo milo zobaczyć cię ponownie.
___________________________________________
Jedyne co chcę napisać, to informacja, że z 51 informowanych zostało 11.
2 tygodnie temu napisałam, że jeżeli informowani nie skomentują rozdziału, to zostają usunięci z listy i tak się właśnie stało.

ASK
N&O

piątek, 23 stycznia 2015

II. Rozdział 19

"Odszedł zbyt szybko, ale nigdy nie zostanie zapomniany."

Miłego czytania! xo

Justin Bieber’s POV

Zimna bryza powiewała między drzewami, mrożąc krew w żyłach. Powietrze w Nowym Jorku uderzało w moją twarz. Krople deszcze spływały od czasu do czasu, gdy byłam na spacerze do miejsce, do którego myślałem, że nigdy nie będę musiał przychodzić, ale to był czas, gdy przestałem być młodym gówniarzem i stanąłem twarz w twarz z rzeczywistością. Rozejrzałem się i u góry zobaczyłem wielki, czarny napis "Cmentarz św. Katarzyny". Westchnąłem i przeszedłem przez bramę. Głośny pisk jaki wydała, prawdopodobnie mógłby obudzić zmarłych. Zamknąłem bramę za mną i zacząłem rozglądać się po cmentarzu, wpatrując się w każdy nagrobek, żeby znaleźć ten, którego szukałem.

W końcu ujrzałem szukany nagrobek kilka metrów dalej. 
"Tu leży Jacon Travis Withers.
Ukochany syn, przyjaciel, brat.
Odszedł zbyt szybko, ale nigdy nie zostanie zapomniany."

Poczułem jak gula formuje się w moim gardle, gdy wolno podchodziłem do kamiennej płyty, a następnie klęknąłem przy niej.
- Cześć stary - wyszeptałem, mój głos był zachrypnięty, chciało mi się płakać - To takie szalone - potrząsnąłem głową - Byłeś moim najlepszym przyjacielem... Miałem cię chronić - odchrząknąłem i przejechałem palcem po słowach wygrawerowanych na płycie.
- Nie mogę uwierzyć, że odszedłeś. Pamiętam dzień, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy jakby to było wczoraj.

Wszedłem do małej wielkości szkoły średniej. Miałem na sobie proste dżinsy i moją ulubioną, bardzo wygodną koszulkę z dekoltem w serek.
- Uważaj biały - usłyszałem szyderczy głos. To był mój pierwszy raz w publicznej szkole na Bronx, nie rozumiałem niechęci kierowanej do mnie.
- Hej biały! - kobiecy głos krzyknął.
- To niemiłe nas ignorować! - inny zawołał.
Odwróciłem się i zobaczyłem grupę ludzi patrzących wprost na mnie. Była to grupa dziewczyn, wszystkie były czarnoskóre i miały ciemne wlosy z kolorowymi pasemkami.
- Och... - szepnąłem - Mówiłyście do mnie? - odchrząknąłem.
Dziewczyna, która stała na początku, spojrzała na mnie jakbym był głupi - Widzisz tu innego białego? - zachichotała i rozejrzała się po korytarzu.
- Jest głupi jak cholera - inna dziewczyna dołączyła.
Poczułem łzy w oczach, właśnie przeprowadziłem się tu z Kanady i Kanada w porównaniu do Bronx to nic. Byłem przyzwyczajony do chodzenia do publicznej szkoły i uczenia się o Jezusie, ale nie do nabijania się ze mnie z powodu jasnego koloru skóry na środku korytarza.
- Tanya, wyluzyj do cholery - chłopak, który był podobny do tej dziewczyny spiorunował ją wzrokiem.
Dziewczyna wydyszała - Tylko dlatego, że jesteś moim bratem nie oznacza, że możesz mówić mi co mam robić, Jacob!
- Mówiłem ci, nazywaj mnie teraz JT - warknął na nią - I zostaw go w spokoju, nawet nie wiesz jak się nazywa. Może teraz ty i twoja grupa dziwek znajdziecie sobie kogoś innego do nabijania się?
Dziewczyny wpatrywały się w chłopaka, najwyraźniej JT, który właśnie stał przede mną.
- Twój brat jest dupkiem, Tanya!
Dziewczyna przytaknęła - Zgadzam się... Chodźcie, ponabijamy się Principal Shaffer!
- Tak! - dziewczyny zapiszczały z podekscytowania i odwróciły się ode mnie i JT.
Potrząsnąłem  głową i spojrzałem na JT.
- Dzięki... za zrobienie tego... - powiedziałem.
Uśmiechnął się i wyciągnął rękę - JT Withers.
Uśmiechnąłem się - Justin Bieber - uścisnęliśmy dłonie.
- W porządku Bieber, odkąd cię uratowałem, musisz być moim przyjacielem.
- Mamy umowę, Withers.

Potrząsnąłem głową, wpatrując się w nagrobek.
- Broniłeś mnie od początku, a ja nawet nie mogłem mieć tyle odwagi, by przyjąć kulę, która była skierowana na mnie.
Ponownie poczułem lekki wiatr, przez to miałem wrażenie, że JT jest tu ze mną.
Uśmiechnąłem się - Pamiętam te czasy, gdy ty i ja tak bardzo wkurzaliśmy Saige i Willow - zachichotałem - To był naprawdę zabawny dzień, przeżyłbym go jeszcze raz, gdybym mógł.

- Nie rozumiem stylu dziewczyn - trzymałem w górze parę szortów z wysokim stanem, które całe były pokryte cekinami.
- Te są naprawdę bardzo słodkie - Willow wzięła je ode mnie, sprawdzając metkę - I są w moim rozmiarze - uśmiechnęła się zwycięsko, dodała je do małej sterty ubrań na swoim ramieniu i wróciła do innych półek.
- Ty niczego nie znalazłaś? - JT uniósł brwi na Saige.
- Już nie mam na to wszystko pieniędzy - smutek był wpleciony w jej słowa, spojrzała na górę półki, patrzyła na nią jakby to była najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykiolwiek widziała w swoim życiu.
- Powiedziałam, że kupię coś dla ciebie - Willow spojrzała na Saige.
- Nie ma takiej potrzeby - JT chwycił koszulkę - Teraz lepiej biegnijmy - Niespodziewanie wybiegł ze sklepu.
- Nie! - Willow krzyczała za nim - Mówiłam mu, żeby tego nie robił, kiedy ja jestem w pobliżu - wysyczała.
Gonilem go, Willow i Saige zostały w sklepie i zachowywały się jakby nie miały pojęcia kim jesteśmy, gdy ochroniarze zaczęli nas gonić.
JT i ja śmialiśmy się histerycznie, gdy biegliśmy do głównego wyjścia.
- Zawsze dostaję przyspieszenia w tego rodzaju gównianych sytacjach - zachichotałem.
JT uśmiechnął się - To świetna zabawa.
Zostaliśmy się, gdy zauważyliśmy policjanta, który czekał na nas przy wyjściu z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Wy chłopcy lepiej chodźcie ze mną - powiedział i zaprowadził nas w kierunku swojego biura, a my jęknęliśmy z flustracji.
Zająłęm miejsce w biurze policjanta, a on natychmiast zaczął przesłuchiwać JT.
- Wiesz, że kradzież sklepowa jest przestępstwem,  młody człowieku? - łysiejący glina z nadwagą zapytał JT.
- Yo no hablo, Ingles (Nie mówię po hiszpańsku) - JT powiedział po hiszpańsku, starając się  przekazać policjantowi, że nie rozumie angielskiego.
Policjant zwrócił się do mnie - Jesteś jego tłumaczem?
- Uhh.. oui?
- To francuski - zmarszczył brwi.
- Miałem na myśli si, widzisz pomagam też we francuskim - 
- Jesteś nawet Hiszpanem? - glin spojrzał na JT. Żaden z nas nie był choć trochę zastraszony, to glina z centrum handlowego, jaką on ma moc?
- Sir - usłyszałem kogoś mówiącego przez głośnik telefonu.
Westchnął i wcisnął przycisk - Mam tu więźniów, Marshall.
Naprawdę? Już nazwał nas więźniami.
- Wiem sir i przepraszam, że przeszkadzam - mężczyzna, który nazywał się Marshall powiedział - ale mam dwie dziewczyny, które były tu razem z nimi.
O cholera, mają Saige i Willow. JT i ja jesteśmy martwi.
Glina uśmiechnął się - Przyprowadź je tu.
Drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy Saige i Willow.
- Nie dotykaj mnie - Willow burknęła - W miesiąc wydaję więcej pieniędzy niż ty zarobisz przez całe życie - Willow krzyknęła na Marshalla, a te opuścił biuro.
- Zajmijcie miejsca, panie - policjant wskazała na dwa krzesła przy biurku.
Saige wpatrywała się w nas - Dlaczego jesteśmy wplątane w ich głupie gówno?
- My nic nie zrobiłyśmy - Willow krzyknęła - Nawet nie wiedziałyśmy, że JT może coś ukraść.
JT zaczął wypowiadać przypadkowe hiszpańskie słowa, które nie miały sensu. Usłyszałem jedno zdanie, które brzmiało "Kot, pies, drzwi, kij do baseballa, samolot, pomarańcza."
- Co on mówi? - policjant zmarszczył brwi.
- Oh uh... - starałem się coś szybko wymyślić - Przeprasza Willow za to, że została w to wplątana.
- Mów po angielsku - Saige gniewnie poinstruowała JT.
- No hablo, Ingles (Nie mówię po hiszpańsku)- JT powtórzył, starając się przy tym nie roześmiać.
Willow zmarszczyła brwi i usiadła.
- Sir, pozwól dziewczynom odejść, one nic nie zrobiły.
- Więc, zobaczę nagrania z kamery nadzarującej i sprawdzę to, dobrze?
- W porządku - Saige chuknęła, oczywiście była zdenerwowana. Policjant włączył video na swoim laptopie, oparł brodę na rękach i zaczął oglądać. Zaczęło się, gdy JT  rzucił się na półkę, zbierając koszulkę, a potem schował ją w własną. Willow i Saige opadły szczęki, a JT poruszył ustami, nagranie nie zawierało dźwieku. Willow wzniosła ramiona do góry i krzyknęła, ale ona i Saige nie ruszyły się i zostały w dokładnie tym samym miejscy, obie zaskoczone i wkurzone, a potem nagranie zostało wyłączone.
Oficer przytaknął - Wy dwie jesteście niewinne.
- Dziękuję - Willow westchnęła.
- Dlaczego uciekałeś? - zwrócił się do mnie - Przecież nie ukradłeś koszulki.
- Chodzi o to... on jest moim przyjacielem, myślę, że chciałem z nim zostać.
- W czasie kradzieży? To niemądre.
Wzruszyłem ramionami - Mi amigo (Mój przyjaciel)- położyłem rękę na ramieniu JT.
- Sí, senor - JT uśmiechnął się. 
- Wiecie - policjant westchnął - Jestem miły i naprawdę nie chcę zajmować się wami, idioci. To tylko ostrzeżenie - spiorunował nas wzrokiem - Teraz wynoście się z mojego biura.
- Tak, sir - Willow wstała, wyciągając JT z biura, Saige i ja poszliśmy za nią. Gdy wyszliśy ona natychmiast rzuciła go na ścianę.
- Co do cholera ja ci mówiłam? - warknęła - Powiedziałam, żebyś nie kradł, kiedy my jesteśmy z tobą, prawda?
- Tak - JT przytaknął, jego głoski był gładki jak zwykle.
- I to całe zachowanie "Mówię tylko po hiszpańsku" - zadrwiła - Och, proszę, wszystko co powiedziałeś to tylko tak i, że nie mówisz po angielsku.
- Powiedział kilka innych słów - stanąłem w jego obronie.
- Jestem pewna, że to nie miało sensu - Willow oskarżyła.
Zdusiłem śmiech - I tu masz rację, właściwie to była zbitka przypadkowych słów.
- Chodźmy - Willow westchnęła, wyprowadzając nas z centrum handlowego, ona i Saige wyglądały na wkurzone.
- Chciałabym, żeby nie przyszli - mogłem usłyszeć jak Saige mamrotała cicho do Willow.
- Czuję to samo - Willow nadal narzekała. 

- Kto by pomyślał, że skończymy spotykając się z nimi? - zaśmiałem się i usiadłem po turecku przed nagrobkiem - Nie sądzę, że mógłbym prosić o lepszego przyjaciela, JT.
Zaśmiałem się do siebie, a kilka innych wspomnień zagrało w mojej głowie.
- Nawet wtedy, gdy krzyczeliśmy do tego małego skurwiela, Austina - zaśmiałem się - Wiesz, Saige nadal nie wie, że to się zdarzyło.

JT i ja byliśmy  w sklepie muzycznym. Saige i Willow zdecydowały, że spotkają się na Brooklynie, więc nie mieliśmy żadnych planów.
- Uwielbiam MJ - JT podniósł jedną z płyt Michaela Jacksona "Off The Wall".
Uśmiechnąłem się i zabrałem mu płytę - Michael Jackson jest najlepszy, kocham go.
- Dobrze cię wyszkoliłem - JT uśmiechnął się zwycięsko.
Uniosłem brew - Dobrze mnie wyszkoliłeś? Jak do cholery mnie wyszkoliłeś?
- Och, wiesz to dzięki mnie słuchasz Michaela Jacksona!
- Nieprawda - potrząsnąłem głową - Słucham go przez całe życie.
- To ja pokazałem ci "Hold my hand".
- "Hold my hand" to piosenka Akona z udziałem Michaela Jacksona, czy to nie wyszło w 2010? Proszę cię - zadrwiłem - Słucham Michaela Jacksona już od dłuższego czasu.
JT zachichotał - Cokolwiek, stary.
Mały dzwonek zadzwonił, gdy drzwi się otworzyły. Z czystej ciekawości ja i JT spojrzeliśmy w tym kierunku i zobaczyliśmy Austina Clarka, "młodego, seksownego nauczyciela" Saige.
- Cześć Jenny - przywitał się z dziewczyną przy kasie.
Dziewczyna wpatrywała się w Austina rozanielonym wzrokiem - Cześć Austin - zachichotała i pomachała mu, próbując z nim flitować.
On uśmiechnął się, odmachał jej i podszedł do półki z płytami.
Potrząsnąłem głową - Nienawidzę tego gościa.
JT ponownie spojrzał na Austina - Kim on jest?
- Były chłopak Saige, a może do siebie wrócili, nie mam pojęcia.
- Myślałem, że jest coś między tobą a Saige.
Potrząsnąłem głową - Spieprzyłem i zrobiłem coś z Rory, więc... i ona nas przyłapała i teraz nie chce mnie widzieć i zgaduję, że uciekła do tego małego skurwiela.
JT zachichotał i odłożył płytę - Zaraz wrócę.
- Co ty robisz?
- Idę porozmawiać z Panem Nauczycielem.
- O cholera, pozwól, że pomogę - podążyłem za nim i podeszliśmy do Austina, który przeglądał starą płytę ACDC.
Po kilku sekundach wyczuł naszą obecność i spojrzał na nas.
- Och... uhm.. Cześć - przywitał się niezręcznie i odłożył płytę na półkę - Mogę wam w czymś pomoc?
- Możesz mi pomóc, jeśli zostawisz Saige Cameron w spokoju - JT warknął.
Austin zmarszczył czoło - Przepraszam?
- Słyszałem, że sprowadziłeś się tu dla Saige - spojrzałem na niego lodowatym wzrokiem - To nie w porządku.
Austin zachichotał - Nie skonsultowałem się z tobą, gdy się tu przeprowadzałem, to cię uraziło? - odwrócił się, by odejść.
- Kim do cholery myślisz, że jesteś? - JT warknął.
Austin odwrócił się - Austin Clark, chcesz dowód czy coś?
- Nie, chcę, żebyś się wyniósł z mojej dzielnicy.
- Więc, to się nie zdarzy.
JT spojrzał na niego - Dlaczego nie, Austin?
Austin uśmiechnął się -Ponieważ, nadal nie zakończyłem sprawy z Saige - zachichotał, odwrócił się i odszedł od nas.

Zachichotałem, wstałem, nie odrywając przy tym wzroku od nagrobka.
- Będę cię odwiedzał częściej, przyjacielu, obiecuję - powiedziałem - Ale również muszę uciąć sobie pogawędkę z kimś innym, skoro już tu jestem.

"Tu leży Charles Owen Cameron.
Ukochany ojciec, mąż, brat i przyjaciel.
Wiecznie pozostanie w sercach tych, którzy go kochali."

Odchrząknąłem - Witam, panie Cameron.
Czułem się jakby on siedział na swoim nagrobku i obserwował mnie, więc uklęknąłem obok niego.
- Przepraszam, że pana również nie odwiedzałem zbyt często. Wiem, że nie jest pan moim ojcem, ale powinienem pana odwiedzać, skoro spotykam się z pańską córką.

- Panie Cameron, chcę tylko przeprosić, że zraniłem pana córkę. Jeśli oglądał nas pan z góry, jestem pewien, że widziała pan wszystko przez, co przechodziłem. On skrzywdziłby ją, gdybym nie odszedł, musiałem odejść. Wiem, że to było niegrzeczne, że wyjechałem bez pożegnania i bez słowa wyjaśnienia, ale to mogłoby być zbyt bolesne. Gdybym wiedział jak bardzo ją zraniłem... Nie zostawiłbym jej. Uciekłbym z nią i chronił ją, to powinienem zrobić.
Westchnąłem, przeszukałem kieszeń i wyciągnąłem małe pudełeczko.
- Kupiłem to dla niej trzy lata temu... - wpatrywałem się w pierścionek zaręczynowy, który miał kształt róży - Wtedy nie planowałem jej tego dać, nie chciałem za bardzo się spieszyć, ale... Chciałem pana prosić o błogosławieństwo, pewnego rodzaju znak, że zgadza się pan, abym poślubił pana córkę.
Skończyłem swoje zdanie i poczułem wiatr, znacznie silniejszy niż ostatnio. Kilka liści opadło z drzew, lądując uformowały serce.
Moje oczy powiększyły się - Cholera...
Przez chwilę wpatrywałem się te liście, potem wstałem, włożyłem pudełeczko z powrotem do kieszeni i spojrzałem na nagrobek.
- Dziękuję, panie Cameron.
Uśmiechnąłem się i usłyszałem jak telefon zadzwonił w mojej kieszeni, rujnując chwilę, którą spędzałem z ojcem Saige.

- Halo? - przyciągnąłem telefon do ucha.
- Justin - usłyszałem głos Alfredo po drugiej stronie, brzmiał jakby tracił oddech.
- Cześć stary, coś się stało?
- Jen, Jazmyn i Saige wyszły i zostały zaatakowane przez paparazzi, którzy je obrażają.
Westchnąłem - Zaraz będę, powiedz, że jeśli ktoś je dotknie, to zostanie zabity powoli i boleśnie.
Alfredo zachichotał - W porządku, stary. Do zobaczenia wkrótce.
- Cześć - rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni.
- Myślę, że lepiej będzie jak pójdę ratować pana córkę... Dziękuję panie Cameron.
Odwróciłem się i wyszedłem z cmentarza, duży uśmiech, którego nie mogłem ukryć, pojawił się na moich ustach.



Pamiętajcie, że informowane będą tylko te osoby, które podpiszą się w komentarzu nickiem z twittera. :)

ASK
O&N






piątek, 16 stycznia 2015

II. Rozdział 18

Rozdział zawiera sceny +18, czytacie na własną odpowiedzialność!!

Rób ze mną co chcesz.

Saige Cameron's POV

Tego wieczoru przyjechałam do domu później, po krzykach i wyśmiewaniach przez paparazzi i hejterów czekających przed posterunkiem policji.

-Saige....- usłyszałam za mną Justina. Próbował porozmawiać ze mną przez całą drogę do domu i dostać wyjaśnienie, dlaczego poszłam z jego siostrą na obiad do domu mojego byłego chłopaka Austina.
-Justin, ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.- westchnęłam, idąc do sypialni, którą dzieliliśmy.
Słyszałam jęczącego za mną Justina i zamknął za sobą- Kochanie, musimy o tym porozmawiać.
Odłożyłam moje rzeczy na stolik, chwytając jego brzeg i skłoniłam głowę, zamykając oczy i próbując wypuścić ze mnie cały stres dnia.

-Kochanie....
Zignorowałam Justina i przyssałam moje usta do jego. Nagle poczułam jego ręce po obu moich bokach i jego klatka piersiowa docisnęła się do mnie.
-Saige...
-Tak?- wyszeptałam, nie otwierając oczu.
Oparł podbródek na moim ramieniu- Saige...mogę zabrać twój stres?
Wypuściłam chichot- A jak planujesz to zrobić?
-Myślę, że wiesz.- przycisnął usta do mojego płatka ucha, zdałam sobie sprawę, dokąd z tym zmierza.
-Oh...- Justin i ja nigdy wcześniej nie robiliśmy tego razem. Co jeśli pomyśli, że byłam straszna i mnie rzuci?
-Chodź, kochanie.- wyszeptał mi do ucha, gryząc je lekko- Tak bardzo cię pragnąłem przez trzy lata, nie sądzę, że mogę czekać kolejne dziesięć minut.
Lekki uśmiech zagrał na moich ustach- Justin....
-Saige.- zamruczał do mojego ucha. Poczułam jego dolną część pulsującą przez jeansy- Kochanie, proszę.
Pomyślałam przez moment i otworzyłam oczy- Rób ze mną co chcesz.- szepnęłam.

Justin złapał mnie za talię i obrócił w powietrzu. Zachichotałam, a moje ciało wylądowało na pluszowym materacu, pokrytym ciepłymi, puchowymi kocami. Usłyszałam niskie warczenie, opuszczające gardło Justina, kiedy zdjął z siebie kurtkę i rzucił ją niedbale na podłogę, rzucając się na łóżko i oparł się na górze, tak, jakby był lwem, a ja jego ofiarą.

-Nie wiesz, jak długo czekałem na ten moment.- wyszeptał i popchnął swoje usta na moje. Wypuściłam niski jęk i wplątałam palce we włosy Justina.
-Tak bardzo cię kocham.- Justin szepnął między pocałunkami i przesunął wargi, zwracając uwagę na moją szyję.

Przeniosłam ręce na dół koszulki Justina, zaczynając ciągnąc ją w górę. Justin dostał wskazówkę i oderwał się od mojej szyi, kiedy ja całkowicie zdjęłam koszulkę, odrzucając ją na podłogę.

Uśmiechnęłam się i podziwiałam wyrzeźbiony brzuch Justina, twardy jak skała- Wow.- powiedziałam.
-Podoba ci się to co widzisz, Cameron?
-Nie...Kocham to, co widzę, Bieber.- uśmiechnęłam się i przerzuciłam nas tak, że teraz ja byłam na górze, a on na dole.
-Dziewczyna, która nadzoruje.- Justin uśmiechnął się- To mi się podoba.
-Dobrze.- wyszeptałam, dziobiąc jego wargę.

Po krótkim i słodkim pocałunku przeniosłam się na dół, do prawie całej odsłoniętej skóry klatki piersiowej Justina i zaczęłam całować go w dół.
-O mój...- usłyszałam jęk Justina i jego ciało drżało pod moim dotykiem.
-Podoba ci się?- zapytałam, utrzymując mój głos w najbardziej uwodzicielskim tonie, jednocześnie będąc trochę zdenerwowaną, że nie będzie mu się podobało.
-Kocham to, skarbie.- Justin odrzucił głowę do tyłu i zamknął oczy- Tylko nie rób nic, czego nie chcesz robić.
-Och, uwierz mi, chcę to zrobić.

Drżącymi rękami rozpięłam guzik jenasów i odpięłam zamek, ściągając je z jego nóg, jego wybrzuszenie było bardzo widoczne spod jego czarnych bokserek. Uśmiechnęłam się, czując potrzebę podrażnienia się z nim. Przebiegłam ręką po wypukłości.
-Kurwa, Saige.- Justin syknął.
-Lubisz to?- mruczałam, nadal przebiegając po nim palcami, dokuczając mu każdym dotykiem.
Justin wydał z siebie jęk- Kochanie, proszę....nie rób tego.
-Nie rób czego, Justin?- uśmiechnęła się i bawiłam się rąbkiem bokserek.
-Cholera.- sapnął.
-Błagaj mnie, kochanie.- przeniosłam mój palec lekko pod jego bokserki.
Wypuścił głośny jęk- Saige...proszę.
-Proszę, co, Justin?- uśmiechnęłam się.
-Cholera, Saige, chcę, żebyś zrobiła mi loda.
Zaśmiałam się lekko- To było takie trudne?
-Saige.- Justin jęknął, trzymając oczy utkwione w suficie, wyglądając jakby cierpiał od całego dokuczania. Uśmiechnęłam się i zdjęłam jego bokserki, odsłaniając jego erekcję dla moich głodnych oczu.
-Podoba ci się to, co widzisz?- Justin zaśmiał się, gdy zauważył, że przez kilka sekund spokojnie patrzę na niego.
Nie odpowiedziałam, zamiast tego pochyliłam się i złożyłam pocałunek na jego czubku, powodując, że Justin wyjęczał moje imię w czystej przyjemności.

Wsunęłam jego czubek do moich ust i przesunęłam się w górę i w dół po jego penisie, powodując, że Justin wypuścił głośny krzyk, nie dbając o to, czy ktoś w domu nas słyszał. Oni muszą być całkowicie nieświadomi, że uprawiamy seks w sypialni Justina.

Skończyłam zadowalać Justina i obróciłam nas tak, że teraz on był na górze.

-Teraz, jestem tutaj całkowicie nagi, a ty nie zdjęłaś ani kawałka twojej odzieży.- spojrzał na mnie od stóp do głów- Widzisz teraz problem?- uśmiechnął się.

Zachichotałam- Mówiłam ci, rób ze mną co chcesz.
-Teraz moja kolej, aby cię zadowolić.- warknął mi do ucha i chwycił krawędź mojego swetra w azteckie wzory. Rzucił go z dala od nas. Jego palce wędrowały teraz po moich nagich ramionach i podniósł mnie w talii, chwytając krawędź mojej koszulki. Ściągnął go jednym, szybkim ruchem i odrzucił ją na ziemię. Z powrotem docisnął swoje usta do mojej szyi.

-O mój Boże, Justin, kocham cię.- jęknęłam, przeczesując moimi palcami jego włosy, tak, jak zrobiłam to wcześniej, a jego ręce przeniosły się na moje jeansy i rozpiął je bez konieczności patrzenia. Pociągnął w dół zamek i zdjął ze mnie spodnie, rzucając na resztę naszych ubrań, zostawiając mnie jedynie w moim staniku i bieliźnie. Na szczęście, nie wybrałam dzisiaj moich babcinych majtek.
-Taka piękna- Justin szepnął bardziej do siebie niż do mnie i zaczął całować moje piersi nad biustonoszem. Wygięłam plecy w łuk i zacisnęłam dłonie w pięści, kiedy Justin krążył swoimi dłońmi po moich plecach, aby odpiąć mój stanik. Poczułam, że odczepił go. Pociągnęłam Justina bliżej mnie, nie czekając aż zdejmie go z moich ramion.
-Chcesz się zatrzymać?- Justin natychmiast spojrzał mi w oczy, pytając czy chcę się zatrzymać czy iść dalej.
Zarumieniłam się- Jestem zdenerwowana, nie musisz...
Justin położył palec na moje usta- Saige, każdy cal twojego ciała jest piękny, nie wiem, dlaczego miałoby być inaczej.
Uśmiech rozłożył się na moich ustach. Krótko, słodko i delikatnie pocałowałam Justina w usta i pozwoliłam mu kontynuować. Uśmiechnął się jak dziecko i zdjął ramiączka stanika, odsłaniając moje piersi, którym przyglądał się przez kilka sekund. Dziecinny uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
-Jesteś taka piękna, Saige Elizabeth Cameron- powiedział, patrząc mi w oczy. Zarumieniłam się i zerwałam nasz kontakt wzrokowy. Położył kciuk i palec wskazujący na mojej brodzie, zmuszając mnie do spojrzenia na niego- Nie żartuję. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem.
Zachichotałam w odpowiedzi. Justin zaczął całować moje piersi i wziął do ust mojego sutka, ssąc go lekko. Wypuściłam głośny pisk w czystej ekstazie, moje plecy wygięły się bardziej niż wcześniej.
-Justin- jęknęłam, trzepocząc oczami, a małe jęki nadal uciekały z moich ust.
-Krzycz moje imię, kochanie- Justin uśmiechnął się i zaczął zwracać uwagę na moją drugą pierś.
-Justin!- pisnęłam podekscytowana jeszcze głośniej, ignorując fakt, ze jego matka była prawdopodobnie w pokoju tuż obok naszego, wiedziałam, że później za to zapłacę. Ale szczerze mówiąc w tej chwili mnie to nie obchodzi.
Justin zaśmiał się- Moja dziewczynka.
Sięgnął w dół, chwytając moją bieliznę, ściągnął ją i wyrzucił, pozostawiając nas kompletnie nagich. Wyciągnął rękę i otworzył szafkę nocną. Wyjął prezerwatywę i otworzył ją.
-Jeśli nie chcesz tego robić, teraz jest czas, aby się zatrzymać, bo jeśli pójdziemy dalej, to nie sądzę, że będę mógł się zatrzymać, Saige.
Uśmiechnęłam się- Powiedziałam ci, rób ze mną co chcesz, prawda?
Słynny uśmiech pojawił się na ustach Justina- To jest dokładnie to, co chciałem usłyszeć- powiedział uwodzicielsko. Wyciągnął prezerwatywę z opakowania i rzucił papier na podłogę, wsuwając ją na siebie.
-Jesteś gotowa?- Justin uśmiechnął się na moje podekscytowanie.
-Oczywiście- trzymałam nogi całkowicie rozłożone.
Uśmieszek pojawił się na jego ustach- Twoje życzenie jest dal mnie rozkazem, kochanie.
Zaśmiałam się, kiedy Justin umieścił pocałunek na moich ustach, dokuczając mi przez ocieranie się o mnie.
-Justin- syknęłam- Nie drażnij się ze mną.
-Karma jest suką, prawda kochanie?
Nie dając mi czasu na odpowiedź, wszedł we mnie powodując, że wypuściłam krzyk, a moje paznokcie wbiły się w jego plecy. Chwyciłam go, kiedy zaczął się poruszać.
-Mocniej- poprosiłam.
Justin uśmiechnął się- Tak, proszę pani- zaczął gryźć, ssać i lizać moją szyję, nadal się poruszając, się mocniej na moją prośbę.
-Tak bardzo cię kocham.- wysapał, brakowało mu tchu od tej ciężkiej pracy, jaką wykonywał.
-Ja też cię kocham, Justin- uśmiechnęłam się i przeniosłam moje ręce na jego ramiona.

Kiedy Justin i ja skończyliśmy, jego spocone ciało upadło na moje, a nasze czoła przycisnęły się do siebie. Justin patrzył mi prosto w oczy i nie mogliśmy przestać się do siebie uśmiechać.
-Kocham cię... wiesz?- uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam jego miękkie usta. Przedłużył nasz pocałunek.
-Ja też cię bardzo kocham, kochanie- cmoknął moje usta jeszcze raz, patrząc na budzik na stoliku obok niego- Powinniśmy się chyba przygotować do kolacji, którą zrobi moja mama. Pomyślałam, że będziemy cały wieczór w domu i jesteśmy- uśmiechnął się- Nie sądzę, że jadłaś dużo w domu pana Clarka, prawda?
Pokręciłam głową- Ani jednego kęsa.
Uśmiechnął się uroczo- Więc lepiej, jak się ubierzemy.
Skinęłam głową- To prawda- pocałowałam go ponownie i wstałam z łóżka, czując jego oczy, obserwujące mnie.
Odwróciłam się- Podoba ci się ten widok, Bieber?
Zaśmiał się- Cholera tak.

Zachichotałam i odwróciłam się- Tutaj jest cały widok. Mam nadzieję, że ci się podoba!
Justin zaśmiał się i oparł ręce na swojej piersi- Mogę przyzwyczaić się do tego widoku.
Wybuchłam śmiechem- Nie oczekuj tego.
Justin uśmiechną się- Nie wiesz czego oczekuję.
~.~

Po tym jak ja i Justin ubraliśmy się, weszliśmy do kuchni, gdzie byli tylko Jazmyn, Josh i Alfredo.
-Gdzie jest mama?- zapytał Justin, szukając wokół jego matki.
-Zdecydowała, że nie ma wystarczająco dużo jedzenia na obiad dla nas wszystkich, więc ona i Jeremy wyszli i zostawili dla nas lasagne- Alfredo wyjaśnił.
-Ok- skinęłam głową i usiadłam przy stole.

Jazmyn odstawiła szklankę Pepsi, którą piła- Przy okazji, następnym razem, kiedy będziecie uprawiać seks, możecie trochę ciszej?
Zakrztusiłam się wodą, którą piłam, zakaszlałam i odstawiłam kubek- Nie mam pojęcia o czym mówisz.- spojrzałam na nią.
-Och, proszę- Josh zaśmiał się- Wiesz o czym mówi.
-Och, Justin- Alfredo starał się naśladować mój głos- Mocniej, Justin, mocniej!
-Dobra chłopaki, wystarczy.- Justin posłał im lodowate spojrzenia.
Zarumieniłam się ze wstydu i starałam się skupić na mojej lasagne, jedząc w milczeniu.
-Och, teraz jest cicho- Alfredo uśmiechnął się do mnie.
-Zamknij się- przewróciłam oczami, oczywiście uśmieszek utrzymywał się na moich ustach.
-Saige jest krzykaczem- Jazmyn dokuczała żartobliwie.
Alfredo odwrócił się i spojrzał na nią- Ty nie jesteś lepsza! Słyszałem ciebie i Josha w hotelu, kiedy opóźnili o jeden dzień nasz lot.
Policzki Jazmyn zarumieniły się i ukryła twarz w dłoniach- Zamknij się, Alfredo!
-On jest po prostu zazdrosny, nie ma żadnej laski.- Justin zachichotał i wziął łyk wody, starając się nie śmiać z niego.
Alfredo posłał mu spojrzenie- Skąd wiesz? Może mam jakąś laskę i ty nawet o tym nie wiesz.
-Jak to?- Justin zapytał.
-Może jestem z Tallulah, o której mi mówiliście.
Jazmyn spojrzała na Alfredo- Jeśli ty i Tallulah jesteście razem, to powinieneś być już martwy. Ta dziewczyna nie pozwala swoim kochankom mówić o tym.
Oczy Alfredo rozszerzyły się- Ona jest mordercą?
Skinęła głową- I jest w tym dobra. Ta dziewczyna nigdy nie została posądzona o zabójstwo, ale popełniła ich co najmniej dwadzieścia. Ale to jest Bronx i nikt nie zwraca uwagi na morderstwa.
-Wydaje się, że dużo uwagi poświęcono zabójstwu waszego przyjaciela JT.- Alfredo powiedział.
Josh pokręcił głową- Bzdura. Rozumiem, że jest twoim przyjacielem i zasługuje na sprawiedliwość, ale przesłuchano wszystkich niewłaściwych ludzi, wiesz?
Skinęłam głową i spojrzałam na mój talerz- Wiem- wyszeptałam.
Justin położył rękę na moim kolanie i spojrzał na mnie w pocieszający sposób- Kochanie, mam zamiar zrobić wszystko, aby upewnić się, że więcej ci się to nie przydarzy, dobrze?
Westchnęłam- W porządku.
-To samo dotyczy ciebie, Jazmyn.- Justin spojrzał w oczy swojej młodszej siostry. Uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuję, Justin.
-Zrobię wszystko dla moich dziewczynek.- uśmiechnął się szeroko.

Rozległo się pukanie do drzwi, które zaskoczyło nas wszystkich. Justin wstał i podszedł do drzwi, otworzył je, odsłaniając Jaxona i Jen.
-Och, impreza do nas przyszła.- Josh zachichotał.
-Co wy do cholery robicie, że mama i tata zadzwonili do nas w środku naszej podróży poślubnej i powiedzieli, że moja siostra i dziewczyna brata, który jest także moim najlepszym przyjacielem są na komisariacie na Bronx, przesłuchiwani za zabójstwo jednego z moich najlepszych przyjaciół, który został zabrany z tego świata za wcześnie.
Jaxon uśmiechnął się i spojrzał na mnie- Dlaczego do cholery mieszacie w to moją siostrę, Saige?-Och, powinieneś zobaczyć ją na posterunku policji.- Jazmyn przewróciła oczami.
Justin zachichotał- Powinien usłyszeć, co do mnie mówiła przez telefon.
-Widziałem zdjęcia, na których ona płacząc opuszczała posterunek policji i uciekała od paparazzi.
Justin podszedł do mnie i objął mnie, opierając podbródek na mojej głowie- To jest moja dziewczyna.
Jaxon wszedł do domu, jego palce były splecione z palcami Jen.
-Przykro nam, ze przerwaliśmy wasz miesiąc miodowy.- spojrzałam na Jen.
Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się- Mamy jeszcze tydzień i kilka dni odpoczynku. I powiedziałam Jaxonowi o dziecku.- uśmiechnęła się.
-Będę tatusiem!- krzyknął podniecony, pogłaskał brzuch Jen i złożył na nim szybki pocałunek, powodując, ze Jen zachichotała.
-Mam nadzieję, że to bliźniaki.- wyobraził sobie.
Jen spojrzała na niego- Zobaczymy, Jaxon.
Zaśmiał się- Facet może marzyć, prawda?
Jen pocałowała go w policzek i usiadła przy stole.
-Gdzie mama i tata?- Jaxon rozejrzał się.
-Wyszli na obiad.- Jazmyn wyjaśniła.
-Och, dobrze. Cieszę się, że mają dla siebie trochę czasu.
-Przegapiłeś, Saige i Justina hałaśliwy moment w ich sypialni, wiesz...- Josh zagwizdał, złożył dłoń w kółko i włożył do niego palec drugiej ręki.
Jaxon zmarszczył nos- Za dużo informacji, Josh.
Josh zachichotał- Jeśli ja to słyszałem, ty powinieneś usłyszeć o tym.

-Przestańcie.- zachichotałam i poczułam, jak moje policzki płoną w zakłopotaniu.  
________________________________________________
Pierwszy raz tłumaczyłam rozdział +18, także przepraszam, jeśli coś jest nie tak :)

Każda z informowanych osób, która skomentuje rozdział niech podpisze się swoim nickiem z twittera. Jeżeli ktoś z informowanych nie skomentuje, zostanie usunięty z listy.
Może jestem wredna, ale my to tłumaczymy dla was, a jeżeli ktoś nie poświęci czasu na komentarz, to my także nie poświęcimy swojego czasu, aby poinformować tę osobę :)

N&O

sobota, 10 stycznia 2015

II. Rozdział 17

„Jeszcze z nami nie skończyli”

No one’s POV

Oficer Young siedział w swoim biurze, stukał długopisem o biurko, rzucając okiem na akta rozłożone na nim.  Głośne pukanie wystraszyło go i spojrzał w górę.
- Proszę – odchrząknął i położył długopis na biurku. Jeden z innych oficerów, oficer Maxwell wszedł do środka.
- Co się stało? – Oficer Young uniósł brew.
- Nie uwierzysz w to.
- Przekonaj mnie – Oficer Young zachichotał lekko.
Oficer Maxwell podszedł bliżej biurka – Mamy dwóch celebrytów  w pokoju przesłuchań i chcą byśmy ich przesłuchali.
Oficer Young oparł się na chwilę o krzesło, był trochę wstrząśnięty – Dwóch celebrytów? Co do cholery oni robią na Bronx?
- Oni kiedyś tu mieszkali – Maxwell wzruszył ramionami.
- O co chcą zostać przesłuchani?
 - Pamiętasz tego chłopaka, który zginął kilka lat temu?
Oficer Young zmarszczył brwi– Ludzie tutaj zostają zabijani każdego cholernego dnia, który to?
- Dziecko Withers’a.
Young zmarszczył brwi ponownie  – Dlaczego oni jeszcze to rozpatrują? Minęły trzy lata odkąd to się stało.
- Jakiś facet zadzwonił i powiedział, że miał  dwie osoby w swoim mieszkaniu i podejrzewa, że one są jego zabójcami. Teraz mamy ich tutaj.
Young zaśmiał się – Czy on naprawdę myśli, że ci celebryci mogliby ykrywać to przez trzy lata, jeśli naprawdę go zabili?
Maxwell wzruszył ramionami – Nadal musimy ich przesłuchać.  Chcesz być dobrym czy złym gliniarzem?
- Och Maxwell, wiesz, że obaj zawsze gramy złych gliniarzy.
Uśmiechnęli się, wstali i wyszli z nich maleńkiego biura.

Saige Cameron’s POV

- Saige musisz przestać płakać  - Jazmyn rozkazała, jej ton pokazał, że była wkurzona na mnie.
- Nie mogę – łzy spływały z moich policzków. Jeszcze nigdy nie miałam problemów z prawem.  Mogłam sobie tylko wyobrazić, co teraz piszą o mnie brukowce. Ludzie prawdopodobnie znienawidzili mnie. Co myśli moja mama?  Co z Pattie? Prawdopodobnie chce, abym trzymała się z daleka od Justina. A co myśli Justin? Myśli, że to ja zabiłam jego najlepszego przyjaciela? – Ja nic nie zrobiłam – płakałam.
- O mój Boże – Jazmyn przewróciła oczami.
Spojrzałam na nią, ścierając łzy – Co jeśli wsadzą nas do więzienia?
- Nie pójdziemy do cholernego  więzienia, Saige,  to tylko przesłuchanie.
- Pójdziemy do więzienia! – płakałam -  Już nigdy nie zobaczymy światła dnia, o mój Boże!
- Saige, przysięgam na Boga, że jeśli się do cholery nie zamkniesz, zostanę oskarżona za napaść na ciebie. Przestań, zawstydzasz siebie.
- Twój brat prawdopodobnie mnie nienawidzi i twoi rodzice, moi fani, moja mama, mój tata prawdopodobnie ogląda mnie teraz z góry i ma ochotę mnie pobić, Toby i Seneca będą rozczarowani, wszyscy moi hejterzy teraz będą ze mnie drwić na twitterze, nie wyglądam dobrze w pomarańczowym kombinezonie!
- Przestań! – Jazmyn krzyknęła na mnie – Człowieku! Jezu Chryste zostaniemy przesłuchane, widzisz kajdanki na swoich nadgarstkach? Nie! Więc przestań! – przewróciła oczami.

Justin Bieber’s POV

- Impreza! – wypiłem następnego shota, czułem jak alkohol pali moje gardło.
- Justin, nie obchodzi mnie, co oni o tobie mówią. Jesteś fajnym facetem i cię kocham! – słowa Alfredo były niewyraźne – Myślę, że pójdę zatańczyć – z pewnością był już nieco odurzony po kolejce shotów, którą właśnie wypił.
Josh zaśmiał się, gdy popijał sodę zmieszaną z wódką – Idź tańczyć, Alfredo.
- Powinienem iść za nim i oglądać czy nie ma zamiaru pieprzyć jakiejś przypadkowej laski z Bronx – Josh wstał kończąc drinka, zanim przysunął pustą szklankę do barmana – Postaraj się nie opić tak bardzo i nie opowiedzieć barmanowi historię twojego życia, dobrze chłopie?
- Nie zrobię tego – zapewniłem go, machając mu, gdy szedł za Alfredo.
- Hej, to ty jesteś Bieber – barman wskazał na mnie.
Przytaknąłem – Tak.
- Lubię twoją nową piosenkę… cholera… jak ona się nazywała? – popatrzył w sufit, jakby to miało mu w czymś pomóc – Och stary, mam to na końcu języka… coś o samotności… napisałeś to o dziewczynie… cholera, jak ona ma na imię? Paige?
- Saige – poprawiłem.
- Alone! – powiedział, a uśmiech pojawił się na jego ustach – Tak się nazywa – skinął głową – Napisałeś też inne piosenki o niej, prawda?W każdym razie są to dobre piosenki.
Uśmiechnąłem się – Yeah, dzięki.
- Ona jest naprawdę piękna – uśmiechnął się – Dobry wybór, stary.
- Dzięki – czułem się niezręcznie, gdy inni faceci komplementowali Saige. Ona jest moja.
- Masz jeszcze inne piosenki?
Skinąłem głową – Mam cały album.
- Och super, będę musiał kupić to na iTunes.
- Yeah.
Zostałem uratowany prze blond dziewczynę, która praktycznie nie miała na sobie ubrań. Blondynka usiadła przy barze natychmiast zwracając uwagę barmana, który od razu zaczął z nią flirtować.
Poczułem wibracje telefonu w mojej kieszeni. Jęknąłem, wyciągnąłem  go i spojrzałem na ekran.
Posterunek Policji Bronx
 Co do cholery?
Zdezorientowany przyciągnąłem telefon do ucha – Uhm.. halo?
- Justin? – od  razu rozpoznałem szlochający głos Saige, który sprawił, że serce chciało mi wyskoczyć z piersi.
- Saige, kochanie?
- Justin – płakała do telefonu.
- Co robisz na posterunku policji?
- Jazmyn i ja…obiad… policja… -  ona ledwo oddychała.
- Kochanie, oddychaj i powiedz mi co się stało..
Wzięła głęboki oddech, który spowodowała, że płakała jeszcze głośniej.
- Saige, kochanie musisz przestać płakać i powiedzieć mi co się stało – przyciągnąłem  telefon bliżej, chcąc lepiej ją słyszeć.
- Jazmyn i ja… Austin – zakrztusiła się.
Od razu poczułem jak wszystko dookoła mnie robi się czerwone – Co do cholery ten kutas zrobił tym razem? – mruknąłem.
- Wezwał policję.
- Dlaczego?
- Musimy zostać przesłuchane w sprawie zabójstwa JT.
- Co? – moja szczęka opadła, zabójstwo JT? One nie mogły tego zrobić.
- Muszę iść – Saige pociągnęła nosem.
- Nie, Saige, kochanie…
 - Muszę – po tym usłyszałem dźwięk kończący rozmowę i zostałem sam na środku baru.
- Cholere – syknąłem i schowałem telefon do kieszeni. Chwyciłem kurtkę, założyłem ją i wyszedłem z baru, nie mówiąc nic  chłopakom, nie miałem czasu, aby przepychać się przez wszystkie dziwki, by w końcu znaleźć ich kompletnie pijanych. Po prostu zadzwonię do nich później.
Na szczęściem posterunek policji był tylko kilka budynków od baru. Wbiegłem do środka i zobaczyłem na recepcji panią oficer, która tępo na mnie patrzyła.
- W czym mogę ci pomóc? – zapytała monotonnym głosem.
- Umm… moja dziewczyna została przyprowadzona na przesłuchanie i muszę wiedzieć, czy wszystko z nią w porządku.
- Przepraszam,  ludzie podczas przesłuchania nie mają pozwolenia, by mieć gości.
- Proszę – błagałem – Szlochała, gdy do mnie dzwoniła, musi pani  wiedzieć jak ciężko jest, gdy dowiadujesz się, że twoja dziewczyna została złapana. Musi pani  pozwolić mi się z nią zobaczyć, nawet jeśli to ma być tylko pięć minut.
Pani oficer pokręciła głową – Nie mogę.
- No dalej – błagałem, starając się zrobić minę szczeniaczka, która zawsze działa na moją mamę.

Pani oficer patrzyła na mnie bez wyrazu – Skończyłeś?
Westchnąłem – Chyba.
- Możesz usiąść tutaj, a jeśli ona wyjdzie z przesłuchania albo zostaje aresztowana, dam ci znać  - kobieta uśmiechnęła się do mnie, a ja odwróciłem się i zająłem miejsce obok Pani Cameron, która już tu była.

Saige Cameron’s POV

- Przestań płakać – jeden z gliniarzy krzyknął w moją twarz.
Spróbowałam otrzeć wszystkie łzy – Spróbuję  - załkałam.
- Ona pierwszy raz ma kłopoty z prawem – Jazmyn przewróciła oczami -  Namawiam ją, by przestała płakać odkąd tu jesteśmy – potrząsnęła swoją głową, patrząc na mnie.
Policjanci usiedli naprzeciwko i wpatrywali się w nas.
- Dziewczyny, gdzie byłyście w noc zabójstwa  JT? – jeden z policjantów, oficer Maxwell zapytał mnie i Jazmyn.
- Na imprezie z okazji ukończenia szkoły na Brooklynie – Jazmyn odpowiedziała spokojnie, krzyżując ramiona na piersiach.
Wiedziałam, że moja odpowiedź wpakuje mnie w kłopoty.
Przełknęłam gulę w moim gardle -  W mieszkaniu  razem  z JT i Austinem Clarkiem.
Oficerowie  spojrzeli  na każdą z nas, uśmiechnęli się, zanim oboje skupili się na mnie, kompletnie zapominając o Jazmyn.
- Co robiłaś w tym mieszkaniu z panem Withersem i panem Clarkiem? – oficer Young zapytał, starając się ukryć zwycięski uśmiech, jakby właśnie znalazł zabójcę.
- To było moje mieszkanie. Byłam na ulicy, Austin zaoferował, że podwiezie mnie do domu i gdy byłam z nim w mieszkaniu przyszedł JT.
- Możesz wytłumaczyć jak JT został zamordowany?
-  Ktoś wszedł i strzelił w jego kierunku.
Oficer Young zaśmiał się – Oczekujesz, że uwierzymy ci, że ktoś wszedł, postrzelił go, a potem tak po prostu wyszedł?
- Tak właśnie było – powiedziałam.

No One’s POV

W poczekalni siedzieli Justin i pani Cameron, ale nikt nic nie mówił. Pani Cameron siedziała z głową pochyloną do dołu i zamkniętymi oczami, mogła sobie wyobrazić co policjanci robią z jej córką. Pamiętała chłodną postawę policji na Bronx, gdy Saige była poszukiwana trzy lata temu i wiedziała, że nie traktują jej teraz z szacunkiem i godnością. Justin zakrył twarz pięściami, zastanawiając się jak głupie były Saige i Jazmyn, po tym jak pani Cameron powiedziała mu, co się zdarzyło. Jak mogły pójść do domu jej byłego chłopaka i oczekiwać, że nic złego się nie zdarzy? Justin był naprawdę wkurzony na nie, dlatego że nie powiedziały mu, że idą do Austina. Wiedział, że jeśli któraś z nich by mu o tym powiedziała to by je zatrzymał.

Drzwi otworzyły się, do poczekali weszła Seneca razem z Tobym. Seneca była rozemocjonowana, a Toby był wkurzony.
- Żartujecie sobie ze mnie? – Toby warknął – Dlaczego do cholery oni przesłuchują Saige? Naprawdę są tacy głupi?
Policjantka przy recepcji posłała mu lodowate spojrzenie, zanim wróciła do swojej pracy, Toby nawet się nią nie przejął i nadal zastanawiał się nad tym jak jego siostra może być przesłuchiwana.
- Toby, skarbie, uspokój się – Pani Cameron powiedziała cicho.
- Rozmawiałeś  z nią? – Seneca spojrzała na Justina.
- Tylko przez telefon – Justin wzruszył ramionami.
- I co z nią? – Seneca uniosła brwi.
Justin potrząsnął głową – Niedobrze.
Seneca zmarszczyła brwi – Jak ona to wytrzymuje?
- Szlochała przez całą rozmowę.
Seneca westchnęła – Biedne dziewczyny. Dlaczego oni je przesłuchują?
- Najwyraźniej one szły na obiad do domu pieprzonego Austina, a potem on zadzwonił na policję i powiedział, że podejrzewa, że to one są mordercami JT.
Senece szczęka opadła – Co on zrobił?
Justin przytaknął – Wiem.
- Mam zamiar go zabić – syknęła.
- Myślę, że do ciebie dołączę, po tym jak nakrzyczę na Jazmyn i Saige za to, że były tak głupie.
- Nie bądź taki ostry – Seneca spojrzała na Justina – Nie wiedziały, że zostaną zaaresztowane za jedzenie obiadu, wiesz?
- To nadal głupie, by spędzać czas z Austinem Clarkiem. On sprawie problemy, a one to wiedzą.
Seneca zaśmiała się – Ty i ja również sprawiamy problemy.
- Ale my jesteśmy dobrym kłopotem, a Austin nie.

Saige Cameron’s POV

- W porządku, to koniec pytań – Oficer Maxwell przytaknął.
- Możemy teraz wyjść? – Jazmyn nadal miała skrzyżowane ramiona na piersiach i  wpatrywała się na nich znudzonym wzrokiem.
Oboje wstali – Możecie odejść. Ale nie sądzę, że to ostatni raz kiedy z wami rozmawiamy.
- A ty – oficer Young spojrzał na mnie, gdy wstałam – Przestań płakać.
- Przepraszam – wyszeptałam, wycierając moje czerwone i spuchnięte policzki.
- Miałaś wcześniej kłopoty z prawem? – Oficer Maxwell zachichotał.
Potrząsnęłam głową – Nie, nie miałam.
- Więc, następnym razem tyle nie płacz – podał mi rękę – A teraz wyjdźcie z tego pokoju.
- Nie ma problemu -  Jazmyn otworzyła drzwi, wyszłyśmy na korytarz i spotkałyśmy kolejnego oficera.
- Zaprowadzę was do poczekalni.
- Możemy iść same? – Jazmyn zapytała, unosząc brew.
Pokręcił głową – Nigdy nie możesz ufać nastolatkom samym na posterunku policji.
- Dla twojej informacji, mam dwadzieścia jeden lat – zaripostowałam.
- Gdyby mnie to obchodziło – wzruszyły ramionami, szliśmy dalej korytarzem, gdy weszliśmy do poczekali natychmiast zobaczyłam moją mamę, Justina, Toby, Senecę, Pattie, Jeremy’ego i bardzo pijanego Alfredo i Josha, mogłam też zobaczyć błyski aparatów paparazzi przed drzwiami.
- Pieprzę moje życie – Jazmyn warknęła, gdy zauważyła kamery.
- Saige! – moja mama przytuliła mnie – Jak się masz, kochanie? Byli dla ciebie mili? Traktowali cię z szacunkiem? – wpatrywała się we mnie – Och, skarbie, płakałaś! – otarła łzy, które nadal spływały po moich policzkach – Co powiedzieli, co sprawili, że się rozpłakałaś?
- Nic, mamo – wzruszyłam ramionami, zanim usiadłam na plastikowym krześle, nie chcąc o tym rozmawiać.
- Kochanie…
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina na krześle obok, zmarszczyłam brwi, czując świeże łzy, gdy mocno mnie przytulił, miażdżąc moją klatkę piersiową.
- Masz mi wiele do wyjaśnienia – wyszeptał do mojego ucha.
- Możemy nie mówić o tym teraz? – odpowiedziałam, wtulając się w jego szyję.
- Przez cały czas nie mogła przestać płakać – słyszałam wyjaśnienia Jazmyn.
- Biedne dziecko – Pattie współczuła mi – To było niestosowne, że was przesłuchiwali.  Przykro mi, że to się stało.
- To było nic – Jazmyn odpowiedziała – Powiedzieli, że jeszcze z nami nie skończyli.
- Świetnie – Justin westchnął.



Przepraszam za małe opóźnienie, ale wczoraj miałam mały problem z internetem.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. :)
Do następnego! xo