środa, 7 maja 2014

Rozdział 6

Jakbym była jakąś lalką Reggedy Ann*.

Justin Bieber POV:

Siedziałem w biurze policjanta w centrum handlowym i wwiercałem spojrzenie w JT.
-Wiesz, że kradzież jest przestępstwem, młody człowieku?- łysiejący policjant z nadwagą strzelił spojrzeniem w JT.
-Yo no hablo, Ingles- JT mówił po hiszpańsku, próbując powiedzieć policjantowi, że nie rozumie języka angielskiego.

Policjant zwrócił się do mnie- Jesteś jego tłumaczem?
-Uhh.. oui?
-To jest francuski- zmrużył na mnie oczy.
-Chodziło mi o si. Wiesz ja również pomagam facetowi, który mówi po francusku.
- Czy mimo tego znasz hiszpański?- policjant zapytał. Żaden z nas nie był onieśmielony, że był policjantem. Jaką moc on posiadał?
-Szanowny Panie- usłyszałem, jak ktoś za pomocą głośnika przerwał mężczyźnie.
Westchnął i kliknął przycisk rozmowy- Mam tutaj skazańców, Marshall.
Naprawdę? Już nas nazwał skazańcami.
-Wiem proszę pana i przepraszam, że przerywam- człowiek o imieniu Marshall powiedział- Ale mam dwie dziewczyny, które przyszły z nimi do centrum handlowego.
O cholera, mają Willow i Saige. JT i ja jesteśmy martwi.

Mężczyzna uśmiechnął się- Przyprowadź je.
Drzwi otworzyły się, kiedy Willow i Saige zostały popchnięte do ciasnego pomieszczenia.

-Nie dotykaj mnie- Willow warknęła- Mam więcej pieniędzy w ciągu miesiąca, niż ty w całym twoim życiu.- Willow pisnęła na Marshalla, kiedy opuszczał pokój.
-Proszę usiąść, panie- funkcjonariusz skinął na wolne krzesła na biurkiem.

Saige spojrzała na nas- Dlaczego mamy się angażować w ich głupie gówna?
-My nic nie zrobiłyśmy- Willow rzuciła- Nie wiedziałyśmy, że JT kradł.

JT zaczął mówić losowe hiszpańskie słowa, które nie miały sensu. Mogłem wyłapać z jego zdania: kot, pies, drzwi, kij baseballowy, samolot, pomarańcza.

-Co on powiedział?- policjant uniósł brwi na mnie.
-Oh, uh..- pomyślałem szybko- Przeprasza Willow za angażowanie jej w to.
-Mów po angielsku- Saige poleciła gniewnie JT.
-No hablo, Ingles- JT powtórzył, próbując nie zaśmiać się.
Willow przewróciła oczami i usiadła.
-Niech pan wypuści dziewczyny, one nic nie zrobiły.
-No cóż, obejrzę taśmę z kamer ochrony i zobaczymy, dobrze?
-Dobrze- Saige prychnęła, najwyraźniej zirytowana. Oficer puścił filmik na swoim laptopie i patrzył na niego, opierając brodę na dłoniach. Zaczęło się jak JT rzucił się na stojak i zabrał koszulkę.
Szczęki Willow i Saige spadły, a usta JT poruszały się. Film nie miał głosu. Ja i on uciekaliśmy. Willow uniosła ramiona w powietrze i krzyczała, ale ona i Saige nie ruszały się, patrząc zaskoczone i wkurzone. Wtedy policjant wyłączył film.

Skinął głową- Wy dwie wyglądacie niewinne na tym nagraniu.
-Dziękuję- Willow westchnęła.
-Dlaczego uciekłeś?- zwrócił się do mnie, patrząc mi w oczy- Nie ukradłeś tej koszulki.
-To znaczy... On jest moim przyjacielem i myślę, że po prostu chciałem trzymać się z nim.
-Kiedy on kradł? To niemądre.
Wzruszyłem ramionami.- Mi amigo- Poklepałem JT po ramieniu.
-Si senor- JT uśmiechnął się.

-Wiesz co- policjant westchnął- Dobrze się czuję i nie mam ochoty radzić sobie z wami, idioci. To jest jedyne ostrzeżenie.- popatrzył- Teraz, wynocha z mojego biura.



-Co ja kurwa wam mówiłam?- Willow warknęła gniewnie- Powiedziałam, żebyście nie kradli w mojej obecności, czyż nie?
-Powiedziałaś- JT skinął głową. Jego głos nadal był gładki jak zawsze.
-I ta cała ustawa „Mówię tylko po hiszpańsku”- zadrwiła- Och proszę, wszystko co powiedziałeś to „tak” i, że nie mówisz po angielsku.
-Powiedział jeszcze kilka innych rzeczy- obroniłem go.
-Jestem pewna, że nie miały sensu- Willow oskarżyła go.
Stłumiłem śmiech- Nie mogę cię pokonać. To było tylko kilka przypadkowych słów.
-Chodźmy- Willow westchnęła, wyprowadzając nas z centrum handlowego. Ona i Saige wyglądały na wkurzone.
-Wolałabym, żeby z nami nie przyjechali- słyszałem pomruk Saige skierowany do Willow.
-Też tak uważam- Willow narzekała.

~.~

Saige POV:

Samochód Willow zatrzymał się przed moim budynkiem mieszkalnym około ósmej wieczorem.
-Dziękuję za umożliwienie mi pożyć znowu życiem na Brooklinie.- Uśmiechnęłam się wdzięcznie.
Willow zachichotała- Nie ma problemu, ale może następnym razem spotkamy się tylko ty, ja i Toby.
-Hej- Justin i JT krzyknęli w tym samym czasie, wyraźnie urażeni.
-Och cicho i wysiadajcie z samochodu- Willow przewróciła oczami.
JT zaśmiał się- Napiszę co ciebie słodkie rzeczy- JT mrugnął do niej przed wyjściem.
-Dałaś mu swój numer?- Uniosłam brwi na nią.
-Nie przestawał prosić, więc w końcu miałam dosyć i mu dałam- wzruszył ramionami.
-Będzie z ciągle z tobą flirtował- zachichotałam.
-Myślę, że zobaczymy co się stanie potem.
Toby wyskoczył z samochodu, mamrocząc pożegnanie Willow i wyruszył do budynku.
-Zadzwonię do ciebie jutro- zapewniłam ją, dałam jej przyjazny uścisk i wysiadłam z auta. Pomachałam do niej ostatni raz przed odjazdem, obserwując jej samochód, aż całkowicie zniknął az mojego widoku i odwróciłam się na piętach, podążając do mojego mieszkania z JT i Justinem idącymi za mną.
Odwróciłam się patrząc na nich przed wejściem na schody- Mogę wam w czymś pomóc?
Justin wzruszył ramionami- Nie mamy dzisiaj żadnych imprez, więc idziemy spędzić czas w twoim mieszkaniu.
-Woah, woah, woah- przerwałam mu, unoszą rękę w jego kierunku.
-Co?- JT spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Czy wy nie wiecie jak to działa?
-Co?
-Powinniście zapytać mnie o pozwolenie, a nie po prostu wprosić się. Zazwyczaj ja muszę być tym kto zaprasza was na pierwszym miejscu.- położyłam ręce na moim biodrze.
-Powiedziałem ci, żebyś tego nie robiła- JT wskazał na moje ręce- Wyglądasz głupio- zachichotał.

Przewróciłam oczami i odwróciłam się, podążając w kierunku mojego mieszania. Słyszałam ich, idących za mną. Dlaczego oni tak obsesyjnie chcą spędzić ze mną czas? Czy Justin nie pamięta jak dwa dni temu uderzył mną o ścianę, jakbym była jakąś lalką Reggedy Ann?
Podeszłam do moich drzwi i weszłam do środka, nie zadając sobie trudu, aby je zamknąć, ponieważ wiedziałam, ze Justin i JT idą za mną.
-Co do cholery?- usłyszałam krzyk mojej mamy z sypialni.
-Świetnie- mruknęłam.
-O co chodzi?- Justin podniósł brew.
-Pamiętam ten dźwięk od kiedy to się stało w moim domu, walczący rodzice.-JT poinformował Justina, siedzącego na kanapie.

-Jesteś taką suką, Betty!- mój tata krzyczał.
-Tak jak twoja matka!- mama odparła.

Westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach, chcąc, żeby ludzie nie słyszeli ich kłótni.
-Pieprz się, nie żartuję Betty! Chcę rozwodu!
Moja głowa podniosła się, a oczy rozszerzyły.

-Jesteś takim kurczakiem**, uciekając od tego! Dobrze, weźmy rozwód, zobacz czy obchodzi mnie to!
-Przepraszam- wstałam, czując ściskanie w gardle.
-Saige?- JT spojrzał na mnie- Wszystko w porządku?
Zignorowałam go i szybko weszłam do sypialni. Czułam obie pary oczu palące moje plecy, kiedy ze złością zamknęłam drzwi, nie zablokowując ich i opadłam na łóżko, chowając twarz w dłoniach i szlochając.
-Saige?- Justin powiedział cicho i zamknął za sobą drzwi.
-Idź sobie- warknęłam, zakrywając twarz poduszką.
-Możemy porozmawiać?- czułam jak Justin siada na łóżku.
-Nie.
Westchnął i podniósł poduszkę zakrywającą mnie, rzucając na drugą stronę pokoju- Wiesz, nie jestem zły.
-Czego chcesz?- westchnęłam, ocierając kilka łez. Smutek pokonał moje zdenerwowanie.
-Wiem jak to jest- zaczął- Kiedy miałem trzynaście lat, moi rodzice walczyli cały czas.
-Jak sobie z tym poradziłeś?- pociągnęłam nosem.
-Tak jak ty. Udawałem twardego przed moimi przyjaciółmi, a w domu byłem zdenerwowany. Zabijało mnie, kiedy słyszałem, jak siebie nazywają i dźwięk bicia.
Westchnęłam- To właśnie czuję, kiedy oni robią to wszystko.
-Może się pogodzą- Justin wzruszył ramionami.
-Wiesz co jest zabawne?- skręcałam się ze śmiechu. Rodzaj śmiechu, który wyszedł na chwilę. Nie miał pokazać coś śmiesznego, ale może coś ironicznego- Na Brooklinie moi rodzice byli prawdopodobnie najszczęśliwszą parą w całej naszej dzielnicy. Zawsze wychodzili na nocne randki, przygotowywali romantyczne kolacje dla siebie, a nawet dawali innym parom w mieście rady, kiedy przeżywali ciężkie chwile.
-Czasami gdy sądzisz że ludzie będą ze sobą na zawsze, oni po prostu się rozstają. Może to, co ty widziałeś było po prostu ustawą. Nigdy nie widziałeś co było za zamkniętymi drzwiami w takim wielkim domu, ale tutaj można zobaczyć i usłyszeć wszystko, ponieważ wszyscy jesteście tak blisko.
-Może- Justin wzruszył ramionami.
Westchnęłam i znowu położyłam się na materacu. Justin wstał, chwycił poduszkę i podał mi.
-Dzięki- kładę ją pod moją głowę, kiedy Justin położył się obok mnie.
-Wiec, co mogę zrobić, aby oderwać twój umysł od kłótni twoich rodziców?- zapytał.
Wzruszyłam ramionami- Nie wiem, czy jest jakiś sposób.
-Cóż, JT musiał iść do domu, jego mama napisała do niego, więc jesteś skazana porobić coś ze mną. Czy masz konsole do gier, czy je też musiałaś sprzedać?
-Zatrzymaliśmy nasz Wii***- wzruszyłam ramionami- Jest podłączony do telewizora w salonie.
-Lepsze to- Justin usiadł- niż smucenie się.
Wzruszyłam ramionami i usiadłam- Ja po prostu nie wiem, czy mam ochotę grać w gry.
-No cóż, szkoda- złapał mnie za rękę. Czułam mrowienie w palcach, kiedy ich dotknął. Prowadził mnie do salonu i puścił moją dłoń. Włączył Mario Kart i wręczył mi kontroler, usiadł obok mnie i rozpoczął grę. Oboje wybraliśmy naszych bohaterów i Justin wziął poziom: Tęczowa Droga, najtrudniejszy tor ze wszystkich.
-Pieprz się- jęknęłam- Nienawidzę Tęczowej Drogi.
-Źle dla ciebie- zachichotał- Mój brat i ja mamy Wii i przez długi czas mieliśmy tylko Mario Kart, więc mam opanowane to gówno.
-Świetnie- wymamrotałam, jak zaczęliśmy. Starałam się dostać przed Justina, doznając niepowodzenia za każdym razem, ponieważ spadałam.
Pokręciłam głową ze złością, jak wpadłam na skórkę od banana, spadając na bok drogi.
-Nienawidzę tej gry.
Justin zaśmiał się i wygrał wyścig, przechodząc na pierwsze miejsce- Bieber znów wygrywa!
-Czy twój brat opanował Tęczową Drogę?
-Nie- potrząsnął głową- On jest młodym konikiem polnym, ja jestem mistrzem.
-Cokolwiek powiesz- posłałam mu spojrzenie. Lubiłam tę stronę Justina. Był głupkowaty i zabawny, zupełnie nie to, czego oczekiwałam od zwykłego, poważnego faceta, którego widziałam.

Graliśmy w kilka innych wyścigów, przed wyłączeniem gry, decydując, że Justin prawdopodobnie powinien iść do domu, zanim jego rodzice zaczną się martwić.
-Tylko pamiętaj albo wszystko będzie dobrze, albo rozpadnie się, więc oni mogą wpaść na kogoś innego- uśmiechnął się i oparł dłoń na moim ramieniu.
To samo mrowienie, które czułam w ręku pojawiło się na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Dziękuję, Justin- podziękowałam mu z całego serca, prawdopodobnie pierwszy raz odkąd go spotkałam.
Uśmiechnął się szeroko- Dzięki za miły dzień-
-Mimo, że wszyscy prawie zostaliśmy aresztowani, yeah super dzień,
Roześmiał się- Teraz żyjesz w Bronx, kochanie, przyzwyczaj się do tego.
Przewróciłam oczami- Dobranoc Justin.
Jego śmiech wypełnił moje uszy, jak słodka harmonia, a jego usta były rozciągnięte w pięknym uśmiechu- Nie musisz się martwić, kochanie. Obronię cię, jeżeli wpadniesz w kłopoty.
-Dobranoc Justin- powtórzyłam.
-Dobranoc Saige- pociągnął mnie do uścisku.
Dyszałam zaskoczona i owinęłam ramiona wokół niego, opierając głowę na jego ramieniu.
-Bądź silna- powiedział mi cicho do ucha- Nie pozwól, żeby ich walka dotarła do ciebie, dobrze?
-Dobrze- skinęłam głową- Dzięki Justin.
-Nie ma problemu- odsunął się, odwrócił i wyszedł za drzwi, krzycząc jeszcze pożegnanie.
Odwróciłam się i oparłam placami o chłodne, metalowe drzwi. Wzięłam duży oddech, nie wiedząc, że go wstrzymywałam i zsunęłam się w dół drzwi, siadając na podłodze.
-Wygodnie?
Podskoczyłam na dźwięk głosu Tobiego, którego nie spodziewałam się usłyszeć.
-Przestraszyłem cię?- zaśmiał się.
-Zamknij się- spojrzałam na niego o wstałam- Idę do mojego pokoju.
-Ja nie potrzebuję grać w gry lub co ty tam robiłaś, ale baw się dobrze- wzruszył ramionami, kiedy ja weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi, opadałam z powrotem na łóżko i sprawdziłam mój telefon.

Willow: Już za tobą tęsknię. Nie mogę się doczekać, aż spotkamy się ponownie.
Toby: Też słyszysz mamę i tatę? Zabij mnie teraz!
JT: Niestety musiałem iść, powodzenia z rodzicami!
Hanna: Zaszłaś już w ciążę?

Przewróciłam oczami na tekst Hanny, przygotowana do kliknięcia okienka odpowiedzi i napisania mojego zdania, kiedy dźwięk sms zatrzymał mnie. Kliknęłam z powrotem na moje wiadomości, aby zobaczyć, kto do mnie napisał. Zdziwiłam się, że to Justin.

Justin: Napisz albo zadzwoń do mnie, jeżeli będziesz czegoś potrzebować. Możesz na mnie liczyć.

Uśmiechnęłam się i kliknęłam odpowiedź, pozwalając by moje kciuki latały po chudej klawiaturze iPhone.
Saige: Odwiedzisz mnie jutro?
Justin: Z przyjemnością. Co chcesz porobić?
Saige: Wszystko. Po prostu zabierz mnie z mojego domu. Nie mogę wysłuchiwać ich kłótni cały czas.
Justin: Pomyślę o czymś wieczorem i zabiorę się jutro o dziesiątej rano.
Saige: Ok, Justin. Dziękuję.

Położyłam mojego iPhone i wstałam, wchodząc do łazienki. Trzasnęłam drzwiami, więc moi rodzice mogli to usłyszeć, przed przekręceniem zamka. Westchnęłam i zdjęłam moje ubrania, odrzucając je na inne brudne, bo utrudniały mi wzięcie prysznica. Wystawiłam rękę pod wodę, czując zimne jak lód krople, uderzające w moje place, wysyłające dreszcze z zimna na całe moje ciało. Czekałam, aż woda ociepli się przed moim wejściem do brodzika. Zmoczyłam włosy w idealnie ciepłej wodzie, chwytając szampon i zapachu brzoskwini, który dzieliłam z mamą. Wycisnęłam ćwiartkę wielkości kropli na rękę, masując nim głowę. Zamknęłam oczy, relaksując się i wyobrażałam sobie Justina za mną, który tak jak ja jest nagi i masuje mi włosy szamponem. Jego usta przycisnęły się do mojej szyi, pozostawiając mnóstwo ciemnofioletowych malinek na całej jej długości, żeby następnego dnia wszyscy je zobaczyli, co potwierdzało, że jestem jego. Justina ciało byłoby bardzo blisko mojego, tak, że czułabym go za mną.

Moje oczy otworzyły się w przerażeniu. Miałam erotyczne marzenie związane z Justinem i mną razem pod prysznicem, czyszcząc siebie.
-O mój Boże- wyszeptałam i spłukałam szampon z moich ciemnych, czekoladowych włosów. Spłukałam mydliny z moich rąk, chwytając odżywkę, uważając, aby nie pozwolić moim myślom pójść gdzie indziej. Szybko umieściłam ją na moje włosy i umyłam je. Przez resztę prysznica czułam się niezręcznie. Wtarłam kostkę mydła na całą siebie, ogoliłam się i umyłam twarz. Spłukałam mydło z mojego ciała, zakręciłam wodę i chwyciłam puchaty, fioletowy ręcznik, owijając go wokół siebie. Złapałam kolejny zielony ręcznik i zawinęłam nim moje włosy, od suszenia suszarką mam bardziej kręcone włosy, niż kiedy suszy je ręcznik.

Szybko poszłam do mojej sypialni, żeby nie biegać przy każdym w ręczniku, chcąc natychmiast założyć piżamę. Znalazłam moją ulubiona parę szarych dresów, różowo-biały tank top w paski i parę puchatych białych skarpet. Założyłam ubrania, a także biustonosz i bieliznę, następnie zdjęłam ręcznik z moich lekko wilgotnych włosów i uczesałam w niechlujny kok. Sprawdziłam mój telefon. Zobaczyłam jedną wiadomość od Justina i jedną od Willow.

Justin: Nie ma problemu, Saige. Do zobaczenia jutro.
Willow: Właśnie wróciłam do domu cała i zdrowa. Pomyślałam, że chciałabyś wiedzieć! Xo
Saige: Cieszę się z tego, tylko szkoda, że nie mogę być z tobą! ;(
Willow: Ja też!

Westchnęłam, podłączyłam mój prawie rozładowany telefon do ładowarki i wspięłam się na kołdrę, podciągając ją pod samą szyję, przytulając się do niej. Zamknęłam oczy. Twarz Justina natychmiast pojawiła mi się w głowie. Jego pulchne, sercowate usta były pomarszczone. Jego piękne, brązowe oczy były mocno ściśnięte, jego twarz pochylała się, jakby chciał mnie pocałować.
-O mój Boże!- otworzyłam oczy, siadając- Muszę się zatrzymać.
Westchnęłam i wcisnęłam twarz w dłonie, zdenerwowania na siebie.

Dlaczego tak nagle czułam do niego to wszystko?


*- jeżeli wam się chce to możecie przeczytać :)
W 1970 roku matka nabyła antyczną Raggedy Ann Doll z sklepu hobbystycznego. Lalka była prezentem urodzinowym dla jej córki Donny, która przygotowywała się do zakończenia roku i studiowania pielęgniarstwa, mieszkała wtedy ze swoją współlokatorką Angie. Usadowiła ją na łóżku jako dekoracja. Przez jakiś czas Donna i Angie zauważyły, że dzieje się coś bardzo dziwnego z tą lalką. Umiała ona poruszać się sama, z początku wykonywała drobne ruchy takie jak zmiana pozycji ale z upływem czasu jej ruchy stały się coraz bardziej zauważalne. Donna i Angie wracały do domu i znajdowały lalkę w zupełnie innym pokoju, niż ten, w którym ją zostawiły. Czasami lalka siedziała na kanapie ze skrzyżowanymi nogami i rękami rozłożonymi na oparciu, innym razem stała w pozycji pionowej, na wyprostowanych nogach, opierając się o krzesło w jadalni. Wiele razy Donna zostawiała lalkę na kanapie przed wyjściem do pracy, aby potem powrócić do domu i znaleźć ją w swoim pokoju leżącą na łóżku za zamkniętymi drzwiami. Lalka Annabelle nie tylko umiała się poruszać, ale również pisać. Po około miesiącu doświadczania dziwnych zjawisk, Donna i Angie zaczęły znajdować wiadomości pisane ołówkiem na pergaminie, które mówiły "Pomóż nam" albo "Pomóż Lou". Pismo wyglądało jak należące do dziecka.....
Jeżeli kogoś to zaciekawiło to tu jest reszta LINK
**- kurczak, czyli tchórz.
***konsola do gier

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał:)
Prosimy o skomentowanie :)

xoxo

24 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) Dodaj szybko kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj zaczęłam czytać to ff i przeczytałam wszystkie ;k dzisiaj wchodze i niespodzianka! Nowy rozdział ^^ świetne ff... Justin jest taki słodki teraz, awww ;) i te erotyczne myśli, haha nie ładnie *-* kocham i czekam na nn xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Boże przeczytałam tą historyjke o lalce i teraz się boje, haha ;c nie bd mogła zasnąć! ;c c; Omg

      Usuń
  3. Nareszcie zaiskrzyło coś między Saige a Justinem, czekałam na to! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny / sirbizxzle ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. omg ona się w nim zakochuje ♥ hsdgshsdgdfs nie mogę doczekać się następnego @ideargomez

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdzial,hihi

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny !!!!!! Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. o mój boże jaki cudowny ♥
    i długość świetna!
    awww Justin jaki kochany ♥
    Saige, co Ty robisz:o
    hahah czekam na kolejny (;

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne <3 Czekam z niecierpliwością na NN

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. Myśli najlepsze <3 :D Co tu się rozpisywać po prostu świetnie tłumaczysz :*
    change-me-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham to! Po prostu uwielbiam. Ach ta Saige.... xD No i Justin nareszcie taki czuły.... Awwww
    *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Zazwyczaj czytam tylko raurę i bez obrazy nie lubię Justina, ale zakochałam się w tym blogu <3 Zapraszam do siebie : rauraprzyjaciel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o komentarz:)
To bardzo motywuje do dalszego tłumaczenia:)