poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 22

Nie możesz zmusić mnie do opuszczenia Nowego Jorku.


Justin Bieber's POV:

W nocy, po podrzuceniu Saige do domu, siedziałem w moim pokoju, bezmyślnie przeglądając Twittera na telefonie. Zobaczyłem, że Saige wrzuciła stare zdjęcie, które ja i ona zrobiliśmy kilka tygodni temu. Uśmiech rozciągnął mi się na ustach i przeczytałem opis.

Przetrwaj albo umieraj”

Uśmiechnąłem się, podałem dalej i usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Westchnąłem i zablokowałem mój telefon, po czym podskoczyłem i obejrzałem się przez cała sypialnię.

-Jaxon, jestem zajęty- przerwałem, kiedy zauważyłem, że to nie Jaxon stał w moich drzwiach.

-Nie nazywam się Jaxon.- młodsza siostra Mikey, Brittany, stała przy mnie z rękami skrzyżowanymi na piersi.

Przewróciłem oczami- Czego chcesz?
-Mamy spotkanie gangu.
-Nie jestem zainteresowany.
-Jakbyś miał wybór.- zadrwiła, łapiąc mnie za nadgarstek, ciągnąc mnie przez framugę drzwi mojego pokoju.
-Cholera, Brittany, puść mnie. Nie chcę iść na to głupie spotkanie, to wszystko jest cholernie głupie. Skończyłem z tym.
Odwróciła się, dając mi lodowate spojrzenie- Nie obchodzi mnie, dokąd zmierzasz w życiu. Nigdy nie skończysz z gangiem. Czy to jasne, Bieber?- wreszcie puściła mój nadgarstek. Musiałem powstrzymać się, by nie uderzyć jej w twarz.

-Niedaleko spada jabłko od jabłoni.- mruknąłem do siebie, w myślach porównując ją do jej starszego brata, Mikey'a.
-Co to było?
-Nie martw się o to.- oddałem jej sukowate spojrzenie i weszliśmy do ciemnej uliczki za jednym ze sklepów z używanymi rzeczami.

Od razu zobaczyłem jednego z chłopaków, Darrel'a Causey'a, stojącego obok ogniska. Ubrany był w ciemne spodnie, czarną bluzę, miał założony kaptur, który stworzył cień, pokrywający jego twarz. Wyglądał niesamowicie strasznie, ale znałem go zbyt dobrze, żeby się go bać. Obok niego stała „para gangowa”, Marcus i Candy. Oboje zdradzają siebie nawzajem, ale nie ważne co się stanie, ciągle trzymają się razem. Candy założyła czarny crop top i parę czerwonych szortów, które ledwo co ją zakrywały. To był jeden z jej konserwatywnych strojów, czasami, po prostu chodzi po Bronx w jej koronkowym biustonoszu i w bieliźnie. JT siedział na metalowej ławce i bębnił piosenkę na jego udach, Maria zachichotała lekko, śpiewając piosenkę. Nie mogłem jej rozpoznać z przypadkowych klapsów na udzie, ale jeżeli wiedzieli co robią, to nie obchodziło mnie to. Andrew i jego dziewczyna Diamond opierali się o budynek. Diamond była owinięta wokół niego, zostawiając mu malinkę na szyi, Andrew rozmawiał z innym chłopakiem, a jego ręce spoczywały wygodnie na jej tyłku. Rory, Tallulah i Mikey również tutaj byli. Siedzieli przed budynkiem, kilka metrów od Diamond i Anderw'a, cicho rozmawiając.

-Co do cholery oni tutaj robią?- syknąłem w ich kierunku.
-Są częścią tej gry, gnojku.- Brittany przewróciła oczami na mnie- Tylko dlatego, że ty ich nie lubisz, nie znaczy, że my też.
-On próbował zgwałcić moją dziewczynę!
-Och, proszę.- Brittany zadrwiła- Ona prawdopodobnie jest dziwką i prosiła go o uprawianie seksu, a kiedy on do niej poszedł, stchórzyła i płakała.

Czułem ogień w moich żyłach, moje ręce zaciskały się w pięści- Nigdy więcej nie mów nic takiego o Saige.
-Justin.- Seneca pojawiła się za mną- Ignoruj ten kawałek śmieci.- spojrzała w górę i w dół na Brittany- Jest nic nie warta.
-Wal się.- Brittany krzyknęła na Senecę.
-Przykro mi kochanie, lubię kutasy, nie waginy.- Seneca mruknęła, łapiąc mnie za rękę i odciągając od Brittany, idąc do miejsca gdzie byli JT i Maria.

-Hej ludzie.- JT przywitał nas, z jego typowym, głupkowatym uśmiechem, przestając bębnić. Maria spojrzała na nas, uśmiechając się. Mimo, że może jest dziwką, to była niczym w porównaniu z Rory, Tallaulah albo Brittany.

-Hej.- Maria pomachała.
-Co słychać, moje ździry?- Seneca przywitała ich w przyjacielski sposób.
Maria zaśmiała się- Nic takiego, jak się czują moje dziwki?
-Dobrze.
Skinąłem głową- W porządku.
-Widziałam jak prawie uderzyłeś Brittany.- Maria zauważyła- Bóg wie, że tego pragnęliśmy. Ona jest najbardziej irytującą białą, jaką kiedykolwiek widziałam.
-Jej głos brzmi, jakby zawsze miała problemy z zatokami.- JT skinął głową.
-Powinnyśmy kupić biedaczce jakieś lekarstwo.
-Albo chusteczkę higieniczną.- Seneca wzruszyła ramionami.
-Dobrze.- Darrel krzyknął, zwracając uwagę wszystkich, cała aleja ucichła. Wszyscy patrzyli na Darrela, a on stał na środku, tuż przy ognisku, więc mogliśmy go zobaczyć.
-Wyobrażam sobie, że zastanawiacie się, dlaczego do cholery tu jesteśmy. Nie spotykaliśmy się od miesięcy.
-Dokładnie nad tym się zastanawiałem.- JT skinął, zdobywając szybko uciszenie od Marii.

-Cóż, tak długo, jak nasz gang jest nieaktywny, fundusze nie napływają masowo ze sprzedawania wszystkich naszych paczek. Więc, musimy wrócić do naszej działalności, od teraz.
-Nie mogę.- potrząsnąłem głową.
-Co to było, Bieber?- Darrel spojrzał na mnie, z zmieszanym wyrazem twarzy.
-Ja...Ja naprawdę nie mogę już podróżować i handlować.
-I dlaczego do diabła nie?
-Mam dziewczynę, stary. Musze tu dla niej być.

Darrel wybuchnął śmiechem- Dziewczynę?- szydził- Ona nie ma znaczenia, Justin. Wyjmij głowę z jej tyłka i wracaj do gry, Bieber, mamy gówno do roboty.
-Nie mogę tak po prostu jej zostawić i nie powiedzieć niczego.
-Weź ją ze sobą.- Mikey krzyknął- Kogo to obchodzi, jeśli przy okazji ktoś ją pobije? Suka potrzebuje trochę nadużycia, co?
-Zabiję cię.- ruszyłem w jego kierunku. Poczułem, że JT złapał mnie za rękę i pociągnął z powrotem.
-Justin i Mikey, zamknijcie się albo ja was obu zabiję!- Darrel zagroził. Westchnąłem i usiadłem pomiędzy Marią, a Senecą.

-Zamierzam podejść do was wszystkich i dać wam wasze zadanie, ponieważ mamy kilku nowych członków.- wszyscy odwrócili się i spojrzeli na Brittany i Candy, które nie dostały żadnej pracy, odkąd kilka miesięcy temu dołączyły do gangu- Wszyscy macie nowe stanowiska.

Darrel odsunął się od ognia i podszedł najpierw do Rory, Tallulah i Mikey'ego. Westchnąłem i odwróciłem się do JT, Senecy i Marii, krzyżując ramiona na piersi.

-Nie mogę z nimi pracować.- spojrzałem na nich i z powrotem przeniosłem spojrzenie na moich przyjaciół- Wolałbym być martwy.
-Ja nie chcę być już w gangu.- Maria wyznała- To nie jest tak zabawne jak kiedyś, wiesz? Dodatkowo, myślę, że oprzytomniałam. Ostatni raz, kiedy zabiłam, nie mogłam spać przez tydzień. Nie wiem, stary, wina jest najgorszym uczuciem. Wiedza, że przypadkowo zabiłeś złego faceta, jest najgorszym uczuciem. To nadal, czasami do mnie powraca.- przegryzła dolną wargę, jej oczy były spuszczone na stopy, mogę powiedzieć, że czuła się bardzo nieswojo wyznając to do JT, Senecy i mnie.
-Mam nadzieję, że nigdy nie oprzytomnieję.- Seneca skinęła głową- Nie czułam się winna, odkąd skończyłam piętnaście lat. Wtedy było moje pierwsze zabójstwo.
-Myślę, że jestem bezdusznym skurwielem, bo nigdy nie czułem się winy.- JT wzruszył ramionami- Po prostu przypominam sobie, że jeśli ta osoba nie byłaby martwa, ja mogłem zginąć.
-Ale ty nie zabiłeś przypadkowo niewłaściwego człowieka.- Maria spojrzała na niego.

-Co z tobą JB?- JT zwrócił się do mnie- Masz świadomość?
Wzruszyłem ramionami- Kiedyś nie miałem, ale odkąd zacząłem spotykać się z Saige, zrobiła ze mnie miękkiego.
-Justin jest bity.- Seneca dokuczała.
-Założę się, że Seneca jest miękka w jej związku z....jak on się nazywa....-Maria skinęła.
-Nazywa się Toby.- Seneca zaśmiała się- I nie, nie jestem, moje serce to kawał zimnego kamienia.
-Wmawiaj sobie.- Maria wzruszyła ramionami- Toby może cię zmienić.....nigdy nie wiadomo.
-Ja wiem, nigdy nie stanę się miękka.
JT zachichotał na głupi argument, a Darrel zbliżał się.
-O cholera.- JT mruknął cicho i wszyscy wstali.
-Miło was widzieć ponownie.- uśmiechnął się. Widziałem, że Maria powstrzymuje sarkastyczny komentarz, wybrała, aby nie kusić losu i milczała.
-Co robimy?- Seneca westchnęła, krzyżując jej ramiona na piersi i przenosząc ciężar ciała na prawą stronę.
-Chcę, żeby JT i Maria pojechali do naszego magazynu w Ontario-
-Kanada?- Maria przerwała mu- O nie, pomyśl jeszcze raz! Nie zostawię Bronx.
-Zrobisz tak, jak powiedziałem.- Darrel syknął na nią- Ty i JT wyruszycie jutro. Mam kumpla, który was zawiezie.
-Co do cholery, nie możesz zmusić mnie do opuszczenia Nowego Jorku.- JT dyskutował.
Darrel wyciągnął pistolet z kieszeni i wycelował między oczy JT- Och....nie mogę?
JT patrzył na pistolet skrzyżowanymi oczami, nie ośmielił się niczego powiedzieć, Darrel opuścił broń i schował ją.
-Seneca.- odwrócił się do niej- Jesteś odpowiedzialna na uwodzenie każdego, kto spróbuje z nami zadzierać i zabijania ich, kiedy pomyślą, że są z tobą bezpieczni.
-Mam chłopaka.
-A ja mam kota. Powinienem powiedzieć coś jeszcze, co nie ma znaczenia?- Darrel uniósł brwi- Masz szczęście, że nie zmuszam cię do spania z dupkami, wszystko co musisz zrobić to rozebrać ich i zastrzelić albo pchnąć nożem, nie wiem, twój wybór.
-Nie chce wiedzieć ich nago!
-No cóż, wszyscy musimy zrobić coś, czego nie lubimy...więc...przejdziesz przez to.
-Bieber.- w końcu zwrócił się do mnie- Mam dla ciebie specjalną pracę.- uśmieszek rósł mu na ustach.

Saige Cameron's POV

Obudziłam się następnego ranka z dudnieniem w głowie i uczuciem drapania w gardle. Jęknęłam i usiadłam, czując obrzydzenie. Jęknęłam i położyłam moją dłoń na czole. Miałam gorączkę, co najmniej sto stopni. Odepchnęłam gorące okrycie, czując, że pot siedzi na mojej linii brwi.

-Świetnie.- mój głos brzmiał tak, jakbym miała zatkane nozdrza. Wstałam, czując jakby pokój wirował, a mój mózg bolał jeszcze bardziej. Próbowałam masować skronie i weszłam do kuchni.

-Och, kochanie, wyglądasz okropnie.- moja mama stała przy lodówce, natychmiast przestała wykonywać wcześniejszą czynność i podeszła do mnie, położyła rękę na moim czole- Jesteś rozpalona! Gdzie jest mój termometr?
-Czuję się jak gówno.- jęknęłam i usiadłam na kanapie. Mama podeszła z termometrem, wpychając go pod mój język, nie dając mi czasu na reakcję. Westchnęłam i oparłam się plecami o poduszki, wiedząc, że im szybciej będę go ssać i zmierzę temperaturę, tym szybciej to się skończy. Po usłyszeniu dźwięku, wskazującego, że zmierzył gorączkę, moja mama wzięła go i spojrzała na niego, marszcząc brwi.
-Sto i pięć kresek*.- potrząsnęła głową- Musisz położyć się na kanapie. Przyniosę ci trochę soku pomarańczowego, dobrze?
-Dobrze.- przeniosłam całe moje cało na kanapę, głowę opierając na poduszce.

Pukanie do drzwi sprawiło, że moja mama podskoczyła i podeszła do drzwi, otwierając je.

-Hej, Pani Cameron. Jest tutaj Saige?- mogłam rozpoznać głos Justina z dowolnego miejsca.
-Jest na kanapie.- mama odpowiedziała- Tylko ostrzegam, nie czuje się dobrze.
Usłyszałam zamykanie drzwi i zobaczyłam Justina zbliżającego się do mnie. Jego wzrok złagodniał, gdy spojrzał w jakim jestem stanie, mając tylko jedno słowo: żałosne.
-Och, kochanie.- Justin zagruchał, opierając się o kanapę, biorąc jedną z moich rąk, splatając swoje place z moimi- Co jest?
-Moja głowa i gardło bolą.- kaszlnęłam i jęknęłam, z powrotem odpoczywając na poduszce.
Justin zmarszczył brwi- Nienawidzę patrzeć na ciebie chorą i wiedzieć, że nic nie mogę zrobić, aby natychmiast sprawić, że poczujesz się lepiej, głupie zarazki.
Zachichotałam- Przynajmniej możesz tu być, aby dotrzymać mi towarzystwa i rozśmieszać mnie.

Justin skinął głową- To jest to, w czym jestem najlepszy, co?
-Eh.- uśmiechnęłam się, naśladując jego wybór słów.

-Dobrze wiedzieć, że swój sarkazm i komentarze nie opuszczają cię nawet wtedy, kiedy nie czujesz się dobrze.- Justin dokuczał.

-Och, proszę, zawsze jestem bezczelna.- zakaszlałam- Nawet wtedy, gdy czuję się jak gówno.
Justin przycisnął usta do mojego czoła i wstał- Idę pomóc twojej mamie zdobyć jakieś leki i rzeczy dla ciebie, dobrze?
-Dobrze.- skinęłam głową.
-Nie tęsknij za mną.
-Och, postaram się.- mrugnęłam.
-Dobrze, dobrze.- zaśmiał się- Nie chcę, żebyś miała szaloną obsesję na moim punkcie.- pokręciłam głową.
-Ja też nie.
-To dobrze.
-Świetnie.

Justin zaśmiał się i odszedł, zostawiając mnie samą w salonie, aby znaleźć moją mamę. Westchnęłam i zamknęłam oczy, starałam się skoncentrować, żeby ból głowy i gardła zniknął.
-Aw, patrzcie, kto jest małym chorowitkiem.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Willow stojącą nade mną, blond włosy przykryły jej twarz. Obok niej stała Emma, obie były ubrane tak, jakby wychodziły i chciały zaimponować chłopcom.

-Co ty tutaj robicie?- wychrypiałam.
-Toby napisał i powiedział, że nie czujesz się dobrze, więc przyszłyśmy.

Spojrzałam na drzwi Tobiego i zwróciłam wzrok na dziewczyny- Toby nawet mnie dzisiaj nie widział, jak on się dowiedział?
-Twoje ściany nie są już dźwiękoszczelne, kochanie.- Emma rozejrzała się po małym mieszkaniu.

-To prawda.
-Dziewczynki, co za niespodzianka!- moja mama rozpromieniała, będąc naprawdę szczęśliwa, widząc Willow i Emmę.
-Pani Cameron.- Willow podeszła, ściskając moją mamę, przyjaznym, jednoramiennym uściskiem, Emma zrobiła to samo i wszystkie trzy podeszły do mnie.

-Jeśli wiedziałabym, że przyjdziecie, zrobiłabym obiad albo coś.- moja mama zmarszczyła brwi widząc, jak wyglądało jej mieszkanie, tak jakby jakaś firma je oglądała.
-Och, w porządku.- Emma wzruszyła ramionami- To było coś w rodzaju decyzji na ostatnią chwilę, wiesz?
-Po prostu pomyślałyśmy, że mogłybyśmy wpaść i spotkać się.- Willow skinęła głową.
-No cóż, wy dwie możecie wpadać, kiedy tylko chcecie, wiecie, że lubię, kiedy jesteście z Saige!- moja mama uśmiechnęła się, owijając ręce wokół obu dziewczyn.

Willow zachichotała- Dziękuję, pani Cameron.
-A my uwielbiamy tu być.- Emma posłała jej uśmiech.

-Dobra, znalazłem syrop na kaszel.- Justin wszedł do pokoju, zatrzymując oczy na Willow i Emmie- Och, hej.- pomachał do nich krótko.
-Hej, Justin.- Willow skinęła głową w jego kierunku- Miło cię tu widzieć.
-Ciebie także.- zaśmiał się i podszedł do mnie, wlewając dokładną ilość lekarstwa, do nakładki syropu.
-Nie każ mi tego pić.- zmarszczyłam nos- To nie smakuje jak różowa guma do żucia!
-To pomoże na kaszel.- moja mama dała mi spojrzenie- Po prostu to wypij, skarbie.
-Ale to jest obrzydliwe.
-Mieszałam to z napojem imbirowym i ledwo co czuć smak.- Emma wzruszyła ramionami.
-Sprytne.- moja mama skinęła głową, chwytając puszkę napoju z lodówki i wlewając go do szklanki, Justin wlał syrop i zmieszał, różowy kolor zniknął i podał mi szklankę.
-Dzięki.- westchnęłam, biorąc łyk. Nie poczułam żadnego leku, co było dobre. Umieściłam kubek na pobliskim stoliku i usiadłam na kanapie.

-Źle się czuję, z wami stojącymi, usiądźcie.
-Nie.- Justin pokręcił głową, przenosząc mnie z powrotem, do pozycji leżącej- Musisz odpoczywać, kochanie.- usiadł po turecku na podłodze, opierając głową na poduszce w pobliżu mojego torsu- Wszyscy możemy usiąść gdzieś indziej, ty musisz tu zostać.
-Dobrze.- prychnęłam.

-Wy dwoje jesteście tacy słodcy.- Emma rozpływała się.
-Prawda?- Willow zachichotała- Chciałabym znaleźć takiego dobrego faceta.
-Cóż JT-
-Nie- Willow przerwała- Jeśli on będzie się gniewać na mnie przez najgłupsze rzeczy i będzie wyrzucać mnie z domu, to ja nie chcę wiedzieć, co zrobi, gdy bardziej się pokłócimy. Mogę znaleźć kogoś innego, dzięki.
-Bardzo uparta.- Justin pokręcił głową.
-Nie jestem uparta, jestem po prostu inteligentna. To byłoby głupie, wrócić do kogoś z tak dużym temperamentem, który wyrzuca mnie z domu, gdy się z nim nie zgadzam.

-JT jest dobrym człowiekiem.
-Jestem pewna, że jest.- Willow wzruszyła ramionami- Ale mam zamiar znaleźć kogoś innego.
-Dobrze dla ciebie.- Emma kiwnęła głową- Ty kierujesz swoim życiem.
-Moc dziewczyn.- żartobliwie uderzyłam pięścią w powietrze, sprawiając, że Willow i Emma zachichotały.

-Odpoczywaj.- mama strzeliła we mnie matczynym spojrzeniem w stylu 'rób, tak, jak mówię albo umrzyj.'
-Upewnię się, że będzie odpoczywać.- Justin zapewnił ją.
-Dziękuję.- uśmiechnęła się do niego i odwróciła się na piętach, idąc do swojego pokoju i zamykając za sobą drzwi.

-Dobrze chorowitku, powinniśmy pozwolić ci spać?- Emma zapytała.
Potrząsnęłam głową- Nie, ja chcę być z wami.
-Możesz spać, jeśli chcesz.- Willow zapewniła.
Justin zaczął wstawać, szybko chwyciłam go z rękę- Nie wychodź.
-Dobrze kochanie.- zaśmiał się, siadając, Emma i Willow usiadły wygodnie na krzesłach w pokoju.
-Jak to możliwe?- Justin zapytał i patrzył na mnie w milczeniu przez kilka sekund..
-Co?- natychmiast zaczęłam czuć się skrępowana.
-Jak to możliwe, że ktoś, nadal wygląda pięknie nawet, kiedy jest chory?
Czułam rumieniec na policzkach i zachichotałam.

-O mój Boże, to brzmi tak, Jakby Justin wkroczył do powieści Nicholasa Sparka.
-Kto by pomyślał, że chłopak z Bronx może być romantyczny.
-Chciałabym cię pocałować, ale nie chcę cię zarazić.
-Pieprzyć to.- Justin, cmoknął mnie w usta, uśmiechnął się do mnie i wrócił obok mnie do swojej pozycji.
________________________________________________________________
*- w Polsce to około 38 stopni.

czytasz=komentujesz

Kilka osób pisało do nas, że nie mogą dodać komentarza. Nie wiemy, dlaczego tak się stało.
Coś musiało się popsuć.

Kontakt:

Miłych wakacji xo

28 komentarzy:

  1. Po prostu idealny nic dodać, nic ująć :* :)

    OdpowiedzUsuń
  2. djoooiergjorgjo świetny bardzo ♥
    boję się jakie ten debil dał zadanie dla Justina:(
    Justin i Saige są zdecydowanie za słodcy! hahah ♥
    czekam na następny :)
    @gooddreamtrip

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że Justin jakoś wyplącze się z tego gangu :)
    Saige i Justin są tacy słodcy <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :) Czekam nn <3
    ~heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin jest taki słodki ;) coś mi się wydaje, że ten gang nie wróży nic dobrego ;c Dziękuje i czekam na nn...

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham to koncowka wymiata

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej jacy slodcy jak ja ich kocham <3
    Mam nadzieje ze justin nie wstapi do gangu i nie odwali czegos
    @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega slodkie <3 ciekawe jakie zadanie dostal Justin..

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały *-* boję się o Justina:(
    czekam na następny :)
    @sweetyofbieber

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na nn x

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział cudowny! Justin jaki słodki<3 nie mogę się doczekać następnego! :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. Już od jakiegoś czasu czytam tego bloga jest super kocham go:3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej jaki słodki Justin <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział :) @ GomezDylan26

    OdpowiedzUsuń
  15. genialny <3 nic dodać nic ująć. Kocham to FF :3
    Pozdrawiam!
    czekam na next!
    zapraszam również do siebie na kolejny rozdział http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/2014/07/3.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudoo < 3 Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super rodział :) czekam na next :D @Mistletoe_Swag

    OdpowiedzUsuń
  18. Boski rozdział :D nie mogę sie doczekac następnego xd @Rebellinous

    OdpowiedzUsuń
  19. fajny rozdział :D szczerze nawet humor mi się poprawił <3

    OdpowiedzUsuń
  20. super rozdział xd

    OdpowiedzUsuń
  21. Boskiii , czekam na nn <3333333333

    OdpowiedzUsuń
  22. Boże. To jest takie świetne. ♥♥ ciekawe jakie Justin dostał zadanie "specjalne".

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham <3 Ciekawa jestem co z tym zadaniem dla JUSA. :C Oby nic co zrani Saige:/

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o komentarz:)
To bardzo motywuje do dalszego tłumaczenia:)