piątek, 30 maja 2014

Rozdział 12

Miłego czytania!


Śmierć w rodzinie.

Justin's POV:

-Daj spokój Mikey!- krzyczałem na niego- Jeśli myślisz, że jesteś na tyle męski, żeby iść do dziewczyny, która nie chce uprawiać z tobą seksu, to jesteś wystarczająco męski, żeby się bić!- uderzyłem go pięścią w policzek, powodując, że kolejny jęk wydobył się z jego ust.

-No dalej, stary! Jeśli uważasz, że jesteś wystarczająco męski, aby uprawiać z kimś seks, to jesteś na tyle męski, żeby wstać i walczyć ze mną! Walcz ze mną Mikey, chodź! Masz szczęście, że pozwalam ci teraz oddychać!

Położyłem stopę na jego piersi- Masz sześćdziesiąt sekund, żeby dać mi powód, dlaczego nie powinienem cię przycisnąć stopą i nie zabić.
-Przestań- wykrztusił- Nie będę już z nią rozmawiać, proszę.....
Jeszcze mocnej nacisnąłem go, powodując, że Mikey się skręcał.

-Justin!- usłyszałem delikatne krzyki. Odwróciłem moją głowę i zobaczyłem stojącą Saige. Jak do cholery ona mnie znalazła? Ubrana była w parę niebieskich spodni od piżamy i białą bluzę z kapturem. Jej włosy były roztargane. Policzki wyglądały jakby płakała, były na nich łzy i tusz od rzęs- Przestań- wychrypiała.
Zdjąłem nogę z Mikey'ego i podszedłem do niej. Mikey nie odważył się ruszyć.
-Co ty tutaj robisz?- domagałem się.

Odsunęła się ode mnie o połowę kroku, łamiąc nasz kontakt wzrokowy- Słyszałam, że będziesz bić Mikey'ego.... Wiem, że jest szumowiną, ale nie chce, żeby policja cię znalazła albo coś, a to wszystko będzie moja wina...
-Kiedy zamierzasz przestać się obwiniać?
Spojrzała na mnie z zamieszaniem wypisanym na jej twarzy- Co?
-Saige, nie jesteś powodem, dla którego omal nie zostałaś zgwałcona, to Mikey jest. Dałem mu dokładnie to, na co zasłużył. Powinnaś mi dziękować.
Westchnęła- Czy możemy po prostu wrócić do domu... proszę?
Spojrzałem przez moje ramię na Mikey'ego, który starał się wstać.
-Na razie jesteś bezpieczny, skurwielu- krzyknąłem na niego- Ale ja wrócę, nie czuj się komfortowo!- odwróciłem się dookoła i spojrzałem na Saige- Dobrze, chodźmy.
Ona mniej więcej chwyciła mnie za ramię i poprowadziła z dala od Mikeya.
-Dlaczego jesteś wkurzona? Broniłem cię, Saige.
-Nie obchodzi mnie, że mnie broniłeś Justin, co jeżeli Mikey ma nóż albo broń lub cokolwiek i cię zabije? Nigdy nie będę w stanie normalnie żyć, jeśli umrzesz przeze mnie.

Westchnąłem- Saige... Mikey jest mięczakiem.
Zatrzymała się i posłała mi spojrzenie- Mięczakiem? Zostawił siniaki na całym moim ciele. Justin...Nie mogłam wydostać się z jego uścisku. On wcale nie jest mięczakiem, Justin. On jest potworem.

Cholera, to było niewłaściwą rzeczą do powiedzenia- Saige.... W porządku. Przepraszam. Powinienem zostać z tobą. Jestem popieprzony.

Przesunąłem się, więc musiała docisnąć się placami do ściany z cegły, małej piekarni, którą mijaliśmy. Słyszałem oddech w jej gardle i patrzyła na mnie w szeroko otwartymi oczami.
-Ty....ty nie jesteś popieprzony- powiedziała prawie niesłyszalnie, jej zęby przegryzły dolną wargę.
Przybliżyłem się do niej o krok- Jeśli nie jestem popieprzony...to jest w porządku będąc tak blisko ciebie, Saige?
-T-tak.
Przeniosłem twarz bliżej jej- A tutaj?
-W.....w porządku- wyszeptała, nie łamiąc naszego intensywnego kontaktu wzrokowego.
Delikatnie złączyłem nasze czoła, nie chcąc być dla niej zbyt agresywny- A co z tym miejscem? Przekroczyłem już jakieś granice?
Zamknęła oczy,a jej wargi się oddzieliły- Jesteś....wspaniały.

Bez ostrzeżenia, przycisnąłem moje wargi do jej. Czułem wstrząs i natychmiast zaczęła mnie całować. Owinęła swoje małe ręce wokół mojej szyi, kiedy ja trzymałem jej dolną część pleców, przyciskając opiekuńczo do mojej piersi. Czułem jej place masujące mój kark. Odsunąłem się od niej, wiedząc, że wciąż jest wstrząśnięta tym co zrobił jej Mikey.
-Wow...- wyszeptała, patrząc za mnie, jakby była zamyślona.
-Świetnie całujesz- uśmiechnąłem się do niej. Jej chichot zadzwonił do moich uszu, jak słodka melodia. Szeroki uśmiech rozprzestrzenił się na jej ustach.
Jej policzki zaczerwieniły się, kiedy mówiła- Dziękuję....tak myślę. Ty również świetnie całujesz.
-Muszę pokazać ci później, co jeszcze mogę zrobić z moim językiem- mrugnąłem.
-O mój....- zaśmiała się, a ja zrobiłem krok w tył i chwyciłem ją za rękę, wplatając moje palce między jej. Coś było w tym, kiedy trzymaliśmy razem nasze ręce, czułem się właściwie tak, jakby moje place były stworzone właśnie dla niej. Nigdy nie czułem tego z żadną dziewczyną, odkąd spotykałem się z Rory. Ale nawet to uczucie było nieco silniejsze niż to z Rory.

-Mam pomysł- zwróciłem się do niej podczas naszego powrotu do jej mieszkania.

Odwróciła się do mnie i oboje się zatrzymaliśmy- Jaki?
Wskazałem na piekarnię, obok której właśnie się pocałowaliśmy- Wrócimy tam, weźmy kilka babeczek lub coś i opowiemy sobie nawzajem wszystko o nas.
-Dobrze- uśmiechnęła się jak dziecko w Bożonarodzeniowy poranek- To brzmi naprawdę świetnie.
Odwróciłem się dookoła, ciągle trzymając jej rękę w mojej i poszliśmy do piekarni. Mężczyzna za ladą przywitał nas jak weszliśmy do środka malutkiego budynku.

-Witam w Dan's Bakery, jak się macie?
-Dobrze- Saige skinęła głową, podeszła do kasy i spojrzała w menu wiszące za mężczyzną, i ponownie spotkali się oczami- A ty?
Skinął głową- Dobrze, dziękuję, co mogę wam podać?
Wpatrywałem się w menu, przed podjęciem decyzji- Myślę, że wezmę czekoladowe ciastko i filiżankę kawy.
-A dla pięknej pani?- zwrócił się do Saige.
-Czerwone, aksamitne ciastko i gorącą czekoladę- uśmiechnęła się.
-Już się robi.- odwrócił się, w celu uzyskania smakołyków, a Saige poszła i wybrała dla nas stolik. Zapłaciłem, chwyciłem jedzenie i wróciłem do niej, ustawiając wszystko na stole.
-Dzięki- uśmiechnęła się- Ale mogę za siebie zapłacić- prychnęła.
Pokręciłem głową- Nie musisz tego robić, ja mogę zapłacić.
Postanowiła nie walczyć i ugryzła jej ciastko. Tutejsze ciastka były wielkości głowy.
-Więc...od czego powinniśmy zacząć?- zapytała.
-Od urodzin, moje są pierwszego marca.
-A moje pierwszego maja- zachichotała- Oboje mamy pierwszego w miesiącach zaczynających się od M.
-Myślę, że to znak- mrugnąłem, powodując, że ponownie się zarumieniła.
-Następne pytanie- odchrząknęła- Spotkałeś już Tobiego, więc opowiedz mi o swoim rodzeństwie.
-Mam młodsze rodzeństwo. Mam brata i siostrę. Są bliźniakami, moja siostra jest starsza o 3 minuty, ma na imię Jazmyn ale mówimy na nią Jazzy albo Jaz. Używamy Jazmyn, jeśli wpadnie w kłopoty, ma piętnaście lat. Mój brat to Jaxon. Zawsze nazywamy go Jaxon albo Jax. Oczywiście też ma piętnaście lat. Są naprawdę świetni- wzruszył ramionami- Ale mam na myśli, że są moim rodzeństwem, więc nie mów nikomu, że tak powiedziałem, oni mają myśleć, że ich nienawidzę- zaśmiałem się- Powiedz mi coś więcej o Tobym, coś czego nie wiem.
-Cóż, on jest trochę nieśmiały w Bronx, ale w Brooklinie był popularnym facetem. Dziewczyny gromadziły się wokół niego, a chłopcy chcieli być jego najlepszymi przyjaciółmi, uprawiał w każdy sport w szkole, z wyjątkiem cheerleaderek i tańca, i wszystkich takich rzeczy. Był najszybszym biegaczem w drużynie, a nawet pobił rekord szkoły w biegu na pięć mil.
-Byłby bardzo dobrym wspólnikiem w napadzie na sklep.- zażartowałem.
Saige zmrużyła na mnie oczy- Jeśli nie żartujesz, to przysięgam, że....
-Wyluzuj- podniosłem ręce na znak niewinności- Ja tylko żartowałem, Saige.
-Masz dziwne poczucie humoru, panie Bieber.
-Dziękuję, panno Cameron.

Wziąłem gryza mojego ciastka i mały łyk kawy z mojej filiżanki, i wymyślałem pytanie- Jeśli mogłabyś teraz wrócić i zamieszkać na Brooklynie, zrobiłabyś to?
Pomyślała minutę- Jeśli mogłabym wziąć ze sobą ciebie, JT, Senece i moją rodzinę to tak.
-Aww, lubisz nas- dokuczałem- Kto by pomyślał, że przeprowadzka tutaj faktycznie skończy się polubieniem nas i zabranie nas z powrotem na Brooklyn.
-Myślę, że musimy wyciąć otwór w ścianie.
-Co kurwa?- zaśmiałem się z nagłą zmianą tematu- Dlaczego?
-Bo twoje ego jest za duże, nie zmieścisz się w drzwiach.- uśmiechnęła się.
-O cholera, spaliłaś mnie.
Zaśmiała się i popijała gorącą czekoladę, ponownie jedząc jej ciastko.- Na pewno.
-Jaki jest twój ulubiony film?
-''Mean Girls''- zachichotała – Myślę, że większość dziewczyn kocha ''Mean Girls'', to jest świetne. Jaki jest twój?
-Filmy ''The Rocky''.
-Oglądałam tylko pierwszą część- przyznała.
-Musisz przyjść do mnie kiedyś i zobaczyć resztę.
Skinęła głową- Powiedz mi tylko kiedy i przyjdę.
-Zobaczymy, kiedy będę wolny.- zaśmiałem się- Pozwól mi sprawdzić mój kalendarz.
Zaśmiała się w odpowiedzi i zaczęła myśleć nad następnym pytaniem.

~.~


Po tym jak skończyliśmy nasze ciastka zdecydowaliśmy się pójść na plac zabaw dla szkoły podstawowej. Zaśmiałem się i poprowadziłem ją do huśtawki. Usiadła na jednej, a ja stanąłem za nią i huśtałem ją, powodując, że chichoty zaczęły wydostawać się z jej ust, a ona nadal odchylała się wyżej i wyżej w powietrze.
-Nie mogę uwierzyć, że ponownie bawię się na placu zabaw.- Saige uśmiechnęła się, a ja kontynuowałem popychanie jej.
-Dobrze się bawisz?
-Tak!- zapiszczała i chwyciła się liny od huśtawki.
-Czuję się jakbym miał ponownie dziesięć lat.- przyznałem i rozejrzałem się wokoło placu. Nie bawiłem się tutaj, odkąd chodziłem do szkoły podstawowej.

-Często się tutaj bawiłeś?- Saige zapytała.
-Yeah- skinąłem głową- Przychodziłem tutaj razem z JT i Senecą, i mogliśmy bawić się w piratów, w pilotów samolotu, w sławne osoby albo w astronautów.- zaśmiałem się- JT i ja zawsze chcieliśmy być astronautami. Zawsze robiliśmy tak, że Seneca byłą obcą. Bawiliśmy się także z tą dziewczyną Brittany... ona... ona jest siostrą Mikeya.- nie wiedziałem jak zareaguje na nieszczęsną krew Brittany.
-Świetnie- wzruszyła ramionami, a ja nadal ją huśtałem.
-Brittany i Seneca zawsze próbowały przekonać JT i mnie do zabawy z nimi w dom, ale my zawsze odmawialiśmy- zaśmiałem się- Ta gra była dla nas za dziewczęca.
-Bardzo lubiłam się w nią bawić, kiedy byłam mała- Saige zachichotała.
-Większość małych dziewczynek lubi to albo księżniczki czy cokolwiek.
Saige skinęła głową- Kochałam też partyjki herbaty, takie z moimi pluszakami....to było gównem.
Pokręciłem głową- Dziewczęce zabawy zawsze były dziwne.
-Wypraszam sobie.
-Założę się, ze tak.

Przestałem ją huśtać i zatrzymałem huśtawkę i oboje poszliśmy na zjeżdżalnię.
-Ty pierwszy- zaoferowała. Zaśmiałem się, wspiąłem po drabinie i usiadłem na szczycie zjeżdżalni.
-To wygląda na dużo mniejsze teraz, niż kiedy miałem sześć lat- żachnąłem się.
Saige zaśmiała się- To dlatego, że dorosłeś, Justin.
-Nie chce dorastać- zmarszczyłem moją twarz- To nie brzmi zabawnie.
-Wyobraź sobie, że musimy płacić za rachunki i inne rzeczy.
Jęknąłem- Nie każ mi o tym myśleć, to sprawia, że mój mózg boli, myśląc o konieczności faktycznego radzenia sobie finansowo.
-Założę się, że znajdziesz wspaniałą pracę i będziesz w stanie pozwolić sobie na rezydencję- zachęcała.
-Może, gdybym był niesamowitym narkotykowym lordem- mruknąłem tak cicho, żeby usłyszała.
-Co?- spojrzała na mnie.
-Nic- machnąłem i jechałem na zjeżdżalni.
-Skoro tak mówisz- posłała mi spojrzenie. Wydawało mi się, że mi nie wierzy, co pewnie jest prawdą.
Stałem przed nią z uśmiechem grającym na ustach- Mówię, więc....teraz ty zjedź po zjeżdżalni, piękna.
-Jeśli nalegasz- zachichotała i wspięła się po drabinie, opadając na górę. Posłałem jej kciuki do góry, zanim pchnęła się, zjechała w dół i podeszła do mnie.

-Co teraz?

-Koniki?- wskazałem kciukiem na koniki za nami. Były wystarczająco wysokie, żeby nastolatkowie byli w stanie z nich korzystać. Były za duże dla mnie, kiedy byłem dzieckiem.
-Tak!- zapiszczała z podnieceniem, biegnąc do nich. Usiadła na jednym boku, a ja na drugim. Odpychaliśmy się wzajemnie od ziemi przez dobre dwadzieścia minut i oboje śmialiśmy się, żartowaliśmy, rozmawialiśmy i przypadkowych rzeczach, które weszły do naszego umysłu.
~.~

-Jaki jest twój ulubiony smak lodów?- zakwestionowała.
-Czekoladowy- wzruszyłem ramionami- A twój?
-Smak tortu urodzinowego- uśmiechnęła się- Ulubiona książka?
-Uh....- pomyślałem. Tak naprawdę nie czytam dużo książek- ''A Kill A Mockinbird'', tak myślę.
To była pierwsza książka, która przyszła mi do głowy, odkąd pamiętam, że miałem zrobić raport na jej temat w dziewiątej klasie.
-Świetnie.
-Jaka jest twoja?
-Lubię książkę ''The Hunger Games''- uśmiechnęła się.
-Byłem pewien, że jesteś fanką ''Twilight''.
Rzuciła mi spojrzenie- Yeah... w szkole średniej. Wyrosłam już z obsesji na punkcie ''Twilight'', dziękuję ci bardzo.
Zaśmiałem się- Ja tylko tak zakładałem.
-Nie zakładaj rzeczy, czynisz z siebie i ze mnie dupka.
-Ach, rozumiem co ty tam robiłaś.

Mrugnęła figlarnie i nadal huśtaliśmy się na konikach.

~.~

Po tym jak skończyliśmy zabawę na placu zabaw, zdecydowaliśmy wrócić do jej domu, podejmując się najdłuższej drogi.
-Dzięki za zabawny dzień.- uśmiechnęła się, kiedy ja owinąłem moje ramię wokół jej talii i przyciągnąłem ją bliżej.
-Dzięki, że się mną dzisiaj zajęłaś.- zaśmiałem się.
-Dobrze się bawiłam- uśmiechnęła się.
-Ja też, kochanie.

Czy ona wspomni o pocałunku?
Czy ona też mnie chce?
Cholera, Justin, dlaczego jesteś taki zdenerwowany przez tę dziewczynę? Nie bądź mięczakiem.

Sprawdziłem mój telefon, aby zobaczyć, która jest godzina. Jest piętnaście minut po piątej wieczorem.
-Czy myślisz, że twoja mama będzie wkurzona, że trzymałem cię do tak późna?- uśmiechnąłem się.
Potrząsnęła głową- Ona nie wraca z pracy, aż do szóstej, nigdy się o tym nie dowie.
Zaśmiałem się- Jesteś podstępna, prawda?
Saige skinęła głową- I nie zapominaj o tym Justin. Mogę obserwować cię przez parę sekund i ty nie będziesz o tym nawet wiedzieć.
-Dobra, teraz to już jest po prostu straszne.
-O to mi chodzi.
-Jesteś dziwna- dokuczałem.
-Nie krytykuj mnie, bo nie jesteś mną.- żartobliwie pchnęła mnie. Bez ostrzeżenia, wziąłem ją i zacząłem łaskotać. Śmiech zaczął wylewać się z jej ust, kiedy starała się odsunąć moje ręce, żeby zatrzymać łaskotanie jej.
-Nie!- zachichotała- Jestem zbyt delikatna do takiej gry!
-O to mi chodzi.
-Nie!- krzyknęła, podczas śmiania się. Zaśmiałem się, a nasze śmiechy zdawały się ujednolicić ze sobą i postawiłem ją na ziemi, zatrzymując moje palce od łaskotania jej, kiedy staliśmy w bramie parku.

-Dziękuję- próbowała uspokoić się, ale nie powiodło się to i po prostu wybuchła śmiechem.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi i poprawiłem jej bluzę, która się podwinęła.

-Wiesz, większość dziewczyn nie zdejmuje piżam, podczas spacerowania po mieście, ale ty wyglądasz bardzo atrakcyjnie.
-Pracuję nad tym- zachichotała, pstrykając palcami w impertynencki sposób.

-O mój...- zaśmiałem się- Teraz musimy wyciąć otwór w ścianie twojego mieszkania dla twojego ego!- powtórzyłem jej żart z wcześniej, zdobywając jej głośny śmiech. Pozwoliłem wskoczyć jej na moje plecy, dając jej przejażdżkę na barana.
-Ludzie!- głos nam przerwał. Oboje odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Senece stojącą przy ławce w parku. Wyglądała na zestresowaną i trochę zasmuconą. Miała ma sobie parę szortów, które były podciągnięte do jej talii i krótką, czarną koszulkę. Miała na bluzce ciemnoszary kardigan. Jej ramiona były skrzyżowane na piersi i spojrzała w ziemię.

-Co się stało?- Saige ostrożnie zeskoczyła mi z pleców i podeszła do mojego boku. Splotłem swoje place z jej i podeszliśmy bliżej Senecy.
-Co się dzieje?- zapytałem, wplatając troskę w moje słowa.
-Czy wszystko w porządku?- Saige zapytała.
-Nie- Seneca potrząsnęła głową- Nic nie jest dobrze.

Jak taki wspaniały dzień z Saige może się zrujnować, w momencie, w którym zamierzaliśmy go zakończyć?

-Co się stało...?- zapytałem ponownie, sprawdzając czy mogę dostać odpowiedź.
-Było...- nie mogła znaleźć słów, aby opisać to co się stało.
-Co Seneca?- Saige zapytała, coraz bardziej zdenerwowana, a Seneca wstrzymywała się od powiedzenia nam co do cholery się z nią dzieje.

-Było... uhm.
-Jezu kurwa Chryste Seneca, wyrzuć to z siebie.
-Zdarzyła się śmierć w rodzinie.
Moje oczy rozszerzyły się- W czyjej rodzinie......?

__________________________________________________________________

Jeżeli macie jakieś pytania to zapraszam na aska LINK

50 komentarzy= następny rozdział
Buziaki xoxo


51 komentarzy:

  1. AAAA PIERWSZA!!
    booże Justin się zmienił przy Saige? aww *o*
    byli tacy słodcy!
    uhu, całowali się ♥
    kurwa jaka śmierć :o
    czekam na następny, oby był szybko! (:

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA PIERWSZA!!
    booże Justin się zmienił przy Saige? aww *o*
    byli tacy słodcy!
    uhu, całowali się ♥
    kurwa jaka śmierć :o
    czekam na następny, oby był szybko! (:

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :D ciekawe czyja śmierć

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurwa jaki słodki aw

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!! TO BYŁO TAKIR SŁODKIE! Aaaaaa! ;) Jjstin jest taki kochany i wgl! Niech oni bd razem! :) Jaka śmierć i w czyjej rodzinie? Do cholery jak możne skończyć w takim momencie? Hahah czekam na nn! Kc świetny rozdział xx kocham go <3 Awwwww

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *TAKIE **Justin
      Przepraszam za błędy! Yolo xx

      Usuń
  6. Ale suuuper rozdział!!!! ;D Jestem ciekawa co się stało tak dokładniej xD Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny blog :) bie mogę doczekać się następnego ;* weny x

    OdpowiedzUsuń
  8. jezu kończyć w takim momencie !? ciekawe o jaką rodzinę chodzi czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG!!! Rozdział boski :) Czekam nn <3
    http://heartbreaker-justinandmelanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny jak każdy justin jest słodki haha:* czekam na wiecej i najważniejsze kto zginoł??

    OdpowiedzUsuń
  11. Fantastyczny <3 Ciesze się, że zostawiłaś u mnie linka i oczywiście obserwuję :*
    Lubię postać Saige ^^
    Ciekawi mnie jak potoczą się jej dalsze losy razem z Justinem ♥
    Do następnego :*
    among-the-people.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. nie starasz tak :O.

    OdpowiedzUsuń
  13. omg kto umarł ???

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko będzie drama :oooooooooooo

    http://tlumaczenie-lustful.blogspot.com/ zapraszam na moje tłumaczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak można skończyć w takim momencie ? Hmm ? :) To jest złośliwe ! Heh Wg ciekawe kto umarł .. Oby nikt fajny . :) Czekam na nn rozdział . ;** xx

    OdpowiedzUsuń
  16. OMFG boże nie wiem dlaczego ale pomyślałam o Tobym OMG Oby to nie był on :O
    OMFG Justin i Saige *_____*
    byli tacy słodcy <3
    i ten pocałunek nahsajahsdasjasu <3
    nie mogę doczekać się następnego <3
    kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Omg o jakie śmierci ona mówi..? Proszę dodaj jak najszybciej bo chyba umrę z ciekawości.! Rozdzial swietny i czekam na następny:)
    Klaudia.xd

    OdpowiedzUsuń
  18. O moj boze to tlumaczenie jest cudowne ;)
    prosze informujesz o nn na tt?
    jesli tak bylabym wdzieczna @believeyoucanx3

    OdpowiedzUsuń
  19. Haha jaki zbieg okokicznosci z urodzinami xD

    OdpowiedzUsuń
  20. JT UMARŁ .?!?!

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  22. omg.. Zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetne jak zawsze ♥ Kocham /@bizzlemyhero_x

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham serio. Czekam na następny
    KOMENTUJCIE LUDZIE NO!

    OdpowiedzUsuń
  25. Nie moge sie doczekac następnego ;))

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja chce kolejny!! <3<3 *-*

    OdpowiedzUsuń
  27. o mój boże w czyjej rodzine jezu omg

    OdpowiedzUsuń
  28. Świetne. Dodaj szybko następny rozdział <3333

    OdpowiedzUsuń
  29. Aaa on ją pocałował!!!
    Jestem ciekawa kto umarł?!
    xx

    OdpowiedzUsuń
  30. PS. Zna ktoś jakieś fajne opowiadania/tłumaczenia o JB ?
    xx

    OdpowiedzUsuń
  31. O boże, kocham to opowiadanie! Rozdział cudowny <3 Ciekawe kto umarł...
    Dziękuję za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Omfb jaka śmierć?! Kto umarł? Oby to nie był jeden z głównych bohaterów:( Ja chcę już następny rozdział! Nie wytrzymam tego napięcia! Dodaj nowy rozdział jak najszybciej proszę!

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham kocham kocham *-*
    Anonimowo, bo na tel :((

    OdpowiedzUsuń
  34. Zaniemówiłam. Po prostu rozwaliła mnie końcówka. Już było tak romantycznie, a tu... :C ach... nic. Czytam dalej.... :P Zapraszam do siebie na opowiadanie DARK http://justin-dark-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli przeczytałaś rozdział to proszę o komentarz:)
To bardzo motywuje do dalszego tłumaczenia:)